Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

III.22.

57. Adam

Tak, tak! Minął ten tydzień i dziś Anita miała po pracy przyjechać do mnie. I zostać na cały tydzień, miesiąc, a może i dłużej... W głębi duszy miałem jeszcze jakieś obawy, że wspólne mieszkanie jej się nie spodoba i po kilku tygodniach zdecyduje jednak, żeby wrócić do siebie, ale... nie chciałem zapeszać. Przecież miałem nadzieję na zupełnie coś innego.

Jeon oczywiście bezbłędnie odczytywał moje zmienne emocje. Znaliśmy się już od tylu lat... a pracowaliśmy i mieszkaliśmy razem od tak dawna, że znał mnie lepiej niż rodzony brat.

– Wyluzuj trochę, brachu – powiedział mi w piątek koło południa. – Przecież ona tu dziś przyjedzie – zauważył.

– Wiem – odparłem. – Właśnie dlatego trochę się stresuję.

– Wyglądasz gorzej niż przed pierwszą randką – zaśmiał się mój przyjaciel.

– Nie żartuj – nie dowierzałem. – Aż tak źle?

– Niestety. Jeśli ona się zgodziła z tobą zamieszkać, to chyba tego chciała, co nie?

– A jeśli się rozmyśli?

– No właśnie. To co wtedy zrobisz?

– Nie chcę nawet o tym myśleć...

– No to nie myśl. Nie mogłeś zrobić nic, żeby ją zmusić do zamieszkania z tobą, tak samo jak nie będziesz mógł zrobić nic, żeby ją przekonać do pozostania tu, jeśli nie będzie tego chciała. Ale skoro się zdecydowała, to chyba jej też na tobie zależy, prawda?

– Prawda – musiałem przyznać.

– A dlaczego jej zależy, jak myślisz?

– ? – moja mina musiała wyrażać to pytanie.

– Bo ona też cię kocha, młotku – zaśmiał się mój przyjaciel. – Bądź sobą, to ci wychodzi najlepiej.

– Dzięki, Jeon. Tego mi było trzeba – westchnąłem.

– Nie ma sprawy. Od tego się ma przyjaciół, prawda? – Nie musiałem już nic mówić. On też nie. Przyjaciel jak zwykle rozpracował mnie bezbłędnie.

Skończyliśmy pracę i wziąłem się za obiad. Dziś była moja kolej na gotowanie. Kiedy już kończyłem, zadzwonił mój telefon. To była Anita.

– Wracam już z pracy. Wezmę tylko z domu moje rzeczy i Maksa, i w ciągu godziny będziemy u ciebie – powiedziała.

– Świetnie – odparłem. – W takim razie poczekam na ciebie z obiadem. – Usłyszałem w słuchawce jak się uśmiechnęła. – Do zobaczenia, kochanie.

– Do zobaczenia, Adasiu – odpowiedziała i się rozłączyła. A ja podskoczyłem w miejscu z radości.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro