7
Wracamy do punktu wyjścia. Jedynie co mogę robić to czekać na zbawienie lub koniec tej udręki, stres zjadał mi wnętrzności. Dlaczego? Cóż boje się śmierci..., nie wieżę w Boga wiec nie jestem pewnie co jest po strzelę w głowę. Nie mogłem wyobrazić jaką kare mi wymierzy, już niewiedziałem co mogę się po "nim" spodziewać po tym namiętnym pocałunku. Chciałem aby już się to wszystko skończyło.
Minęło jakoś pięć godzin, jest mi zimno i jestem głodny...Możliwe że jego zamiarem jest zagłodzenie i odwodnienie mnie na śmierć? Słysząc jak mój żołądek pracuje w tym cichym i chłodnym pokoju, postanowiłem że spróbuję zasnąć. Jedynie co ostatnie widzę to ciemność iż miałem zasłonięte oczy...
Obudził mnie odgłos otwierających drzwi, po całym ciele przeszły mnie dreszcze, ledwo co podniosłem się, a dostałem z całej siły w twarz.
Tord: Skończyłem pracę, teraz zajmę się tobą.- Nie widziałem go, ale słyszałem z jakim spokojem to mówi. Ledwo się podniosłem a on przyciągnął mnie łapiąc za moje uda swymi zimnymi rękoma i ściągając mi spodnie
Tom: CO Ty RoBiSz?!- Oburzony i zorientowany przeszło mi całe zmęczenie.
Tord: Karam cię, sam się o to prosiłeś.
Nie widziałem tego, ale byłem pewien że się uśmiecha. Następnie wyjął mojego członka z majtek i nałożył na napletek uciskający przyrząd. Próbowałem zrozumieć co się dzieje, lecz działo się wszystko zbyt wszystko. Związał moje ręce z tyłu i zdjął wszystkie ubrania. Próbując ukryć swoje ciało, zwinąłem się w kłębek. Mężczyzna chwycił za moją brodę i włożył język w gardło. Czyszcząc moją jamę ustną czułem jak by mnie dotykał w każdym zakątku mego ciała. Następnie nasze usta się oddaliły, a Tord schodził niżej. Szyja, obojczyk i sutki. Przechodziły mnie ciarki za każdym razem gdy czułem jego język. Jednocześnie dotykał mojego sztywnego penisa.
Tord: Podoba ci się?- Ledwo potrafiłem wyksztusić z siebie słowo, trzęsąc odparłem
Tom: n..nIe..-
Tord: To może spróbujmy czegoś innego?
Zaprzestał czynność i wstał, rozpiął spodnie i złapał mnie z głowę. Po czasie jego penis był w moich ustach. Lekko się poruszał i jęczał. Postanowiłem że będę z nim współpracował dopóki nie posunie się dalej. Gdy poczułem ciepłom klejącą się maść chciałem ją wypluć, lecz ten złapał mnie znowu za brodę i trzymał w górze tak abym nie otwierał ust. Nie miałem wyboru musiałem połknąć.
Tord: Grzeczny chłopiec, jednak to za mało jak na karę. Chcę więcej
__________
Błagam wybaczcie mi taką długa przerwę, rozpoczęcie roku i takie tam 4 klasa trzeba przeżyć TuT, dopiero teraz znalazłam czas i siły na napisanie tego rozdziału. Kocham was<3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro