Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

V.13.

96. Anita

To nie był mój dzień. Najpierw o mało nie pokłóciłam się z Julką, a potem porwał mnie były facet... W końcu wyładował mi się telefon, kiedy próbowałam zadzwonić do Adama.

Kiedy minął mi pierwszy paraliż, zaczęłam zastanawiać się nad swoim położeniem. Nie było ciekawe. Mariusz zawiózł mnie gdzieś w odludne miejsce i otworzył bagażnik. Chciałam uciec, ale razem z tym drugim facetem unieruchomili mnie, obwiązali mi ręce taśmą, a na głowę założyli jakiś worek. W końcu znowu wrzucili mnie do bagażnika bez słowa. Teraz naprawdę się przeraziłam... Wtedy samochód znowu ruszył. Nie jechaliśmy jednak bardzo daleko. Poczułam jakieś wertepy, a potem auto się zatrzymało. Po chwili znów usłyszałam dźwięk otwieranego bagażnika i głos Mariusza:

– Jesteśmy na miejscu. Wysiadamy, kochanie.

– Nie mów tak na mnie – burknęłam.

– Widzę, że powinienem był ci również zakleić tę niewyparzoną buzię – stwierdził i pociągnął mnie za sobą. Miałam ręce sklejone taśmą z tyłu i na głowie worek, przez który widziałam tylko niewyraźne przebłyski światła. Nie było jak uciekać. Spróbowałam krzyknąć, ale któryś z nich zdzielił mnie w głowę tak, że straciłam przytomność. Obudziłam się leżąc na brzuchu na czymś w miarę miękkim, ale w jakiejś ciemnej norze. Światło tu nie dochodziło. Nie wiedziałam ile tam spędziłam czasu. Usłyszałam czyjeś kroki.

– Gdzie jestem? – spytałam.

– Nie musisz wiedzieć, laleczko – odparł ten drugi facet, który był z Mariuszem.

– Gdzie Mariusz? – spytałam w takim razie.

– Tego też nie musisz wiedzieć. Ale nie martw się, nie zostawi cię tu samej na długo. Ma wobec ciebie pewne plany. – Ze strachu przeszedł mnie dreszcz. A potem drugi, ze złości. Ten psychol mnie porwał i uwięził... To nie mieściło się w moim pojmowaniu świata. Pomyślałam o Julce. I o Adamie. Pewnie skontaktowała się z nim. Widziała przecież jego profil na Facebooku. Adres lecznicy dla zwierząt. Cokolwiek. Julka była bystra, wiedziałam, że mogę na nią liczyć. Pomyślałam sobie też, że być może policja już aresztowała Mariusza. No i byłam pewna, że Adam nie spocznie dopóki mnie nie znajdzie... Tymczasem jednak moje położenie nie było zbyt korzystne. Nie miałam pojęcia kim jest ten drugi psychol... ani do czego jest zdolny. Postanowiłam go wybadać.

– Skąd znasz Mariusza? – spytałam.

– Nie musisz tego wiedzieć – odburknął.

– Ej, no, ja tu się próbuję zaprzyjaźnić, a ty co? – udałam oburzenie. Próbowałam grać nieprzytomną laleczkę, dopóki nie było mojego eks.

– Wynajął mnie do pomocy. Nie mogę cię tknąć... chociaż... – westchnął, kładąc rękę na moim pośladku – nie powiem, że bym nie chciał – dokończył. Postanowiłam zapanować nad ogarniającym mnie strachem, który mącił umysł i nie pozwałam skupić się na rozwiązaniu tej sytuacji.

– Myślisz, że by się dowiedział? – spytałam zalotnym głosem. – Gdybyś tak uwolnił mi ręce i zdjął tę szmatę z głowy, mogłoby cię spotkać coś miłego – zamruczałam. Prawie słyszałam szalejące myśli tego drania, który po chwili odpowiedział:

– A na pewno szef się nie dowie?

– Nie, no co ty. To zostanie między nami. – Facet już podchodził do mnie, żeby zdjąć mi taśmę z rąk, kiedy usłyszałam głos Mariusza:

– A co ty tu, do cholery, robisz? – opieprzył wspólnika. – Miałeś jej pilnować i nie dotykać dopóki ja nie wrócę.

– A szef to jak pies ogrodnika – westchnął tamten. – Starczyłoby jej dla nas obu.

– Ja ci tu, kurwa, dam psa ogrodnika! – zaklął Mariusz. – Wyjdź na zewnątrz i pilnuj! – polecił. Usłyszałam, że tamten wyszedł. – No i jestem z powrotem, kochanie – powiedział do mnie. Twoja durna przyjaciółka i twój kochaś byli dziś u mnie z jednym debilnym gliną, ale nie znaleźli cię – zaśmiał się. – Miałem zabawić się z tobą tutaj, ale skoro z takim poświęceniem cię szukają, dajmy im więcej zabawy – dodał.

– Mariusz, złamałeś zakaz zbliżania się do mnie. Pójdziesz do więzienia – zagroziłam. – Ale jeśli mnie w tej chwili wypuścisz, nie wniosę oskarżenia – zaproponowałam.

– Jesteś większą idiotką niż sądziłem – zaśmiał się. – Jeśli mam iść do więzienia, to chcę wiedzieć za co – dodał. Zabrzmiało to groźnie. – Adasiu, znajdź mnie... – pomyślałam błagalnie.

– Już masz za co – odparłam jednak butnie.

– Dość tego, wstawaj – pociągnął mnie za ramiona i postawił na podłodze. – Wychodzimy – dodał, otwierając drzwi, po czym wziął mnie za tułów, a jego kompan za nogi. Wrzucili mnie znów do bagażnika i odjechali.

Kiedy tylko samochód wyjechał na asfaltową drogę, Mariusz przyśpieszył. Niedługo później znowu zwolnił i wjechał na wyboistą drogę. W końcu zatrzymał się. Ponieważ nie widziałam dobrze, starałam się usłyszeć jakiekolwiek odgłosy. Doszłam do wniosku, że jestem w lesie. Że droga jest dość daleko. Ale, że niedaleko przejeżdżają pociągi...

Mariusz tymczasem wyciągnął mnie z bagażnika i zaprowadził do jakiegoś pomieszczenia. Potem usłyszałam jak zasłania okna, a w końcu podszedł do mnie, zdjął mi worek z głowy i spojrzał na mnie triumfalnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro