Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział V- W ciemności

Żółwie wrócili do swoich dotychczasowych zajęć, tylko Leo niemógł przestać myśleć o tym co było. W końcu uznał, że niemoże tylko myśleć o jednym, ale też o swoich braciach i mistrzu. Więc poszedł potrenować, by zapomnieć i bardziej skupić się na tym, by stawać się silniejszym, oraz móc chronić innych.

Nastolatka stała blisko krawędzi, a w pobliżu stał wilk.

- Teraz, jesteś pod moją kontrolą- Dodał z powagą, patrząc się przed siebie- Od teraz twoje życie ulegnie kolejnym zmianom... Żaden wróg ci nie podskoczy, ani nie zrani.

Nastolatka zwiesiła głowę. Nagle poczuła silny bół głowy. Łapiąc się za nią, skuliła się.

- Wrazie czego, jestem zawsze obok...!- Wyszeptał jej to do ucha, niezwracając zbytniej uwagi na to, co działo się z Nysą. Zniknął

* Żółw wyszedł z dojo...*

- Skoro nie mamy nic do roboty, to może wyjdziemy na powierzchnie?- Uśmiechnął się głupawo Mikey

Jakiś czas później, zmierzali dachami, patrolując okolicę z góry, ale nic, co mogło ich zainteresować się nie znalazło.

- Chyba coś zauważyłem!- Raph podbiegł, zmierzał w tym samym kierunku, gdzie stała ona.

Zbliżyli się bardziej i rozpoznali nastolatkę. Stała przy krawędzi, patrząc przed siebie.

- Nysa?- Spytał ostrożnie Donnie, podchodząc bliżej

Odwróciła się i popatrzyła na nich, nie zbyt uradowana ich widokiem.

- Czy wam też się wydaje, że ma jakieś dziwne oczy?- Szepnął Mikey.

Rzuciła się do ucieczki. Bracia popędzili za nią, ale zniknełą im z oczu, gdy zeskoczyła z dachu.

- Gdzie ona się podziała?!

Ten sam demoniczny głos, zaczął coś jej tłumaczyć. Posłuchała go i wyszła ostrożnie z cienia. Patrzyli tak na siebie jeszcze kilka sekund. W końcu ruszyła w ich stronę. Nim zdążyli co kolwiek zrobić, mutantka rzuciła się na lidera, przyduszając go do ściany. Do jego gardła przyłożyła Tantō.

-Leo!!- Krzyknęła cała trójka

Gdy chcieli zadziałać, aby pomóc bratu, odwróciła zwrok i ścieła ich ogonem. Upadli twardo. Szybko natomiast spojrzała na mutanta, który był w szoku. Mimo to, nie odezwał się, ani słowem.

- O północy, na wierzowcu, przy Wolterstreet!- rzuciła szybko

Odskoczyła do tyłu i używając bomby dymnej, znikneła. Żółw upadł na beton, gdyż lekko podniosła go przyduszając.

Bracia pozbierali się i podbiegli do niego.

- Nadal uważasz, że trzeba jej pomagać?!- Zirytował się Raph, pomagając mu wstać

- I co ona wogóle ci powiedziała?- Zaciekawił się Donnie

- Powiedziała, że bym przyszedł o północy na wierzowiec przy Wolterstreet

- I nie mów, że tam idziesz?!- Spojrzał na niego gniewnie- A jak pakujesz się w pułapkę?! Ja bym na twoim miejstu tam nieszedł!

- Ja bym wolał, coś wszamać!- Wtrącił Michelangelo

- Przymknij się Mikey! Nie pomagasz!

Dyskusjia jeszcze tak potrwała do czasu, gdy uznali, że go puszczą tam, ale nie bez wpsarcia. Umówili się, że za pomocą N-fona będą słyszeć, o czym mówią, dla pewności, wrazie przymusowej interwencji. Tak więc, pozostało im tylko czekać, aby to wszystko wyjaśnić oraz zakończyć. Przynajmniej tak im się tylko wydawało...

CDN...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro