Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6


Po paru dniach pracy i przyzwyczajenia się do danej sytuacji, rozglądałem się po całej bazie i przeanalizowałem gdzie można by uciec. Była to bardzo ryzykowna decyzja z powodu dużej ilości żołnierzy. Jednak uznałem że lepsza jest igrać z ogniem niż niewola. Cały plan był gotowy, jednak bałem się tego że mi się nie uda, a kara jaką mnie Tord ostrzegał mogła być jakakolwiek, jednak po długich udrękach postanowiłem igrać z śmiercią. Po skończonym dniu pracy, udałem się do własnego pokoju, wcześniej wyczyszczając go bez wyjątku zostawienia podsłuchów jak i kamerek. Szyb wentylacyjny w moim pokoju był na tyle duży by pomieścić moje ciało. śruby przytrzymujące kratkę, nie było trudno odkręcić, jednak zajęło mi to trochę czasu z powodu na stres. Gdy wyjście było gotowe liczyłem jedynie na szczęście, nie znałem drogi na zewnątrz, ale wiedziałem że ją znajdę. Masa mojego ciała nie była na tyle obciążała wiec, mogłem być spokojny. Niemal natychmiast byłem już w ciasnym tunelu, był niewygodny lecz determinacja na wydostanie się z tego bagna była silniejsza. Z każdym moim ruchem cienki metal się poruszał, lecz to mi nie przeszkadzało w dalszej ucieczce. Gdy doszedłem do końca korytarza, do wybrania miałem 3 drogi. Przypomniałem sobie plan rozkładu pokoi przesłuchiwań, byłem przy każdym z nich. Nie wiedziałem co się kryje na innej części bazy. Nie byłem dobry w losowaniu, ale po krótkim namyśle uznałem że klasyczne lewo pomoże. Po długiej wędrówce na kolanach, zaczęły mnie boleć, moje plecy umierały, postanowiłem się położyć. Zamiast położyć się powoli, jak debil runąłem głową o metal. Miałem nadzieje że nikt tego nie usłyszał, lecz to nie było problemem. Czułem że płyta pode mną się ugina, następnie spadałem. Na moje szczęście lub nie, znalazłem się na korytarzu, żołnierze którzy byli na nim patrzyli się na mnie jak na idiotę, cóż w końcu nie widzi się spadających ludzi z sufitu. Wstałem, otrzepałem się, uśmiechnąłem i pomachałem, mężczyźni którzy patrolowali ten zakątek budynku o dziwo odmachali, lecz po krótkim czasie zacząłem uciekać. Zerwałem się najszybciej jak to mogło być i zacząłem uciekać w przeciwną stronę do żołnierzy. Widziałem że za mną biegną i coś krzyczą, ale ja byłem bardziej sklepiony na ucieczce i wybieraniem jakichkolwiek stron korytarzy.

Tom- Cholera, cholera cholera...- Cały czas powtarzałem to słowo, ze względu na adrenalinę i zmęczenie. Niestety to nie trwało wiecznie, jak się spodziewałem żołnierze mnie otoczyli, a ja nie miałem drogi ucieczki. Wiedziałem że jak bym się rzucił na nich, przywitała by mnie śmierć. Jedynie co zrobiłem podniosłem dwie ręce do góry, na znak poddania się i kliknąłem. Natychmiast żołnierze mnie skuli i podniośli do góry, prowadząc do przez korytarze. Byłem na siebie zły że zjebałem, przez taki głupi błąd, teraz będę mieć przesrane. Zaprowadzili mnie do gabinetu Torda, gdzie ten rozkoszował się zapalonym cygarem. Spojrzał na mnie i powiedział:

Tord- Ostrzegałem cię, ale jednak chciałeś zaryzykować. Dobrze wiedziałeś że nie uda ci się uciec, a jednak... Jest to imponujące. Wiesz że czeka ciebie kara?

Nic nie odpowiedziałem, miałem nadzieje że zrobi to szybko, może mnie zastrzeli lub będzie torturował. Wszystko było mi już jedno. Nazywany czerwonym liderem dał rozkaz by mnie przeniesiono pod pilną obserwacją w pomieszczeniu, którym już byłem, tym pierwszym... Zanim wyprowadzono mnie z pokoju Tord dodał:

Tord- Jesteś całkowicie mój...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro