1
Po całej sytuacji z nieprzyjaznym dawnym znajomym, wszyscy uszli ledwo z życiem, każdy pogodził się ze stratą jednego z najlepszych przyjaciół, byli pewni iż Tord zmarł przez zastrzelenie harpunem i rozbicie się. Jednak również wszyscy byli spokojni i mieli nadzieje że nigdy się to nie powtórzy.
Perspektywa Toma
Wylegiwałem się na łóżku przeglądając Internet, ze spokojem i szczęściem że odpoczywam. Nagle Edd mnie zawołał bym przyszedł do niego i mu pomógł. Rozciągnąłem się i ledwo wstałem z łóżka odkładając telefon w kieszeń spodni, kierując się w stronę głosu Edda, przyspieszyłem iż się niecierpliwił, Gdy przyszedłem do niego miał w ręku szmatkę, a w drugiej wiaderko z wodą. Chyba wiem co będę musiał zrobić, przewróciłem oczami i podszedłem do niego bliżej.
Edd- Co tak długo? Szedłeś chyba jakieś 10 min.
Tom- Sorry nie chciało mi się wstać z łóżka.- Powiedziałem to drapiąc się po tylnej części głowy.
Edd- Jak już tu jesteś proszę wytrzyj kurze i posprzątaj salon, ja zajmę się kuchnią. Dzisiaj wychodzę i nie chcę opuścić domu w takim stanie.
Tom- A nie możesz poprosić Matta?
Edd- w sumie racja, ale Matta nie ma.
Zapytałem się go gdzie? Lecz mój kumpel tylko wzruszyła ramionami jak by to bo w ogóle nie obchodziło. Zatem wyrwałem z rąk Edd ścierkę i zamoczyłem ją w wiadrze gorącej wody z płynem. *Time Skip>>*
Tom- W ogóle Edd gdzie idziesz?
Edd- Ah! Nie powiedziałem ci?- Odwrócił się do mnie ze zdziwioną twarzą.- Jadę do babci na kilka dni, nie kłuć się z Mattem, wiesz jaki on jest wrażliwy.
Tom- I serio zapomniałeś mi o takim czymś powiedzieć?!- Lekko się wkurzyłem, ale po krótkim czasie się opanowałem.
Edd- Haha wybacz mi, ostatnio mam sporo zmartwień na głowie.
Tom- Rozumiem...
Bez dalszych słów skończyliśmy pracę, brązowo włosy uświadomił mi że niedługo jedzie, a ja poszedłem się położyć na łóżku, krzycząc do kumpla, by poinformował jak już będzie gotowy, bym mógł go odwieść na lotnisko. Chciałem trochę ulżyć przyjacielowi w formie pomocy, Edd chwilę się nie odzywał, lecz się zgodził.
*Time Skip >>*
Po jakimś czasie zielono ubrany przyjaciel zawołał mnie iż jest gotowy jechać. Wsiedliśmy do auta, i ruszyliśmy. Po drodze Edd dzwonił do Matta, lecz jakoś się nie wsłuchiwałem. Gdy byliśmy na miejscu pożegnałem się z przyjacielem stojąc przed lotniskiem, i machając do niego z uśmiecham na twarzy, on zrobił dokładnie to samo, oddalając się w tłum ludzi. Odetchnąłem z ulgą, lecz przypomniało mi się że mój drugi przyjaciel jest gdzieś na mieście, a ja jestem za niego odpowiedzialny. Wsiadłem do auta, chwyciłem za telefon i zadzwoniłem do Matta.
Tom- Halo? Matt? Gdzie jesteś? Jak chcesz podjadę po ciebie.
Matt- A tak! Tom, jeżeli chcesz to przyjeżdżaj ja i tak zaraz kończę, jestem u kosmetyczki w galerii, możesz na mnie poczekać przed nią. Dzięki za troskę <3.
Tom- Dobra - *Rozłączyłem się*
*Time skip>>*
(Narrator) *Nic ciekawego się nie stało po drodze, Chłopaki są w domu sami ...*
Skoro nie ma Edda trzeba jakoś to wykorzystać, hehe.
Ubrałem się w cieplejsze ubrania iż robiła się już noc. Założyłem ulubione trampki i miałem wychodzić z domu, ale Matt mnie zatrzymał, w końcu był w salonie i oglądał program o gotowaniu.
Matt- Gdzie idziesz?
Tom- A..a, Do kolegi na noc!- Matt jest strasznie naiwny wiec powinien uwierzyć, nie chciałem do końca mówić mu gdzie mam zamiar przebyć tą noc, bo by pewnie powiedział Eddowi, a tego bym nie chciał.
Matt- Zostawiasz mnie samego?
Tom- Bez przesady masz więcej niż 18 lat
Matt- Aż taki stary jestem?- Rozpłakał się i owinął się kocem.
Przewróciłem oczami z zażenowania i szybko się wymknąłem z domu, tak aby Matt został sam. Lubiłem spacerować nocom, chłodny wiatr wiał na moją twarz, te wszystkie gwiazdy były takie piękne. Miałem szczęście że przeżyłem najście tego Debila. Przyspieszyłem krok i wszedłem do mojego ulubionego baru 24h. Usiadłem przy ladzie i zamówiłem mój ulubiony napój. Czekając rozejrzałem się po barze, zero znajomych twarzy.
Tom- Cóż dzisiaj będę pił sam *Wydech*
Kelner- Oto pana zamówienie
Kelner podał mi szklankę z alkoholem, uśmiechnąłem się do niego jednocześnie spuszczając wzrok w dół. Nagle ktoś przyszedł do baru, jakoś mnie to nie zdziwiło w końcu miejsce jest otwarte cało dobowo. Lecz gdy spojrzałem na Barmana wydawał się lekko przestraszony. Spojrzałem w kierunku nowej osoby w barze... To ten obsrany chuj!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro