Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

IV.10.

69. Adam

W niedzielę wieczorem zasypiałem jednocześnie szczęśliwy i zaaferowany. Anita uraczyła mnie tego dnia kilkoma informacjami, które musiałem przetrawić.

Pierwsza, to że nazajutrz ma urodziny i chcą ją odwiedzić rodzice (którzy nadal nie wiedzieli, że mieszka u mnie). Podsunąłem jej pomysł, żeby zrobiła przyjęcie w swoim mieszkaniu. Oczywiście musiałem się określić co do swojej obecności. Uznałem, że nie będzie ona w stanie zaszkodzić moim przyjaciołom, a moja ukochana będzie się czuła lepiej. Tak. To była dobra decyzja.

A druga informacja, którą wrzuciła mi Anita, to... że chciałaby pojechać na wakacje nad morze. Sama. To nie była przyjemna myśl. Jednocześnie widziałem, że zależy jej na mnie, że liczy się z moim zdaniem i że przede wszystkim... liczy się też z moimi uczuciami. Musiałem to sobie po prostu poukładać w głowie. Wtedy odezwał się mój wewnętrzny głos: – Facet, masz trzydzieści dwa lata, super kobietę i ustabilizowane życie zawodowe – przypomniał mi. Fakt, twoje życie prywatne to kocioł, ale tylko na pewien czas – dodał mój głos rozsądku. – Straszne, że nie możesz jechać nad morze z kobietą swojego życia, ale ostatecznie to nie koniec świata. Kiedyś pojedziecie razem... podsumował. Miał rację. Uznałem, że nie ma czym się aż tak martwić. W końcu to ona mogłaby mieć do mnie pretensje, że nie mogę z nią pojechać na wakacje.

Pozostała kwestia prezentu urodzinowego dla Anity. Musiałem szybko coś wymyślić, bo nie było dużo czasu. Po spacerze ustaliłem już z przyjaciółmi, że pomogą mi coś przygotować jutro, kiedy Anita będzie w pracy. Jumi zostały tylko trzy egzaminy i już nie jeździła do Wrocławia na zajęcia w tygodniu, mogliśmy więc liczyć też na nią.

Wieczorem, kiedy już leżeliśmy w łóżku i mieliśmy zasypiać, Anita przytuliła się do mnie i powiedziała, że jej ze mną dobrze. Co lepszego facet mógłby usłyszeć od kobiety, którą kocha?

W poniedziałek rano moja Anitka pojechała do pracy, a ja przystąpiłem do działania:

– Jeonie, zajmij się zwierzakami – poprosiłem.

– Nie ma sprawy – odparł mój przyjaciel.

– A ciebie, Jumi, proszę, żebyś pojechała ze mną na zakupy. Trzeba kupić coś na przyjęcie i pomożesz mi wybrać prezent dla Anity – poprosiłem.

– Oczywiście, zaraz jedziemy – odparła. Pojechaliśmy do najbliższego miasteczka, niecałe dziesięć kilometrów od naszej wsi. Jumi wybierała produkty spożywcze, które były jej potrzebne do zrobienia czegoś słodkiego po koreańsku, a ja to, co było potrzebne na tartinki z truskawkami. Potem poszliśmy do księgarni.

– Jestem pewien, że Anita lubi książki – stwierdziłem. – Tylko nie wiem jaką wybrać.

– Ja też jestem pewna, że lubi czytać – uznała Jumi. – Ale nie wypada kupować ukochanej kobiecie książki kucharskiej albo takiej, która się przyda w pracy – zaśmiała się.

– To co radzisz?

– Powieść. Dobrą pozycję z literatury światowej. Na polskiej nie znam się w ogóle – stwierdziła. Przeszukaliśmy półkę z dobrymi pozycjami i wybraliśmy razem powieść Haruki Murakami, japońskiego pisarza, który ostatnimi laty święcił triumfy na półkach księgarni na całym świecie. 1Q84. Trzy grube tomy.

– To doskonała książka, słyszałam o niej jeszcze w Korei – zauważyła Jumi. – Anicie się na pewno spodoba.

– Dziękuję ci za pomoc, nie wiem czy bez ciebie bym umiał coś wybrać.

– Nie ma sprawy, od tego się ma przyjaciół – stwierdziła Jumi. Kupiłem tę książkę, mając nadzieję, że Anicie naprawdę się spodoba. Potem wróciliśmy do domu i Jumi wzięła się za pieczenie swojego koreańskiego przysmaku – kolorowego ryżowego tortu. A ja zarobiłem spody pod tartinki. Potem przygotowałem krem budyniowy i galaretkę. Kiedy spody przestygły, nałożyłem krem i truskawki. Galaretkę musiałem chłodzić w zamrażarce, żeby szybko stężała, ale się udało. Zanim Anita wróciła z pracy, tartinki z truskawkami były gotowe. Podobnie jak obiad, który tym razem zrobił Jeon. Jako drużyna spisaliśmy się świetnie.

– Dziękuję wam za pomoc. Sam nigdy bym tego nie ogarnął.

– Wiadomo – zaśmiał się Jeon. – Ale od tego się ma przyjaciół – powtórzył to, co wcześniej powiedziała mi Jumi.

Kiedy Anita wróciła, zjedliśmy obiad jakby nigdy nic. Potem posprzątaliśmy po obiedzie, a ona wybrała się na spacer z Maksem. W tym czasie przygotowaliśmy wszystko. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro