Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XIX- Pożegnanie wszystkiego

Syutacja w mieście nieuległa zmianie. Nadal panował haos i biała rozpacz. Chodź nie tyle rozpacz co pogarda i totalny brak porządku oraz szacunku wobec drugiego.

Podczas, gdy tłuszcza dalej szalała na jednym z Nowojorskich budynków w dalszym ciągu trwało rozstrzygnięcie między wrogami.

Tygrysi Pazur puścił mutantke, lecz tak by nadal mieć ją podkontrolą. Ujawniając nowe fakty, o których żółwie niemiały pojęcia. Zbiło to ich kompletnie z tropu.

- Ktoś mi wyjaśni o co tu chodzi i czemu usłyszałem Nayra?- zaczął Mikey, którego wszyscy zignorowali. Nie próbował dalej nic mówić
- To prawda?- Spytał ostrożnie z obawą Leo
- Si... to wszystko prawda z tą intrygą- wyznała z trudem
- Dlaczego?- Dopytywał z niedowierzaniem- To wszystko nic dla ciebie nie znaczyło?!
- Znaczyło!- odparła- Ale nie miałam wyjścia!
- Przecież mówiłem ci, że możesz na nas liczyć!
- Ty nadal nic nie rozumiesz?!- Spojrzała krzywo, wahając się- Leo... to koniec!
- C-co?!- Niewierzył w to co usłyszał- Oczym ty mówisz!?
- O tym, że nie możemy już więcej na sobie polegać!- rzuciła szybko z bólem- Dzielą nas granice!
- Przykro nam- Donnie położył rękę na ramieniu załamanego brata- Ale mówiliśmy ci wcześniej, że to nie jest dziewczyna dla ciebie!- spojrzał lodowato na mutatnkę

Starała się niespuszczać wzroku, by nie dać oznak osłabienia emocjonalnego. Jedynie podwineła uszy, co dla zarówno dla wilka, jak i dla wielu zwierząt jest to charakterystyczne. Nawet dla zmutowanej hybrydy.

- Najpierw go uwodzisz, a teraz nie chcesz znać!!- Nie trzymał zielonooki- Myślisz, że teraz będziemy dla ciebie łaskawi, co?!
- Ty od początku nie znasz litości!!
- Posłuchaj królewno!...
- To ty posłuchaj!- Nie wytrzymała i ona, niedając dojść mu do słowa- Królewny to poszukaj w sobie! Taki niby twardy jesteś, a sam ledwo dajesz radę!- szybko mu dogryzła- Nikt cię nie prosił o zdanie!!

Zamurowało go, niewiedząc co ma odpowiedź, gdy niespodziewanie wtrącił się ironicznie piegowaty.

- Słabo Raph... Laska ci przygadała
- Przymknij się!!- wysyczał przez zęby

W tym samym czasie Tygrys złapał chwile nieuwagi wydając dziwne rozkazy swoim podwładnym. Bo to on sprawował nadzór nad ludźmi z Klanu Stopy, pod nieobecność Shreddera. Mimo to dalej był na jego rozkazy i tak również w tym wypadku było. Nigdy mu się nie próbuje sprzeciwić, a przynajmniej na to wygląda. Tym razem jego rola polegała na tym, czy uda się wprowadzić żółwie w nową zasadzkę, czy nie. W przypadku niepowodzenia główna wina spadnie na mutantkę, gdyż to od niej teraz zależy powodzenie planu.

- Myślałem, że jesteś inna, ale się myliłem!
- Zrozum, niemogę od nich odejść!- Wykrzykneła
- Dlaczego?! Dlatego, że oni cię zmuszają?!- wyrzucił przed siebię kończyny- Jeśli ci dalej na nas zależy, to odejdź od nich! Wiesz przecież, że my ci pomożemy w przeciwieństwie do nich!

Nieodpowiedziała nic, próbując dalej utrzymać hardy wzrok, lecz niestety szło to z trudem.
- Twoje starania na nic!- Przerwał im kocur- Nie widzisz, że ona już wybrała??- Położył dłonie na jej ramieniu
- Wybaczcie, ale tak będzie lepiej dla wszystkich- rzuciła chłodno
- Co masz na myśli?- Tym razem głos zabrał Donatello
- To, że wasz wyfaszerujemy- Niespodziewanie zza winkla wyszedł pewien siebie Akira- Ale za nim do tego dojdzie, ona uczyni to pierwsza

Niepewnie zrobili krok do tyłu. Mutantka podniosła uszy sięgając po katane, lecz zrezygnowała.
- Nie zrobię tego- Oznajmiła spuszczając na moment twarz, a następnie podniosła uszy- Niech idą... Nie chce ich znać, a szczególnie ciebię Leo!!!- wykrzyczała wściekle z lekką nutą smutku

Mutanci stali jeszcze przez chwilę, po czym odeszli. Najabrdziej zabolało to Leo. Sądził, że coś ich łączy, lecz niestety tkwił w błędzie.
- Masz rację, między nami wszystko skończone!
- Nareście zrozumiałeś!

Zaczął powoli żałować, że nie posłuchał braci, jak mówili, iż to dziewczyna nie dla niego. Nie chciał nic więcej mówić woląc odejść w milczeniu. Reszta z jednej strony cieszyła się, że wszystko wyszło na jaw, lecz z drugiej przygnębiała ich obecna sytuacja w jakiej byli...

Wrogowie tryumfowali, lecz nie ona. Spuściła wzork z bólem, który także i ją dotkną. Nie chciała ich ranić, lecz nie mogła inaczej.

- Masz szczęście, że dotrzymałaś naszego planu!- Oznajmił lodowato Tygrysi Pazur- Jak byś zdradziła więcej prawdy to...
- To bym została ukarana przez Saki'ego...- Dokończyła za niego, nadal starając się unikać jakiego kontaktu wzrokowego
- Mistrza Shreddera!- Zawaraczał, grożąc pazurem- Lepiej uważaj na to co mówisz
- Co za różnica?!- odparła obojętnie
- Szacunku trochę!!- Jeden z naukowców wycelował do niej, co ją z lekka przeraziło, chodź tak naprawdę śmierć przyniosła by ulgi w cierpieniu.
- Hej! Odłóż to bałwanie, albo sam ci odstrzele łeb!!- Stanął w obronie siostry. Miał już dość tego poniewierania jej. Bądź, co bądź również miał jej wiele za złe, ale słuchanie ciągłej krytyki mogło stać się już niedowytrzymania. Tak jak w tym wypadku, szczególnie w stosunku do siostry.- Ostaniego dobrze znanego mu członka rodziny jaki mu jeszcze pozostał. Także ona nie chciała tracić brata oraz bliskich stosunków z Leo. Niestety jej obawa powoli nabierała barw. Zostawała sama, mimo przebywania w Klanie Stopy. To nic dla niej nieznaczyło. Wykonywała wszystkie ich polecenia, nie dlatego, że chciała, tylko była zmuszna w surowych warunki.

Wygarnięcie niechcianych słów tak naprawdę niebyło do końca szczere, gdyż to część planu, który miał na celu pogrążyć żółwie w taki sposób, aby osłabić ich emocjonalnie, a co za tym szło? Szło to za tym, iż w tedy jest o wiele łatwiej pokonać wroga, jak posiada swego rodzaju osłabienie. Oczywiście niemusiało to dotykać mutantki, lecz dotkneło, co dawało łatwiejsze manipulacje.

W końcu i ona nie wytrzymała poraz kolejny.

- W ogóle po co to wszystko?!- Odwróciła się z pretensjami- Dlaczego mamy ich zabijać?!
- Dobrze wiesz co uczynili mistrzowi!!
- I co z tego!? Oni nie są niczemu winni!!
- Posłuchaj!- Złapał ją za gardło- Jeśli nie chcesz skończyć jak oni, to wykonuj co ci każemy, rozumiesz?!
- Si... rozumiem...- Odpowiedziała ze kruchą, niemając ochoty na narażanie się, a szczególnie jemu. Dobrze wiedziała co to może oznaczać. Nagle poczuła ulge, ponieważ nikt już jej nie trzymał.

***

W między czasie żółwie zmierzali ku kanałom niemając świadomości o podstępnym planie Klanu Stopy oraz o tym, że to wszystko to jedna wielka manipulacja. Oczywiście okolice były zbyt niebezpieczne do poruszania się swobodnie, więc pozostawało tylko dwa wyjścia: Jedno to przemieszczanie się dachami, a drugie to ryzykowne przejście ciemnymi ulicami nienaruszonych przez tłumy. Żółwią sprzyjało szczęście, gdyż większość mieszkańców koczowała gdzie indziej, bądź siedziała gdzieś w ukryciach nabierając sił z dziką czujnością. W końcu byli zwykłymi ludźmi pod działaniem środka zmieniającego ich osobowość. Mimo to musieli uważać.

- Leo?- Spytał z troską Donnie widząc dalszy ciąg przygnębienia brata- Wszystko w porządku?
- Tak, oczywiście- Odparł sarkastycznie
- Przecież widzę, że nie- Zaczał coś podejrzewać- Nadal martwisz się przez Nyse?
- Daj spokój stary- Dorzucił swe 3 grosze Raph- Wiemy, że ci zależyna niej, ale sam rozumiesz...
- Mieliście rację- W końcu im przyznał- Przepraszam, że wciągnąłem was w to wszystko
- Oj, no weź się niezałamuj! Stało się i nic nieporadzisz!
- Właśnie! Masz jeszcze nas bro!- obiął ich od tyłu za ramiona najmłodszy

Niemieli pojęcia, iż ktos ich obserwuje i szykuje na nich nową zasadzke...

______
Jeśli coś schrzaniłam to wybaczcie, ale miałam problemy z napisanie tego i końcówka szła mi już najciężej.

[Edit: Niewielka zmiana, która niewiele wniosła]

Ciao~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro