IV.17.
76. Anita
Adam i Jeon mieli wiele wspólnego. Pewnie dlatego tak się zaprzyjaźnili. Do tej pory Adam jednak nie wiedział, że są takimi samymi zazdrośnikami. Śmiał się z Jeona, dopóki nie musiał zmierzyć się z takimi samymi uczuciami.
Widziałam, czułam, jak był zazdrosny i śmiałam się z niego dopóki nie uświadomiłam sobie, że to bez sensu. Wystarczyło pomyśleć jak ja bym się czuła, gdyby Adam oznajmił mi, że wyjeżdża na wakacje sam. Uznałam, że o wiele lepiej będzie zminimalizować jego przykre odczucia z tym związane. I naprawdę pomysł zabrania Jumi nad morze przypadł mi do gustu. W końcu tej niezwykłej kobiecie też należały się wakacje.
Jeon nie wyglądał na zachwyconego tym pomysłem, ale po zastanowieniu zgodził się z Adamem. Nie sądzę, żeby zrobił to tylko dlatego, żeby jego przyjaciel mógł zminimalizować swoją zazdrość o mnie. Podejrzewam, że chodziło mu bardziej o Jumi, a jej też zależało na wyjeździe, od kiedy jej to zaproponowałam. Ustaliliśmy więc wszyscy, że na początku sierpnia zabiorę Jumi nad morze, a nasi mężczyźni zostaną w domu. Zarezerwowałam nam noclegi i można było na przynajmniej dwa tygodnie zapomnieć o tym temacie.
Kilka dni przed naszym wyjazdem Adam i Jeon wyglądali co prawda na dość zdenerwowanych, ale trzeba było im to wybaczyć. Nie ma siły, która spowodowałaby, że zazdrosny facet przestanie być zazdrosny.
– Kocham cię – powiedziałam do Adama wieczorem, kiedy miałam już wszystko spakowane na wyjazd.
– Ja też cię kocham. Czemu mi to teraz mówisz? – zdziwił się.
– Bo widzę jak się męczysz od kilku dni. I wolę ci o tym przypomnieć.
– Aż tak to widać? – zmartwił się.
– Tak. I zupełnie niepotrzebnie, bo przecież to tylko wyjazd na kilka dni. Poza tym jadę z Jumi.
– Wiem, ale i tak się trochę martwię.
– Adasiu... pomyśl o tym inaczej. Za rok, a może za dwa lata nie będzie już takich sytuacji. Będziemy mogli jeździć razem na wakacje i nikogo to nie będzie obchodzić... oprócz nas.
– Wytrzymasz tyle ze mną? – spytał wtedy, patrząc mi w oczy.
– A ty ze mną? – odpowiedziałam takim samym pytaniem. Spojrzał na mnie pytająco i po chwili chyba zrozumiał, bo uśmiechnął się.
– Jasne. Wygłupiam się, prawda?
– Tak, kochanie. Wygłupiasz się. Wrócimy niedługo. A wy tu bądźcie grzeczni z Jeonem – zaśmiałam się.
– Pewnie będziemy się naparzać w sali treningowej wieczorami – uznał Adam. – Co innego nam zostało?
– To uważajcie, żeby sobie nie zrobić krzywdy, bo jak my wrócimy, chcemy mieć swoich mężczyzn w dobrej formie, a nie kontuzjowanych – puściłam do niego oko.
– Wiesz co? – spytał mnie wtedy Adam.
– Co?
– Ja mam teraz bardzo dobrą formę i pomęczę cię jeszcze trochę przed wyjazdem – uznał. Nie protestowałam. Kiedy zasypiałam, miałam tak błogą minę, że nawet on musiał stwierdzić, że ponad wszelką wątpliwość jest mi z nim dobrze.
W poniedziałek 4 sierpnia z samego rana zapakowałyśmy nasze torby do samochodu Jumi (był mniejszy i zużywał mniej paliwa) i wyjechałyśmy nad morze, żegnane tęsknymi spojrzeniami naszych facetów. Wszystko wskazywało na to, że pogoda nam dopisze i spędzimy relaksujący tydzień na plaży w Świnoujściu.
Kiedy dojechałyśmy na miejsce, zameldowałyśmy się w pensjonacie i zjadłyśmy późny obiad, postanowiłyśmy przejść się na plażę. Weszłyśmy na piasek, zdjęłyśmy sandały i podeszłyśmy do samej wody. Jumi była zachwycona:
– Tu jest naprawdę pięknie! – zawołała, wbiegając ze mną do wody i mocząc nogawki spodenek.
– Wiem, Jumi, dlatego tu przyjeżdżam na każde wakacje – zaśmiałam się, skacząc na niskich falach i rozchlapując wodę wokół siebie.
– Dziękuję, że mnie zabrałaś – powiedziała wtedy.
– A ja się cieszę, że się zgodziłaś ze mną pojechać.
– Kosztowało mnie to trochę negocjacji z Jeonem – zaśmiała się – ale warto było.
– Kiedyś będziecie mogli przyjechać tu razem – zauważyłam.
– Tak jak ty z Adamem – odparła.
– Tak.
– Nie chce mi się wierzyć, że udało nam się przez tyle lat tu ukrywać. I że nikt mnie nie znalazł. Kiedy uciekałam, byłam przekonana, że agenci reżimu są wszędzie...
– Pewnie w wielu miejscach na świecie są. Ale akurat Polska nie jest popularnym kierunkiem do ucieczek z Korei – zaśmiałam się. – I całe szczęście dla was.
– Tak... Mieliśmy ogromne szczęście, trafiając na Adama. To wyjątkowy człowiek.
– Ja też – odparłam. – I zgadzam się z tobą. Najpierw uratował mojego psa, a potem mnie. I pokochał mnie mimo mojego pokręconego życiorysu... – westchnęłam. – Wiesz co? Chodź, zrobimy sobie selfie w morzu i wyślemy naszym mężczyznom – zaproponowałam. – Może będą mniej tęsknić.
– Świetny pomysł – odparła Jumi. – Stanęłyśmy obok siebie i zrobiłyśmy zdjęcie tak, żeby było widać, że stoimy po kolana w morzu. Potem ja zrobiłam zdjęcie samej Jumi, a ona mi i wysłałyśmy zdjęcia naszym facetom. Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Jeon zadzwonił do Jumi, a Adam do mnie w tym samy czasie...
– Kochanie, ale ślicznie wyglądasz – powiedział mi Adaś. – Bardzo, bardzo mi się podoba to zdjęcie w morzu. Woda nie za zimna?
– Zimna, a jakże – zaśmiałam się – ale nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności, żeby zamoczyć nogi w morzu już w pierwszy dzień pobytu.
– Jumi się podoba?
– Tak, jest zachwycona – odparłam.
– I co teraz będziecie robić? – spytał.
– Pewnie przejdziemy się wzdłuż morza, a potem pójdziemy gdzieś na kolację i wrócimy do pensjonatu. Zadzwonię wieczorem, jak już się wykąpię i położę, okej?
– Jasne. A ja idę zaraz potrenować z Jeonem. Już się wyrobiliśmy z pracą na dziś i dobrze się trochę poruszać przed kolacją.
– Dobrze, Adasiu. Do usłyszenia później – odpowiedziałam i wysłałam mu buziaka przez telefon. Jumi też już skończyła rozmawiać z Jeonem, więc przeszłyśmy się jeszcze brzegiem morza aż do następnego wyjścia z plaży. Nogi nam wyschły za ten czas i mogłyśmy ubrać sandały, a potem promenadą poszłyśmy na kolację i w końcu do pensjonatu.
Wieczorem, kiedy już leżałyśmy w łóżkach, każda z nas rozmawiała ze swoim facetem. Ja z Adamem po polsku, a Jumi z Jeonem po koreańsku. Musiałyśmy użyć słuchawek do telefonów, bo inaczej nie dałoby się nic zrozumieć...
Na drugi dzień rano, zaraz po śniadaniu przebrałyśmy się w stroje kąpielowe i wyszłyśmy na plażę. Zapowiadał się gorący, słoneczny dzień. Zostałyśmy na plaży do trzynastej. Zrobiłyśmy też oczywiście zdjęcia w bikini dla naszych mężczyzn, ale zgodnie uznałyśmy, że wysyłanie ich przed powrotem do pokoju nie ma sensu. Wysłałyśmy więc je dopiero po obiedzie, kiedy odpoczywałyśmy w pokoju. Największe popołudniowe słońce zawsze trzeba jednak przeczekać w schronieniu, zwłaszcza w pierwszych dniach opalania... Adam zadzwonił do mnie piętnaście minut później:
– Ślicznotko, ty chcesz, żebym spać przez ciebie nie mógł? – spytał z udawanym oburzeniem.
– No co ty, skarbie... Chciałam, żebyś widział, że się dobrze bawimy z Jumi.
– Widzę właśnie. I cieszę się. Ale teraz dzięki tobie ja też się będę dobrze bawił – zaśmiał się.
– Jak to? – nie zrozumiałam od razu.
– Normalnie. Będę patrzył na twoje zdjęcie i potraktuję je jako inspirację – zachichotał.
– Jesteś nienormalny – roześmiałam się, kiedy załapałam wreszcie, o co mu chodziło. – Więcej ci nic nie wyślę...
– Ależ wyślesz – odparł. – Codziennie inne inspirujące zdjęcie, a w dzień przed waszym powrotem zrobisz sobie selfie pod prysznicem, żebym dobrze zobaczył jak się opaliłaś – zażyczył sobie.
– Zboczuch! – zaśmiałam się do słuchawki. – Nie ma mowy. Jeszcze się nabawisz kontuzji ręki, a ja wolę, żebyś był stuprocentowo sprawny, jak wrócę.
– Będę – odparł pewnie. – Już odliczam dni, wyobrażając sobie co zrobię z tymi wszystkimi interesującymi nieopalonymi miejscami, które teraz skrywają się pod twoim bikini...
– Adasiu... – westchnęłam. – Jak jeszcze będę chciała gdzieś jechać bez ciebie na tak długo, wybij mi to, proszę, z głowy.
– W tej kwestii akurat zawsze możesz na mnie liczyć, kochanie – odparł z przekonaniem.
Reszta tygodnia minęła nam podobnie. Pogoda dopisywała, więc plażowałyśmy się z Jumi od rana do południa, a potem po południu urządzałyśmy sobie spacery wzdłuż brzegu morza i promenadą. Wieczorami rozmawiałyśmy na wiele interesujących tematów.
Dzięki tym kilku dniom spędzonym razem, zaprzyjaźniłam się z Jumi. Wiedziałam już dlaczego Jeon się w niej zakochał, chociaż przecież po studiach we Francji wyobrażał sobie siebie w związku z Europejką. Zrozumiałam też dlaczego Adam ją polubił i postanowił im pomóc poświęcając kilka lat swojego życia. Jumi była po prostu genialna i skromna, a jednocześnie tak odważna, jak to tylko możliwe. Wszystkie te jej cechy wyszły na jaw w nasz ostatni wieczór w Świnoujściu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro