II.4.
23. Adam i opowieść Jeona:
– Adama poznałem w Paryżu. Obaj przyjechaliśmy tam na wymianę studencką. Zaprzyjaźniliśmy się, choć pozornie przecież różniło nas wszystko – pochodzenie, kultura, kuchnia, język... – zaczął opowiadać Jeon.
– To prawda – potwierdziłem. – Zaprzyjaźniliśmy się tak po prostu, wbrew wszelkim różnicom, i przyjaźnimy do dziś. – dodałem, a Jeon kontynuował:
– Jestem synem weterynarzy, którzy mają gabinet w Seulu. Rodzice chcieli, żebym uczył się za granicą, a zwłaszcza w Europie lub Ameryce. Francję wybrałem ze względu na sentyment do języka i prestiż paryskich uczelni. Kiedy obaj skończyliśmy studia, spytałem Adama co będzie teraz robił. Odpowiedział mi...
– ... Odpowiedziałem mu, że nie mam pojęcia – wtrąciłem. Przyjaciel uśmiechnął się do mnie. Zawsze rozmawialiśmy w ten sposób, wcinając się sobie nawzajem.
– Tak – potwierdził Jeon. – Pracowaliśmy nadal we Francji i zastanawialiśmy się nad przyszłością. Zaproponowałem mu wtedy roczny staż u moich rodziców w Seulu. Ku mojemu zaskoczeniu zgodził się. Pojechał ze mną na drugi koniec świata, żeby nauczyć się czegoś nowego i został nawet trochę dłużej niż rok. Kiedy przyjechaliśmy do Seulu, moi rodzice byli zachwyceni nowym pracownikiem. Adam szybko zdobył serca naszych stałych klientów. Podobno do dziś o niego pytają... Tak, ja w przeciwieństwie do Jumi, mogę chociaż czasem zadzwonić do rodziców czy wysłać im maila. Zawsze jednak robię to z zagranicy. Jedziemy z Adamem i Jumi na weekend do Paryża i wtedy mogę dzwonić do woli. Nawet gdyby ktoś nas szukał, nie znajdzie...
– Czasem nam się zdarza wyjechać – potwierdziłem. – Ale generalnie unikamy jeżdżenia po Europie. Nie wiadomo gdzie znajdzie nas ktoś, kto może zagrozić Jumi – dodałem wyjaśniająco, a Jeon kontynuował opowiadanie:
– W Seulu poznałem Jumi. Ona była wtedy na ostatnim roku studiów medycznych. Bardzo się bała ze mną spotykać, więc nie było nam łatwo, ale to, co mieliśmy, wystarczyło, żebyśmy się pokochali. Strasznie się obawiałem, kiedy jechała na wakacje do Korei Północnej. Nie miałem od niej wieści przez prawie trzy miesiące i odchodziłem od zmysłów. Byłem prawie pewien, że wydarzyło się coś złego...
– I zadręczał mnie tym codziennie – przypomniałem sobie i jemu.
– Tak, zadręczałem tym Adama. A jednocześnie mój przyjaciel wiedział, jak się zakochałem i mnie rozumiał... – tu Jeon zawiesił głos na chwilę – tak jak teraz ja rozumiem jego. – Spiorunowałem go wzrokiem i potem spojrzałem przerażony na Anitę, ale ona była tak pochłonięta opowieścią moich przyjaciół, że chyba nawet tego nie zauważyła. A Jeon kontynuował: – Kiedy Jumi przyleciała na rozdanie dyplomów, zobaczyłem po niej od razu, że coś się stało. Podeszła do mnie dyskretnie tuż przed uroczystością i szepnęła mi do ucha, że musimy pilnie porozmawiać. Opowiedziała mi w telegraficznym skrócie, że nie może zostać w Seulu i co ją czeka po powrocie do kraju... Byłem przerażony. Wiedziałem, że muszę ją ratować, ale nie miałem pojęcia, jak to zrobić. Zaraz po rozdaniu dyplomów wymknąłem się z Jumi z budynku uniwersytetu i zadekowałem nas w jakimś podrzędnym hotelu. Zadzwoniłem stamtąd do Adama. Przyjechał od razu. Kiedy opowiedzieliśmy mu całą historię, był wstrząśnięty. Wiedzieliśmy, że w Seulu, tak jak w całej Korei Południowej, działają setki północnokoreańskich agentów. Nie mieliśmy szans. Wtedy wymyśliliśmy z Adamem szatański plan. Załatwiliśmy Jumi lewe dokumenty i na ich podstawie wziąłem z nią buddyjski ślub. Wbrew naszej tradycji, która nakazuje kobietom pozostanie przy swoim nazwisku rodowym, Jumi przyjęła w Korei moje nazwisko i dostała tymczasowy dowód osobisty. To była taka zmyłka dla bezpieki. Moja żona wybrała wszystkie pieniądze ze swojego konta i wpłaciliśmy je na moje. W następnym dniu Adam wziął z nią ślub cywilny w polskiej ambasadzie w Seulu. Jumi przyjęła jego nazwisko i wyjechała z nim do Europy. Oni polecieli do Berlina, a niedługo po nich ja do Paryża. Adam przywiózł Jumi do Polski i zostawił ją u swojej babci na wsi. Potem przyjechał po mnie do Paryża samochodem. Tam wybraliśmy całą gotówkę z mojego francuskiego konta, na które przelałem pieniądze Jumi, wszystko co ja miałem i jeszcze to, co pożyczyłem od rodziców. Z ogromną gotówką, ryzykując wiele, przejechaliśmy samochodem Adama z Paryża do Polski. Na szczęście nikt nas nie zatrzymał. Dom i gospodarstwo kupiliśmy za euro. Właścicielowi było to nawet na rękę, bo wyjeżdżał właśnie do Niemiec. Pozostałe pieniądze Adam regularnie wpłacał na dwa konta w Niemczech, a potem przelewał sobie na konto w Polsce, które figuruje w banku na niego i Jumi, jako jego żonę. I tak mieszkamy tu od ponad trzech i pół roku. Adam mnie zatrudnił, żebym mógł dostać pozwolenie na pobyt i pracę w Polsce. Prowadzimy razem gospodarstwo, gabinet weterynaryjny, a Jumi nostryfikuje swój dyplom na Uniwersytecie Medycznym we Wrocławiu, żeby mogła być lekarzem w Polsce. – Mój przyjaciel skończył opowiadać, a ja spojrzałem na Anitę pytająco.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro