Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

04 - Pozew

Siedziałem przy szpitalnym łóżku, trzymając za rękę ukochaną. Jungmi wciąż była w stanie śpiączki farmakologicznej, jednak podpięty medyczny sprzęt, oznajmiał, że jej serce bije. W dodatku naszemu dziecku nic już nie zagrażało i teraz tylko czekałem, aż Kim się wybudzi.

Namjoon wyszedł jakiś kwadrans temu, zapewne razem z V próbują przepędzić ze szpitala Jongina. Choć jeden i drugi odznaczali się wysoką inteligencją, to RM był dobrym mediatorem i potrafił spokojnie załatwić sprawę.

Usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości. To Ok Sodam, główna mecenas z działu prawniczego, przysłała mi wiadomość, że firma wniosła oskarżenie w sprawie wycieku danych.

Czy się tym przejąłem? Ani trochę. W końcu nie była to dla mnie nowa wiadomość. W Nowym Jorku miałem na ten temat rozmowę i mogłem się dowiedzieć tego wcześniej. Według obietnic prezesa nie zostanę zwolniony, aczkolwiek przez jakiś czas muszę być na płatnym urlopie, z brakiem dostępu do serwerów firmy.

Patrzyłem na twarz ukochanej, która jak zawsze była piękna i spokojna. W malinowe wargi wsadzona była wąska rurka, która miała pomóc jej w oddychaniu. Miałem nadzieję, że już niedługo, ponownie ujrzę jej błyszczące oczy.

Drzwi sali otworzyły się, a do środka wszedł Taehyung.

— Jongin nie pojawi się na oddziale — powiedział, przerywając ciszę, jaka nastała między nami. — Jednak nie mogę zagwarantować, by nie przyszedł w innym czasie.

— Jest jak pijawka — wyszeptałem z odrazą. — Nie może się odczepić.

— Słyszałem, że nie masz teraz lekko.

Poruszyłem głową na potwierdzenie, jednak nie chciałem się zbyt długo nad tym rozwodzić. V położył mi rękę na ramieniu, aż poczułem jego ciężar.

— Zawsze możesz się wygadać.

— Wiem. Jednak nie mam nic więcej do powiedzenia, niż to, co usłyszałeś w wieczornych wiadomościach.

Kim westchnął głośno i przeciągle, następnie zajął miejsce naprzeciwko, po drugiej stronie szpitalnego łóżka. Raz patrzył na Jungmi, drugim raz na mnie. Czułem, że nie wierzy w to, co media wypisują, a ja byłem pewny, że zna mnie na tyle, by mieć tego świadomość.

— Nie będę cię naciągał na zwierzenia — powiedział. — Jednak zawsze służę pomocą i radą.

Pokiwałem ponownie głową, a potem trzymałem dłoń ukochanej. Teraz to ona była najważniejsza, razem z naszym dzieciątkiem.

Siedziałem w mieszkaniu, gdy ponownie odebrałem połączenie od Yoongiego.

Będę u ciebie do trzydziestu minut — powiedział Suga i rozłączył się, nim zdążyłem jakkolwiek zareagować.

Nie spodziewałem się jego wizyty i nie wiedziałem, co to mogło oznaczać. Wstałem od biurka i udałem się do kuchni. Skoro miałem mieć wizytę, nawet niezapowiedzianą, przydałoby się posprzątać. Ostatnio zapuściłem mieszkanie, przez wzgląd na to, że całymi dniami przesiadywałem w szpitalu. Pozbierałem więc kubki ze zlewu i zapełniłem naczyniami zmywarkę. Nastawiłem odpowiedni program, a potem wziąłem się za odkurzanie.

Kiedy robiłem pranie, usłyszałem dźwięk dzwonka, więc szybko zamknąłem pralkę i skierowałem się do drzwi wyjściowych. Przed wycieraczką ujrzałem Yoongiego, jednak przyjaciel nie był sam. Towarzyszył mu nieznany mi wcześniej człowiek.

— Przyprowadziłem wsparcie — rzucił Suga i wskazał na mężczyznę.

Gestem dłoni zaprosiłem ich do mieszkania, a potem zamknąłem drzwi. Oczekiwałem na wytłumaczenie, ponieważ byłem lekko zdezorientowany.

— To jest Yoo Kihyun — wskazał na towarzysza. — Komisarz seulskiej policji. Poznaliśmy się jeszcze w Daegu.

— Miło mi — rzuciłem, wystawiając rękę do mężczyzny.

Ten natomiast ukłonił się, tak jak tego wymaga koreańska etyka. Również pochyliłem ciało, a potem poczułem, jak ściska moją dłoń.

— Słyszałem, że potrzebujesz pomocy — powiedział.

Potwierdziłem i zaprosiłem ich do salonu. Przy okazji zaproponowałem coś do picia. Yoongi wybrał soju, a Kihyun zaledwie wodę. Później zaczęliśmy rozmowę o naszych podejrzeniach.

— Czyli za tym wszystkim może stać osoba, która żywi do ciebie urazę? — podsumował Yoo, drapiąc się po karku.

— Możliwe — odpowiedziałem.

— Czy wiesz, kto byłby do tego zdolny?

— Minąłby dzień, gdybym miał spisać możliwości — ironizowałem.

— Nie można nic wykluczyć, ale też i być pewnym.

Suga siedział cicho, tak jak to miał w zwyczaju. Przytknął palec do brody i wyraźnie się zastanawiał. Mieliśmy zbyt wiele znaków zapytania i niewiele odpowiedzi.

— Jimin nie ma teraz dostępu do serwerów — wtrącił po chwili. —Postaram się w pracy poszperać.

— Nie musisz tego robić — wtrąciłem zdecydowanie. — To zbyt niebezpieczne.

— Ale i ciekawe — zaśmiał się Cukiereczek. — Będę się czuł, jak jeden z agentów specjalnych. Niczym zero zero siedem.

— Przydałoby się ustalić, jakim sposobem wykradli dane.

— To musiał być ktoś, znający mój sposób pracy — westchnąłem. — Tylko ja potrafiłem zdjąć zabezpieczenia.

Razem z Kihyunem postanowiliśmy na razie zaufać pomysłowi Yoongiego. Suga obiecał, że jutro dostanie się do mojego gabinetu, pod pretekstem zabrania rzeczy osobistych, które pozostały w pomieszczeniu. Może i była to denna wymówka, ale musiał jakoś sprawić, abym mógł odkupić swoje winy.

Kiedy opracowaliśmy wstępny plan, zadzwonił telefon przyjaciela.

— Tak, Chingyu?

Patrzyłem na jego twarz, która zmieniła swoją ekspresję. Ze spokoju przeszła w fascynacje, zmieszaną lękiem i obawą.

— Już jadę — praktycznie krzyknął do słuchawki.

Patrzyliśmy z komisarzem na Mina. Ten się rozłączył i aż podskoczył z miejsca.

— Mei rodzi — powiedział, mrugając oczami, jakby nie wierząc we własne słowa. — Będę ojcem!

Przez tę nowinę, szybko zebraliśmy się z mieszkania i skierowaliśmy do garażu. Zaproponowałem Yoongiemu, że poprowadzę jego samochód, ponieważ przyjaciel był w nerwach i mogło się to fatalnie skończyć. Suga miał do mnie zaufanie, więc rzucił kluczyki i ruszyliśmy w trójkę do szpitala.

Ponownie trzymałem jej dłoń, całując wierzch. Uśmiechnięty gładziłem skórę ukochanej. Jungmi wciąż była w śpiączce, kolejny znów dzień. Jednak spełniałem prośbę ordynatora i  mówiłem do niej jak zawsze.

— Yoongi został ojcem — powiedziałem, choć trudno było mi zachować spokój. — Mei urodziła córeczkę.

Pocałowałem kolejny raz dłoń, a potem poczułem, jak zaczynają mnie piec oczy. To łzy wkradły się do nich i zaczęły spływać po policzkach.

— Minsoo jest silna i zdrowa. Już przypomina ojca, bo ma dołeczki w policzkach. Mei dobrze zniosła poród i nawet nie narzekała, że coś ją boli.

Nie wiem, czy to tylko omamy, czy naprawdę zobaczyłem jak Jungmi się uśmiecha. Chciałem i pragnąłem, by już otworzyła oczy i zganiła mnie nimi. Albo po prostu patrzyła i nic nie mówiła.

Byleby tylko do mnie wróciła.

Położyłem głowę na materacu, czując trudy całego dnia i nieprzespanej nocy. Tak bardzo chciałem, aby już były ze mną. Jungmi i nasze maleństwo.

Na chwilę zamknąłem oczy, wsłuchując się w miarowy dźwięk szpitalnej aparatury. Podświadomie liczyłem do dwóch. Raz... Dwa... Poprawiłem głowę, wtulając się w bok ukochanej. Tak bardzo pragnąłem, by do mnie wróciła.

— Nawet nie wiesz, jak tęsknie za tobą — wyszeptałem, choć nie wiedziałem, czy to we śnie, czy na jawie. — Proszę, już nigdy mnie nie zostawiaj.

— Na razie nigdzie się nie wybieram — usłyszałem odpowiedź.

Natychmiast otworzyłem oczy. Później zamrugałem kilkakrotnie, podnosząc się do pionu. A jednym, na co patrzyłem, to błyszczące tęczówki ukochanej.

Jungmi naprawdę do mnie powróciła.


Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro