4
Po dłuższej chwili przyszedł. Patrząc się na mnie zapytał:
Tord- Czego chcesz?
Tom- Moi przyjaciele będą się martwić, pozwól mi do nich chociaż zadzwonić, albo napisać.
Tord- Już to zrobiłem- ze spokojnym głosem chciał opuścić pokój.
Tom-... Jebać-mruknąłem.- Przemyślałem to... będę posłuszny.
Uśmiechnął się, jednocześnie odwracając się w moim kierunku
Tord- Komu będziesz służył?
Tom-... Tobie.
Tord- Szybko to przemyślałeś. Zdajesz sobie sprawę że będziesz się musiał zachowywać elokwentnie?
Nic mu nie odpowiedziałem. Rogacz rozkazał, odwiązać mnie od ściany, by przenieść mnie w inne miejsce. Wiedziałem że jeżeli nawet spróbuje się wyrwać zabije mnie. Nie miałem z nimi szans, więc poddałem się jak ostatni śmieć. Wyniesiono mnie z pokoju i zaniesiono mnie do kolejnego, gdzie było łóżko, biurko i drzwi do łazienki. Zostawili mnie tam. Na kawałku drewna były ciuchy, w które miałem się przebrać, jak pomyślałem tak i zrobiłem.
Moje ciało okrywała niebieska koszula na nią czarną kamizelkę, czarne długie spodnie, buty i krawat. Nigdy wcześniej tak się nie ubierałem, czułem się dziwnie. Co teraz- pomyślałem sobie, usiadłem na łóżku czekając na jakiekolwiek odwiedziny. Rozglądałem się po pokoju, zegar?! Ucieszyłem się iż nie wiadomo było która godzina, ile tak siedziałem? Patrzę na zegar...23.45? Pamiętam że wyszedłem z domu około 20.21. Przemyślając całą sytuacje, nie jestem tu dobę!! Czyli z Mattem wszystko w porządku, mam nadzieje. Położyłem się na łóżku i zwinąłem, nadal bolał mnie brzuch. Po chwili zasnąłem.
Obudził mnie dźwięk otwierania drzwi, Żołnierz spojrzał na mnie
??- Pora iść.
Wstałem i podążałem za nim, idąc po korytarzu rozglądałem się za miejscem ucieczki, wszędzie były kamery, gdy doszliśmy do drzwi weszliśmy do pomieszczenia gdzie przy biurku siedział Tord. Spojrzał na mnie i wstał, jak prawdziwy wychowany cywil. Wskazał mi krzesło przy kawałku drewna i kazał usiąść, tak więc zrobiłem iż nie mogłem się sprzeciwić.
Tord- Jak już wiesz nie jesteś tu bez powodu- wyjął cygaro z paczki i zapalił. Będziesz dla mnie pracował.
Tom- Jak to pracował?
Tord- Tak, będziesz przesłuchiwał ludzi, wyciągał z nich informacje. Posiadając świadomość jakie są twoje umiejętności społeczne. Myślałem konwergencyjnie i uznałem że najlepiej się do tego nadajesz.- Oparł się o biurko czekając na moją zgodę. Długo się nie zastanawiałem, nie miałem innego wyboru.
Tom- Co dostane w zamian?
Tord- Wszystko co zapragniesz.
Tom- Nawet wypuszczenie mnie stąd?- Zapytałem z ironią na twarzy. Rogacz jedynie się zaśmiał, a następnie przybliżył swoją twarz do mojej i powiedział poważnie:
Tord- Jesteś bezczelny- Odsunął się gwałtownie- Niestety to życzenie będę musiał odrzucić.- Ponownie się zaśmiał.
Tom- Zgoda.
Tord- Świetnie! Zaczynasz od zaraz. Twój pierwszy raz musi być przeze mnie monitorowany, jeżeli to spieprzysz, ukażę cię- Zmierzył mnie wzrokiem, przeszedł mnie ciarki, gdy to powiedział.
Tom-...
Po chwili ciszy podszedł do mnie i złapał mnie za kark całą swoją ręką i ciągnął do miejsca mojej nowej pracy, szybko wyrwałem się z jego uścisków i szedłem obok niego, widząc jego satysfakcje na twarzy . Znowu szliśmy korytarzami, były długie, na ścianach co chwile była drzwi, wygląda to jak więzienie. Nie przejąłem się tym za bardzo, chciałem jedynie wykonać swoją pracę, by dostać to co do mnie należy. Szaro oki zatrzymał się i wskazał mi drzwi.
Tord- Jest tam osoba która na ciebie czeka, nie obawiaj się niczego, wszystko kontroluje- Następnie klepną mnie po pośladku, odskoczyłem. Gdy chciałem na niego nawrzeszczeć ze wściekłości, drzwi momentalnie przed moim nosem się zamknęły. Ledwo się uspokoiłem, spojrzałem na pobitego całego w sińcach mężczyznę, zrobiło mi się go żal. Jak oni mogli zrobić takie coś innej osobie? Spojrzałem z irytowaniem na szybę przez którą najprawdopodobniej Tord nas obserwował. Odwróciłem się do mężczyzny i usiadłem przy metalowym biurku. Miał spuszczoną głowę, poszarpane ubrania i krótkie włosy. Rozejrzałem się po miejscu, leżała obok niego teczka, sięgnąłem po nią i otworzyłem, moje źrenice momentalnie się zmniejszyły, brało mnie na wymioty, zobaczyłem... :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro