Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział IV - Jak w domu

60. Anita

Spędziliśmy bajkowy weekend u Adama. Wymogłam jednak na nim, żeby uwzględnił mnie w grafiku ich domowych zajęć, tak żebym nie czuła się bezużyteczna. Skoro nie miałam być już gościem, chciałam żeby traktowali mnie jak domownika. Każde z nas pracowało i każde powinno zajmować się czymś w domu, żeby było sprawiedliwie. Korzystając więc z planu zajęć wszystkich domowników ustaliliśmy nowy grafik. Adam pokazał mi więc, gdzie jest pralka, suszarki do bielizny, co gdzie leży w kuchni, gdzie trzymają zapasy i gdzie odkłada się zakupy. Dostałam swoją szafkę na ubrania i miejsce na kosmetyki w łazience. Naprawdę przyjęli mnie do swojego domu...

Od poniedziałku miałam już co robić. Rano pojechałam do pracy, a po południu miałam do zrobienia obiad. Zanim Adam i Jeon przyszli, wyrobiłam się ze wszystkim. Zjedliśmy razem i oni wrócili do pracy, a ja zajęłam się ogródkiem. Przejrzałam wszystkie potencjalne miejsca, które nadawałyby się na posadzenie kwiatków i znalazłam dwa. Postanowiłam pogadać o tym z Adamem, kiedy będziemy mieć chwilę na rozmowę. Tymczasem znowu miałam wolny czas, więc po prostu wzięłam Maksa na smycz, jego piłkę do kieszeni i poszliśmy na spacer pod las.

Wieczorem zjedliśmy razem kolację, którą tym razem przygotował Jeon, i mieliśmy z Adamem czas dla siebie.

Podobnie minął nam cały tydzień, choć oczywiście niecodziennie ja gotowałam obiad, a Jeon kolację. Czasem przypadała mi do zrobienia kolacja, innym razem sprzątanie albo pranie. Jumi gotowała w czwartki, kiedy była w domu, a pranie robiła na weekend. Nasi mężczyźni też się udzielali po równo. Grafik był ustalony tak, żeby nikogo nie przeciążać i żeby każdy mógł się wykazać.

W piątek po pracy i obiedzie, korzystając z tego, że wszyscy są zajęci, znów wyszłam z Maksem na spacer pod las. Było bardzo ciepło. Rzucałam psu piłkę i biegaliśmy. Wróciłam zmęczona, spocona i zakurzona, ale w świetnym humorze. Kiedy podeszłam z psem do bramy, zobaczyłam stojący przed nią nieznany mi samochód z nietutejszą rejestracją. Ostrożnie weszłam do środka, biorąc Maksa na smycz. Jeona nie było na podwórku, a Adam dyskutował o czymś z tym człowiekiem. Kiedy mnie zobaczył, zrobił zmieszaną minę. Uznałam, że lepiej zachować się oficjalnie:

– Dzień dobry – przywitałam się i wpuściłam psa na ogród, a sama poszłam się wykąpać. Potem przebrałam się i wzięłam się za przygotowanie kolacji. Co prawda to była kolej Adama, ale widziałam, że jest zajęty. Nie widziałam nigdzie Jumi ani Jeona, wszystko to wyglądało trochę dziwnie. W końcu Adam wszedł do domu ze swoim gościem. Ja kończyłam właśnie przygotowanie kolacji. Wtedy mu się przyjrzałam...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro