25 - Czy będziesz moja na zawsze
Jeśli to nie jest umieranie, to dlaczego czuję na sobie tak wielki ciężar?, pomyślałem, podnosząc z problemem powieki. Głowa już nie pulsowała, tak jak zapamiętałem ostatnio, a charakterystyczny dźwięk szpitalnej aparatury, dał mi po chwili do zrozumienia, że znajdowałem się w szpitalu. Kolejny raz. Pierwszy za własną potrzebą. Rozejrzałem się oczami, a potem poruszyłem palcami prawej dłoni. Natychmiast usłyszałem jej głos.
— Jimin!
Jungmi podniosła się do siadu, a wtedy zrozumiałem, że to ona leżała obok szpitalnego łóżka. Jej głowa oparta była na moim ramieniu, powodując swego rodzaju ulgę. Nic jej nie było. Kim była tu ze mną. Żywa. Bezpieczna.
Jungmi, chciałem powiedzieć, aczkolwiek z mojego gardła wydobył się tylko drażniący charkot. Najwidoczniej gardło jeszcze nie doszło do siebie, po tym jak Zitao próbował mnie udusić.
— Nic nie mów — odpowiedziała, podnosząc się z miejsca. — Zawołam lekarzy, aby cię zbadali.
Nie zdążyłem zaprotestować, ponieważ jej dłoń wyswobodziła się z uścisku mojej, a następnie ujrzałem tylko brązowe kosmyki znikające za drzwiami szpitalnego pomieszczenia. W jej miejscu pojawiła się znajoma sylwetka Namjoona. Kim uśmiechał się szeroko, pozbywając się tej maski powściągliwości, jaką nas raczył.
— Dobrze, że wróciłeś — przerwał ciszę, która nastała po zniknięciu Jungmi w pomieszczeniu. — Że żyjesz, Park.
Chciałem się uśmiechnąć, lecz na mojej twarzy pojawił się tylko grymas. Nim zdążyłem się czegokolwiek dowiedzieć, do pomieszczenia wpadł mężczyzna ze stetoskopem i latarką medyczną w dłoni. Jego biały kitel przysłonił obraz przyjaciela i po chwili poczułem, jak zajmuje miejsce, które wcześniej okupowała ukochana. Nie miałem możliwości zapytania prawnika nawet o trywialną rzecz, ponieważ lekarz od razu przeszedł do badania, prosząc przyjaciela o chwilę prywatności.
Cały proces był żmudny i nudny. Został sprawdzony puls, oczy, kontaktowanie i reakcja w najprostszy sposób. Wiedziałem, że takie musiały być procedury. Podali mi syrop i jakieś leki, które miały poprawić moją kondycję i zneutralizować obrzęk w gardle. Później dowiedziałem się, że znajduję się w szpitalu. Wycieńczony zemdlałem, a gdy zeszła ze mnie adrenalina poczułem wszystkie skutki bijatyki z gangsterami.
— Co z Gukiem? — spytałem z trudem Namjoona.
— Zrobili mu badania, ale oprócz kilku siniaków, nic poważnego mu nie jest.
Pokiwałem głową na znak, że go rozumiem. Później popatrzyłem na podpiętą do ręki kroplówkę. Nie cierpiałem tego, szczególnie że to przypominało stan, w którym niejednokrotnie się znalazłem na odwyku w szpitalu psychiatrycznym. Kroplówką chcieli wzmocnić wyniszczony narkotykami organizm.
RM opowiadał, co wydarzyło się po utracie przeze mnie przytomności. Niezbyt go słuchałem, ponieważ ujrzałem w progu Jungmi. Kobieta trzymała splecione dłonie i nieświadomie przygryzała wargę. Musiała czuć się winna wszystkiemu, co było dla mnie absurdalne. Nie musiałem nic mówić, ponieważ przyjaciel zauważył, że skupiony byłem tylko na niej. Zamilkł i pokiwał głową, a potem powiedział, że sprawdzi, co u Taehyunga i wieczorem wróci.
Namjoon opuścił pokój, coś szepcząc do Jungmi. Ta pokiwała głową, a potem, tak jak ja, odprowadziła go wzrokiem. Później brązowe tęczówki skupiła na mnie. Zanotowałem, że były błyszczące i lekko czerwone. Zapewne od płaczu. Zabolało mnie to, poczułem ukłucie w sercu. Widok zranionej Kim był najbardziej bolesnym przeżyciem, jaki doświadczyłem.
Jungmi powoli z bojaźnią weszła w głąb pomieszczenia. Jakby miała jakiś opór przed czym, co niewątpliwie nas czekało. Sam musiałem się zmierzyć z tym beznadziejnym poczuciem winy, które spowodowało, że mogłem ją utracić. Nie wiedziałem, że tak bardzo można się od kogoś uzależnić. Zwłaszcza że w tym obszarze miałem doświadczenie. Niezbyt miłe i ciągle sprawiające ból.
Wyciągnąłem dłoń w jej kierunku, chcąc ją złapać i przyciągnąć do siebie. Jedynym, o czym teraz marzyłem, to trzymać w ramionach ukochaną, najważniejszą dla mnie osobę. Kobietę, za którą bez zastanowienia mogę oddać życie.
— Jimin — zaczęła niepewnie, troszkę łamiącym się głosem. A potem zauważyłem, jak po jej policzkach zaczyna spływać samotna łza. — To wszystko...
— Cii — przerwałem jej, przyciągając bliżej do łóżka. Od razu pogładziłem policzek, ścierając łzy. — Nie wiem, co mam powiedzieć, abyś zrozumiała, jak bardzo cię kocham.
Jungmi wtuliła się w moje ramię, ale ostrożnie, ponieważ wciąż bała się, że zrobi mi krzywdę. Wiedziałem, że nic z tego, ponieważ należałem do niej w każdym aspekcie fizycznym i psychicznym. Cokolwiek by zrobiła, cokolwiek postanowiła, byłem jej oddany.
— To wszystko... — oderwała się i ponownie spojrzała głęboko w oczy. — Chciałabym, byś wiedział...
Ponownie wydobył się z jej gardła szloch, a ja postanowiłem, że tę rozmowę trzeba będzie przeprowadzić. Jednak gdy już oboje będziemy na to gotowi. Nie na szpitalnym łóżku. Nie z trzęsącymi się dłońmi, ani smutnym spojrzeniem.
— Mamy jeszcze czas — odpowiedziałem. — Całe życie przed sobą. Kiedy oboje będziemy gotowi... Dokończymy tę rozmowę. Dobrze?
Kim skinęła głową, a potem uniosła kąciki ust. Nie przerysowanie, nie szeroko. Byłem jednak pewny, że to szczery uśmiech. Zwiastował on przyszłość i przez myśl przeszło mi, że może będzie to dla nas szczęśliwe zakończenie, tej beznadziejnej historii.
✯
Ze szpitala wyszedłem dwa dni później. Opuchlizna z gardła zeszła, kroplówki mnie wzmocniły, a świadomość, że Jungmi była obok, powodowała, że nic nie było mi straszne. Nawet grupa gangsterów, która została pojmana, a przeciwko której byłem kluczowym świadkiem w procesie. Youngsun postawiła wszystkim zarzuty, pytając, czy będę zeznawał? Bez mrugnięcia okiem się zgodziłem, pragnąc zadośćuczynienia za krzywdy, jakie spotkały Jungmi. Przy pierwszym procesie wyznałem, jak Lia wykradła dane z systemu firmy, w której pracowałem. Choć gdzieś w środku mogłem obawiać się konfrontacji, przez cały proces nie złamałem się i utrzymałem wściekły wzrok Krisa Wu zza szyby. Z całego gangu został tylko on. Reszta była zabita lub zniknęła, ale oni także zostali pojmani, nim uciekli z Korei. Tak naprawdę jedyną osobą, której położenia nie znaleziono był Xiumin.
Wychodząc z sądu, poczułem swego rodzaju ulgę. Nie tylko oczyściłem swoje nazwisko, ale przede wszystkim byłem świadkiem ogłoszenia wyroku skazującego szefa kartelu, który chciał zaszkodzić mojej rodzinie. Patrzyłem na stojących obok Bangtanów, którzy uśmiechali się, gratulując odwagi. Najważniejsza była dla mnie Jungmi, która gdzieś z boku, uśmiechała się z ulgą.
— Dostali za swoje — rzekł Yoongi, obejmując Mei, która trzymała wózek śpiącej w niej Minsoo.
— Nikomu już nie zrobią krzywdy — dopowiedziała Kana.
— Na pewno było ci ciężko. Czuję, że nie wspieraliśmy cię tak, jak powinni przyjaciele — Taehyung, który powoli dochodził do siebie, poklepał mnie po plecach. On także odczuwał winę, może nawet największą ze wszystkich. — Mam nadzieję, że następnym razem nie będziesz...
— Nie będzie następnego razu — wtrąciłem szybko. Później złapałem dłoń ukochanej. — Nie dopuszczę do tego.
Umówiliśmy się, że dokończymy świętowanie w naszym barze, który od nowa zaczął funkcjonować. Postanowiłem też więcej spędzać w nim czasu. Nie tylko przez niesmak, który pozostał po oskarżeniach prezesów. Choć starali się mi to wynagrodzić, postanowiłem skończyć pracować dla ich firmy. Miałem dość oszczędności, by zainwestować w siebie i przyszłość, którą pragnąłem spędzić z ważnymi dla mnie ludźmi. Przytrzymałem Jungmi, zatrzymując ją, gdy kroczyła za pozostałymi do samochodu. Dalej nie wiedziałem, na czym stanęliśmy.
— Jimin?
Kim popatrzyła na moją twarz. Nie mogłem odwrócić wzroku od jej błyszczących tęczówek. Chciałem jej powiedzieć, jak bardzo ją kocham, aczkolwiek poczułem, że tutaj przed sądem to będzie zbyt banalna chwila. Pragnąłem jej wynagrodzić każde cierpienie, dlatego poprosiłem, by przed barowym spotkaniem, spakowała walizki i była gotowa na podróż. Zgodziła się, kiwając głową.
— Nie zapytasz o szczegóły?
— Jeśli to coś ważnego to i tak mi powiesz — uśmiechnęła się delikatnie. — Zaufanie to przecież fundament udanej relacji.
Pokiwałem głowa i puściłem jej rękę, pozwalając na pójście do samochodu. Nim sam postawiłem krok, zadzwonił telefon. Nieznajomy numer.
— Tak?
— Dziękuję, że mnie nie wydałeś — usłyszałem głos Xiumina.
— Jesteśmy kwita — rzekłem w odpowiedzi. Wciąż miałem w głowie, że to właśnie Minesok uratował mnie przed Sehunem. — Obym następnym razem, nie musiał tego żałować.
— Wyjeżdżam — oznajmił. — Będziecie mieli zapewnioną ochronę. Na razie Park. Pamiętaj, że nie zawsze to, co prawe, jest słuszne.
Czułem, że gangster gdzieś jest w pobliżu. Czy rozglądałem się w jego poszukiwaniu? Nie potrzebowałem tego robić. Przez ten miesiąc, który spędziłem u boku Xiumina, zrozumiałem, że wśród obłudy Exo jest jeden mężczyzna z zasadami. Jeśli coś obiecał, dotrzymywał słowa. Zakończyłem połączenie i schowałem telefon do kieszeni marynarki. Potem skierowałem się w stronę samochodów, przy których znajdowali się przyjaciele.
✯
Bar był dzisiaj zamknięty. Wszystko z powodu naszego małego święta. Razem z przyjaciółmi usiedliśmy przy największej wyspie i wznosiliśmy kieliszki soju. Mała Minsoo została z dziadkami, więc Yoongi trzymał za rękę Mei. Kobieta, choć z początku prawiła mi kazanie, jak mogłem być takim lekkomyślnym facetem, ostatecznie przytuliła, dodając, że cieszy się z mojego powrotu. Chingyu siedziała z Jeonggukiem, który natomiast powiedział, że zapamięta te chwile do końca życia. Choć z początku martwiłem się, czy nie odbije mu to się na psychice, gdy poszedłem po kolejną butelkę, powiedział, żebym się nie martwił. Ostatecznie wyparł złe rzeczy i skupia się na pozytywach. Na tym, że wciąż żyje, robi to co lubi i jest otoczony przez osoby, na których mu zależy. Zdradził mi także, że to wszystko umocniło jego związek z Chingyu.
Jungmi rozmawiała z Jinem i Namjoonem, czasami zerkając w moją stronę. Przed wejściem do baru, spędziliśmy krótką chwilę razem. Choć wciąż mieszkała u Taehyunga, oddała mi swoją walizkę, którą spakowała. Cieszyłem się, że mi zaufała. V natomiast chciał się dowiedzieć, co znowu wymyśliłem i nie dał się zbyć głupimi wymówkami. Ostatecznie musiał pogodzić się z porażką, bo nie puściłem pary z ust.
— Za przyjaźń — wzniosłem ostatni toast i popatrzyłem na twarz ukochanej. — Za rodzinę i to, że wciąż mamy siebie.
Po wszystkim Taehyung z Hoseokiem, Kaną i Jinem obiecali posprzątać. Tak jak zapowiedziałem, razem z Jungmi udaliśmy się w kierunku parkingu. Tam stała zamówiona wcześniej taksówka. Przepakowałem bagaże i po chwili zająłem miejsce obok Jungmi z tyłu pojazdu. Podałem taksówkarzowi adres lotniska i ku zaskoczeniu Jungmi, udaliśmy się na odprawę.
Całą drogę trzymałem jej rękę, która nie raz przykładałem do ust i całowałem. Ona odpowiadała mi chichotem i rumieńcami. To z całą pewnością mi wystarczyło na ten moment.
— Gdzie lecimy?
— W szczęśliwe miejsce — odpowiedziałem, biorąc walizki z taśmy.
Po pewnym czasie o dość późnej godzinie wieczornej wylądowaliśmy na lotnisku. Zachwycona Kim pisnęła, gdy zrozumiała, że jesteśmy na wyspie. Jeju jak zawsze wyglądało przepięknie.
Wynająłem pokój w hotelu jej wujostwa, chcąc dać jej przestrzeń tej pierwszej nocy. Doświadczony wspólnymi przeżyciami, które nie zawsze były radosne, postanowiłem dać jej swobodę. Jungmi podziękowała i na pożegnanie złożyła pocałunek na moim policzku. Następnie weszła do rodzinnego domu i wpadła w objęcia matki. Kiedy się odwróciłem, aby wsiąść do taksówki, usłyszałem jej głos.
— Jimin!
Natychmiast się odwróciłem i spojrzałem na miłość mojego życia. Promieniowała i była niezwykle kusząca. Przygryzła wargę i gdybym jej nie znał, pomyślałbym, że zrobiła to celowo.
— Może jednak zostaniesz?
Nie wahałem się, a od razu wyciągnąłem walizkę i zapłaciłem taksówkarzowi. Podreptałem na ganek i przywitałem się z Richiem. Pies kilka razy zaszczekał z radością, aby wpuścić mnie do środka. Pani Kim też ucieszyła się, gdy mnie zobaczyła. Później zjedliśmy na szybko przygotowaną kolację, rozmawiając o trywialnych rzeczach.
Po północy odprowadziłem Jungmi do pokoju. Gdy miałem się odwrócić i wyjść, złapała mnie za dłoń i odwróciła. W jej oczach dostrzegłem błysk.
— Wiem, że jeszcze nie odbyliśmy rozmowy — zaczęła nieśmiało. — Jednak chciałabym, byś tej nocy został. Przy mnie.
Od razu chwyciłem jej twarz w dłonie i pocałowałem czule. Od razu to odwzajemniła, a po chwili nasze języki zaczęły eteryczny taniec. Jungmi była słodka i niewinna. Najpiękniejsza i najsmaczniejsza.
Poczułem, jak chwyta za klamrę paska. Nie zostając jej dłużny, chwyciłem w palce jej bluzkę i podniosłem do góry. Kiedy pozbyliśmy się ubrań, powoli i delikatnie położyłem ukochaną na łóżku. Całowałem malinowe wargi i napawałem się jękami jej rozkoszy. Gdy poczułem, że jest gotowa, popatrzyłem w bursztynowe oczy. Jeśli nie chciałby tego, odpuściłbym bez wyrzutu. Jungmi jednak dała mi niemy znak, że pragnie zbliżenia, zupełnie jak ja. Dlatego rozszerzyłem jej nogi i wszedłem płynnym ruchem. Od razu poczułem, jaka jest morka.
O niczym nie myślałem w tej chwili, jak o tym, że ponownie kocham się z najważniejszą dla mnie kobietą. To powodowało, że jeszcze bardziej byłem podniecony, a każdy ruch sprawiał największą przyjemność. Świadomość, że ona wciąż mnie pragnie, powodowała, że odpływałem.
— Kocham cię, Jiminie Park — usłyszałem jej jęk, gdy Jungmi szczytowała, wbijając paznokcie w moje ramiona. To sprawiło, że sam doszedłem w jej wnętrzu.
Zmęczeni, ale szczęśliwi, zasnęliśmy przytuleni do siebie. Jedynym, o czym pomyślałem, to wdzięczność, za te słowa, którymi mnie uraczyła. Pomyślałem, że są dobrą prognozą przed przyszłością.
✯
Następnego dnia leżeliśmy do późna. Gładziłem ramię Jungmi, która natomiast była przytulona do mojej klatki piersiowej. Czułem, że wreszcie wszystko jest na swoim miejscu, ale nie zapomniałem, że wciąż nie odbyliśmy rozmowy. Kim też musiała o tym myśleć, bo pierwsza zaczęła mówić.
— Dużo się działo między nami.
Zgodziłem się z ukochaną, nie przestając sunąć opuszkiem po jej gładkiej skórze ręki. Kreśliłem tylko sobie znany szlak, a Kim dalej mówiła. Było jej ciężko, zupełnie jak mi. Oboje musieliśmy popracować nad sobą, jeśli ten związek ponownie by się pojawił.
— Chcę, byś o wszystkim wiedziała — odpowiedziałem, odwracając się przodem do jej twarzy. — O wszystkim, co jest związane ze mną. Nie chcę żadnych tajemnic, ani sekretów.
Ukochana pokiwała głową, troszkę niepewnie, ale po chwili ponownie popatrzyła głęboko w moje oczy. Była spokojna, piękna i urocza. Oczekiwała na to, co zamierzałem powiedzieć. A ja postanowiłem, chce by Kim Jungmi wiedziała o mnie wszystko. Tak właśnie opowiedziałem swoją historię. O uzależnieniu od narkotyków, atakach paniki, depresji i szpitalu psychiatrycznym. Pragnąłem, by spojrzała na mnie z każdej strony. Nie chciałem jej współczucia. Jednak tak jak powiedziała, jeśli mamy ponownie ze sobą być, to głównym fundamentem musi być zaufanie. Tego byłem pewien.
— Wiele przeżyłeś w swoim życiu — podsumowała ostrożnie. — Jesteś naprawdę silnym mężczyzną i nigdy nie zmieniłam zdania. Wciąż cię kocham.
Powiedzieć, że kamień spadł mi z serca, to jak nie powiedzieć nic. Objąłem Kim ramieniem i przyciągnąłem do siebie, zakradając się językiem w jej wargi. Jeszcze przez chwilę oddawaliśmy się czułym pieszczotom, do czasu, kiedy pani Suli zawołała nas na obiad.
— Trzeba się umyć — podsumowała Jungmi i wyszła z łóżka. Obserwowałem, jak zabiera rzeczy z szafy i wychodzi z pokoju. Pozostawiając mnie z cudownym uczuciem motyli w brzuchu.
— Trzeba — odpowiedziałem do siebie i ponownie położyłem się na poduszce.
Bardzo długo rozmyślałem, praktycznie dokąd Jungmi nie wróciła do pokoju. Jej włosy wciąż były mokre, ale ubrana była w białe spodenki i błękitną bluzkę. Posłała mi wymowne spojrzenie i wyszła, niemo rozkazując iść pod prysznic. Uczyniłem to i po piętnastu minutach byłem w salonie.
Obiad, który składał się z kurczaka po koreańsku i warzyw, był smaczny i zapełnił nasze żołądki. Przy okazji poprosiłem ukochaną, aby wieczorem znalazła na mnie czas. Chciałem iść na plaże i skorzystać z pięknego zachodu słońca, które zapowiadali w pogodzie. Jungmi się zgodziła i po dwudziestej godzinie skierowaliśmy się na dobrze znaną dziką plażę.
Patrzyłem na jej profil, gdy przysiedliśmy na belce. Wspominaliśmy moment, gdy pierwszy raz się kochaliśmy w wodzie, a dziewczyna dodała, że było wyjątkowo ciepło. Odpowiedziałem jej, że pomimo tego, iż byliśmy współlokatorami, a dodatkowo byłem na nią zły, ciągle zajmowała mi myśli. Ona natomiast odbiła pałeczkę i zgasiła mnie, że denerwowałem ją jak nikt inny. Jednak czuła w sobie winę i nie mogła znieść, że tak po prostu karałem ją milczeniem.
Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Napawaliśmy się widokiem zachodzącego słońca i spokojnych fal, rozbijających się o klif. Kiedy zrobiło się zimniej Jungmi wstała, chcąc wracać do domu. Złapałem jej dłoń i odwróciłem do siebie, zatrzymując w tej chwili.
— Co ty robisz? — zapytała.
Uśmiechnąłem się szeroko, a następnie obniżyłem swój poziom. Szorstki piasek wbijał się w kolano, ale to było niczym w porównaniu do pędzącego serca, które chciało wyskoczyć z klatki piersiowej. Odkąd wyszedłem ze szpitala, wciąż myślałem o tej chwili. Czy dobrze wypadnie? Jak zareaguje Jungmi? Czy dla niej także jestem tym jedynym?
Wszystkie moje wątpliwości rozwiała jednym słowem. Jej oczy błyszczały, a następnie zaszkliły się łzami szczęścia.
— Tak.
Oszalałem z radości i po nałożeniu pierścionka, chwyciłem ją w ramiona. Nogami owinęła się wokół moich bioder. Wpiłem się w jej malinowe wargi i połączyłem nasze języki. Zrozumiałem, że mam w rękach wszystko, czego pragnąłem. Ukochaną osobę, dla której oddałbym wszystko. Byłem gotów poświęcić życie. Życie, które od zawsze, należało tylko do niej. Do mojej kochanej Kim Jungmi.
KONIEC CZĘŚCI TRZECIEJ.
Od Autorki: To to już koniec, nie ma już nic, jesteśmy wolni, możemy... No właśnie. Tak śpiewali w swoim utworze Elektryczne Gitary. I to także jest koniec. Tej książki, Oszukanego, części trzeciej. Nie mówię, że całkowity, bo od początku, kiedy wiedziałam, że będzie kontynuacja Współlokatorów, w głowie zakiełkował pomysł na całą serię. Jednak patrząc na to, jak zakończyła się ta historia, jak czasami ciężko było mi ją tworzyć, co zresztą odzwierciedla czas, w jakim pojawiały się rozdziały, nie wiem, czy i kiedy pojawiłaby się następna część. Najważniejsze pytanie, czy chcielibyście kontynuacji? Czy lepiej nie przesadzać i zostawić to tak, jak jest? Z tymi pytaniami i tematem Was zostawiam. Nie mówię żegnajcie, a do widzenia. Ponieważ mam inne książki, na które zapraszam. W planach są jeszcze inne, bo będąc autorem, moja wyobraźnia jest czysta niczym płótno i głęboka jak ocean. Czasami płata figle, niekiedy powoduje barierę, a innym razem namawia do kolejnych książek. Dlatego dziękuję Wam, że byliście tu ze mną! To wiele dla mnie znaczy!
Chciałabym jeszcze podziękować kilku osobom, dla których wiedziałam, że mam po co pisać tę historię. KookiesDaughter, Rosetears, KingaKinga495, ChristineFil, _Pauliminka_ doceniam każdy Wasz komentarz, dzięki nim wiedziałam, że ktoś czeka, aby ta historia doczekała swojego końca. Wiem też, że pewnie chciałyście happy end'u dla nich, więc choć tak mogłam się odwdzięczyć. To wiele znaczy. DZIĘKUJĘ.
Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro