II.15.
34. Anita
Spakowałam swoje rzeczy na tydzień, zabrałam telefon, ładowarkę, miskę i smycz Maksa, oczywiście Maksa też, i pojechałam z Adamem do niego. On po drodze miał cały czas dziwną, nieodgadnioną minę. Zastanawiałam się o czym myśli, ale nie odważyłam się spytać. Zaufałam mu w kolejnej już sprawie. W końcu się odezwał:
– Czemu milczysz, Anitko? – spytał.
– Zastanawiałam się o czym myślisz – przyznałam się. – Masz zagadkową minę.
– Zagadkową? Nie wiedziałem, że tak wyglądam, kiedy myślę tylko o tym, jak cię uszczęśliwić przez najbliższe dni – zaśmiał się. – Możesz zacząć spisywać swoje życzenia w długą listę, którą zrealizujemy, punkt po punkcie.
– Jesteś szalony – roześmiałam się głośno. – O jakiej liście życzeń mówisz?
– Poważnie mówię. Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.
– Spadaj.
– Czemu mnie tak spławiasz?
– Bo ja, Adasiu, w związku wymagam równowagi. Nie jestem niepełnosprawną księżniczką i nie trzeba mnie na okrągło rozpieszczać. Lubię dawać tak samo, jak dostawać – uśmiechnęłam się do niego. Nie wiem czy zrozumiał, ale przynajmniej wyraz jego twarzy się zmienił.
Myślicie, że Anita i Adam się dogadają? Jak do tej pory sporo ich różni...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro