Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział VI - To tylko interesy

           Nie mogąc już dłużej działać w pojedynkę, Karai finalnie zdecydowała się poszukać pomocy. Chciała usunąć Kanzaki z pola widzenia swojego ślepo zapatrzonego w hybrydę celu. Do tego jednak potrzebowała kogoś, komu będzie mogła w pełni zaufać. Kogoś, kto nie wystawi jej do wiatru w połowie misji ani nie doniesie nikomu o jej zamiarach. I chyba nawet wiedziała już kogo.

          Dotarcie na skraj miasta mimo niesprzyjających wędrówce warunków, dla większości mogłoby się wydawać czymś niedorzecznym, wręcz szalonym, lecz Karai miała inne zdanie na ten temat. Uważała bowiem, że to nie tylko świetna okazja, aby nie tylko wzmocnić swoją odporność na nieprzyjemny chłód czy ryzyko zachorowań, ale także była to doskonała forma ćwiczeń wytrwałości przy niesprzyjających warunkach pogodowych. Wojownik zawsze musi być gotowy na wszystko, nawet na nagłe załamanie pogody - powtarzali.

          Jakiś czas później dotarła na miejsce. Jej oczom ukazała się niewielka, bura kamienica położona z dala od miejskiego zgiełku, natrętnych gapiów czy przypadkowych przechodniów, a przede wszystkim z daleka od zasięgu żółwi.

         Piwnooka podeszła pod same, ciemnobrązowe, mocarne drzwi, obok których znajdował się domofon, ze starymi od wiecznego użytku przyciskami klawiszy. Na szczęście znała kod doskonale na pamięć. Drzwi ustąpiły, więc czym prędzej weszła do środka. Na wejściu pozbyła się resztek nadtopionego śniegu oraz wody z rękawów, ruszając następnie w kierunku klatki schodowej, nim ktoś się nią postanowi zainteresować i wypytać o cel wtargnięcia na prywatny teren. Ostatnią rzeczą, jaką by mieszkańcy mieliby prawa nie znać, to to, iż ktoś zupełnie obcy kręci się po ich kamienicy. Wbrew pozorom, chociażby tylko z widzenia, byli w stanie rozpoznać swojego sąsiada czy ich zwierzęta.

Wędrówka po schodach na piąte piętro nie stanowiła dla Karai żadnego problemu. Lata morderczych treningów nauczyły ją, że tylko wytrwali mogą osiągnąć swój cel, nawet jeśli wymaga to przejścia jeszcze kilku dodatkowych stopni. Pokonała je, jak na zwykłego człowieka, dość szybko.

Po dotarciu pod właściwy numer mieszkania upewniła się jedynie, czy nikt jej nie śledził, po czym zapukała do drzwi. Odgłos dochodzący z wewnątrz wskazał na to, że zdołała zastać właściciela mieszkania.

- Nie potrzebuję niczego! - rzekł szorstko męski głos. - Idź sobie!

- Wyluzuj, to tylko ja! - odparła, napierając rękoma na drzwiach. Bez trudu rozpoznała głos swego towarzysza, więc teraz tym bardziej nie mógł się wymigać. - Przestań się zgrywać i otwórz!

Momentalnie drzwi się lekko uchyliły, a za nimi, w słabo oświetlonym mieszkaniu stanął około dwumetrowy mężczyzna o roztapierzonych, krótkich włosach. Mimo słabo widocznych rys twarzy, Karai zdołała rozpoznać swojego, starego przyjaciela. Na jej twarzy zagościł drobny, satysfakcjonujący uśmiech.
   
- Proszę, proszę - rzekł ironicznie mężczyzna - Nasza słodka Karai...

- Nie przeginaj, mam sprawę.

Młodzieniec chwile się zastanowił za nim pozwolić jej wejść, uchylając szerzej drzwi. Kiedy weszła do środka, mężczyzna upewnił się czy nikt jej nie śledził, po czym wrócił do środka, zamknął drzwi i zapalił światła.

Dzięki dodatkowemu oświetleniu twarz młodzieńca nabrała kolorów. Wyraźnie widać było dwa, niewielkie dołki przy policzkach oraz niewielki, ciemny zarost na podbródku. Podobnego odcieniu posiadał również włosy z blond, farbowanymi końcówkami. Jego ubiór składał się z ciemnego podkoszulka oraz ciężkich, wojskowych glanów.

*

        Wnętrze było schludne, aczkolwiek niewielkie. Kawalerka, gdyż tym było owe mieszkanie, jaką wynajmował mężczyzna nie przypadła Karai do gustu ze względu na jej ograniczoną przestrzeń. Wolała jak było jej zdecydowanie więcej, choć jedno musiała mu przyznać - potrafił się urządzić jak mało kto.

   Dwoje przyjaciół postanowiło przeprowadzić rozmowę w niewielkim salonie, połączonym równie z niewielką, jak nie mniejszą, kuchnią. Dziewczyna rozsiadała się akurat w jego ulubionym, ciemnym, skórzanym fotelu obok beżowej kanapy umieszczonej na środku niewielkiego salonu, co było nie w smak młodzieńcowi. Obsesyjna dbałość o meble nie pozwalała mu spokojnie patrzeć, jak ktoś usilnie wierci się lub robi cokolwiek innego wpływającego na pogorszenie się stanu jego własności, szczególnie tych ulubionych.

- Jak zawsze wygodny - rzuciła krótko ironicznie, wiercąc się w fotelu, jakby chciała sprawdzić, czy aby na pewno mebel jest wciąż komfortowy tak jak za pierwszym razem, gdy odwiedziła przyjaciela.

- Nie przyszłaś tu towarzysko, mam racje? - oparł nogę o kuchenną szafkę, oczekując, że jak najszybciej zechce mu wyjaśni cel swojego pobytu tutaj, nim obicie jego drogocennego mebla, za które dał krocie pęknie.

Doskonale zdawał sobie sprawę, że ta tylko z nim się droczy. Nie mógł jedynie przeboleć tego, iż ta bezczelnie narażała delikatną, skórzaną okładzinę na zniszczenie!

- Szkoda, bo moglibyśmy razem spędzić miło czas... - dodał po chwili.

- Odpuść Akira, mam sprawę - rzekła zapadając się w fotelu. Kiedy już się usadowiła, wyciągnęła z wewnętrznej kieszeni kurtki jakąś fotografię. Chłopak od razu podszedł bliżej zainteresowany, biorąc do ręki zdjęcie. - Jestem pewna, że znasz tą dziewczynę.

- Skąd to masz? - Zapytał zaskoczony uważnie oglądając zdjęcie. Nie przypuszczał, że kiedykolwiek jeszcze ją ujrzy. - Przecież to...!

- To nie jest teraz istotne - pochyliła się do przodu, zmieniając ton wypowiedzi. - Istotne jest, że trzeba usunąć ją z pola widzenia żółwi.

- I chcesz, abym ci w tym pomógł? - zerknął na nią badawczym wzrokiem.

- Jesteś całkiem dobry - pochwaliła go nim wstała. Podeszła do niego i objęła za szyje od tyłu. - Tylko tobie mogę w pełni ufać i liczyć na twoją pomoc.

Ciemnowłosy milczał przez dłuższy czas. Wreszcie się wyprostował i zwrócił do towarzyski.

- Pomogę ci, ale pod jednym warunkiem.

- Zamieniam się w słuch.

- Pozbędziemy się mojej siostry jedynie z miasta - spuścił wzrok, chwytając dłonią za czarną opaskę na oku. Napływ wspomnień sprawił mu nieco podskórny ból, stąd też spochmurniał. - Nawet jeśli zhańbiła naszą rodzinę oraz klan Stopy, nie zasługuje na śmierć. Musi poczuć i żyć z piętnem bólu aż po kres swych dni za to, co nam uczyniła. Nie mogę pozwolić, aby po tym wszystkim wciąż czuła się bezkarna...

Momentalnie ścisnął przepaskę, by następnie zerwać ją ze ślepego oka i odrzucić obok. Materiał opadł wolno na drewnianą podłogę. Po czym młodzieniec ponownie zerknął, zdrowym, piwnym okiem na wciąż uwieszoną jego ramienia Karai.

- Czyli się zgadzasz? - zagadnęła z uśmieszkiem pełnym satysfakcji.

- Oczywiście. Pomszczę nasz klan, tomodachi. - ścisnął pięść. - Czas przestać się chować i odzyskać zszargany honor!

- Jesteś strasznie pewny siebie. To w tobie lubię najbardziej.

- Oj diablico, grzeszysz - rzekł ze złośliwym uśmieszkiem.

Karai uśmiechnęła się szerzej zadowolona, co szybko zostało odwzajemnione. Niespodziewanie Akira się odwrócił w jej stronę, chwytając dziewczynę w talii. Nie mogąc dłużej się sobie oprzeć, dwójka przyjaciół wpadła wspólny uścisk i zaczęła namiętnie całować. Czas dla nich staną w miejscu, nie liczyło się nic więcej poza chwilą, jaką mogli spędzić przez moment w swoich objęciach. Nawet jeśli łączyły ich tylko interesy oraz przyjaźń. 

_______

Planowałam ten rozdział poprowadzić zupełnie inaczej, jednak ostatecznie postanowiłam dać bohaterom rozdziału swoje pięć minut. Końcówka również nie była planowana i sama nie wiem, czy to było słuszne rozwiązanie, lecz nie mnie oceniać.

Jeśli są jakieś luki czy niedopatrzenia to przepraszam. Szło mi to na tyle opornie, że rozdział zajął ponad miesiąc, a nie chciałam tego już dłużej odwlekać z przyczyn osobistych.

Dziękuję również Disturbed_Warrior za drobną pomoc przy pisaniu rozdziału oraz wam, którzy go czytacie.
Za wszelkie komentarze również dziękuję!

Ciao~

01.08.2021
Niedziela








Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro