Rozdział VI- Porwanie
Dochodziła godzina dwunasta w nocy. Żółw pojawił na miejscu spotkania tak, jak mu kazała nastolatka. Również miał włączonego i ukrytego N-fona, jak umówił się z braćmi. Mutantka wyszła zza wentylacji. Przymkneła oczy, które po otwarciu wróciły do normalności. Podeszła bliżej. Przez jej twarz przebiegł jakiś cień. Był to cień mroku.
- Więc, jednak przyszedłeś.- Rzuciła z obojętnością.
- Czego chcesz?
- Mam dla ciebie pewną propozycję- Rzuciła trochę oschle- Przyłącz się do mnie, a razem może damy rady raz na zawsze pozbyć się wrogów.
Spojrzał na nią zdziwiony, po czym dodał:
- Nie mogę przecież zostawić braci...
Popatrzyła na niego z lekka zawiedzona, ale zrozumiała to, po czym zrobiła krok w tył.
- To była tylko propozycja. A braćmi się nie przejmuj. Przecież oni cie nie rozumieją, zgadza się?- Znowu podeszła bliżej, ale tym razem oparła dłoń o ścianę (wyjścia awaryjnego na dach) i stała aż za blisko niego.Patrząc prosto mu w oczy.
Żółw nie miał wyjścia i również spojrzał jej w oczy, by wyczytać jakie ma zamiary. Niestety nic nie dało się z nich wyczytać, gdyż krążył w nich cień.
Raph słysząc to, wpadł w złość. Jak by mógł to by na nią się żucił. Mikey oczywiście zaczął go prowokować, przynajmniej on tak odbierał.
- Trzymajcie mnie, albo zaraz wjebie tej małej!!- Został złapany przez Mikey'go
- Stary, wyluzuj trochę!
Donnie, który trzymał swojego N-fona, spojrzał na dwójkę. Powoli zaczął mocniej się denerwować, dlatego, że Raph i Mikey zaczeli coraz mocniej być głośno.
- Tak, ale...- nie był pewien jak to jej wyjasnić- Skąd o tym wiesz?- Zdziwił się mutant
Odsuneła się i odeszła trochę dalej.
Tym razem Donatello zdenerwował się na tyle mocno, że krzyknął:
- Możecie się uciszyć?!- Wrzasnął żółw w fioletowej bandanie.
Nastolatka ruszyła prawym uchem, coś słysząc.
Żółw odruchowo zerknął w bok pasa, gdzie trzymał N-fona. Odwróciła się w jego stronę. Szybko jednak go wyłączył i spojrzał z najdzieją, że tego niezauważyła. W jej oczach pojawił się gniew oraz znowu zrenice się zwężyły.
- Posłuchaj. To nie tak jak myslisz...- próbował to jakoś wyjaśnić, zmieszany.
Podeszła do niego, a on się zaczął cofać. Również zaczeła się drzeć na niego. Dodatkowo wysuneły się jej ostre zęby. Takiej wkurzonej dziewczyny jeszcze nie widział.
- A jak?! Wykorzystałeś mnie!
- To nie tak...!- W końcu poczuł, iż nie ma gdzie się już wycofać. Był już mocno zmieszany tą sytuacją.
- Zaufałam ci, a ty odpierdalasz takie numery??!- Była na tyle blisko, że bezproblemu mogła by mu przyłożyć tepym narzędziem.- Nie po to kazałam ci przyłazić tutaj samemu, by oni też to słyszeli!!
W końcu doszło do niego, że zrobił błąd, zgadzając się na propozycjię braci. Podniosła rękę, której dłoń miała ostre pazury, ale zawahała się. - Myślałam, że jesteś inny!!- Po tych słowach uciekła
Szybko zeszła z wierzowca, używając przy tym swoich umiejętności i możliwości. Mutant pobiegł za nią. Krzyczał za nią, by zaczekała. Probował jej to wyjaśnić, ale nie zwracała uwagi na to co krzyczy żółw. Czuła się, jak by ktoś jej wbił nóż. Chciała jak najszybcieć uciec i nigdy już ich nie widzieć. Gdy była już na dole, obejrzała się za siebie. Łzy napływały jej do oczu, po mimo to postanowiła nadal uciekać. Ktoś niespodziewanie wyskoczył przed nią. Nastolatka, wyciągneła swoją katanę. Okazało się, że to był Klan Stopy. Miała okazję się wyzyć na kimś. Niestety, to pociągneło ją na dno. Przez to co właśnie odczuwała, niezauważyła czającego się Tygrysiego Pazura. Kocur złapał ją. Chciała się mu wyrwać. Prawie by jej się udało, gdy by nie poczuła uderzenia w tył głowy. Straciła przytomność, a wszystko to widział Leo, który był kilka metrów dalej. To co widział, wprawiło go w szok. Wyciągnął swoje bronie i postanowił jej pomóc. Początkowo dawał radę, ale Stopobotów, wciąż przybywało. Koniec w końcu, został powalony na ziemię. Gdy podniósł głowę zobaczył przed sobą Tygrysa. Nie mógł się wyszarpać, więc tylko się mu przyglądał.
- Puść ją! Przecież wam nic nie zrobiła!!
- Zrobiła...- trzymając Tanō- Zresztą nie tylko nam!
Złapał żółwia w taki sposób, by podnieść jego twarz w górę. Mutant nie był tym zadowolony. Przyłożył mu do gardła Tanō.
Odwrócił się jednak, gdy przypomniał se cel swojego przybycia. Wstał i podszedł do nie przytomnej, podnosząc ją i zarzucając na ramieniu. Rozkazał Stopobotom zabrać go do siedziby Shreddera. Dorzucił jeszcze, że to jeszcze nie koniec i policzy się z nimi potem. W cześniej jednak ogłuszyli go.
Trójka żółwi, po utracie sygnału chwile zamilkła. Donnie zaczął obwiniać dwóch pozostałych, przez to iz zaczeli hałasować. Inteligentnemu udało się namierzyć sygnał z N-fona Leo. Kilka sekund potem, ruszyli tym śladem. Raph, oczywiście zaczął wkurzać się na nastolatkę, dlatego, że uważał, iż to ona zawiniła. Teraz musieli ich jak najszybciej odnaleść. Wiedzieli gdzie się kierują. Podejrzewali najgorsze.
CDN...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro