VII.12.
141. Adam
Uczestniczyłem w każdej wizycie Anity u ginekologa, podglądając moje maleństwo na usg. Jeszcze nie znaliśmy płci, ale w przeciwieństwie do Jumi i Jeona chcieliśmy wiedzieć czy urodzi nam się syn, czy córka. Martwiłem się jednak o Anitę. Kiedy pod koniec grudnia zaczęła robić się blada i okazało się, że ma anemię, postanowiłem wymusić na niej rezygnację z pracy do końca ciąży.
Na szczęście, nie było potrzeby jej zmuszać, bo już na przedświątecznej wizycie w grudniu lekarz sam to zasugerował:
– Pani Anito, to jest pierwsza ciąża, pani jest osłabiona tą anemią. Sugeruję zwolnienie z pracy. – Byłem mu bardzo wdzięczny, choć oczywiście tego nie powiedziałem. Spytałem tylko:
– Uważa pan, że Anita powinna się bardziej oszczędzać?
– Tak, oczywiście.
– Dobrze – zgodziła się wtedy Anita. – Proszę mi wypisać to zwolnienie. – Triumfowałem. Wiedziałem, że teraz będę mógł się o nią lepiej troszczyć i nie będzie się narażała jeżdżąc do pracy w tych śniegach. Od stycznia zaczął się nowy etap w naszym życiu.
Mój przyjaciel został ojcem, a ja miałem nim zostać za kilka miesięcy. Obserwując jak Jeon nosi swoją córeczkę, jak ją przytula, zazdrościłem mu już. Anita śmiała się ze mnie, ale kiedyś przyznała mi, że ona też już chciałaby zobaczyć i przytulić nasze maleństwo.
Ja myślałem też ciągle o tym, jak spytać Anitę o to, czy wyjdzie za mnie. To pytanie ciążyło mi już od dłuższego czasu... I wtedy wpadłem na doskonały pomysł. Ucieszyłem się bardzo z własnego geniuszu. Na wszelki wypadek skonsultowałem swój pomysł jeszcze z Jeonem i Jumi. Uznali, że jest dobry.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro