XV Witamy w Piekle!- cz 2
...Miasto (o ile to tak jeszcze można było nazwać) wyglądało jak po kataklizmie. Zamieszki się zmagały, a buntownicy rośli w sile. Coraz trudniej było przetrwać.
Dzielnice stawały się coraz to mniej przyjazne. Trudniej było można pozostać niezauważonym. Gdzie kolwiek by nie spróbować tam prawię zawsze ktoś wyleciał z okna, bądź przeciskał się alejkami z "nowym" sprzętem, byle by zdala od łakomych, rozszalałych "bestii", zdolnych do skorzystania z okazji odebrania towaru. Tylko najsilniejszy i najbardziej przebiegli mieli szansę przetrwać w tym mieście o ile to jeszcze tak można nazwać.- Zgliszcza pokrywały coraz większą powierzchnię.
- Uważaj!- Rzucił się na mutatnkę, osłaniając tym samym przed wybuchającym pociskiem. Dark zwrócił się w stronę sprawców warcząc. Stało tam kilku ludzi odpowiedzialnych za to, trzymających noż, łańcuchy oraz pałke baseballowe.
Demon nie zwlekając, ani chwili dłużej Zaszarżowała w stronę grupy naskakując na pierwszego z nich, łapiąc za gardło. Jego szczęki były dość spore, przez co bez problemu odgryzał głowę ofiary.
Głowa ich kompana opadła bezwładnie na grunt, opryskując krwią to co jest w pobliżu. Pozostali spojrzeli bezradnie, lecz mimo to pragnęli pomścić kompana.
Wilk posłał mutancę porozumiewawcze spojrzenie, nakazujące uciekać, lecz zignorowała to. Szybkim i zręcznym ruchem podniosła się, łapiąc za broń i wpatrując okazji do walki. Dark tylko wydał odgłos gardłowy z niezadowoleniam. Co prawda mógł przejąć nad nią kontrolę, ponieważ jakiś czas temu udało się jej całkowicie uwolnić spod kontroli serum, wymiotowując je, lecz wilk nie zrobił tego. Miał poważniejszy problem. Przez zapatrzenie się na właścicielkę niezauważył ataku napastników, którzy działali pod wpływem środków powodujące przyćmiewanie racjonalnego myślenia.
Zamachenli łamcuchami, łapiąc tym samym demona. Zapominając, iż jego siła jest na tyle silna, że może doprowadzić do poważnych zniszczeć, np. samochodów, czy też połamania kości.
Demon spojrzał morderczo, szarpiąc mocno za łańcuch, powodując przerwanie go, a koleś, który go trzymał poleciał na tego obok. Zaś kolejny wziął zamach i spróbował go uderzyć kijem, co było to błędem z jego strony, gdyż stworzenie złapało za broń zmieniając w drzazgi.
Nysa złapała jedengo z nich, podcinając gardło. Nie zdążyła się zorientować, kiedy jeszcze jeden się do niej podkradł. To był ten sam z nożem, który został znokautowany przez rzuconego kompana wprost na niego.
Zdołała wykonać unik, lecz została zranonia w ramię, a następnie została podcięta. Spora rana sprawiła rwący ból, lecz nie zmusiła jej do przestania walki. Nieprzyjaciel wymierzył cios, lecz zwninnie się przeturlala, naruszając zranione miejsce, sycząc z bólu. Obcy nie zamierzał zrezygnować i spróbował ponowić ataka.
Staneła na równe nogi, gdy przed nią wyskoczył demoniczny wilk, raniąc w twarz napasnika. Upuścił broń łapiąc się za dwarz i krzycząc z bólu. Jeszcze przez chwilę patrzył na nich, po czym się wycofał nie narażając się więcej bestii. Pozostali co przeżyli również uciekli.
Dysząc oraz mając na sobie krew ofiar zwrócił się do niej, przestają się najeżać.
- Było by ci bardziej na rękę, jak byś jednak zdecydowała na przejście na stronę tych żółwi- Podszedł bliżej liżąc ranę w celu dezynfekcji oraz ukojenia bólu, a także zmywając krew. Sykneła, lecz pozwoliła mu na to.
- Sam dobrze wiesz, że nie mogę. Dopiero odzyskałam wolność- Obrońca przestał lizać ranę i zerkneli na siebie.
- Ty poprostu się boisz poniżenia i odrzucenia- obszedł ją dookoła stając za nią, lecz nadal mając pysk blisko jej twarzy nadal mówiąc mrocznym tonem- Bałaś się, że jak przyznasz ich stronę, ty i oni ucierpieliście by bardziej. Wyczuwam twój strach
- Oj daj spokój!- Odepchneła jego pysk, odchodząc nieco dalej- Mamy gorsze zmartwienia, niż ich szukanie!
- Właśnie dlatego powinniśmy
- Zapomniałeś co nam zrobili?? Co on zrobił??- Odwróciła się, zakładając ręce na piersi
- Może to nie on cię zranił, ale to ty niedajesz mu szans- Wykonał sus lądując przed nią- Zastanów się!
Zwiesiła twarz zastanawiając się przez chwilę nad jego słowami. Dark patrzył na nią nieokazując nic po sobie, po za determinacją przekonania jej. Nagle usłyszeli wybuch spoglądając w jego stronę. Niezwlekając ani chwili dłużej pchnął ją, ruszając oboje przed siebie.
***
W bazie wroga nie było lepiej. Shredder najwyrażniej nie był zachwycony niepowodzeniem misji, jaka została powierżona jego wojownikom, a wręcz przeciwnie. Kiedy tylko do sali weszli Tygrysi Pazur wraz z Akirą- Jeden posiadał opatrunek w miejscu utraconego ucha, a drugi wokół oka, prawie zerwał się z wściekołścią ze swego tronu.
- Zawiedliście!- rozległ się srogi ton- Macie coś na swoje usprawiedliwienie!?
- Mistrzu Shredder- zaczął pasiasty- to wszystko przez tę dziewczynę! Zlekceważyła rozkazy i spoufaliła jednym z tych mutantów!
- Próbowaliśmy wszystkiego, ale straciliśmy...
- Cisza!!!- Wstał z oburzenia przerywając im- Ta wasza marna wymówka nic nie zmieni! Zawiedliście, a to oznacza, że czeka was zasłużona kara!- Wystawił przed siebie szpony- Pokładałem w was nadzieje, że sprostacie takiemu zadaniu, a wy daliście plamy!!
- Z całym sza...- Natychmiast zamilkł na rozkaz mistrza, cofając z lekkim skłonem
- Milczeć!! Co macie mi do powiedzenia na swoją obronę?!
- Młagamy o wybaczenie mistrzu Shredder!
- Mistrzu... ona wciąż zna nasze plany!- wycedził chłopak
- Twoja siostra stanowi poważny problem!- Odwrócił się napięcie zarzucając peleryną (autorka: nie wiem czy da się to inaczej określić)- Daje wam ostanią szanse! Macie ją odnaleźć i nie dopuścić aby co kolwiek im wydradziła! Najlepiej sprowadźcie do mnie żywą, a już spotka ją odpowiednia kara! Tylko tak oszczędze wam cierpień!
- Tak jest, mistrzu Shredder!- Wypowiedzieli naraz, wstając jak i opuszczając powoli sale.
***
Bracia jakimś cudem zdołali dotrzec do kanałów. Nie było to jednak takie proste, jak się wydawało. Szalejące tłumy i walące się miasto utrudniały to zadanie.
Po dotarciu do domu, mogli wyleczyć rany oraz zregenerować siły. Mało tego, musieli to i owo wyjaśnić Splinterowi, ale głównie to zadanie spoczywało na Leonardo. Koniec w końcu to ich przybrany ojciec i opiekun, mający obowiązek wiedzieć co i gdzie się wydarzyło. Szczególnie o planach i zamiarach nieprzyjaciół.
- Sądząc po twoich wyjaśnień to niemieliście wyjścia. Z jednej strony musieliście ratować braci, lecz z drugiej skazaliście ją na kolejne niebezpieczeństwo, a miasto popadło w całkowity chaos!- Wypowiedział to z frustracją
- Z całym szacunkiem mistrzu, ale nie mogliśmy nic zrobić. Nie mogłem jej zmusić, aby z nami została
Szczur przez moment milczał, gładąc się po brodzie
- Spory prowadzą do autodestrukcji! Nie pozwól przeciwnikowi przejąć tej satysfakcji!
- To znaczy, że...- spytał niepewnie
- Tak!- Odpowiedział z przekonaniem- Musicie pamiętać, aby zachować ostrożność i ocalić nietylko ją, ale i miasto! Tylko w was nadzieja!
- Rozumiem sensej, ale jak nam się nieuda? Co jeśli...- zawahał się, mimo to szczur zrozumiał co miał na myśli
- Wiem, że się obawiasz- położył dłonie na jego ramionach- Ale musicie mimo to stawić temu czoła! Tylko tak macie jakieś szanse
- Poprostu... boje się, że po tym wszystkim stracę ją na zawasze
-Jeśli rzeczywiście odważyła się sprzeciwić, Shredder nie za waha się jej dopaść za wszelką cene! Musisz podjąć ostateczną decyzję mój synu
- Hai sensei!- Zrobił ukłon opuszczając dojo. Po drodzę natkną się na Donatello.
- I jak mistrz Splinter na to wszystko?- Dociekał
- Przyjął to dość na chłodno. Co z pozostałymi?- Spytał z troską
- Mikey ma tylko kilka siniaków i zadrapań oraz sporą rane na przedramieniu- zamyślił się przez moment
- A Raph?
- Wyliże się- Otrząsnął się- Rany na szczęście nie były głębokie. Na szczęście nic niezostało uszkodzone, co by narażało jego życie. Muszą obaj jedynie wypocząć
Lider poczuł ulge. Jeszcze przez kilka następnych chwil wymoenili się zdaniami, po czym każdy zajął się czym innym.
Po kilku godzinach obgadali kwestie sytuacji miasta. Mikey jak zawsze znalazł czas na rozrywkę, zamiast zaiteresować się ważniejszymi sprawami. Koniec w końcu powtórzyli co mają zrobić, ale tym razem przymuszając brata do skupienia się.
***
W między czasie nieświadoma niczego dwójka przemykała miastem, co nadal im nieułatwiało przetrwania bez obaw. Najgorzej było, gdy na drodzę stawał ogień. Dark musiał interwenipwać, aby oddalić się od niego jak najdalej, ponieważ na sam jego widok, Nysa zamierała przestając reagować na otoczenie co było dla niej zgubne. Wydarzenie sprzed lat zostawiły po sobie długo trwałe ślady.
W pewnym momencie coś usłyszeli. Wydobywający się hałas dochodził zaa ściany, więc zakradli się oboje. Nakazała mu to sprawdzić co wykonał posłusznie. Zakradł się, a następnie rzucił powalając kogoś, obnażając swe zębiska z gardłowym warczeniem. Rozpoznał osobę na którą wykonał naskok. Przestał kulić uszy i odsunął się do tyłu. Mutantka wyskoczyła zza rogu zaskoczona ich widokiem. To byli żółwie. Schowała broń, udając obojętność.
- Nysa?- Spytał zaskoczony lider, wstając
- O jest ta mała!...- Szybkim krokiem, butownik dotarł do niej, próbując wykręcić rękę i obezwładnić. Nastolatka zamiast się poddać kopneła go w gelitalia, a następnie powaliła na ziemie. Wystarczyło aby go osłabić. Dodatkowo rzuciła do niego "Jak śmiesz psie!"
Podeszła do lidera. Pozostali nie próbowali jej nawet zatrzymać, przeczuwając co za chwile może nastąpić.
- Nie wyraziłam się jasno, abyście dali mi spokój!?- Warknęła
- Owszem, ale my nawet ciebie nie szukaliśmy!
- N-Nie?- Spytała zaskoczona nieco się uspokając. Jednak pochwili znów podniosła głos- Nie zmienia to faktu, że włazicie nam w drogę!
- W ścisłości, my nawet nie wiedzieliśmy, że tu będziesz!- Wtrącił Donnie za co posłali mu spojrzenie. Natychmiast zamilkł
- Nie mogę zrozumieć czemu stałas się taka zimna i agresywna??
- A co?! Mam być słaba??
- Nie o to mi chodziło! Po prostu...- Urwał w pół zdania, ponieważ weszła mu w słowo
- Ale to pomyślałeś!- podeszła bliżej zmuszając go do cofnięcia się, aż posamą ścianę- Myślisz, że w tedy masz u mnie większe szanse?! Zapomnij!- odwórciła się krzyżując ręce
- Nysa, wiesz dobrze, że nie miałem tego na myśli!- Złapał ją za ramiona i odwrócił do siebie- Zależy mi na tobie!
- Słuchaj, przepraszam cię za to wszystko, ale nie musisz kłamać- Wyrwała się z jego dotyku- Najlepiej będzie jak zbikniesz mi z oczu!
- Raph jednak miał rację! Już dawno powinnienem cię olać!
- Och, a jednak to prawda! Zależało ci na mnie, czy tylko na zdobyciu mnie i zaliczeniu!?
- Możesz przestać?! Oczywiście, że na tobie!- Przez moment zapanowała niezręczna cisza. Pozostali milczeli obserwując wszystko co między nimi się działo.
- Co się z tobą dzieje?!? Nie poznaję cię już!
- Przejrzałam na oczy jak mi kazaliście! Happī??*
- No ale...
- Ale co?! Dążyliście do tego, więc nie wiem czego jeszcze chcecie!
- Racja, ale miałaś jedynie zrozumieć, że oni cię krzywdzą!
- A wy to nie??
- Posłuchaj! Skoro dalej się upierasz to droga wolna!
- Czyli w końcu!... Zrozumiałeś!
- Tak, skoro dalej wolisz się narażać to proszę bardzo!
- A żebyś wiedział! Nie potrzebuje was! A szczególnie ciebie!!- Odwróciła się na pięcie, zaciskając pięść
- Świetnie!! Dla mnie to nawet możesz zostać zabita suko!
- Suko?!!- Odwróciła się w jego stronę, uderzając w twarz- Nigdy mi się nie pokazuj na oczy! Nie chce was, ani ciebie znać!!!- Ponownie odwróciła się napięcie i odeszła
- Świetnie!! Idź w cholerę!!
W odpowiedzi pokazała mu środkowy palec, nie oglądając się na nich. Dark już dawno się rozpłyną, przez co go nie było. Mutantka przetarła oczy dopiero jak była poza zasięgiem ich wzroku, gdy niezauważenie wpadła na grupę ludzi. Wystraszona staneła w pozycji bojowej, gotowa do obrony. Dzień zapłaty nadszedł! Kto w tym starciu zwycięży? Co zrobią pozostali? I kim są napastnicy? Już niedługo...
_______
Happī*- z jap. Szczęśliwy
Tym razem taka rekopensata za długi brak rozdziału. Przepraszam za to, ale miałam problemy z jego napisaniem i kilkakrotnie zmieniałam go.
-Gwiazdka?
-komentarz?
Ps: 1 783 słów mój nowy rekprd w pisaniu o.o
I chciałam podziękować za ponad 1 000 wyświetleń i ileś gwiazdek. Nie spodziewałam się takiego wyniku pod tą częścią oraz motywujących komentarzy
Dziękuję za wsparcie i że to czytacie! <3
Ciao~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro