15 - Praca
Przez następne dni, Jungmi przebywała w szpitalu. Za każdym razem, gdy ją odwiedzałem, nie rozmawiała ze mną, milcząc i patrząc w okno. Chingyu mówiła, że nie powinienem jej winić, ponieważ zawiodła się na mnie. Nie mogłem temu zaprzeczyć, więc po prostu siedziałem na krześle w kącie sali i obserwowałem jej profil. Niewinny, piękny i zdenerwowany.
Taehyung wciąż się nie odzywał, a Suga stał po jego stronie. Nawet Namjoon odsunął się i z pewnym dystansem do mnie podchodził. Żaden z przyjaciół nie rozumiał, dlaczego nie było mnie w tym cholernym mieszkaniu. Sam byłem rozgoryczony.
Wychodziłem ze szpitala, gdy usłyszałem dźwięk telefonu. Ospale wyciągnąłem aparat z kieszeni i spojrzałem na wyświetlacz. Nieznajomy numer. Szybko przełknąłem ślinę, doskonale wiedząc, że kolejne kłopoty wiszą nad głową. Wsadziłem telefon z powrotem, lecz ponowny dźwięk przypomniał, że nie będę miał spokoju.
Nieznajomy numer:
Kawiarnia Mouse Rabbit Gwangjin District. Za dwie godziny.
Nieznajomy numer:
Bez sztuczek. Pamiętaj, że wciąż Cię obserwuję. Chyba nie chcesz by kochanej Jungmi znów się coś przydarzyło.
Przekląłem głośno, a później schowałem telefon. Wiedziałem, kto jest nadawcą, choć sms był puszczony z bramki internetowej. Poprawiłem włosy i skierowałem się do samochodu. Musiałem się przebrać i wziąć prysznic, ponieważ pogoda dzisiejszego dnia była parna i gorąca.
Tak jak założyłem, w mieszkaniu od razu skierowałem się pod deszczownice. Tak bardzo nienawidziłem swojego życia. Zacisnąłem dłoń w pięść i uderzyłem prysznicowe kafelki. Poczułem, jak skóra się przerywa i na ciemnym brodziku pojawiały się gęste, szkarłatne krople. Spojrzałem na dłoń, a potem przypomniałem sobie napis na ścianie. Lia go zostawiła, aczkolwiek teraz rozumiałem. To nie było tylko ostrzeżenie. To była prawda, którą wciąż mi przypominała, że należę do niej.
이건 나를 벌받게 할 주문
"To kara, która prześladuje mnie niczym klątwa."
Klątwa nosząca nazwę Choi Lia.
✯
Kawiarnia była dość spora i zdziwiłem się, że ex wybrała takie miejsce. W końcu uwielbiała, gdy coś się działo. Aczkolwiek ostatnio starała się być bardziej ostrożna. W każdym bądź razie tak myślałem.
Ujrzałem ją siedzącą na końcu. Miała na sobie obcisły strój, eksponujący jej zalety. Blond włosy upięła w wysoki kok. Od razu wzrok utkwiła w mojej twarzy i uśmiechnęła się szeroko.
Miałem ochotę zwymiotować. Dosłownie. Przez moment zastanawiałem się, co w niej widziałem? Dlaczego owinęła mnie wokół palca? Im dłużej nad tym myślałem, tym bardziej czułem do siebie wstręt.
— Nie śpieszyłeś się — powiedziała zawiedzionym głosem.
— Zmieściłem się w czasie dwóch godzin.
Nie chciałem tu być. Widziałem, że powinienem wyjść i skierować się wprost do Jungmi. Trzymać ją w ramionach i przeprosić za bycie takim beznadziejnym dupkiem.
— Jak tam Jungmi?
Od razu spojrzałem na Lię. Na jej twarzy ciągle gościł perfidny uśmiech. Bawił się kokieteryjnie filiżanką, w której było zamówione przez nią cappuccino.
— Co jej zrobiłaś? — warknąłem.
— Dlaczego mnie oskarżasz?
Zmrużyłem gniewnie oczy, nie chcąc tracić opanowania. Choć i tak byłem na granicy. Choi wzięła filiżankę i zbliżyła do ust. Wszystko ceremonialnie, specjalnie odciągała odpowiedź na pytanie.
— Nie pogrywaj ze mną, Lia.
— Nie wiem, o czym mówisz.
— Co jej zrobiłaś?
Kobieta odłożyła pustą filiżankę i pochyliła się w moją stronę. Odsłaniając większość dekoltu. Jakby chcąc mnie sprowokować.
— Myślisz, że odpowiem na to pytanie? — usłyszałem oburzenie w jej głosie. — Nie zrobiłam nic. Nie moja wina, że jest słaba.
Zacisnąłem dłoń w pięść. Miałem serdecznie dość tej chorej gry, ex dziewczyny, która okazała się psychopatką.
— Ale jak to powiedziałeś — przytknęła palec do brody. — Przecież nie jesteś moją marionetką? A co tutaj robisz? Dlaczego tamtej nocy rozmawialiśmy, skoro tak bardzo cię potrzebowała?
Tego było za wiele. Uderzyłem pięścią w stolik.
— Ostrzegam cię! Zostaw Jungmi w spokoju!
— Nie, Jimin. To ja cię ostrzegam. Będziesz grzeczny, to nic się więcej nie stanie. Choć znam cię, ty wprost uwielbiasz być niegrzecznym.
Żółć podeszła mi do gardła, kiedy bezwstydnie oblizała wargę. To prawda, nasza relacja była burzliwa, często oparta na sprośnych i złych rzeczach.
— Nie mów, że mnie znasz — warknąłem. — Nic o mnie nie wiesz.
Lia kolejny raz zaśmiała się głośno, a w jej oczach zobaczyłem ten błysk. Groźny, psychopatyczny. To była Choi Lia z najgorszych lat. Kiedy pozostawiła mnie w tym cholernym miejscu, bezbronnego, otumanionego, na pewną śmierć.
— Zrobimy tak — nachyliła się bliżej, ujmując mój nadgarstek. — Mam dla ciebie pracę. Jeśli ją wykonasz, to nikomu nic więcej się nie stanie. Odzyskasz swoje stare życie, zapominamy o przeszłości.
Patrzyłem na jej twarz. Powiększone usta, przejechane czerwoną pomadką, oczy podkreślone ciemnym makijażem. Do nozdrzy wbił się jej mętno-słodki zapach perfum.
— Czego ode mnie chcesz?
— Potrzebuję cię, Jimin. Znam twoje umiejętności hakerskie. Pragnę jednej, małej przysługi.
— Przecież masz innych kolegów, którzy jak widać, potrafią się włamać tam, gdzie nie wolno — zakpiłem
— Naprawdę złościsz się o ten wyciek?
Poczułem, jak krew buzuje mi w żyłach. Lia wyraźnie się przyznała do włamania na serwery firmy, w której pracowałem.
— Musieli sporo się namęczyć, nim dostali to, o co poprosiłam. Ale zapomniałam, tego szukasz?
Momentalnie w jej dłoni pojawiła się mała kulka, przypominająca łzę. To właśnie tam musiał być umieszczony chip, w którym były wszystkie dane, te najbardziej poufne z siedziby firmy, w której byłem dyrektorem. Automatycznie wyciągnąłem dłoń, aby jej odebrać, ale cofnęła szybko i uśmiechnęłam się szeroko.
— Jeśli będziesz współpracował, oddam ci go. Jeśli nie, to doskonale wiesz, co tam się znajduje... Ciekawe jak zarząd zareaguje na ten wyciek?
— Już tam nie pracuje.
— Kogo chcesz oszukać? — powiedziała. — Przecież dobrze wiemy, że nie zwolnili cię, bo czekają, aż odzyskasz ten chip. Proces? To tylko formalność i przykrywka przed klientami, że sprawca został ukarany.
— Czego ode mnie chcesz?
— Tak jak mówiłam, potrzebuję jednej przysługi... A potem się zobaczy.
— Tylko jednej. Nic więcej nie zamierzam zrobić.
— Zapominasz, że to ja rozdaję karty — powiedziała spokojnie. — Zaczniemy od czegoś prostego. Włamiesz się na serwery rządowe.
Przewróciłem oczami. Czy ta kobieta zwariowała, Czego ona ode mnie żąda? Chyba sama nie wierzyła w to, co mówi. Jednak jej twarz była jak najbardziej ponura i poważna.
— Potrzebuję jednego zabezpieczenia i wiem, że tylko ty jesteś w stanie do tego wejść. Moi znajomi... Oni nie są tacy jak ty. Wolą wyciągać informacje brutalną siłą. Ty Jimin jesteś na to zbyt inteligentny.
Patrzyłem na kobietę i wciąż nie mogłem uwierzyć w jej słowa. To wszystko było niedorzeczne. Może dlatego zerwaliśmy wszystkie więzi, bo gdzieś, w najbardziej odległym zakątku jej duszy, było jedno wielkie zepsucie?
— Pamiętaj, że życie Jungmi zależy od twojej decyzji.
Popatrzyłem z przerażeniem na Choi, a potem wstała od stołu, zostawiając na nim niewielką wizytówkę. Nie było tam informacji, prócz daty. To właśnie wtedy miałem dać odpowiedź. Od tamtego momentu miało nadejść najgorsze.
Od Autorki: Współlokator właśnie osiągnął 11k wyświetleń, za co serdecznie dziękuję i w podzięce zostawiam kolejny rozdział Oszukanego. Chorując sobie (bo przecież dlaczego, gdy jest piękna pogoda, ja muszę mieć 39C gorączki?) próbuję zająć czymś myśli i tak właśnie powstał kolejny rozdział. Tak jak mówiłam, teraz już z górki.
Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro