Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VI.15.

116. Jeon

Nowa sytuacja zupełnie mnie przytłoczyła. Kiedy Jumi wspomniała, że może być w ciąży najpierw się przeraziłem, a potem ucieszyłem. Pewnie tak by się poczuł każdy zwyczajny facet, który dostał taką wiadomość. Ja nie byłem jednak zwyczajnym facetem ani nasza sytuacja też nie należała do najnormalniejszych.

Nie wiedziałem jak mogę wesprzeć moją żonę. Widziałem, że ona jedna nigdy nie traci sił, choć ostatnio wyglądała naprawdę kiepsko. Mimo złego samopoczucia nadal brała dwudziestoczterogodzinne dyżury w szpitalu i spieszyła pomagać innym. Wiedziałem, że za to ją właśnie pokochałem. Za ten hart ducha, wydziergany przez surowy klimat i jeszcze surowsze wychowanie w Korei Północnej. Ale nie mogłem się nie martwić.

Drugą kwestią, która spędzała mi sens z powiek był nasz ciągle nie do końca legalny pobyt w Polsce. Mogliśmy tu być dopóki Jumi była formalnie żoną Adama, a ja u niego pracowałem. W pewnym momencie jednak dotarło do mnie, że jestem mężem wspaniałej kobiety i będę ojcem, i choć żadne z nas tego nie planowało, przynajmniej nie teraz, musiałem stawić czoła wszystkim przeciwnościom dla mojej rodziny.

Odezwał się we mnie wreszcie wojownik, ćwiczony od najmłodszych lat. – Ja, Jeon Park, poradzę sobie ze wszystkim. I zapewnię bezpieczeństwo mojej rodzinie, choćbym miał wyjechać z nimi na koniec świata. – Z rozmyślań wyrwał mnie głos Jumi, która akurat miała wolny dzień w pracy i właśnie się obudziła.

– Jeonie, mówisz przez sen, wiesz?

– To ja spałem? – zdziwiłem się.

– W nocy spałeś – odparła. – I to bardzo niespokojnie.

– A teraz rozmyślałem – dodałem.

– Powiesz mi o czym? – Nie musiała przecież pytać. Znała mnie na tyle dobrze, żeby nie mieć wątpliwości.

– Przecież wiesz. O nas, o naszym dziecku i o tym jak zapewnić wam bezpieczeństwo.

– Jesteśmy tu bezpieczni. Dlaczego o tym myślisz?

– Bo musimy porozmawiać z Adamem i coś ustalić. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś inny był ojcem mojego dziecka. Nawet na papierze. A ty ciągle nosisz jego nazwisko...

– Nie znam się na polskim prawie. Ja bym najpierw porozmawiała z Anitą – stwierdziła moja żona spokojnie.

– Masz rację. Powinniśmy porozmawiać we czwórkę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro