Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

IV.17.

76. Anita

Adam i Jeon mieli wiele wspólnego. Pewnie dlatego tak się zaprzyjaźnili. Do tej pory Adam jednak nie wiedział, że są takimi samymi zazdrośnikami. Śmiał się z Jeona, dopóki nie musiał zmierzyć się z takimi samymi uczuciami.

Widziałam, czułam, jak był zazdrosny i śmiałam się z niego dopóki nie uświadomiłam sobie, że to bez sensu. Wystarczyło pomyśleć jak ja bym się czuła, gdyby Adam oznajmił mi, że wyjeżdża na wakacje sam. Uznałam, że o wiele lepiej będzie zminimalizować jego przykre odczucia z tym związane. I naprawdę pomysł zabrania Jumi nad morze przypadł mi do gustu. W końcu tej niezwykłej kobiecie też należały się wakacje.

Jeon nie wyglądał na zachwyconego tym pomysłem, ale po zastanowieniu zgodził się z Adamem. Nie sądzę, żeby zrobił to tylko dlatego, żeby jego przyjaciel mógł zminimalizować swoją zazdrość o mnie. Podejrzewam, że chodziło mu bardziej o Jumi, a jej też zależało na wyjeździe, od kiedy jej to zaproponowałam. Ustaliliśmy więc wszyscy, że na początku sierpnia zabiorę Jumi nad morze, a nasi mężczyźni zostaną w domu. Zarezerwowałam nam noclegi i można było na przynajmniej dwa tygodnie zapomnieć o tym temacie.

Kilka dni przed naszym wyjazdem Adam i Jeon wyglądali co prawda na dość zdenerwowanych, ale trzeba było im to wybaczyć. Nie ma siły, która spowodowałaby, że zazdrosny facet przestanie być zazdrosny.

– Kocham cię – powiedziałam do Adama wieczorem, kiedy miałam już wszystko spakowane na wyjazd.

– Ja też cię kocham. Czemu mi to teraz mówisz? – zdziwił się.

– Bo widzę jak się męczysz od kilku dni. I wolę ci o tym przypomnieć.

– Aż tak to widać? – zmartwił się.

– Tak. I zupełnie niepotrzebnie, bo przecież to tylko wyjazd na kilka dni. Poza tym jadę z Jumi.

– Wiem, ale i tak się trochę martwię.

– Adasiu... pomyśl o tym inaczej. Za rok, a może za dwa lata nie będzie już takich sytuacji. Będziemy mogli jeździć razem na wakacje i nikogo to nie będzie obchodzić... oprócz nas.

– Wytrzymasz tyle ze mną? – spytał wtedy, patrząc mi w oczy.

– A ty ze mną? – odpowiedziałam takim samym pytaniem. Spojrzał na mnie pytająco i po chwili chyba zrozumiał, bo uśmiechnął się.

– Jasne. Wygłupiam się, prawda?

– Tak, kochanie. Wygłupiasz się. Wrócimy niedługo. A wy tu bądźcie grzeczni z Jeonem – zaśmiałam się.

– Pewnie będziemy się naparzać w sali treningowej wieczorami – uznał Adam. – Co innego nam zostało?

– To uważajcie, żeby sobie nie zrobić krzywdy, bo jak my wrócimy, chcemy mieć swoich mężczyzn w dobrej formie, a nie kontuzjowanych – puściłam do niego oko.

– Wiesz co? – spytał mnie wtedy Adam.

– Co?

– Ja mam teraz bardzo dobrą formę i pomęczę cię jeszcze trochę przed wyjazdem – uznał. Nie protestowałam. Kiedy zasypiałam, miałam tak błogą minę, że nawet on musiał stwierdzić, że ponad wszelką wątpliwość jest mi z nim dobrze.

W poniedziałek 4 sierpnia z samego rana zapakowałyśmy nasze torby do samochodu Jumi (był mniejszy i zużywał mniej paliwa) i wyjechałyśmy nad morze, żegnane tęsknymi spojrzeniami naszych facetów. Wszystko wskazywało na to, że pogoda nam dopisze i spędzimy relaksujący tydzień na plaży w Świnoujściu.

Kiedy dojechałyśmy na miejsce, zameldowałyśmy się w pensjonacie i zjadłyśmy późny obiad, postanowiłyśmy przejść się na plażę. Weszłyśmy na piasek, zdjęłyśmy sandały i podeszłyśmy do samej wody. Jumi była zachwycona:

– Tu jest naprawdę pięknie! – zawołała, wbiegając ze mną do wody i mocząc nogawki spodenek.

– Wiem, Jumi, dlatego tu przyjeżdżam na każde wakacje – zaśmiałam się, skacząc na niskich falach i rozchlapując wodę wokół siebie.

– Dziękuję, że mnie zabrałaś – powiedziała wtedy.

– A ja się cieszę, że się zgodziłaś ze mną pojechać.

– Kosztowało mnie to trochę negocjacji z Jeonem – zaśmiała się – ale warto było.

– Kiedyś będziecie mogli przyjechać tu razem – zauważyłam.

– Tak jak ty z Adamem – odparła.

– Tak.

– Nie chce mi się wierzyć, że udało nam się przez tyle lat tu ukrywać. I że nikt mnie nie znalazł. Kiedy uciekałam, byłam przekonana, że agenci reżimu są wszędzie...

– Pewnie w wielu miejscach na świecie są. Ale akurat Polska nie jest popularnym kierunkiem do ucieczek z Korei – zaśmiałam się. – I całe szczęście dla was.

– Tak... Mieliśmy ogromne szczęście, trafiając na Adama. To wyjątkowy człowiek.

– Ja też – odparłam. – I zgadzam się z tobą. Najpierw uratował mojego psa, a potem mnie. I pokochał mnie mimo mojego pokręconego życiorysu... – westchnęłam. – Wiesz co? Chodź, zrobimy sobie selfie w morzu i wyślemy naszym mężczyznom – zaproponowałam. – Może będą mniej tęsknić.

– Świetny pomysł – odparła Jumi. – Stanęłyśmy obok siebie i zrobiłyśmy zdjęcie tak, żeby było widać, że stoimy po kolana w morzu. Potem ja zrobiłam zdjęcie samej Jumi, a ona mi i wysłałyśmy zdjęcia naszym facetom. Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Jeon zadzwonił do Jumi, a Adam do mnie w tym samy czasie...

– Kochanie, ale ślicznie wyglądasz – powiedział mi Adaś. – Bardzo, bardzo mi się podoba to zdjęcie w morzu. Woda nie za zimna?

– Zimna, a jakże – zaśmiałam się – ale nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności, żeby zamoczyć nogi w morzu już w pierwszy dzień pobytu.

– Jumi się podoba?

– Tak, jest zachwycona – odparłam.

– I co teraz będziecie robić? – spytał.

– Pewnie przejdziemy się wzdłuż morza, a potem pójdziemy gdzieś na kolację i wrócimy do pensjonatu. Zadzwonię wieczorem, jak już się wykąpię i położę, okej?

– Jasne. A ja idę zaraz potrenować z Jeonem. Już się wyrobiliśmy z pracą na dziś i dobrze się trochę poruszać przed kolacją.

– Dobrze, Adasiu. Do usłyszenia później – odpowiedziałam i wysłałam mu buziaka przez telefon. Jumi też już skończyła rozmawiać z Jeonem, więc przeszłyśmy się jeszcze brzegiem morza aż do następnego wyjścia z plaży. Nogi nam wyschły za ten czas i mogłyśmy ubrać sandały, a potem promenadą poszłyśmy na kolację i w końcu do pensjonatu.

Wieczorem, kiedy już leżałyśmy w łóżkach, każda z nas rozmawiała ze swoim facetem. Ja z Adamem po polsku, a Jumi z Jeonem po koreańsku. Musiałyśmy użyć słuchawek do telefonów, bo inaczej nie dałoby się nic zrozumieć...

Na drugi dzień rano, zaraz po śniadaniu przebrałyśmy się w stroje kąpielowe i wyszłyśmy na plażę. Zapowiadał się gorący, słoneczny dzień. Zostałyśmy na plaży do trzynastej. Zrobiłyśmy też oczywiście zdjęcia w bikini dla naszych mężczyzn, ale zgodnie uznałyśmy, że wysyłanie ich przed powrotem do pokoju nie ma sensu. Wysłałyśmy więc je dopiero po obiedzie, kiedy odpoczywałyśmy w pokoju. Największe popołudniowe słońce zawsze trzeba jednak przeczekać w schronieniu, zwłaszcza w pierwszych dniach opalania... Adam zadzwonił do mnie piętnaście minut później:

– Ślicznotko, ty chcesz, żebym spać przez ciebie nie mógł? – spytał z udawanym oburzeniem.

– No co ty, skarbie... Chciałam, żebyś widział, że się dobrze bawimy z Jumi.

– Widzę właśnie. I cieszę się. Ale teraz dzięki tobie ja też się będę dobrze bawił – zaśmiał się.

– Jak to? – nie zrozumiałam od razu.

– Normalnie. Będę patrzył na twoje zdjęcie i potraktuję je jako inspirację – zachichotał.

– Jesteś nienormalny – roześmiałam się, kiedy załapałam wreszcie, o co mu chodziło. – Więcej ci nic nie wyślę...

– Ależ wyślesz – odparł. – Codziennie inne inspirujące zdjęcie, a w dzień przed waszym powrotem zrobisz sobie selfie pod prysznicem, żebym dobrze zobaczył jak się opaliłaś – zażyczył sobie.

– Zboczuch! – zaśmiałam się do słuchawki. – Nie ma mowy. Jeszcze się nabawisz kontuzji ręki, a ja wolę, żebyś był stuprocentowo sprawny, jak wrócę.

– Będę – odparł pewnie. – Już odliczam dni, wyobrażając sobie co zrobię z tymi wszystkimi interesującymi nieopalonymi miejscami, które teraz skrywają się pod twoim bikini...

– Adasiu... – westchnęłam. – Jak jeszcze będę chciała gdzieś jechać bez ciebie na tak długo, wybij mi to, proszę, z głowy.

– W tej kwestii akurat zawsze możesz na mnie liczyć, kochanie – odparł z przekonaniem.

Reszta tygodnia minęła nam podobnie. Pogoda dopisywała, więc plażowałyśmy się z Jumi od rana do południa, a potem po południu urządzałyśmy sobie spacery wzdłuż brzegu morza i promenadą. Wieczorami rozmawiałyśmy na wiele interesujących tematów.

Dzięki tym kilku dniom spędzonym razem, zaprzyjaźniłam się z Jumi. Wiedziałam już dlaczego Jeon się w niej zakochał, chociaż przecież po studiach we Francji wyobrażał sobie siebie w związku z Europejką. Zrozumiałam też dlaczego Adam ją polubił i postanowił im pomóc poświęcając kilka lat swojego życia. Jumi była po prostu genialna i skromna, a jednocześnie tak odważna, jak to tylko możliwe. Wszystkie te jej cechy wyszły na jaw w nasz ostatni wieczór w Świnoujściu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro