Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17 - Odwiedziny

Siedziałem przy biurku i próbowałem kolejny raz otworzyć cholerny plik. To w nim umieszczony był klucz, do odzyskania wykradzionych danych. Oczywiście musiałem odzyskać także dysk, który trzymała przy sobie Lia. Yoongi nie odzywał się, również skupiony na swoim zadaniu. Natomiast JK co chwile na mnie zerkał i dopytywał, co zamierzam dalej robić?

Nie potrafiłem odpowiedzieć, bo tak naprawdę nie mogłem. Wciąż w głowie miałem słowa Lii. Nie chciałem, aby znowu stała się tragedia. A im mniej osób o tym wiedziało, tym było lepiej. Teoretycznie.

Do pokoju wszedł Namjoon, który trzymał w dłoni grube teczki. Uniosłem brew znad monitora i spojrzałem na przyjaciela. Prawnik miał założone oficjalne ubranie, koszulę i materiałowe spodnie, a na nosie okulary. Najpewniej przyleciał z sądu.

— A to, co? — wtrącił Kookie, wskazując na trzymane teczki.

— Dokumentacja firmy — odparł prawnik, uśmiechając się blado. — Musimy wymyślić jakąś linie obrony.

— Większość danych jest w cyfrowym obiegu.

Namjoon popatrzył na mnie, a później pokiwał głową. Gdyby nie miał zajętych dłoni, z pewnością podniósłby palec do góry i nim pomachał. Jednak RM po prostu westchnął, a zaraz potem zaczął mówić.

— Zawsze znajdzie się coś, co musi być na papierze. Ponieważ łatwo o wycieki, najgorsze rzeczy są najlepiej ukryte.

Zamrugałem kilka razy, a potem odsunąłem się od biurka. Popatrzyłem na przyjaciela, który wypiął dumnie pierś, a następnie położył teczki na blacie. Zdecydowanie było tego sporo.

Wiedząc, że mamy dużo pracy, od razu wzięliśmy się za robotę. Namjoon wertował kartki razem z Jungkookiem, a Yoongi pomagał mi z plikami. Byłem zmęczony, ponieważ mało spałem w nocy, wciąż rozmyślając o Jungmi. Wiedziałem, że powinienem dać jej czas. Aczkolwiek myśl, że mieszkała z V, napawała mnie przygnębieniem. To był przyjaciel. I mój i Jungmi. Jednak wiedziałem, jaką ma do niej słabość. Zdążyłem to zauważyć jeszcze zanim odważyłem się ponownie wejść w jakikolwiek związek. Taehyung żywił głębsze uczucia do mojej kochanej Jungmi, choć oczywiście zawsze to wypierał. Zwłaszcza kiedy go o to wprost zapytałem.

Przyjaciel mówił, że nie mam się o co obawiać. Uważał Jungmi za atrakcyjną, aczkolwiek zapewniał, że to tylko relacja czysto koleżeńska. Byłem pewny naszej przyjaźni, więc nie drążyłem tematu. Jednak odkąd Jungmi pojawiła się w naszym życiu, V nie umówił się z żadną kobietą. Nie był na randce, a nawet nie próbował flirtować. Wpajał mi, że nie ma na to czasu, a nasz bar jest w taj chwili dla niego najważniejszy.

Najwidoczniej Jungmi też. Z tą myślą nie mogłem się pogodzić. Gdy RM powiedział, że Jungmi wprowadziła się do Taehyunga, o mało nie wybuchłem. Musiałem jednak wziąć się w garść i rozwiązać problem, który stanął na drodze naszego szczęścia. Problem nazywający się Choi Lia.

— Ziemia do Jimina!

Jeon machał dłonią przed moją twarzą. Zamrugałem kilka razy i zrozumiałem, że od dłuższego czasu patrzyłem przez okno. Złapałem tak zwanego zawiasa.

— Coś mówiłeś?

— Powinniśmy zająć się twoją linią obrony. Wszyscy wiemy, że tego nie zrobiłeś. Nie wierzę też prezesowi, że tak po prostu by cię zwolnił.

— Już nic mnie nie zdziwi — odpowiedziałem ponuro.

Zamknąłem oczy i potarłem powieki. Bylem zmęczony. Sytuacją i życiem. Brakiem Jungmi przy boku. Zastanawiałem się, jak ukochana się czuje? Czy wydobrzała? Czy jest zdrowa? Jak znosi stratę dziecka? Naszego maleństwa.

Nagle zadzwonił telefon Yoongiego.

— To Mei — powiedział i od razu wyszedł na taras.

Zostaliśmy w trójkę. Jeon spojrzał na zegarek, było dość późno. Wiedziałem, że przyjaciel też zarwał nockę. Natychmiast wygoniłem Jungkooka. Jeon niechętnie przystał na propozycje wracającego Yoongiego. Oboje wyszli z mojego mieszkania. Pożegnałem ich i zamknąłem drzwi, dopiero kiedy zniknęli w windzie.

— Nie zostałeś tylko z powodu procesu? — zapytałem Namjoona, który odsunął od siebie teczki.

— Prosiłeś, abym ci zaufał — odparł pewnie. — Ufam ci. Jednak wiem, że tej wojny nie wygrasz w pojedynkę. Musimy stanąć do walki.

— Za dużo naoglądałeś się Władcy Pierścienia.

Pomieszczenie wypełnił śmiech prawnika. Nawet ja parsknąłem, rozumiejąc, jak to absurdalnie brzmi. Wziąłem głęboki wdech, a później opowiedziałem Jooniemu całą historię z Lią.

— Żartujesz sobie? — Podsumował, gdy skończyłem opowiadać o naszym spotkaniu.

— Jeśli chodzi o Jungmi, jestem śmiertelnie poważny. Poza tym nie próbuj mnie powstrzymywać. Muszę zrobić to, co do mnie należy.

Namjoon kiwał głową, a potem głośno westchnął. Przez moment nastała cisza, którą przerywały odgłosy zza okna. Seul pogrążył się w ciemności.

Po chwili milczenia, prawnik się odezwał. Słuchałem wszystkiego, co miał do powiedzenia. Zdziwiłem się, że w tak krótkim czasie, wymyślił dość dobry i solidny plan. Musiałem mu zaufać, tak samo, jak on zaufał mi.

— Tylko nikt nie może się o tym dowiedzieć — rzuciłem, kiedy zbierał się do wyjścia.

— Ważne byś wrócił żywy. O resztę się nie martw.

Podziękowałem przyjacielowi i zamknąłem za nim drzwi. W głowie miałem nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Nawet w to uwierzyłem. Bo miałem dla kogo żyć.

Mieszkanie Taehyunga nie zmieniło się zbytnio, odkąd ostatnim razem w nim byłem. V mieszkał w bloku czteropiętrowym w spokojnej dzielnicy. Znałem drogę na pamięć i po omacku odnalazłbym drzwi.

Zapukałem. Czułem się jak nieproszony gość. Takim zresztą byłem. Po chwili ujrzałem w progu Taehyunga.

— Co tu robisz?

Jego głos był szorstki i chłodny. Ciemne oczy przepełniał ból i zwątpienie.

— Mogę wejść?

— Wiesz, że w tym momencie chciałbym dać ci po pysku?

Pokiwałem głową. Cały V. Najbardziej nieobliczalna osoba, którą znam i mój najlepszy przyjaciel.

— Muszę porozmawiać z Jungmi.

Kim przez moment nic nie odpowiedział, jakby się zastanawiając, czy to o co proszę, jest sensowne. Miał wątpliwości.

— Proszę V.

— Ona nie chce mieć z tobą kontaktu.

— Chcę tylko wyjaśnić sobie wszystko... Muszę ją zobaczyć.

Taehyung zmarszczył brwi, a potem podrapał skronie, gdy usłyszałem głos ukochanej na korytarzu. Jungmi stała za chłopakiem, a jej twarz była mizerna i blada. Moja ukochana cierpiała, a oczy były przekrwione, zapewne od łez.

— Jungmi...

Mój głos brzmiał niepewnie. Bardzo za nią tęskniłem, więc w momencie, gdy zobaczyłem Kim, serce zaczęło szybciej bić. Starałem się opanować, ale nieposłuszne ręce zaczęły się trząść. Te wszystkie emocje były niczym sztorm na morzu, przewracając moje narządy niczym wściekłe fale statek.

Kiedy V zapytał Jungmi, czy chce ze mną porozmawiać, dziewczyna niepewnie skinęła głową. Nie ucieszyło mnie to za bardzo, ale lepsze coś niż nic.

Przekroczyłem próg i skierowałem się za Jungmi do jej tymczasowego pokoju. Wiedziałem, że to sypialnia Taehyunga, aczkolwiek Kim obecnie spał w salonie. Weszliśmy do środka, a Jungmi zamknęła drzwi. Bez słowa przeszła obok, podążając do okna. Widziałem, jak patrzy na ciemne miasto, a potem odwraca się i zakładając ręce na piersi, oczekuje wyjaśnienia.

— Przepraszam — powiedziałem błagalnie.

Nie skomentowała. Nie zareagowała. Wciąż patrzyła chłodnym wzrokiem, jakby w jej ciele znajdowała się inna osoba. Już nie moja kochana Jungmi.

— Naprawdę przepraszam. Wiem, że to nie rozwiąże naszego problemu. Wiem także, że zasługujesz na coś lepszego. Jednak wciąż cię kocham i nie wyobrażam sobie bez ciebie życia.

Widziałem, jak brązowe oczy zaszkliły się i po kobiecym policzku popłynęła łza. Odruchowo wyciągnąłem dłoń, aby je zetrzeć, aczkolwiek Jungmi odsunęła się, nie pozwalając mi na żaden dotyk.

— Też sobie nie wyobrażałam wielu rzeczy — odpowiedziała słabo. — Ale nie umiem ci zaufać.

— Zjebałem, wiem to. Nie chciałem, żeby tak wyszło.

Jungmi prychnęła, a potem przetarła niedbale twarz. Była bardzo zraniona i skrzywdzona. Jej widok mnie bolał. Jej stan i ta cholerna świadomość, jak bardzo ją zraniłem.

— Chciałeś czy nie? Co to za różnica?

Spuściłem głowę w dół, patrząc na adidasy. Mój świat nie dość, że bolał, to się kończył, Wtedy zrozumiałem, że Jungmi mi nie wybaczy. Nic nie będzie takie, jak było. Najgorsza była jednak świadomość, że najlepszym wyjściem będzie po prostu się rozstać.

— Kocham cię — zacząłem, odpinając wisiorek. — To się nigdy nie zmieni. Jednak rozumiem, że najlepiej dla ciebie będzie, jeśli dam ci spokój.

Jungmi się odwróciła i ponownie spojrzała na Seul. W odbiciu widziałem, jak coraz więcej łez spływa po policzku. Po chwili ponownie popatrzyła na mnie i pokiwała głową. Ona też tak uważała. Że najlepiej się rozstać.

Odwróciłem się do drzwi i skierowałem do wyjścia. Dopadając klamkę, powtórzyłem, że ją kocham. Niestety ukochana skomentowała to tylko głośnym szlochem. Zamykając drzwi, usłyszałem, że na to jest już za późno. Niestety Jungmi miała rację, na naszą miłość było za późno.


Od Autorki: Mam dziwne wrażenie, że nic w tym opowiadaniu nie idzie tak jak powinno. Czy też tak uważacie?

Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro