Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

03 - Co on tu robi?

Wiedziałem, że to, co się stało, odbije się głośnym echem. Nie tylko w branżowym półświatku, ale przede wszystkim poza strukturami firmy. Nie martwiłem się nigdy o moją pozycję, jednak teraz, była ona najzwyczajniej zagrożona.

Z rana odwiedziłem ukochaną, aby choć na chwilę zobaczyć jej twarz. Jungmi jak zawsze wyglądała na pogrążoną w śnie, a jej klatka piersiowa unosiła się do góry i spadała. Na szpitalnej aparaturze obserwowałem miarowe bicie serca, a później spojrzałem na ciało ukochanej i brzuch.

Chciałbym już was ponownie powitać, pomyślałem i uśmiechnąłem się delikatnie. Później ponownie zbliżyłem do łóżka zajmowanego przez Kim. Dłonią objąłem jej, opuszkiem gładząc wierzch.

Przez moment siedziałem i mówiłem wszystko, co przyszło mi do głowy. Opowiedziałem obniżonym głosem o problemach.

— Jednak nie macie się o co martwić — dodałem już żywiej. — Poradzę sobie z tym wszystkim, nim się obudzicie. A jak już do tego dojdzie, zabiorę was na wakacje.

Ucałowałem czoło Jungmi, a potem wstałem z siedzenia. Wiedziałem, że nie pozostało mi zbyt wiele czasu, a samolot do Stanów za niedługo wyruszy. Ponownie obserwowałem twarz ukochanej, która wciąż pozostawała niezmienna.

— Jimin — usłyszałem głos Jeona. — Musimy iść.

— Tak, wiem.

Pokiwałem głową i puściłem dłoń Kim. Położyłem ją spokojnie na łóżku i poprawiłem szpitalną kołdrę. Wcześniej wymieniłem kwiaty w wazonie, a stare zabrałem i wyrzuciłem do kosza, stojącego koło drzwi wyjściowych z sali.

Poczułem na ramieniu dłoń Jungkooka, a potem spojrzałem w brązowe oczy. Jeon chciał mi dodać otuchy. Choć chciałem, aby pozostał w biurze, teraz cieszyłem się, że jest przy mnie, zwłaszcza w drodze do portu Inczhon.

Guk pomógł mi z dojazdem, bo wziął własny samochód. Nie musiałem zamawiać taksówki, a kierując się na lotnisko, wciąż powtarzał, że to nie moja wina i z pewnością skończy się tylko na słownej reprymendzie.

Wiedziałem, że to tylko czcze gadanie, bo sprawa była naprawdę poważna. Słyszałem już o zarzutach i wstępnym postępowaniu. Chciałem już wrócić, bo cała podróż nie była mi na rękę.

Przy odprawie kilka razy spojrzała na mnie obsługa, lecz nie skomentowała słowem. Wszyscy wiedzieli, co się stało i cała lawina odpowiedzialności spoczęła na mnie. Z próbą wyciszenia myśli, zająłem swoje miejsce i popatrzyłem na chmury. Seul zaczął być coraz mniejszy.

Lot był spokojny, co nie mogę powiedzieć o rozmowie z prezesem i udziałowcami firmy. Kiedy ktoś wspominał, że ludzie potrafią zgnoić, nigdy nie był w mojej sytuacji. W Nowym Jorku wylało się na mnie po prostu całe szambo.

Oczywiście miałem kilka minut, aby powiedzieć coś na swoje usprawiedliwienie. Jednak nie zdążyłem do końca wyjaśnić tego, co się stało, ponieważ prezes miał serdecznie dosyć tej całej chorej sytuacji.

— Postawimy ci zarzuty nieumyślnego wyjawienia danych poufnych — usłyszałem. — Dostaniesz wysoką odprawę i do czasu oczyszczenia z zarzutów, musisz trzymać się od firmy z daleka.

Choć słuchałem, co mieli do powiedzenia, wciąż myślami byłem przy Jungmi. Kiwałem głową niczym robot, zgadzając się na warunki zarządu. Nie wiedziałem, czy naprawdę powinienem się obawiać, teraz to było tak bardzo nieistotne.

Nie martwiłem się o pieniądze, środki do życia, pracę. Miałem zabezpieczenia i głupi bym był, gdybym wcześniej o tym nie myślał. Nie zwolnili mnie z firmy, a raczej tylko odsunęli na bok.

Siedziałem w Central Parku i patrzyłem na staw. To było wyjątkowe miejsce, nie tylko na Manhattanie, ale i w całym Nowym Jorku. Położyłem teczkę z dokumentami obok, na ławce i poluzowałem krawat. Próbowałem się wyciszyć, choć było to bardzo trudne.

Przez cały czas byłem w kontakcie z Yoongim i Jungkookiem. Martwiłem się o Jungmi, aczkolwiek przyjaciele pełnili nad nią dyżury i obecnie w szpitalu przebywała Mei. Suga napisał, że przyjedzie na oddział za dwie godziny, a wtedy zmieni ich Taehyung.

Choć wielokrotnie mówiłem, że nie potrzeba, by się aż tak angażowali, odkąd mieliśmy podejrzenie celowego zamachu, ustaliliśmy taki plan działania. Na wszelki wypadek, gdyby coś miało się stać.

Oprócz naszej trójki, w sprawę był wtajemniczony Namjoon. Uznaliśmy za najlepsze wyjście, aby jak najmniej osób wiedziało, że to nie było zwykłe ujawnienie danych, a prawdziwy sabotaż.

Czułem się źle, że nie mogłem powiedzieć o wszystkim V. Był przecież moim najbliższym przyjacielem. Jednak wiedziałem, że to tylko narazi go na niepotrzebne niebezpieczeństwo.

Patrzyłem na wyświetlacz, który ponownie się zaświecił.

Suga:

Jak poszła rozmowa?

Wziąłem głęboki oddech. Nie chciałem pisać o sprawach służbowych, choć wiedziałem, że Min się martwi. Wiedziałem, że powinienem wrócić jak najszybciej do Korei i chwycić dłoń ukochanej.

Nie odpisałem. Nie miałem siły i postanowiłem, że poszukam wcześniejszego lotu. Na moje szczęście, jedyne w ostatnich dniach, zwolniły się ostatnie miejsca w ostatnim, już nocnym kursie.

Spojrzałem na zegarek. Musiałem szybko skierować się do wyjścia z parku, znaleźć taksówkę i pojechać do hotelu. Tak też uczyniłem.

W pośpiechu zostawiłem napiwek obsłudze i taksówkarzowi, prawie biegiem wchodząc do terminala i przechodząc odprawę. Zająłem odpowiednie miejsce, założyłem słuchawki do uszu i próbowałem się odciąć od wszystkiego.

Wracając myślałem tylko o ukochanej.

Idąc szpitalnym korytarzem, czułem trudy podróży. Praktycznie nic nie spałem, w dodatku nie byłem przyzwyczajony do klasy turystycznej i tak małej przestrzeni między fotelami. Nie miałem jednak czasu, ani ochoty, wracać do mieszkania i spać. Musiałem zobaczyć Jungmi.

Miałem gdzieś z tyłu głowy jakieś obawy, że niewątpliwie zło czeka i za niedługo uderzy. To wszystko było zbyt dziwne i ciągle myślałem o tym. Jaki był powód? A najważniejsze, kto za tym stoi?

Wkroczyłem na oddział i ukłoniłem się przed pielęgniarkami przy dyżurce. Kobiety zachichotały i uśmiechnęły się, a ja skierowałem się do odpowiedniej sali. Miałem nadzieję, że zmienię Namjoona, który miał swój dyżur przy mojej ukochanej.

Jakie było moje zdziwienie, gdy przy drzwiach sali spotkałem znajomą, wysoką postać. Od razu krew uderzyła do głowy i zacisnąłem pięść.

— A ty, co tu robisz? — warknąłem z pogardą.

Spojrzałem na jego twarz. Był wyższy i zawsze odnosił się do mnie z pewną pogardą. Jego ciemne oczy błyszczały niebezpiecznie.

— Przeszedłem do ważnej dla mnie osoby — odparł bezuczuciowo.

Nie chciałem go tu widzieć i aż we mnie kipiało. Jongin zawsze powodował zamęt. Nie cierpiałem w nim wszystkiego i miałem ochotę niejednokrotnie mu przywalić.

— Nikt cię tu nie chcę — odpowiedziałem.

— Jungmi na pewno by chciała.

Nie chciałem zrobić awantury, zwłaszcza w szpitalu, jednak cała postawa Jongina, powodowała, że moje pięści posiniały. Tak mocno je zacisnąłem.

— Ostatni raz cię ostrzegam — powiedziałem, starając się panować nad głosem. Rzeczywiście tylko chwila dzieliła mnie od rzucenia się na byłego mojej ukochanej.

Kai prychnął pod nosem, a potem znów stanął przede mną. Wszystko, co robił, działało mi na nerwy. Widziałem na jego twarzy cyniczny uśmiech. A potem usłyszałem nad głową te kilka słów, które sprawiły, że po prostu wybuchłem.

— Nawet nie potrafiłeś jej obronić.

Nim rzuciłem się na Jongina, poczułem, jak ktoś łapie mnie za ramię. To wychodzący z sali Namjoon zareagował na naszą słowną potyczkę. Wyrywałem się i wierzgałem, lecz ostatecznie, Jongin też stracił swój stoicki spokój. Trzymany przez V został ode mnie odciągnięty i patrzyłem, jak Taehyung wychodzi z nim za oddział.

— Jimin! — usłyszałem stanowcze słowa RM.

Powoli próbowałem się uspokoić, a potem, gdy już sytuacja była opanowana, rozejrzałem się po korytarzu. Na twarzy przyjaciela pojawiła się konsternacja i zniesmaczenie, natomiast byłem w centrum zainteresowania lekarzy i pielęgniarek.

— Już dosyć — powiedział raz jeszcze Namjoon.

Pokiwałem głową, próbując unormować oddech. Kai osiągnął swój sukces i sprowokował mnie. Pokłoniłem się nisko przed medykami, przepraszając za całe zamieszanie.

Wciąż oddychałem ciężko, stojąc przed drzwiami szpitalnej sali. Musiałem opanować gniew, który buzował we mnie cały czas.

Teraz nic nie miało znaczenia, bo ponownie ją zobaczyłem.

Moją słodką Jungmi.


Od Autorki: Nie wiem, czy powracam z pisarskiej przerwy. Jednak dzisiaj jest jeden powód, dlaczego chciałam dodać ten rozdział. Zazwyczaj daty mają dla mnie znaczenie i jestem dobra w ich zapamiętywaniu. A dzisiaj... Na śmierć bym zapomniała. Także proszę o werble...


Wszystkiego najlepszego Kim Jong In!

I choć w tym opowiadaniu pełnisz dość niewdzięczną rolę, uwielbiam Cię jako artystę! Także zróbcie hałas dla Kai'a z Exo! Który dzisiaj przekroczył magiczną liczbę trzydziestu lat (^^)

P.S. Nie żebyśmy byli z tego samego roku (hahaha)


A poza tym, zróbcie hałas dla jeszcze jednej dość istotnej osoby:  KookiesDaughter ! Wszystkiego najlepszego raz jeszcze i mnóstwa weny!


Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro