Rozdział IV - Rozbite Dusze
Sytuacja była napięta. Z jednej strony dziewczyna obawiała się ponownej konfrontacji z mutantem, dlatego wyczuwający jej strach, wilk postanowił osłaniać właścicielkę. Z drugiej zaś oponent nie wydawał się wrogo nastawiony, a bardziej, jakby zobaczył żywego ducha. Musiała mimo wszystko zachować ostrożność. Mało tego, wciąż posiadała kawałek jego bandany, a on jej maskę, więc zapewne nie bez powodu tu teraz jest - pomyślała - Zapewne liczy na jakąś wymianę albo zadośćuczynienie w zamian za zniszczenie mienia. Choć, dzięki temu mogłaby odzyskać swoją własność.
Slash przestrzegał Nyse przed czterema, zmutowanymi w żółwie, braćmi Hamato, nawet gdyby miała do czynienia tylko z jednym - podczas opowieści o nich, zachowywał się nad wyraz dziwnie, jakby obawiała się, że zostanie przekabacona na stronę Hamato, porzucając tym samym Potężne Muta-Zwierzaki, a tego nikt nie chciał, szczególnie on sam - Przygarnęli ją razem z pozostałymi i dali opierunek po tym jak uciekła Kraangom. Zlitowali się, chociaż wcale nie musieli, dlatego nie wierzyła, by mogli chcieć mieć wobec niej jakieś złe intencje. Choć, nie wiedzieć czemu, miała mimo wszystko wątpliwości co do prawdomówności żółwia. Chciała mu wierzyć, lecz instynkt podpowiadał zupełnie co innego. Dodatkowo jego nadwrażliwość na to z kim oraz gdzie się spotyka (oczywiście jeśli nie ma przy tym grupy Muta-zwierzaków), a także nagłe ataki agresji żółwia, gdy wracała bez maski, budziło wiele kontrowersji. Brak pewności, czy Slash faktycznie ma na uwadze tylko jej dobro, czy może to już objaw czysto obsesyjnej zazdrości o konkurenta, który to w każdej chwili mógł się zjawić w życiu dziewczyny, dodatkowo ją przytłaczał. Nawet jeśli wiedział, iż bardziej od znalezienia sobie drugiej połówki zależy jej na przetrwaniu. - Mętlik w głowie nie pozwalał podjąć hybrydzie żadnej słusznej decyzji. Stała więc w bezruchu obserwując uważnie żółwia, nie ruszywszy nawet odrobinę uchem. Tylko kawałek widocznego spod długiego płaszcza ogona wchodził delikatnie w drgania, co oznaczało, iż dziewczyna była faktycznie poddenerwowana.
Leonardo również nie mógł uwierzyć własnym oczom, że jego przyjaciółka sprzed ponad trzech lat wciąż żyje! Nieprzypuszczał nawet, że ten dzień kiedykolwiek jeszcze nadejdzie. Tęsknota za nią spędzała mu sen z powiek, dlatego nie marzył o niczym innym niż ujrzeniu, a jednocześnie złapaniu jej w objęcia i nie wypuszczaniu już nigdy. Przez to nagłe spotkanie nawet przez myśl mu nie przeszło, czy hybryda pragnie tego samego co on. W końcu nie na darmo zniknęła na tyle czasu...
*
Nie mogąc pogodzić się z myślą, jak Leonardo mógł przerwać tak gwałtownie ich spotkanie, Karai podążyła drogą mutanta. Niewiele brakowało, a by osiągnęła swój cel - nawiązanie bliższych stosunków z żółwiem. Oczywiście zdawała sobie sprawę, że wiele lat temu, to ona podobnie traktowała go. Tym razem sytuacja się zmieniła i miała w tym swój ukryty plan. - Ewidentnie niedane było jej teraz go osiągnąć, dlatego musiała znaleźć inny plan, bądź poczekać na odpowiedni moment.
Wciąż odczuwając smak porażki, mimo upłynięcia kilku minut, nawet nie poczuła przenikliwego chłodu pod brązową kurtką. W pewnym momencie dostrzegła lekko przysypane ślady dwóch różnych stworzeń. Jedne należały do jakiegoś zwierza, chyba psa albo wilczura - pomyślała - inne zaś były dosyć owalne i nie przypominały żadnej żywej istoty, która zamieszkiwałaby tę planetę, poza jedną - mutantem. - Nabrawszy podejrzeń, ruszyła za tropem, mając nadzieję, że wkrótce zagadka owej ucieczki żółwia zostanie rozwiązana.
*
Tymczasem Leonardo usiłował zbliżyć się do hybrydy, nie zważając na agresywną postawę demona. Im bliżej był, tym bardziej instynkt dziewczyny kazał uciekać, nawet jeśli towarzyszący jej opiekun w każdej chwili mógł chwycić w zęby żółwia i rozszarpać go na miejscu. Nie chciała, żeby posuwał się do takich kroków, jeszcze nie teraz.
Poczyniła kilka korków do tyłu, gdy podszedł zbyt blisko. Oczywiście Dark nie zamierzał mu ustępować drogi i warknął ostrzegawczo, kiedy żółw się nadto zbliżył. Leo niemal natychmiast odskoczył od niego, przestraszywszy nagłego kłapnięcia demona. To go jednak nie powstrzymało, nie zamierzał odpuszczać.
- Nysa... - zaczął niepewnie od wypowiedzenia imienia hybrydy. Widać było na jego twarzy wymalowany niepokój, a zarazem radość. - ...to ja, Leo. Nie poznajesz mnie?
- L-Leo? - Złapała się delikatnie dłonią za skroń, jakby usiłował sobie coś przypomnieć, bezskutecznie.
Wystarczyło, aby żółw nabrał nieco nadziei. Może jednak nie wszystko stracone? - pomyślał. - Dark, jako że był demonem, przejrzał go na wylot, wyglądając w duszę chłopka. Zaskoczyło go to, jak śmiertelnik może być tak silny (nie tylko fizycznie, ale i psychicznie). Szybko potrząsnął łbem, obrzucając jeszcze na prędze spojrzeniem swą właścicielkę, nim ostatecznie postanowił zejść na bok, przestając do tego groźne warczeć oraz obnażać zęby, wciąż zachowują ostrożność, a wskazywała na to chociażby jego świecąca, szkarłatna, klatka piersiowa oraz puste oczy w tym samym odcieniu. Nie ufał zbyt chłopakowi, lecz ostatecznie pozwolił mu iść. Leo przez moment się zawahał, patrząc ze zdziwieniem na istotę z piekła. Oczywiście dostrzegł jego zniecierpliwienie, więc postanowił nie tracić czasu i podejść do przyjaciółki.
Zdegustowana Nysa miała ochotę uciec, poczyniwszy pół kroku do tyłu. Nim zdążyła jakkolwiek bardziej zareagować, mutant rzucił się jej na szyję i uściskał tak mocno, jak jeszcze nigdy tego nie czynił. Trudno było mu ukryć szczęście, że wreszcie mógł to uczynić. Niestety o hybrydzie nie można tego samego powiedzieć. Dziewczyna stała jak słup soli czując niezręczność, choć z drugiej strony było to niezwykle przyjemne. Dotychczas nie pamięta, by ktoś ją tak szczerze przytulał.
- Nie sądziłem, że jeszcze ciebie ujrzę... - rzekł cicho, przymykając oczy. Czuł, jakby czas stanął dla niego w miejscu. - Brakowało mi ciebie Nyso.
Przez tęsknotę oraz pragnienie jej bliskości, nie zauważył nawet, że nie wszystko jest, jak sprzed około trzech lat. - Nysa nie tylko zmieniła się z wyglądu, czego trudno nie było zauważyć, podobnie jak Dark, ale także wydawała się bardziej zdystansowana, jakby widziała go po raz pierwszy na oczy - Nie spodziewał się nawet tego, co miało nastąpić za krótki moment. Hybryda z ciężkim sercem, po tym jak się już ocknęła, delikatnie się odsunęła od mutanta, patrząc przepraszająco. Unikając jednocześnie kontaktu wzrokowego.
Zaskoczony jej gwałtowną reakcją nie rozumiał, skąd u niej taka nagła nieufność. Na początku ich znajomości w pełni to rozumiał - znalazła się w obcym świecie z całkiem obcymi mieszkańcami Nowego Jorku. Napotkała zarówno przyjaciół, jak i wrogów, którzy to drudzy, chcieli wykorzystać ją dla własnych korzyści, bądź też celów - Jednak znali się już na tyle długo, że mogli nie tylko sobie ufać, ale i polegać, czego nikt nie był w stanie ukryć.
Poczyniła jeszcze dwa kroki w tył, nim odpowiedziała na jego zszokowaną, zastygniętą twarz.
- Przepraszam, ale chyba mnie z kimś pomyliłeś... - wystawiła ręce w geście obronnym, robiąc jeszcze kilka kroków w tył, wciąż patrząc przepraszająco. Uszy miała nisko położone, jakby obawiając się jego reakcji, co zaskoczyło jeszcze bardziej chłopaka. - Bardzo bym chciała, żebyśmy się znali, ale to niemożliwe...
Odrzuciła go ostatni raz spojrzeniem, nim postanowiła rzucić się ostatecznie do ucieczki, póki sytuacja nie zaczęła się wymykać spod kontroli. Pozostawiając żółwia sam na sam z Dark'iem. Oczywiście ten miał inne plany i czym prędzej ruszył śladem uciekinierki, wcześniej jednak dmuchnąwszy mocnym, nieprzyjemnym, oddechem wprost na o wiele niższego od siebie śmiertelnika. Ocknąwszy, potrząsnął głową, zbyt późno spostrzegając, iż jego przyjaciółka zdołała zbiec. Na nic zdała się choćby wyciągnięta bezradnie dłoń tuż za nią. Gdy zniknęła pośród obłoku gęstego powietrza wraz ze swym towarzyszem, upadł załamany na kolana. Zignorował nawet zimno, które momentalnie przeszyło jego ciało.
Wciąż nie pojmował niczego. Nie dalej, jak kilka godzin temu, omal go nie wykończyła, jak pod jakimś urokiem. Żadne argumenty oraz zapewnienia były bez efektów. Teraz zaś wydawała się wycofana, speszona, zupełnie jakby była pełna jakichś obaw albo bała krzywdy z jego ręki.
Z całą pewnością takiego zachowanie nie pasowało do kogoś, kogo znał nie od dziś. Choć miał w głowie wiele pytań pozbawionych odpowiedzi, nie zamierzał ponownie jej tracić. Musiał o nią walczyć, choćby miał przy tym stracić życie.
Pochłonięty rozterkami nawet nie zdawał sobie nawet sprawy, że był obserwowany przez nikogo innego, niż Karai. Dziewczynie najwidoczniej nie leżało to spotkanie, bowiem, gdy wróciła Nysa jej pozycja oraz plan poszłaby pod młotek. Musiała coś wymyślić, aby tych dwoje już nigdy więcej się nie spotkało. Postanowiła jednak śledzić dziewczynę, by lepiej wybadać jej położenie.
_____
Witam po nowym roku z powrotem!
Zdaję sobie sprawę, że czas akcji miał wynosić do siedmiu lat później, jednak zdecydowanie zostanie on skrócony na okres trzech lat. Za problemy przepraszam!
Ps: Za błędy czy niedociągnięcia również przepraszam!
Miłego dnia!~
Publikacja ~ Czwartek 18.02.2021
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro