Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Sorei

Po wyjściu profesora z sali osunęłam się na podłogę, chowając twarz w dłoniach. Miałam dość. Nie miałam do kogo zwrócić się o pomoc – nie dlatego, że nie mogłam zaufać moim przyjaciołom czy rodzicom, ale wiedziałam, że z nim nie uda mi się wygrać, nawet gdybym miała niepodważalne dowody.

Siedziałam tak przy drzwiach, aż usłyszałam głośny śmiech blondyneczki. W sekundę zerwałam się na nogi i otarłam łzy, szybko poprawiając ubrania, starając się zakryć siniaki, jakkolwiek się dało.

Lyara

Śmiałam się wniebogłosy, ocierając łzy z kącików oczu. Lunara była królową suchych żartów, które – stety lub niestety – były moimi ulubionymi. W ciągu kilku sekund pojawiłyśmy się pod salą walk. Dotknęłam klamki, gdy drzwi otworzyły się, a przed naszymi oczami stanęła Sorei. Jej rude włosy były w nieładzie, a oczy napuchnięte, jakby płakała.

— Hej, kochana, coś się stało? Czy ten gbur coś ci powiedział? Jeśli tak, mogę pojawić się na następnych zajęciach i pokazać mu, że z moją kochaną przyjaciółką się nie zadziera! — paplałam szybciej niż Eryx, gdy widzi swojego byłego chłopaka na korytarzu.

Ruda zaśmiała się tylko i pokręciła głową.

— A co to za okazja, że idziecie gdzieś bez chłopaków? — Zdumienie po raz drugi tego dnia odmalowało się na jej twarzy.

— No nie wierzę, że zapomniałaś! Ajjj, Sorei! — Pokręciłam głową, śmiejąc się z przyjaciółki.

— Och, Ruda, nie mów, że zapomniałaś o imprezie z okazji dołączenia nowego ciacha do Akademii — wtrąciła Lunara, bawiąc się pasmem swoich włosów.

— To na co czekamy? Lecimy się szykować i wybawić! — entuzjazm Sorei wręcz z niej tryskał.

Złapałam Rudą i Brielle za ręce, a całą naszą czwórką udałyśmy się do naszego pokoju, który dzieliłyśmy. Nasza przestrzeń była zróżnicowana – jedna strona czarna, druga niebieska. Nie musiałyśmy martwić się o zaklepywanie łazienki, bo miałyśmy w niej aż cztery kamienne wanny.

Nasza trójka, oprócz Sorei, która rzuciła się na łóżko i wyciągnęła swój pamiętnik, nalała ciepłej wody do wanien i wskoczyła do środka. Brielle niemal od razu odpłynęła, ale ja i Lunara nie miałyśmy końca w rozmowach.

— Jeśli chcecie zdążyć, powinnyście wyjść i się szykować — do łazienki weszła Sorei, jej rude włosy splecione w koszyczek.

Obudziłyśmy Brielle, zarzuciłyśmy ręczniki i zaczęłyśmy przygotowania.

Podczas ubierania śpiewałyśmy piosenki, które śpiewały nam kiedyś mamy lub babcie. W końcu byłyśmy gotowe na imprezę.

Sorei zaplotła swoje rude włosy w elegancki koszyczek i założyła długi wisiorek swojej mamy oraz klasyczną czarną suknię. Brielle wybrała prostą białą sukienkę na ramiączkach, którą jej mama miała na każdą okazję. Ja i Lunara poszalałyśmy – Lunara miała moje kolczyki, jej niebieskie włosy lśniły od brokatu, który jej pożyczyłam, a na sobie miała czerwoną, bardzo odważną sukienkę z głębokim dekoltem. Ja za to wybrałam srebrną sukienkę, a moje loki, zaplecione w warkocze, powiewały przy każdym ruchu. Założyłam mój ulubiony naszyjnik od Sorei i kolczyki od siostry.

Gdy dotarłyśmy na imprezę, kilku uczniów już tańczyło przy akompaniamencie akademickich absolwentów-muzyków, którzy chętnie przyjmowali zaproszenia na tego typu wydarzenia.

Oczy Eryxa od razu nas namierzyły. Wraz z zielonowłosym pojawili się przy nas w oka mgnieniu, trzymając tacę z jakimś trunkiem.

— Tylko nie mów, że to trunek Arelli — mruknęłam. Arellia była moją byłą dziewczyną. Nasze zerwanie było głośne – nie podobało mi się, że miała problem z alkoholem i odrzucała każdą moją pomoc.

— Znasz odpowiedź, blondyneczko — Caeulm uśmiechnął się i wyciągnął Brielle na parkiet, gdy muzycy zaczęli pieśń z dziejów przed zakonami.

Po jakimś czasie trunek Arelli działał aż za dobrze – nikt w pomieszczeniu nie był trzeźwy. Po wykańczającym tańcu opadłam na krzesło obok jakiegoś chłopaka.

— Miło cię znów widzieć — uśmiechnęłam się, rozpoznając (choć ledwo) głos Soliana.

— Ciebie również. Wybacz mi tę śmiałość, ale czy twoja mama nie jest z rodu królowych?

Oczywiście, że wiedziałam wszystko o wszystkich – zwłaszcza o tym, że przed zakonami wyspą rządziły wielkie rody królów i królowych.

— Tak, ale nie rozmawiamy o tym ze względu na zakony. Ale tu jestem bezpieczny i czuję, że mogę ci ufać... nawet jeśli jesteś straszną plotkarą — dodał z szelmowskim uśmiechem.

Zaskoczenie malowało się na mej twarzy, a on tylko się zaśmiał.

— Ja też dowiedziałem się co nieco o tobie.

W reakcji wypiłam cały kieliszek trunku na raz.

— Zatańczysz?

W tym momencie alkohol uderzył mi do głowy i straciłam wszelkie rozumowanie. Jutro będę tego żałować, ale to jutro.

Solian poderwał się gwałtownie, chwycił mnie za rękę i zaczęliśmy tańczyć, wygłupiać się, a potem dołączyli do nas moi przyjaciele. Cieszyłam się resztką tych dobrych chwil.

W jednej minucie wszyscy ucichli, a w drugiej cały szklany stół roztrzaskał się na kawałki – dwóch chłopaków z drugiego roku wdało się w bójkę. Niektórzy rzucili się na pomoc, inni zaczęli uciekać, chcąc uniknąć problemów. W sali zrobił się chaos – ja i Solian znaleźliśmy się gdzieś w środku tłumu, moi przyjaciele gdzieś indziej.

Mieliśmy jedno w głowie – uciec, zanim pojawią się profesorowie.

Na trzecim piętrze – piętrze dla trzecioklasistów, czyli moim i moich znajomych – znajdował się balkon. Solian stwierdził, że dobrze będzie się przewietrzyć.

Usiedliśmy na ziemi i wpatrywaliśmy się w gwiazdy.

— To prawda, że są tu zasady dotyczące związków?

Pokiwałam powoli głową, a świat zawirował.

— Tak, ale nikt ich nie przestrzega...

I wtedy zwymiotowałam prosto na spodnie Soliana.

Uśmiechnęłam się przepraszająco... i zrobiłam to ponownie.

********************************

Pamiętajcie jak już pijecie to z umiarem, buziaki 💋

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro