08 - Wiem, co zrobiłaś
Czas, który spędziłem z Jungmi, wydawał się tak szybko mijać, że nim się zorientowałem, musiałem wyjść na umówione z JK spotkanie. To właśnie Jeon wyciągnął mnie na siłownię, ponieważ stwierdził, że zmizerniałem.
Dziwne, prawda? Jednak postanowiłem pójść, ze względu na myśli, że gdy kiedyś będę musiał obronić ukochaną, muszę mieć siłę.
Jungmi postanowiła, że dzisiejszego dnia zrobi gruntowne porządki, a ja tylko będę jej w tym przeszkadzał. Oczywiście chciałem jej pomóc, aczkolwiek ukochana stwierdziła, że ciąża to nie choroba i da sobie świetnie radę sama. Kiedy przyrzekła mi, że nie będzie się wyjątkowo obciążać, postanowiłem spakować torbę na wyjście.
Ucałowałem Kim szybkim buziakiem w usta, a potem wziąłem do ręki kluczyki od samochodu. Razem z Jungkookiem umówiliśmy się na miejscu, do siłowni, na którą często chodziliśmy. Tam miałem pewność, że nie spotkam żadnego z dziennikarzy, ponieważ wstęp mieli tylko nieliczni.
W garażu podziemnym wsiadłem w samochód i odpaliłem pojazd. Dość szybko wyjechałem z osiedla i skręciłem w uliczkę prowadzącą do wyjazdu na główną drogę.
Instynktownie spojrzałem w lusterko. Po chwili zauważyłem czarnego suva, który wyglądał bardzo znajomo. Postanowiłem sprowokować kierowcę, aby na własne oczy mieć pewność, kto go prowadzi.
Jechałem spokojnie, nawet za wolno jak na mnie. Skręcałem w dodatkowe uliczki, prowadzące okrężną drogą. Wtedy byłem już pewny, że jestem śledzony. Szybko obliczyłem drogę, spoglądając na mapę obszaru w telefonie i po chwili sprowokowałem goniący mnie pojazd do wjechania w pułapkę.
W momencie, gdy znalazł się w ślepej uliczce, zostawiłem go swoim samochodem. Od razu ujrzałem znajomą twarz i byłem wszystkiego pewny.
To Lia była sprawcą wypadku.
Wielokrotnie zastanawiałem się nad naszą relacją. Oczywiste było, że prócz niesmaku, zbyt wiele obecnie do niej nie czułem. Nasz związek, w którym jakimś cudem, nieznanym sobie jak widać, był burzliwy i wyniszczający.
Wysiadłem z samochodu, podchodząc do szyby. Kobieta nawet nie ruszyła się o milimetr. Zapukałem w szybę.
— Musimy porozmawiać — rzuciłem oschle, ponieważ nie potrafiłem zmusić się do uśmiechu.
— Po co? — usłyszałem w odpowiedzi.
— Chodź.
Pomimo wrogiego nastawienia, Choi zgasiła silnik i wysiadła z pojazdu. Nie patrzyłem na nią, ponieważ wciąż napawała mnie wstrętem. Krew w moich żyłach buzowała, gdy tylko pomyślałem, że chciała zabić Jungmi.
Lia stanęła naprzeciw, krzyżując dłonie na piersi. Była taką, jaką ją znałem — wyrachowana, surowa, władcza. Blond włosy spięła w wysoki kok, a na nosie miała okulary przeciwsłoneczne.
— Słucham.
Popatrzyłem na nią spod byka. Ponieważ ciągle miałem do niej żal.
— Wiem, co zrobiłaś — rzuciłem beznamiętnie.
— Doprawdy?
Choi była mistrzynią w pogrywaniu i insynuowaniu różnych rzeczy. Jednak zbyt długo ją znałem, by kolejny raz dać się nabrać.
— Zostaw Jungmi w spokoju.
W odpowiedzi kobieta prychnęła. Niezbyt przejąłem się jej zachowaniem. W końcu nie liczyłem, że zrozumie, co przechodzę.
— Myślisz, że cię posłucham?
— Nie masz wyjścia. Inaczej nie będziesz miała życia.
Przez moment, ułamek sekundy, ściągnęła okulary i popatrzyła mi w oczy. W jej tęczówkach nie dostrzegłem nic innego jak obłęd. Najwidoczniej wcale się tym nie przejęła.
— Grozisz mi?
— Ostrzegam. Zostaw Jungmi w spokoju.
Przez moment mierzyliśmy się spojrzeniem.
— Zmieniłeś się — powiedziała.
— Owszem — odparłem bez mrugnięcia. — Nie jestem już twoją marionetką.
Lia zaśmiała mi się w twarz, dotykając ją opuszkiem wskazującego palca. Poczułem do niej czysty wstręt, aż mną wzdrygnęło. Po chwili nachyliła się do mojego ucha.
— To się jeszcze okaże — wyszeptała.
Nim cokolwiek odpowiedziałem, Choi zrobiła krok do tyłu, a potem wsiadła do samochodu. Najpewniej liczyła, że odjadę, pozwalając jej uciec.
Poczułem w kieszeni wibracje i usłyszałem dźwięk dzwonka. Nim zdałem sobie sprawę, Lia odpaliła silnik i prawie mnie przejechała, odjeżdżając z piskiem opon. Zobaczyłem, że zarysowała mi samochód, siłą wydostając się z uliczki.
Przekląłem pod nosem i odebrałem telefon.
— Spóźniasz się — usłyszałem głos Jeona.
— Zaraz będę na miejscu.
— Wszystko w porządku?
— Tak — skłamałem. — Dozo.
Rozłączyłem połączenie i podszedłem do samochodu. Widziałem rysę ciągnącą się z boku od maski po bagażnik. Westchnąłem z trudem i skierowałem się na siłownię.
✯
Jungkook próbował wyciągnąć ze mnie, co wydarzyło się przed przyjazdem. Jednak postanowiłem milczeć. Sam z resztą nie wiedziałem, co sądzić o tym wszystkim.
Postawiliśmy dzisiaj na trening siłowy. Wtedy właśnie zauważyłem, jak dawno nie ćwiczyłem. Moje mięśnie były zwiotczałe i słabe. Szybko się męczyłem i dwa razy zakręciło mi się w głowie.
— Źle z tobą — podsumował JK, kiedy musiał zdjąć ze mnie sztangę.
— Bywało lepiej.
Wciąż miałem w głowie jego słowa, że zemsta do niczego nie doprowadzi prócz większego cierpienia. Jednak moje myśli zaprzątało spotkanie ex, która zasiała ziarno niepewności. Jej ostatnie słowa były niczym przepowiednia.
Jednak byłem pewny, że nie pozwolę, aby skrzywdziła Jungmi i naszego dziecka. To właśnie Kim była najważniejsza i musiałem wszystkimi siłami ją bronić, przed czyhającym zagrożeniem.
Po ciężkim treningu postanowiliśmy udać się do sauny. Tego chyba najbardziej potrzebowałem w tamtej chwili, więc udało mi się choć trochę odprężyć. JK wciąż mnie bacznie obserwował, aczkolwiek nie skomentował niczego.
— Yoongi zdobył informacje — powiedział szeptem, gdy zostaliśmy sami w pomieszczeniu. — Teraz tylko musimy je rozkodować.
— Nie ma na co czekać.
— Chcesz to zrobić przy Jungmi?
Jeon miał mnie w tym miejscu. Przecież nie mogłem wparować z przyjaciółmi do domu i zacząć rozbrajać na czynniki pierwsze foldery. Ukochana od razu by się zorientowała, że coś nie tak. A tego musiałem jej oszczędzić.
— U Yoongiego jest Mei. Więc też odpada. Chingyu na pewno się wygada.
Jungkook przygryzł wargę i zaczął myśleć. Musieliśmy coś ogarnąć, bo niestety z każdym dniem, byliśmy w coraz to gorszej sytuacji.
— Pomyślmy o tym jak będziemy w domu — zaproponowałem, wstając z miejsca. — Wystarczy mi sauny, muszę wracać.
✯
Następnego dnia zaproponowałem Jungmi, abyśmy wyszli, do którego lokalu byłem współwłaścicielem. Taehyung ucieszył się, gdy nas zobaczył, a Jungmi zażartowała, że zaraz ją udusi, kiedy przytulił kobietę do siebie.
Interes dość dobrze nam szedł, choć nie byłem ojcem tego sukcesu. To ciężka praca V, który wręcz zabronił mi przychodzić, gdy Jungmi była w szpitalu, procentowała nie tylko w obrotach, ale i renomie. Cieszyłem się, że ukochana zyskała tutaj trochę prywatności, bo ostatnie moje wyjścia na miasto skutkowały kolejną serią dziennikarskich pytań.
Zajęliśmy stolik w najbardziej kameralnej części lokalu. Jungmi wybrała bezalkoholowy drink z różowym tonikiem i malinami, ja natomiast postawiłem na smak orzeźwiającego piwa zero procent. Przez moment patrzyłem na jej twarz, którą ozdabiał szeroki uśmiech. Uwielbiałem ją w tym stanie.
— Słuchasz mnie? — zapytała w pewnym momencie.
— Proszę?
Kim westchnęła, a potem chwyciła moją dłoń. Nakazała patrzeć na siebie.
— Coś się stało?
— Nie, dlaczego tak sądzisz?
— Widzę — rzekła spokojnie. — Chodzisz zamyślony i przybity. Znam cię już trochę. Poza tym...
— Co?
— Nie pracujesz.
— Wziąłem zaległy urlop.
Nie chciałem dłużej ciągnąć tej rozmowy. Przede wszystkim dla Jungmi. Nie miałem zamiaru jej oszukiwać, a niestety to robiłem. Poza tym uważałem, że ukochana nie powinna się zamartwiać.
— Nie cierpisz brać urlopu — trafnie zauważyła.
— Kochanie — tym razem ja chwyciłem jej dłoń i spojrzałem głęboko w oczy. — Przez to, co się wydarzyło, zrozumiałem, że nie mam czasu. Chcę z tobą spędzić każdą chwilę.
— Doceniam to, jednak nie musisz się o mnie martwić.
Widziałem jej wzrok. Determinacji i przekonania, że będzie dobrze. Tak bardzo chciałem móc w to wierzyć. Mojej kochanej Jungmi.
— Widzę, że coś się dzieje — ciągnęła Kim. — Proszę, nie oszukuj mnie.
— Nie oszukuję.
Jungmi przez moment się wstrzymała ze słowami. Najpewniej wiedziała, że nie mówię prawdy. Aczkolwiek zdecydowała, że nie będzie dalej ciągnąć tego tematu. Za co byłem jej wdzięczny.
Wypiliśmy swoje napoje i pożartowaliśmy z Taehyungiem. V stwierdził, że bardzo dobrze nas widzieć. W pewnym momencie prawie zdradził, że mam problemy, lecz nawiązując ze mną kontakt wzrokowy, zrozumiał, że Jungmi ma o niczym nie wiedzieć.
Wychodząc z lokalu, miałem nadzieję, że ukochana pozostanie w słodkiej nieświadomości. Czując poczucie winy, tłumaczyłem sobie w myślach, że robię to tylko i wyłącznie dla niej. Prawda?
Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro