Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

V.14.

97. Adam

Krzyknąłem na policjanta. Jednak po chwili punkt na ekranie przestał się poruszać. Pogoniłem go jednak tym bardziej. Na szczęście posłuchał. Wsiedliśmy do nieoznakowanego radiowozu i pojechaliśmy w kierunku ogródków działkowych.

– Punkt na mapie przestał migać mniej więcej tutaj – powiedział policjant, wskazując na trawiastą alejkę. I wtedy w oczy zrzucił mi się jaskrawozielony futerał telefonu Anity.

– Tam! Jej telefon – krzyknąłem. Policjant zatrzymał radiowóz, a ja i Julia prawie jednocześnie wyskoczyliśmy z pojazdu. Tak. To był telefon Anity, ale wyłączony, tak jak podejrzewaliśmy. I leżał tu tak, jakby ktoś go wyrzucił, już od kilkunastu minut. Policjant podniósł go ostrożnie i umieścił w worku, żeby potem z niego zdjąć odciski palców – Gdzie ta działka Mazarskiego? – spytałem Julii.

– Tam – pokazała i rzuciła się biegiem, a ja za nią. Wpadliśmy na działkę i podbiegliśmy do altanki. Była zamknięta. Policjant, który przyszedł za nami spojrzał na nas i rozłożył ręce.

– Nie może pan przestrzelić kłódki? – spytałem.

– Co pan myśli, że to Ameryka? My się musimy tu rozliczać z każdej kuli... – wyjaśnił.

– A niech to szlag! – krzyknąłem. Wtedy Julia wpadła na jakiś pomysł. Kiedy wyjęła z włosów wsuwkę, myślałem, że policjant posika się ze śmiechu... Ale, skubana, otworzyła tę kłódkę.

– Chyba powinienem panią aresztować – zażartował sobie policjant. Ale nam nie było do śmiechu. Weszliśmy do altanki, a ona była pusta. Stara kanapa wyglądała jednak tak, jakby ktoś na niej niedawno leżał. I ja wiedziałem kto. – Moje kochanie... Czy możemy sprawdzić gdzie znajduje się teraz telefon Mazarskiego? – spytałem.

– Tak – policjant wyjął tablet i pokazał nam punkt na mapie. To było jego mieszkanie.

– Drań zostawił telefon w domu. Musiał się domyślić, że go namierzyliśmy – uznałem.

– Trzeba zacząć pytać w okolicy czy ktoś widział samochód – stwierdził policjant. – Tu państwa rola się kończy. Proszę wracać do domu. Damy znać, gdy znajdziemy panią Kalichę – dodał.

– Nie ma mowy! – zdenerwowała się Julia.

– Chodź, Julia – powiedziałem do niej wtedy. – Sami jej poszukamy. Julia spojrzała na mnie jak na wariata. Popatrz – wskazałem jej na drogę, kiedy wyszliśmy z ogródków działkowych. – Ślady na jezdni wskazują, że jakiś samochód wyjechał stąd niedawno w lewo. Jest ziemia na asfalcie.

– Ależ ty jesteś spostrzegawczy – zaśmiała się Julia. – Tylko co możemy zrobić bez samochodu?

– Idziemy na piechotę – powiedziałem i wyciągnąłem telefon, wybierając numer Jeona.

– Jestem już w mieście, brachu – powiedział mój przyjaciel. – Mam wszystko ze sobą. – Podałem mu adres działek, kierunek, w którym idziemy i kazałem złapać nas przy drodze. Kilka minut później Jeon zgarnął nas z pobocza czarnym Hyundaiem na francuskich rejestracjach.

– Sprzęt w bagażniku? – spytałem.

– Cały – odparł.

– To jest Julia, przyjaciółka Anity – przedstawiłem mu towarzyszkę niedoli. – Julio, to jest mój najlepszy przyjaciel, Jeon – przedstawiłem i jego.

– To ten ze zdjęć – zauważyła Julia. – A kim jest tamta kobieta?

– Anita ci opowie, jak ją znajdziemy – uznałem. – Szkoda czasu na takie gadanie, jedziemy – zakomenderowałem.

Jeon ruszył. Ponieważ tamci jechali w tę stronę, rozglądałem się na boki, szukając jakiegoś zjazdu, leśnej drogi, budynków... Czułem, że nie odjechali daleko. Temu psycholowi na pewno spieszyło się, żeby pobyć sam na sam z moją Anitą. Na samą myśl zacisnąłem pięści, aż zbielały mi palce. – Czy tu są w okolicy jakieś opuszczone budynki? – spytałem Julię.

– Muszę się zastanowić... Czekaj, zaraz sprawdzę na geoportalu – przypomniała sobie.

– Gdzie?

– To portal geodezyjny online. Zanim wyjechałam do Anglii, pracowałam jakiś czas w wydziale geodezyjnym w Starostwie – wyjaśniła. – Anita ci nie mówiła, że studiowałyśmy razem, a potem każda z nas trafiła do innego wydziału w tym samym urzędzie? – spytała. Kiedy pokręciłem głową, zignorowała temat i zaczęła coś przeglądać na swoim telefonie. Po chwili krzyknęła:

– Skręć w prawo! Nie! W lewo! – Julka niekoniecznie orientowała się w stronach, ale doskonale wiedziała, gdzie nad prowadzi. Była pewna siebie. – W lewo! – powtórzyła.

– Gdzie w końcu? – zdenerwował się Jeon.

– Tam – Julia pokazała leśną dróżkę po lewej stronie. Jeon skręcił tam, gdzie pokazała i jechał powoli, bo droga była dość wyboista. Po kilku minutach zobaczyliśmy stary budynek z czerwonej cegły, a przed nim świeże ślady kół. Kazałem Jeonowi zatrzymać się za drzewami.

– Zostań w samochodzie i nie pokazuj się – poleciłem Julii. – My musimy się przebrać. – Jej mina wskazywała, że nie rozumie, co się dzieje, ale posłusznie siedziała na tylnym siedzeniu Hyundaia.

Ja i Jeon przebraliśmy się w nasze czarne ubranka, a potem założyliśmy nakładki na tablice rejestracyjne. Julia milczała, ale przyglądała nam się uważnie. Po chwili podjechaliśmy pod sam budynek, który okazał się być jakimś opuszczonym posterunkiem kolejowym i zatrzymaliśmy samochód. Wyskoczyliśmy z niego zaraz, rzucając się w kierunku budynku. Jeon rozwalił drzwi jednym solidnym kopniakiem i wpadliśmy do środka, nie spodziewając się nawet co jest w środku. Ważne, że tam mogła być Anita.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro