Rozdział III - Odkrywając siebie
36. Anita
Adam przywiózł mnie do swojego domu. Jeon i Jumi przywitali się ze mną i wrócili do swoich zajęć. Maks wyskoczył z auta i biegał wkoło.
– A ty co będziesz teraz robił? – spytałam Adama.
– Wszystko, czego sobie zażyczysz – odparł z szerokim uśmiechem.
– A ja myślałam, że na razie ci wystarczy i poczekasz chociaż do wieczora – zaśmiałam się. Zarumienił się lekko:
– Jeśli chodzi o ciebie, to nie wiem czy cokolwiek mi wystarczy – odparł. – Ciągle mam cię za mało. Ale oczywiście, że poczekam do wieczora, chcę, żebyś się czuła u mnie swobodnie i komfortowo.
– Wszystko świetnie, ale co ja mam robić? Nie chcę ci przeszkadzać w pracy, a jednocześnie chciałabym się do czegoś przydać. Nie lubię się nudzić.
– Nie wiem co mógłbym znaleźć dla ciebie do roboty. Możesz iść na spacer z Maksem?
– Przez całe popołudnie? – zdziwiłam się. – A może coś wam ugotuję na obiad?
– W sumie mamy stały grafik na prace domowe – zaśmiał się – ale jeśli chcesz mnie zastąpić, chętnie ci odstąpię swoją kolejkę – puścił do mnie oko.
– Może być. Albo zrobimy to razem – zaproponowałam.
– Ten pomysł mi się podoba jeszcze bardziej – ucieszył się.
Do końca tygodnia czułam się jak na wakacjach. Spędzałam dużo czasu na podwórku, zapoznałam się lepiej z Jumi i Jeonem. Okazało się, że oboje są niezwykłymi ludźmi, inteligentnymi, oczytanymi, pełnymi osobistego uroku. Oboje próbowali mi na swój sposób powiedzieć, że cieszą się z mojej obecności, bo dzięki mnie Adam odżył i w końcu wydawał się szczęśliwy. Pewnie martwili się o niego, wiedząc jak wielkiego wymagali od niego poświęcenia.
Nie mogłam się jednak dziwić żadnemu z nich. On był ich jedyną szansą na normalne życie w przyszłości, bez strachu o to, co będzie. W Korei nigdy by im się to nie udało. Pewnego dnia agenci by ją odnaleźli, ktoś porwałby ją sprzed domu albo wychodzącą z pracy, a o tym, co czekało ją w jej kraju... nie mogłam nawet myśleć.
Nie dziwiłam się już wcale Adamowi, zwłaszcza od kiedy dostrzegłam jak wielką przyjaźń i wręcz braterską relację ma z Jeonem. Wiedziałam już jak wygląda sprawa z rodzinami Jumi i Jeona. Ale nadal nie miałam pojęcia co z polską rodziną Adama, bo w ogóle o niej nie mówił... Postanowiłam o tym z nim porozmawiać, kiedy będziemy mieli chwilę swobody. Na razie się jednak na nią nie zanosiło. Jedyny czas, który mieliśmy tylko dla siebie, to były późne wieczory w łóżku, a tego czasu żadne z nas nie zamierzało marnować na gadanie.
Tak minął weekend i w poniedziałek miałam iść do pracy. Dla mnie to było normalne. Ale choć spędziliśmy razem cudowny weekend, w niedzielę wieczorem Adamowi nie było już tak wesoło, jak wcześniej. Jego mina nie dawała mi spokoju. Zaczęłam się nawet zastanawiać czy zrobiłam coś złego albo czy gniewa się na mnie...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro