I.13.
13. Anita
Adam odprowadził nas pod drzwi. Maks szalał po ogrodzie, ja otworzyłam drzwi kluczem, a on wykorzystał ten czas, żeby się ze mną pożegnać.
– Mogę cię jeszcze raz pocałować? – spytał.
– A musisz o to pytać? – zdziwiłam się.
– Muszę, muszę – odparł ze śmiechem – Bo inaczej twój pies uzna mnie za napastnika i odgryzie mi kawałek nogi... – to mówiąc objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie, a potem pocałował tak namiętnie, jak wcześniej na kocu w lesie. Westchnęłam i mocniej przyciągnęłam go do siebie. Nie miałam ochoty tego kończyć. On chyba też nie miał. Kiedy docisnął się do mnie biodrami, poczułam jego podniecenie. Było równe mojemu. Oparł mnie o drzwi i nadal całując złapał mnie za pośladki. W tym momencie poczułam, że jest mi dokładnie wszystko jedno co sobie ktokolwiek o nas pomyśli i czego się jeszcze o nim dowiem. Wymacałam klamkę i otworzyłam drzwi.
– Chodź – pociągnęłam go za rękę do mojego mieszkania. Nie zaprotestował, choć widziałam, że chce coś powiedzieć. – Nic nie mów, nie chcę niczego więcej dziś wiedzieć. Niezależnie od wszystkiego, nie zamierzam tego żałować – wyjaśniłam mu i pociągnęłam go za rękę do sypialni. Poddał mi się.
Cały czas mnie całując, włożył ręce pod moją tunikę. Kiedy poczułam jego dotyk na moich plecach zrobiło mi się przyjemnie. Ja miałam trochę więcej zachodu z jego koszulą. Musiałam rozpiąć guziki. Nie zraziłam się jednak tym wyzwaniem. Zdjęłam mu koszulę i z przyjemnością patrzyłam na jego ładnie wyrzeźbione ramiona. Przytuliłam twarz do jego torsu. Potem pomogłam mu zdjąć moją tunikę. Pozostaliśmy ubrani od pasa w dół.
Pociągnęłam go lekko w kierunku mojego łóżka. Usiadłam na nim i rozpięłam mu spodnie, które opadły do kostek. Wyszedł z nich. Został tylko w bokserkach, po których kształcie było widać, że ma na mnie ochotę. Wtedy położył mnie na łóżku i zdjął mi legginsy. Zostałam w samej bieliźnie. Adam położył się obok mnie i pocałował mnie znowu.
– Na pewno nie będziesz tego żałować? – spytał, próbując się upewnić.
– A ty będziesz?
– W życiu! – odparł pewnie. – Tylko wiesz... ja od kilku lat nie byłem z kobietą. Nie chciałbym cię zawieść.
– Ja też nikogo nie miałam od kiedy rozstałam się z tym psycholem – wyjaśniłam. – Dwa lata miną we wrześniu. – Adam uśmiechnął się do mnie.
– No to chyba oboje jesteśmy w takiej samej sytuacji – zauważył. – Ale i tak mnie to stresuje.
– Zamierzasz marudzić dalej? A może wolisz jednak przerwać tym momencie i wrócić do domu?
– Nie zostawiłbym cię tak za nic – zapeszył się. Rozpiął mi stanik, zdjął go i zaczął całować moje piersi. Zamknęłam oczy i poddałam się pieszczotom. Kiedy Adam zauważył, że westchnęłam i wyprężyłam plecy w łuk, zwiększył intensywność pieszczot. Potem zjechał niżej, całując mnie po brzuchu, a w końcu wsunął dłonie w moje majtki i je też zdjął.
– Hej, to nie fair – zaprotestowałam ze śmiechem. – Ty jeszcze swoje masz...
– Chcesz wyrównanej walki? – spytał, również się śmiejąc. – Dobrze, niech ci będzie – dodał, ściągając też swoje bokserki. Przycisnął się do mojego podbrzusza, żebym poczuła jaki jest twardy. I znów wrócił do moich ust. Teraz całował mnie intensywniej, mrucząc i gładząc mnie po całym ciele. W końcu złapał mnie za pośladki i ścisnął je mocno. Rozłożyłam uda i objęłam go nogami w pasie. Wszedł we mnie gładko, wzdychając przy tym głośno, ale wcale nie przestał mnie całować.
Kochał się ze mną powoli, może nawet zbyt wolno, ale tylko ja mogłam sobie wyobrazić jak czuje się, mając za sobą tyle emocji i taką długą przerwę w romantycznych relacjach. Nic nie obchodziło mnie w tym momencie. Było mi dobrze. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Pożerał mnie wzrokiem, jakby chciał zapamiętać każdą chwilę z tego naszego fizycznego spotkania. Kiedy zobaczył, że patrzę na niego, oderwał się na chwilę od moich ust i spytał: – Wszystko w porządku, Anitko?
– Jak najbardziej – odparłam i cmoknęłam go w usta. – Ale nie spieszy ci się przypadkiem? – puściłam do niego oko.
– No co ty? Chciałbym to przeciągnąć w nieskończoność...
– Tak się chyba nie da – odparłam z szelmowskim uśmiechem, zaciskając na nim lekko moje mięśnie.
– Nie rób tak, bo mnie wykończysz w pięć sekund – odpowiedział, patrząc na mnie błagalnie.
– Nie przeciągaj, nie znęcaj się, chcę szybciej, mocniej, więcej...
– Nie mogę ci obiecać cudów, ale postaram się zrobić co w mojej mocy – stwierdził i wziął głęboki wdech, a potem powoli wypuścił powietrze. – Za mocno na mnie działasz... Czuję, że mnie roznosi.
– To zostają nam tylko dwie możliwości – uznałam.
– To znaczy?
– To znaczy, że jedno z nas będzie pierwsze... i ja mam wielką ochotę, żebyś to był ty – dodałam z szelmowskim błyskiem w oku, przyciągając go do siebie z całej siły, tak żeby wbił się we mnie jak najgłębiej, a potem zaczęłam poruszać biodrami i już nie miał wyboru. Poddał się mojemu tempu i po chwili wydał z siebie głośny jęk, opadając na mnie wyczerpany.
– Jak mogłaś mi to zrobić? – spytał z udawanym wyrzutem. A jednak... trochę było mu wstyd. Pocałowałam go w usta.
– Naprawdę miałam ochotę cię wykończyć. Nie gniewaj się, proszę.
– Nie mogę się gniewać, ale ja też chciałbym zrobić coś dla ciebie.
– Zostawiam to twojej inwencji – odparłam, ciągle uśmiechając się do niego. Oddał mi pocałunek, a potem zaczął mnie całować po szyi, piersiach, brzuchu, schodząc coraz niżej. Kiedy rozłożył mi uda i zanurzył się między nie, wydałam z siebie głośne westchnienie. Jego język wiedział co robić, żeby doprowadzić mnie do szaleństwa. Zresztą byłam tak napalona, że nie trzeba mi było wiele. Mój pierwszy orgazm zaskoczył go szybko.
– Fajnie. Chcesz jeszcze? – spytał, wynurzając się na chwilę spomiędzy moich ud.
– Chciałabym. Ale poczekam na twoją lepszą dyspozycję – uznałam. – Zostaniesz na noc?
– Właściwie to powinienem zaraz wracać do domu, w gospodarstwie jest praca całodobowa – odparł, ale widząc moją minę, dodał: – Ale zostanę, jeśli tylko chcesz – stwierdził. – Muszę jednak zadzwonić do moich przyjaciół-współpracowników, żeby się nie martwili i zajęli się pracą sami.
– Chcę, żebyś został. Dzwoń więc – uznałam. – A tymczasem trzeba wstać, wpuścić Maksa i zrobić kolację – dodałam, wciągając na siebie tylko tunikę, która leżała gdzieś koło łóżka. Pozbierałam resztę rzeczy i wrzuciłam je do kosza na pranie w łazience.
Potem poszłam zawołać Maksa. Przybiegł od razu. Był zaskoczony, że tak długo zostawiłam go na podwórku. A jeszcze bardziej, że w domu był Adam. Nie miałam jednak zamiaru przejmować się zdziwieniem psa, nawet mojego najukochańszego. Adam w tym czasie ubrał spodnie i zadzwonił do domu. Zdziwiłam się, że rozmawia ze współpracownikami po angielsku, ale nie pytałam o nic, zgodnie z obietnicą. Miałam się wszystkiego dowiedzieć za tydzień. – Co chcesz na kolację? – spytałam wtedy.
– Najchętniej schrupałbym ciebie – odparł Adam – ale w sumie wciągnę cokolwiek. Coś czuję, że czeka mnie pracowity wieczór – puścił do mnie oko. Uśmiechnęłam się.
– Skoro tak uważasz, to może tosty?
– Brzmi pysznie – uznał. – Mogę ci jakoś pomóc?
– Możesz nakarmić Maksa. Karma jest w szafce pod zlewem. I nalej mu świeżej wody. A ja się wezmę za kolację. – Adam nasypał więc psu karmy i nalał wody, a potem umył ręce i przyglądał mi się, jak szykowałam nam kolację. Niedługo mogliśmy usiąść do stołu. Ja nie byłam szczególnie głodna. Zjadłam jednego tosta i miałam dość. Adam za to wciągnął aż cztery. – Ty chyba poważnie potraktowałeś swoją misję – zaśmiałam się. – Nie bój się, nie będę cię aż tak męczyć.
– Ale ja będę męczył ciebie – odparł z szelmowskim uśmiechem.
– Obiecujesz... – westchnęłam, a on się zaśmiał.
– Ty nawet nie wiesz jakiego potwora dziś obudziłaś – odparł wyjaśniająco.
– Chętnie się o tym przekonam – uznałam. – Naprawdę, Adamie – spojrzałam mu w oczy. Zarumienił się.
– A ja się boję, że uzależnię się od ciebie tak, że nie będę umiał bez ciebie żyć... – westchnął.
– Słucham? – zdziwiłam się.
– Sama zobaczysz...
– Dobrze, o nic już nie pytam. Wyjaśnisz mi wszystko za tydzień. A dziś wieczór nie mówimy i nie myślimy o niczym nieprzyjemnym. Taka była umowa.
– Jasne – podszedł do mnie i mnie objął. – Dziś cieszę się tym, co mam. A naprawdę mam się z czego cieszyć... – to mówiąc pocałował mnie gorąco.
– Idziesz ze mną pod prysznic? – spytałam.
– A mogę?
– Pewnie. Skoro cię wpuściłam do swojego łóżka, to do łazienki też mogę – zaśmiałam się.
Posprzątałam po kolacji, wypuściłam jeszcze Maksa na pół godziny i pociągnęłam Adama za sobą do łazienki. Miał dziwną minę. Był jednocześnie śmiały i onieśmielony, zachwycony i przerażony. Emocje mieszały się w nim jak w kalejdoskopie. Rozebrałam go, a właściwie ściągnęłam mu spodnie, które miał na sobie, a sama zdjęłam swoją tunikę. Potem wzięłam go za rękę i pociągnęłam za sobą do kabiny prysznicowej, którą za nami zamknęłam.
– Teraz jest pan ze mną zamknięty, panie Lasocki.
– Skąd wiesz jak mam na nazwisko? – zdziwił się.
– Przecież wyszukałam twój gabinet weterynaryjny w Internecie – zaśmiałam się. On też się roześmiał z własnej niedomyślności.
– Nie chce mi się wierzyć, że poznaliśmy się miesiąc temu... Mam wrażenie, jakbym znał cię od zawsze albo... jakbym całe życie czekał tylko na ciebie – stwierdził i zaczął mnie całować.
Ciepła woda spływała po nas, a my zatraciliśmy się w pieszczotach. Na pewno spędziliśmy pod prysznicem więcej niż pół godziny. Maks zdążył się już wybiegać. Kiedy wyszliśmy stamtąd, owinęliśmy się tylko ręcznikami. Dałam Adamowi buziaka i kazałam zaczekać na mnie w łóżku, a sama wpuściłam psa do domu i zamknęłam drzwi na noc.
Kiedy weszłam do sypialni, Adam leżał na moim łóżku z ręcznikiem owiniętym wokół bioder. Wyglądał mega seksownie. Na mój widok wstał i podszedł do mnie. Objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie, a potem pocałował. Oddałam mu pocałunek. Powoli odwinęłam go z ręcznika, a on to samo zrobił z moim. Po chwili ręczniki leżały już na podłodze, a my na łóżku.
Adam kochał się ze mną zupełnie inaczej niż za pierwszym razem. Energicznie, z pasją, nie bał się już, że coś mu nie wyjdzie. Oddał mi się cały. Kiedy poczuł moją rozkosz, to go tylko nakręciło. Na moją zdziwioną minę, odpowiedział:
– No co? Mówiłem, że obudziłaś potwora. – Oparł moje nogi na swoich ramionach i jeszcze przyśpieszył. Mój drugi i trzeci orgazm go usatysfakcjonowały. Z szerokim uśmiechem pozwolił sobie na dojście zaraz po mnie.
– To było niesamowite – westchnęłam tylko, kiedy położył się obok mnie. Jego mina wyrażała wszystko.
– To właśnie chciałem od ciebie usłyszeć – uśmiechnął się do mnie i mnie pocałował. – Teraz się czuję jak prawdziwy facet.
– A wcześniej jak się czułeś?
– Nie pytaj nawet... Żeby mężczyzna poczuł się jak mężczyzna, potrzebuje do tego prawdziwej kobiety. Nigdy nie spotkałem kogoś takiego, jak ty, Anito – powiedział.
– Nie przesadzaj – zaśmiałam się. – Jestem tylko jedną z twoich klientek. Pewnie bzykasz każdą wdzięczną właścicielkę uratowanego czworonoga, która się do ciebie uśmiechnie – zażartowałam sobie.
– Teraz to zasłużyłaś na klapsa – stwierdził z oburzeniem, po czym obrócił mnie na brzuch i klepnął w tyłek.
– Bijesz mnie? – udałam zdziwienie.
– Nie, to była moja stanowcza odpowiedź na twoje bezpodstawne insynuacje – odparł poważnie.
– A nie wiem czy to dobrze – stwierdziłam.
– Czemu?
– Bo mnie to kręci – odparłam, uśmiechając się do niego prowokacyjnie. Jego twarz rozjaśnił wielki uśmiech, jakby słońce zaświeciło mi w pokoju.
– Jesteś moim ideałem... – westchnął. – Daj mi trochę czasu, do rana jeszcze daleko – stwierdził. – Skoro tak ci się podobało, to zobaczysz do czego jestem zdolny.
– Straszysz czy obiecujesz?
– Ani to, ani to... Raczej cię zachęcam – stwierdził, po czym przytulił mnie mocno i pocałował w usta.
– Śpimy? – spytałam.
– Dobrze. Ale nie daj mi spać, jak się obudzisz – poprosił.
– Możesz na mnie liczyć – zaśmiałam się i też go pocałowałam w usta. Niedługo spaliśmy jak dzieci.
Po raz pierwszy od bardzo dawna spałam w moim łóżku przytulona do mężczyzny. W dodatku czułam się z nim tak dobrze, że aż się przestraszyłam. W moim aktualnym światopoglądzie nie mieściło się, że mogłabym szczęśliwie się zakochać. Bałam się, że jak jest za dobrze, to tylko dlatego, że potem będzie bardzo źle.
Śniły mi się bardzo dziwne rzeczy. Przebudziłam się nad ranem zlana potem. Spojrzałam jednak na Adama spokojnie śpiącego obok i uświadomiłam sobie, że naprawdę spędziłam z nim wczoraj fantastyczne popołudnie i wieczór. I on nie próbował mnie zmieniać. Podobałam się mu taka, jaka byłam. Tylko te tajemnice... Ale przecież obiecał mi wszystko wyjaśnić, zaprosił mnie do siebie. Wystarczyło poczekać jeszcze kilka dni. No i w końcu... sama wciągnęłam go do domu i zaciągnęłam do łóżka – uśmiechnęłam się do siebie na tą myśl. – Było warto, chociażby ze względu na nieziemski seks. – I tak, patrząc, jak słodko i spokojnie śpi, zapragnęłam go znowu. Przytuliłam się do niego i pocałowałam go w lekko już szorstki policzek. Przebudził się i przyciągnął mnie do siebie.
– Chcesz mnie jeszcze? – spytał zaspanym głosem.
– Adasiu, nekrofilia mnie nie kręci, widzę przecież, że jesteś śpiący, jak nieżywy – odparłam.
– Anitko, jaka nekrofilia? Ja ci zaraz pokażę, jaki jestem żywotny – zaśmiał się i przycisnął się biodrami do mojego podbrzusza. – Czujesz? – Nie mogłam nie poczuć.
– Chcę cię poczuć w sobie – powiedziałam cicho, wzdychając z podniecenia.
– Jak?
– Mocniej, intensywniej, aż po same uszy – zaśmiałam się.
– Jesteś szalona – zaśmiał się też. – Co mogę dla ciebie zrobić?
– Ja ci zaraz powiem, co... – i powiedziałam mu coś szeptem do ucha. Nie trzeba było mu powtarzać instrukcji. Zabrał się za spełnianie moich życzeń w wielkim zapałem. Jeszcze raz odleciałam w jego ramionach. – Dobrze mi z tobą – powiedziałam z zadowoloną miną.
– To mi jest z tobą dobrze. Czuję się przy tobie jak superbohater.
– Jesteś superbohaterem. Najpierw uratowałeś mi psa, a potem mnie. A w końcu sprawiłeś, że po raz pierwszy od kilku lat czuję się dobrze, tak zupełnie bez powodu... No, może prawie zupełnie – puściłam do niego oko.
– Anito, nie mów już nic, proszę.
– Czemu?
– Bo jeśli jednak mnie znienawidzisz, to nie przeżyję tego.
– Co ty masz z tym strachem? Coś narobił, że tak się boisz?
– Dowiesz się za tydzień.
– Już się boję... Czemu mnie straszysz, skoro mieliśmy teraz o tym nie rozmawiać?
– Bo to ja tak mocno się boję. Czuję się jak skazaniec, który czeka na wyrok i nawet nie może przewidzieć jaki on będzie... W sprawach karnych w miłości nie ma „widełek".
– Przytul się i nie myśl o głupotach – zaproponowałam. Zgodził się chętnie. Po chwili znowu spaliśmy.
Kiedy przebudziłam się później, Adam już nie spał i patrzył na mnie.
– Przyglądasz mi się? – spytałam z uśmiechem.
– Tak. Nadal nie mogę uwierzyć w to, że obudziłem się obok ciebie, że mogę cię dotknąć, że czuję twój zapach. Że jesteś prawdziwa. Za dużo szczęścia naraz, jak dla jednego pokręconego gościa.
– Rzeczywiście masz coś z głową – zaśmiałam się. – Zaprosiłam cię do siebie, bo mi się podobasz i miałam na ciebie ochotę. Ale teraz to już cię chyba wygonię z łóżka, bo zaczynasz mnie wkurzać – dodałam.
– I nie będzie ci szkoda mnie wygonić? – spytał, puszczając do mnie oko. – Może jednak jeszcze bym ci się do czegoś przydał?
– A dasz radę jeszcze coś z siebie wykrzesać przed śniadaniem? – zdziwiłam się.
– Przy tobie czuję się jak drwal w lesie – roześmiał się głośno i przycisnął się do mnie biodrami, żebym poczuła że nie żartuje.
– No dobra, przekonałeś mnie – uznałam i przyciągnęłam go do siebie, obejmując go nogami w pasie. Nie liczyłam który już raz od wczoraj odleciałam w kosmos. Adam działał na mnie tak, że obawiałam się, że uzależnię się od niego zanim odjedzie. Nikt nigdy w tak krótkim czasie nie dał mi tyle rozkoszy. Wyglądało na to, że pod względem fizycznym pasujemy do siebie idealnie... Byłam już jednak na tyle dorosła, że wiedziałam, że to nie wystarczy, żeby z kimś być szczęśliwym. Przecież człowiek nie żyje tylko samym seksem. Nie wiedząc co ukrywa Adam i czemu tak się boi, uznałam, że lepiej by było naprawdę wygonić go do domu, bo im dłużej był u mnie, tym trudniej byłoby mi się z nim rozstać. Pocałowałam go więc w usta i powiedziałam:
– Dziękuję za jeszcze jeden poranny odlot – uśmiechnęłam się. – Ale teraz już chyba musimy wstawać. Trzeba zjeść śniadanie, wyjść z Maksem, a... ty chyba musisz wracać do domu?
– Masz rację. Piękny sen się skończył, trzeba wracać do rzeczywistości – westchnął. – Ale to ja ci dziękuję za najcudowniejszą noc, jaka mi się przytrafiła w całym moim pokręconym życiu – pocałował mnie w usta, patrząc na mnie z uwielbieniem. Oddałam mu pocałunek, a po chwili wstaliśmy oboje. Ubraliśmy się, wypuściłam Maksa na podwórko, a potem zrobiłam nam śniadanie. Kiedy zjedliśmy, Adam posmutniał:
– Co ci jest? – spytałam. – Obiecaliśmy sobie wczoraj, że nie będziemy niczego żałować, pamiętasz?
– Ale ja nie żałuję tego, co było od wczoraj... tylko tego, że już muszę iść – wyjaśnił.
– Na to już nic nie poradzimy. Wiedzieliśmy oboje, że ta noc kiedyś się skończy. No i... chyba zobaczymy się za tydzień?
– Tak, oczywiście – westchnął. Potem podszedł i mnie przytulił. – Do zobaczenia, Anito. Będę tęsknił – powiedział. A po chwili pocałował mnie w usta i zaraz potem wyszedł.
Wyjrzałam przez okno i widziałam jak żegna się z Maksem, a potem wsiada do swojej terenówki i odjeżdża. Wyszłam z Maksem na spacer, żeby uspokoić myśli. W końcu stwierdziłam, że muszę powrócić do normalności.
Kiedy wróciłam ze spaceru, dostałam smsa: „Dziękuję za tę niezwykłą noc. Jesteś prawdziwym cudem. Już się nie mogę doczekać, kiedy cię znowu zobaczę." Odpowiedziałam mu po chwili zastanowienia: „ Ja też". Pozostała mi cała reszta weekendu. Spędziłam go głównie w ogrodzie, czytając książkę na leżaku. Maks biegał wkoło mnie, ale nie przeszkadzał szczególnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro