Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

III.20.

55. Adam

Myślałem, że to niemożliwe, ale w końcu udało mi się przekonać Anitę, żeby chociaż porozmawiała ze mną o wspólnym mieszkaniu. Oczywiście u mnie. Nie mogłem zostawić mojego gabinetu, gospodarstwa i hodowli. Porozmawialiśmy szczerze, momentami nawet bardzo szczerze, ale chyba to ją przekonało. Nie wierzyłem własnym uszom, kiedy zgodziła się u mnie zamieszkać. Pozostało nam domówić szczegóły.

– Kiedy? – spytałem tylko.

– A kiedy byś chciał? – odpowiedziała pytaniem, trochę przekornie.

– Jeśli o mnie chodzi, to może być nawet dziś – stwierdziłem.

– Wiesz, ja bym wolała jednak spędzić jeszcze ten weekend z tobą, sam na sam – odparła, puszczając do mnie oko. – Potem już nie będzie tak swobodnie.

– Chcesz powiedzieć, że...

– Tak, przyjadę do ciebie w przyszły piątek i już zostanę – odparła z zadowoloną miną.

– Mówiłem ci już dziś, że cię kocham? – spytałem, patrząc na nią z uwielbieniem.

– Dziś jeszcze nie – zaśmiała się – ale zamiast gadać, lepiej byś się wziął do roboty – dodała.

Nie trzeba było mi tego powtarzać. Podniosłem ją i nie zważając na jej śmiech i piski zrzuciłem po chwili ten mój słodki ciężar na jej łóżku. Nie miałem dużo rozbierania. Był już ciepły czerwiec i moja ukochana miała na sobie tylko bieliznę i letnią sukienkę. Niewiele myśląc, podciągnąłem jej sukienkę, zdjąłem majtki i zanurzyłem się między jej uda. Jej jęki mnie tylko nakręciły. Kiedy poczułem, jak zaciska uda na moich uszach, a potem wygina się w łuk, czułem już, że muszę ją mieć, że chcę, żeby jęczała jeszcze głośniej. Szybko zdjąłem swoje spodnie i zsunąłem majtki, a potem wszedłem w nią, wbijając się do końca. Po jej oczach widziałem, że o to jej chodziło. Uśmiechnęła się do mnie, a potem objęła mnie nogami w pasie i przyciągnęła do siebie mocno.

Kiedy miała następny orgazm, zamiast mieć dość, tylko się nakręciła:

– Jeszcze nie masz dość, maleńka? – spytałem, udając zdziwienie. W rzeczywistości na to liczyłem...

– Nie mam – odparłam – ale teraz zrób to inaczej – dodała, obracając się do mnie tyłem, opierając się na dłoniach i na kolanach i wypinając się. Nie byłem przygotowany aż na takie atrakcje. Rozniosło mnie po kilku ruchach. Ugryzłem ją tylko w ucho i obiecałem, że jeszcze z nią nie skończyłem na ten wieczór. Zażartowała sobie, że da mi zjeść kolację, uzupełnić energię, a wykazać się będę mógł później. Musiałem na to przystać. Łatwiej przyznać, że jest się głodnym niż do tego, że przy niej nie zawsze udaje mi się kontrolować emocje...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro