Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27. Świat Pokemon zmienia się.

"Ja wiem... Znaczy myślę, że wiem, co mogłoby pomóc." Powiedział Mewtwo. Oczy obu profesorów zwróciły się w jego stronę.
"Mylicie się myśląc, że Amber jest jedyną w swoim rodzaju. Nie jest. Znaczy jest, owszem, ale nie całkiem. Profesorze Baskerville, czy to prawda, że Amber posiada w sobie jeden procent DNA Pokemona*?" Jego oczy spotkały się ze wzrokiem Robina. Ten pomyślał przez chwilę, po czym jego źrenice rozszerzyły się.
- Masz rację. Masz całkowitą rację. Kto wie? Może udałoby się... Toż to nie do pomyślenia! To jest genialna myśl! Chociaż... Trzebaby przeprowadzić kilka poważnych badań...
- O czym wy mówicie? Możecie trochę jaśniej?!? - wtrącił się Fuji, patrząc to na Robina, to na Mewtwo.
Oni jednak nie zwracali na niego uwagi.
"Posiadam własne laboratorium, sam zajmowałem się do niedawna genetyką. Myślę, że to mogłoby się udać."
- Znasz swoją grupę krwi?
"Oczywiście. AB-"
- A więc jesteście tożsami. Tak, tyle że potrzeba jej dość dużo, twoje ciało posiada jej tyle, co przeciętnego człowieka. Przygotowanie całej operacji trwałoby ponad dwa lata...
" Mam zapas swojej krwi. Ulepszałem nią niektóre z moich pokemonów. Mogę ją poświęcić dla Amber."
- Zgoda. Chodźmy więc po nią, cały zabieg przeprowadzimy jutro rano. - odrzekł Robin.
- Czy ktoś mi z łaski swojej powie, co zamierzacie?
" Amber ma w sobie jeden procent DNA Pokemona, ja mam w sobie jeden procent DNA człowieka. Jesteśmy jedynymi przedstawicielami swojego gatunku na świecie, ale jesteśmy tożsami. Jesteśmy do siebie bardziej podobni, niż Pokemon do Pokemona, a człowiek do człowieka. Chcę przeprowadzić na Amber transfuzję krwi, być może to wróci jej życie. Jeśli nie zrobimy nic, wkrótce na wszystko będzie za późno."
Profesor Fuji przez chwilę przetwarzał tą informację, nic nie mówiąc.
- Jesteście niepoprawni. Nikt o zdrowych zmysłach by się tego nie podjął. Musi to zostać w całkowitej tajemnicy. Jeśli się zgodzicie, udostępnię wam do tego moje laboratorium.
" Profesor Fuji ma rację. Moje się do tego nie nadaje, a tutaj nie ma warunków na coś takiego. Chodźmy profesorze." tu zwrócił się do Robina "Podróż w jedną stronę odbędziemy na Lugii. Nie mam już sił na to, aby bawić się w teleportację."
Po czym odwrócił się i wyszedł z pomieszczenia. Robin ruszył za nim.

Tak, jak powiedział Mewtwo, wsiedli na grzbiet gadopodobnego Pokemona i drogą powietrzną dostali się na Nową Wyspę. Towarzyszył im również Mew. Trasę dzielącą ich od plaży do laboratorium przebyli już pieszo, w milczeniu. Mewtwo co jakiś czas przystawał i rozglądał się ciekawie, jakby był tu pierwszy raz w życiu. Albo może ostatni. Baskerville nic z tego nie rozumiał, ale nie przeszkadzał Pokemonowi w tym marszu. Wreszcie dotarli do celu podróży. Gdy znaleźli się w środku, Robin z prawdziwą przyjemnością przyglądał się wszystkiemu, co osiągnął kotopodobny. Skomentował kilka maszyn, dopytując o kilka rzeczy. Mewtwo wyczerpująco na wszystko odpowiadał. W końcu wziął to, po co tak naprawdę przyszli i ruszyli do wyjścia. Tak jak na zewnątrz, tak i tutaj, Pokemon rozglądał się przez chwilę po każdym zakamarku swojego mieszkania, po czym wyszedł na zewnątrz, dokładnie wszystko zamykając. Spojrzał jeszcze w stronę swojej samotni, po czym westchnął ciężko, zapatrzył się w dal. Po chwili jednak otrząsnął się i życzliwie uśmiechnął do towarzysza.
" Teraz wrócimy inaczej. Proszę złapać się mnie, przez chwilę może się pan poczuć dziwnie, ale niedogodności spowodowane teleportacją szybko miną."
- Jesteś bardziej ludzki, niż niektórzy z moich znajomych. - stwierdził Robin, podając mu rękę.

Gdy byli na miejscu, Mewtwo podał profesorowi Fuji wszystkie probówki.
"Gdzie dokładnie znajduje się pańskie laboratorium?"
- Niedaleko, kilkadziesiąt minut drogą wodną na północ.
"Dobrze, w takim razie popłyniemy tam. Proszę chwilę zaczekać." Po czym legendarny Pokemon po prostu zniknął. Mężczyźni czekali na niego, coraz mniej rozumiejąc. Ale zarówno Robin, jak i Fuji, choć nie mieli do tego żadnych podstaw, podświadomie ufali mu. Po kilkunastu minutach kotopodobny zjawił się z powrotem, wchodząc drzwiami.
"Wszystko jest gotowe. Proszę za mną." Po czym podszedł do nadal martwego ciała dziewczyny i podniósł je ostrożnie. Ruszył w stronę wyjścia, mężczyźni poszli za nim. Szli tak w stronę morza, aż dotarli do małej plaży, gdzie czekał na nich Lapras, nazwany przez Amber Dino. Mewtwo wszedł na jego grzbiet, układając ciało Amber tak, aby jej głowa leżała na jego kolanach. Gestem zaprosił profesorów, aby zajęli miejsca obok i wkrótce ruszyli w drogę do laboratorium pana Fuji.

Tak jak mówił profesor, podróż trwała około godziny. Gdy dotarli na miejsce, na pierwszy rzut oka wydawało się, że jest to tylko cypel lądu, porośnięty drzewami iglastymi, nie zamieszkany przez nikogo. Jednak właśnie o to chodziło. Tak jak myślał Mewtwo, laboratorium znajdowało się pod ziemią, wejście było w wielkim głazie. W środku wszystko było sterylnie czyste, jak przystało na ośrodek medyczny. Było tam kilka sal dla pacjentów, sala operacyjna i dwie mniejsze sale zabiegowe.
- Połóżmy ją w tym pokoju. - powiedział Fuji, do niosącego Amber Mewtwo. - Ma najwygodniejsze łóżka.
Pokemon kiwnął głową i wniósł dziewczynę do wskazanego pomieszczenia. Położył ją na jednym z dwóch łóżek, okrył kołdrą, chwilę na nią popatrzył i wyszedł. Po kilkunastu minutach mężczyźni udali się na spoczynek.

Nazajutrz skoro świt, Fuji przygotowywał salę operacyjną do planowanego przedsięwzięcia. Towarzyszył mu Robin, Mewtwo przyszedł kilka chwil później.
- Jesteś pewny, że chcesz się tego podjąć? - zapytał go profesor Baskerville.
"Niczego w życiu nie byłem bardziej pewny, procesorze. Pańska córka - tu spojrzał z lekką pogardą na biologicznego ojca Amber - zbudziła we mnie takie uczucia, których moi twórcy chcieli się pozbyć. Nigdy jej tego nie zapomnę..." To była po części prawda, ale chodziło również o coś więcej, o coś, czego legendarny Pokemon nie chciał ujawnić przed nimi i przed samym sobą. Po prostu nie wyobrażał sobie dalszego życia bez Amber u boku. Ta chwila, gdy posłał śmiercionośny atak w stronę profesora Robina i chwila, kiedy impet uderzenia przyjęła na siebie ona, zapadł mu w pamięć na zawsze. Zabił osobę, którą jako jedyną... kochał.
Z zamyślenia wyrwał go głos drogiego z profesorów.
- Jesteś gotowy?
" Tak. "
Zabrali go na salę operacyjną, gdzie na jednym z łóżek leżało ciało Amber. Było nagie, przykryte jedynie papierowym ręcznikiem. Pokemon położył się na łóżku obok i pozwolił się związać. Był to środek bezpieczeństwa, by w razie kłopotów z jego psychiką, wszyscy byli bezpieczni. Operacja nie należała do bolesnych, właściwie nie wiadomo było, czy położenie Pokemona było w ogóle konieczne. Cała jego krew, jaką udało się zdobyć, była już w maszynie, która podgrzała ją do odpowiedniej temperatury. Po tym czasie, w rękę Amber włożono rurkę, przez którą miał być podany owy płyn. Operacja ruszyła, pozostało im tylko czekać. Minuta za minutą. Godzina za godziną. Czas wydawał się stać w miejscu. W końcu zapas substancji zaczął się kończyć. Gdy wydawało się, że cały ich trud poszedł na marne, maszyny, do których została podłączona Amber, zapiszczały i coś zaczęło pokazywać się na monitorach. Obaj profesorowie oraz Mewtwo, jak na komendę spojrzeli na ekrany. Wyglądało na to, że życie zaczyna wracać do dziewczyny. Jednak, gdy krew się skończyła, znów pojawiła się tam pozioma kreska, a maszyna wydawała z siebie jednostajny pisk.
"Szybko, podepnijcie ją do mnie! Już!" Nakazał Mewtwo. Po chwili krew z jego żył, zaczęła płynąć do ciała Amber. Maszyny znów pokazały, że życie wraca. Po jakimś czasie, zaczęła nawet samodzielnie oddychać, jednak wtedy, to, co działo się z Mewtwo, nakazało profesorom przerwanie operacji.
"Nie...Nie odpinajcie mnie od niej... Nie... Proszę... Jednak wtedy dał o sobie znać upływ krwi, której stracił naprawdę bardzo dużo. Pokemon nie dokończył myśli, gdyż właśnie zemdlał.

Profesor Baskerville zajął się podtrzymywaniem życia Amber, a Fuji podał kroplówkę z witaminami i środkami wzmacniającymi Pokemonowi.
Po chwili obaj panowie wyszli na zewnątrz, by odpocząć i nie musieć czekać bezczynnie na rozwój wydarzeń.

Tego popołudnia Amber była w dużo lepszej kondycji, o ile można tak to nazwać. Żyła, a to już było coś. Maszyny musiały podtrzymywać jej funkcje życiowe, ale rokowania były dobre. Niestety, z kotopodobnym nie było już tak dobrze. Nie wiedzieć czemu, nie odzyskał świadomości, nie pomagały żadne zabiegi medyczne.
- Stracimy go. Nie wiem, co się dzieje. - stwierdził profesor Fuji.
- Nie możemy na to pozwolić. Wydaje mi się, że Amber nie przeżyłaby wiadomości, że ten Pokemon nie żyje. - "o ile ona w ogóle się obudzi" dodał w myślach.
- Mam na to tylko jedno rozwiązanie. Musi wrócić tam, gdzie zaczął życie.
- Chcesz go znowu tam wsadzić? Nie wiesz, co to może spowodować!
- Nie wiem tego, ale to jedyne rozwiązanie, rozumiesz?
- Możesz zmienić go tym w potwora! Lub coś o wiele gorszego! Chcesz stworzyć coś, co planował Giovanni?
- Nie, chcę tylko, żeby on przeżył!
Robin westchnął i wspólnymi siłami wsadzili go do wielkiej probówki.**




* Uznajmy, że tak.

** Nie wiem, co to było, ale chodzi o to, z czego się uwolnił, jak zaczął samodzielne życie w Filmie Pierwszym.

No, i jest rozdział. Powoli zbliżamy się do końca, będzie jeszcze około pięciu rozdziałów, miało być o jeden więcej, no, ale raczej nie będzie XDD. Bo to jest opowiadanie dla młodych Czytelników. A kolejny rozdział....rozrypie wam muski. Zobaczycie. :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro