IV.3.
62. Anita
Okazało się, że niespodziewany gość, to młodszy brat Adama, Jakub. Mój ukochany był zestresowany, choć również poruszony. Widziałam, że bardzo czekał na jakikolwiek kontakt ze strony rodziny i po cichu na to liczył... nawet jeśli twierdził, że bez ich obecności jest mu wygodniej. A teraz była okazja, żeby odzyskał dobre relacje chociaż z bratem. Kiedy poszedł poszukać jego i Jumi, zostaliśmy z Jeonem sami.
– No to co robimy? – spytałam.
– A co byś chciała? – odpowiedział pytaniem.
– Nie wiem, nie bardzo mam doświadczenie w takiej sytuacji – zaśmiałam się.
– Ja też nie. Zazwyczaj to ja jestem „po drugiej stronie" – odparł Jeon ze śmiechem.
– A może nauczysz mnie podstaw Taekwondo? – spytałam wtedy.
– Poważnie? – zdziwił się Jeon.
– Tak. Tylko poproszę o pierwszą lekcję. Nigdy się tego nie uczyłam – zaznaczyłam.
– Jasne. Ale musisz się przebrać w coś wygodniejszego – stwierdził, wskazując na moją sukienkę. – Czekam na ciebie w siłowni – powiedział.
– Zaraz będę – odparłam i pobiegłam na górę, żeby się przebrać. Ubrałam czarne legginsy i fioletową dopasowaną koszulkę na ramiączkach. Potem zbiegłam do piwnicy, gdzie była siłownia i sala treningowa.
– Świetnie – uznał Jeon. – Gotowa na pierwszą lekcję?
– Tak – odpowiedziałam z entuzjazmem. Jeon skłonił się, a ja zrobiłam to samo.
– Nazwę Taekwondo tworzą trzy słowa: TAE – stopa, czyli kopnięcia, uderzenia nogami, skakanie i loty w powietrzu, KWON – pięść, to jest ciosy, uderzenia ręką oraz DO – droga, sposób postępowania, filozofia.
– Wow. Nie miałam pojęcia...
– Zasada jest taka, że uczeń mało gada – zaśmiał się Jeon.
– Dobrze, już milczę...
– Bez względu na miejsce, w którym odbywa się trening, na czas jego trwania zmienia się ono w Do Jang, w którym obowiązuje określony sposób zachowania: przy wejściu i wyjściu należy wykonać ukłon, trzeba unikać niepotrzebnych rozmów, zachować koncentrację i skupić uwagę, nie wolno jeść, pić, stosować używek, a ruch powinien być zwolniony lub przyspieszony w zależności od interpretacji wykonywanej formy. Dobrze, że przyszłaś na boso, bo nie należy nosić obuwia. I jeszcze jedno, to już uwaga bardziej do dzieci, ale musiałem przekazać ją wszystkim moim dotychczasowym uczniom...
– Adamowi też?
– Nie, on był już na poziomie zaawansowanym, kiedy się poznaliśmy – odparł Jeon. – Ale tobie muszę to powiedzieć: bez pozwolenia instruktora nie wolno wykonywać żadnych ćwiczeń, a pytania i uwagi do instruktora kierować przed i po treningu. – Ledwo powstrzymałam śmiech:
– To jest trudniejsze niż cokolwiek innego...
– Zauważyłem – stwierdził Jeon. – Wiesz, ja rozumiem fascynację Adama tobą. Jesteś taka... zupełnie inna niż kobiety w Korei.
– Ale chyba taka jak większość Europejek?
– Tak. Kobiety we Francji też są takie, jak ty – zauważył. – Kiedy przyjechałem tam na studia, najpierw mnie to onieśmielało, a potem bardzo mi się spodobało.
– To czemu wróciłeś do Korei?
– Miałem pomagać rodzicom.
– A czemu wziąłeś Adama ze sobą?
– On ci nie mówił?
– Mówił, że nie wiedział co ze sobą zrobić po studiach, a ty go namawiałeś... Ja uważam, że dobrze zrobił. Pobyt w innym kraju, szczególnie o tak różnej kulturze, dużo daje człowiekowi o otwartym umyśle.
– Wiesz, najśmieszniejsze jest to, że ja naprawdę chciałem wrócić do Europy i znaleźć tu żonę. Nie chciałem żenić się z Koreanką. Nigdy nie chciałem uległej kobiety, która nie ma swojego zdania.
– Jumi taka nie jest – zaprotestowałam.
– No właśnie. Trzeba było mieć mnóstwo odwagi, żeby zrobić to, co ona. Odmówić i uciec Kim Dzong-Unowi... – tu się uśmiechnął. – Poza tym ona jest inteligentna, ma genialną pamięć i niesamowite poczucie humoru. Kiedy ją poznałem, zakochałem się bez pamięci. Hihi – zaśmiał się.
– Z czego się śmiejesz?
– Z tego, że historia się powtarza. Ja się zakochałem w Jumi tak samo szybko, jak Adam w tobie. Jak go zobaczyłem, kiedy pierwszy raz mówił o tobie... wiedziałem już, że... jak wy to mówicie? A, wpadł jak śliwka w kompot. – Tym razem to ja się roześmiałam.
– Nikt mi do tej pory tego tak nie przedstawił.
– Dobra, dość gadania – Jeon właśnie zreflektował się, że wydał przyjaciela. – Lekcja pierwsza. Skłon. – I tu oboje skłoniliśmy się naprzeciw siebie. – A teraz naśladuj moje ruchy w trybie lustrzanym – powiedział. Stanęłam więc naprzeciw Jeona i starałam się odwzorowywać jego płynne ruchy. Nie wiedziałam, że to takie trudne. Po pół godziny byłam już bardzo zmęczona i ledwo mogłam ruszać rękami i nogami. Jeon to zauważył: – Zmęczyłaś się?
– Tak.
– To chyba na dziś starczy nauki. Chodź, zobaczymy co robią pozostali.
– Dobrze – zgodziłam się i poszliśmy na górę. Rzeczywiście w salonie siedzieli Jumi, Adam i jego brat. Kiedy Adam nas zobaczył (a szczególnie mój strój), spytał:
– A wy gdzie byliście?
– Bawiliśmy się w sali treningowej – odparłam z szerokim uśmiechem. Adam zrobił się czerwony jak burak.
– To znaczy co tam robiliście? – nie wytrzymał.
– Jeon uczył mnie Taekwondo – odparłam spokojnie. Miałam ochotę podejść do Adama i go przytulić, ale nie mogłam. Po jego minie widziałam, że ledwo to wytrzymuje... Jeon i Jumi też mieli nieszczególne miny. Sytuacja zrobiła się bardzo napięta. Jakub to zauważył, bo patrzył po nas i widział, że coś jest nie tak, ale nic nie rozumiał.
– Musisz mu powiedzieć – stwierdziłam, ale po francusku, żeby zrozumiał tylko Adam (i Jeon).
– Tak myślisz? – spytał.
– Tak. Widzę, że cię to za bardzo męczy. Zrób to, skarbie. – Jeon skinął na niego głową, a do Jumi powiedział coś po koreańsku. W końcu Adam pękł:
– Wybacz, bracie, ale jeśli chcesz, żebyśmy mieli normalne relacje, musisz poznać prawdę – powiedział.
– Co masz na myśli? – zdziwił się Jakub.
– Obiecaj, że cokolwiek ci powiem, zostanie to między nami i nikomu o tym nie powiesz. Od tego zależy bezpieczeństwo nas wszystkich – powiedział wtedy Adam.
– Nie wiem w co się wpakowałeś, ale jesteśmy braćmi i jestem po twojej stronie.
– Dziękuję – powiedział Adam z ulgą. – Jumi jest moją żoną tylko na papierze. Chodziło o pozwolenie na pobyt w Polsce. Naprawdę jest żoną Jeona.
– Czemu to zrobiłeś? – zdziwił się brat.
– Bo ona jest uciekinierką z Korei Północnej, a Jeon jest moim przyjacielem. Musiałem im pomóc – wyjaśnił. Jakub podszedł do Adama i go objął po bratersku.
– Oczywiście, że was nie wydam – potwierdził. – Czy mówiłeś o tym jeszcze komukolwiek?
– Tak. Naszej babci i Anicie – odpowiedział Adam.
– A Anita co tu robi? Chyba znikąd nie uciekła?
– Nie – zaśmiałam się, wtrącając się do tej rozmowy. – To ja naprawdę jestem z Adamem. – Jakub miał nieciekawą minę.
– Ale żeście to zamieszali...
– Nie mieliśmy wyboru, bracie – odpowiedział Adam.
– I Anita poszła na to? – nie dowierzał Jakub.
– Też jej się dziwię, ale bardzo się cieszę – odparł mój ukochany, a potem podszedł do mnie i przytulił mnie mocno z westchnieniem ulgi.
– To która jest moją bratową? – zaśmiał się Jakub, dostrzegając w końcu zabawny aspekt tej sytuacji.
– Jumi formalnie, ale tylko do kiedy dostanie obywatelstwo. A Anita... mam nadzieję, że na zawsze – odpowiedział mu Adam, robiąc do mnie maślane oczka.
– Dobrze, że mi o tym powiedziałeś – stwierdził Jakub. – Widać było, że się wszyscy strasznie męczycie, ale nie miałem pojęcia, dlaczego.
– To już wiesz. I rozumiesz też, dlaczego wyjechałem tak daleko od domu i nie mogę o tym rozpowiadać w rodzinie ani wśród znajomych.
– Rozumiem. Cieszę się, że tu przyjechałem i że mi powiedziałeś.
– Ja też się cieszę – uznał mój ukochany. – To co? Zostajesz na weekend?
– Skoro już przyjechałem taki kawał, to zostanę – odparł Jakub.
– A właściwie to skąd przyjechałeś? – spytałam go wtedy.
– Jesteśmy spod Bielska-Białej – odpowiedział. – Adam ci nie mówił?
– Jakoś nie było okazji o tym wspomnieć – Adam się zaczerwienił.
– No to już wiem. Widzisz, jakaś dodatkowa korzyść z wizyty twojego brata...
– Idziemy spać, co? – spytał wtedy Adam.
– Nie śmiałbym cię zatrzymywać – zachichotał Jakub, taksując mnie wzrokiem. – Jakbym miał taką kobietę, nie wychodziłbym z łóżka – dodał.
– Młody, nie zagalopowałeś się trochę? – zrugał go Adam.
– No, może troszeczkę – Jakub puścił do brata oko i poprosił: – Pokażcie mi tylko łazienkę i miejsce, gdzie mam spać, a już wam więcej nie przeszkadzam. Adam poszedł więc z nim na górę, żeby pokazać mu pokój gościnny i łazienkę, a potem wrócił do nas. Wszyscy z ulgą przyjęliśmy pomyślne rozwiązanie tej trudnej sytuacji. A chyba z największą sam Adam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro