Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

II.10.

29. Adam

Z każdym dniem Anita zaskakiwała mnie czymś nowym, co sprawiało, że jeszcze bardziej się w niej zakochiwałem. Nikt do tej pory nie rozmawiał ze mną o wszystkim w tak swobodny i naturalny sposób, nikt nie troszczył się o mnie i nie dawał mi tyle wewnętrznego spokoju, co ona. Jej wrodzone poczucie humoru sprawiało, że nie sposób było przy niej się nie uśmiechać.

Pojechałem z nią pod dom jej rodziców, bo miała pocztę do odebrania. Oczywiście zostałem w samochodzie, bo nie mógłbym być widziany w takiej sytuacji. Anita jednak w zabawny sposób opowiedziała mi o rozmowie ze swoją mamą, której jednym zdaniem przedstawiła mnie jako jakiegoś bohatera, a przecież nim się nie czułem. Jadąc do niej pierwszy raz nie miałem pojęcia, kogo spotkam. Chciałem tylko uratować jeszcze jednego zwierzaka w opałach.

Potem wróciliśmy do jej domu i już cieszyłem się na jeszcze jedno pełne wrażeń popołudnie... a wtedy zadzwonił mój telefon. To był Jeon.

– Brachu, wybacz, że dzwonię, wiem, że miałem ci nie przeszkadzać, ale mamy tu sytuację kryzysową, sam sobie nie poradzę – wypowiedział to zdanie jednym tchem.

– Co jest? – spytałem krótko.

– Nasz sąsiad, Maciejuk, zawołał mnie do krowy, która miała się ocielić. Ona nie da rady. Jak nie zrobimy jej operacji, nie przeżyje tego. Nie wiadomo też co z cielakiem, bo jest źle ułożony. Musisz mi pomóc...

– Jasne. Będę niedługo. Czekaj na mnie u Maciejuka – odpowiedziałem, rozłączyłem się i spojrzałem żałośnie na Anitę.

– Wybacz, Anitko... Muszę pilnie jechać do swojej wsi, bo sąsiad ma duży problem z krową. Jak nie pomogę Jeonowi, on sobie sam nie poradzi.

– Nie mam czego ci wybaczać. To twoja praca – odparła.

– Nie gniewasz się? A może chciałabyś pojechać ze mną?

– Nie mam o co się gniewać i nie chcę ci przeszkadzać. Jedź – odpowiedziała jeszcze raz, uśmiechając się do mnie przyjaźnie.

– Mogę już dziś nie wrócić... – wyjaśniłem.

– Przecież to żaden problem – odpowiedziała znowu. Poprosiła tylko, żebym wieczorem zadzwonił. Wziąłem z jej mieszkania moje rzeczy, licząc jednak na to, że jutro do niej wrócę. Pożegnała mnie buziakiem. Pojechałem do domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro