II.2.
21. Anita
Niedługo przyjechaliśmy do domu Adama. Wysiedliśmy z samochodu, Adam wypuścił też Maksa, który poszedł grzecznie za mną. Pies chyba zaczął się obawiać, że znów będzie musiał tu zostać beze mnie, bo nie odstępował mnie na krok. Adam był spięty do granic wytrzymałości. Zrobiło mi się go żal, ale... siebie też było mi żal. Postanowiłam jednak poczekać z osądem, aż dowiem się wszystkiego.
Adam zaprosił mnie do domu i posadził na kanapie w salonie. Było pusto, nie było śladu jego współpracowników. Maks jednak został na dworze.
– Jesteś głodna? A może masz ochotę na kawę? – spytał.
– Trochę jestem głodna – odparłam. – Nie jadłam dziś nic od śniadania – zauważyłam.
– Poczekaj, zaraz sprawdzę co mam w domu – powiedział i wyszedł do kuchni, skąd wrócił po chwili z dwiema miseczkami ryżu z krewetkami i warzywami.
– Dziś Jumi i Jeon gotowali – wyjaśnił mi zagadkowo.
– Kto?
– Moi przyjaciele – odparł.
– Wyjaśnisz mi w końcu, o co chodzi z tą żoną?
– Tak, ale poczekamy na nich. Zaraz wrócą. A teraz zjedz coś – podał mi miseczkę i sam usiadł naprzeciwko mnie z drugą.
Danie było tak samo dobre, jak ostatnim razem, kiedy je jadłam. Po posiłku poczułam się trochę lepiej. Niedługo do domu ktoś wszedł. Po chwili do salonu weszła dwójka Azjatów. Rozpoznałam ich ze zdjęć Adama. Facet był tym przyjacielem z Korei, którego poznał we Francji. A kobieta... to była ta dziewczyna, którą obejmował i trzymał za ręce na zdjęciach! – Moi drodzy, to jest Anita – przedstawił mnie po angielsku.
– Cześć – pomachałam do nich niepewnie.
– A to są Jeon i Jumi.
– To ona jest twoją żoną? – spytałam w końcu po polsku, licząc, że nie zrozumieją.
– Tak i nie.
– Co to do cholery znaczy? – zdenerwowałam się.
– Jest moją żoną tylko oficjalnie, na papierze. Chodziło o prawo pobytu w Polsce. Naprawdę Jumi jest żoną mojego przyjaciela Jeona.
– Żyjecie w trójkącie??? – Nie wierzyłam w to, co słyszę.
– Nie. Jest tak, jak mówię. Mieszkamy razem, ale oni są parą, a ja jestem sam. Spokojnie, Anitko, nie denerwuj się, proszę – spojrzał na mnie z desperacją w oczach. – Zaraz wszystko zrozumiesz, ale pozwól im, proszę cię, opowiedzieć swoją historię... Jeśli nie masz nic przeciwko, będą mówić po angielsku, bo jak się zorientowałem, to jedyny język, który dobrze znamy wszyscy czworo.
– Dobrze. Słucham was – zwróciłam się do nich po angielsku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro