Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VI.7.

108. Anita

Adam dotrzymał słowa i nie budził mnie w niedzielę rano, więc sama obudziłam się dopiero po dziesiątej. Było mi wstyd za takie lenistwo, a jednocześnie nie czułam się najlepiej. Ubierając dżinsy poczułam, że ledwo się dopinają. A więc przytyłam... – Cóż, trzeba będzie ograniczyć trochę te pyszne tartinki Adama – pomyślałam.

Kiedy ubrałam się i zeszłam do kuchni, nie było tam nikogo. Wyjrzałam na podwórko i tam też nie zauważyłam ani Adama, ani Jeona. Zjadłam śniadanie sama. Wzięłam sobie jedną kromkę mniej, pamiętając o tym, że powinnam trochę schudnąć. Potem poszłam do garażu. Stało tam auto Jumi, ale nie było furgonetki weterynaryjnej. – A więc dostali jakieś wezwanie – pomyślałam. – Ale Jumi jest już w domu. Może jeszcze śpi?

Postanowiłam nie budzić przyjaciółki, pamiętając o tym jak kiepsko wyglądała poprzedniego dnia rano. Wyszłam więc na spacer z Maksem. To był naprawdę ładny wiosenny dzień. Mój pies szalał jak zwykle i niezawodnie przynosił piłkę, którą mu rzucałam. Doszłam z nim do lasu, a kiedy wracałam, poczułam się znowu zmęczona.

– Chodźmy, piesku, wracamy do domu – zarządziłam – za mną, Maks. – Pies posłusznie podążył za mną w kierunku domu. To niemożliwe, żebym była już zmęczona. Przecież niedawno wstałam – pomyślałam. – Jest w tym jakaś tajemnica, którą trzeba odkryć. Może Jumi mi coś podpowie...

Wróciłam do domu, wypuściłam Maksa na podwórku i usiadłam na tarasie. Musiałam znowu zasnąć, bo nawet nie zauważyłam, kiedy Adam i Jeon wrócili. Adam zauważył mnie na tarasie i przestraszył się nie na żarty:

– Anitko, o której dziś wstałaś? – spytał.

– Po dziesiątej – odparłam zgodnie z prawdą.

– A co robiłaś, kiedy nas nie było?

– Byłam na spacerze z Maksem. Potem poczułam się zmęczona... – wyjaśniłam. – Która godzina? Ile spałam? – spytałam.

– Trzynasta. Nie uważasz, że trzeba by zrobić ci jakieś badania? Moim zdaniem nie wyglądasz zdrowo – stwierdził Adam.

– Mógłbyś użyć innej wymówki, żeby stwierdzić, że przytyłam i już ci się nie podobam – odparłam prowokacyjnie.

– Nie masz całkiem równo pod sufitem – żachnął się Adam. – Jesteś śliczna jak zawsze. A twoje krągłości na mnie działają... pozytywnie.

– Daj spokój – westchnęłam. – Widzę, że coś jest nie tak. Nigdy nie byłam taka słaba... W tym momencie na taras weszła Jumi, która usłyszała moje ostatnie słowa. Sama nie wyglądała najlepiej, ale widać było, że martwi się też o mnie.

– Adamie, zostaw nas same. Muszę ją zbadać – stwierdziła. – Adam posłusznie wszedł do domu i zostawił nas same.

– Ale chyba nie będziesz mnie badać na tarasie? – zdziwiłam się.

– Nie, chodźmy do twojej sypialni. Musimy pogadać – odparła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro