Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

Lyara

Skoczyłam radośnie na moją przyjaciółkę.

— Aaaaaa! Kochana, mam nowe ploteczki! — Byłam dosyć znana z tego, że lubię makijaż, błyskotki i oczywiście plotki.

Sorei odwzajemniła uścisk i spojrzała na mnie z zainteresowaniem.

— Czego nowego się dowiedziałaś?

Rozejrzałam się, po czym odciągnęłam Sorei od innych ciekawskich osób. Ciągnąc rudowłosą za sobą, nie zauważyłam, że ktoś stoi tuż za mną, i przypadkowo na niego wpadłam. Na moje szczęście chłopak zdążył mnie złapać, zanim oboje wylądowalibyśmy na marmurowej podłodze Akademii.

Szybko się odwróciłam i zobaczyłam, że to średniego wzrostu brunet z niebieskimi oczami i uroczym uśmiechem.

— Strasznie cię przepraszam! Nie zauważyłam cię, o rany, jak mi wstyd! — wyrzuciłam z siebie.

Brunet jedynie się zaśmiał.

— Spokojnie, nie pierwszy raz ktoś na mnie wpada. Jestem Solian, a ty, zielonooka?

Nie potrafiłam ukryć zdumienia i moja szczęka opadła. Do moich i Sorei uszu dotarł lekki śmiech chłopaka. Rudowłosa w porę się opanowała, podłożyła mi rękę pod brodę i zamknęła moją rozdziawioną buzię.

— Haha, przepraszam za nią, czasami się zacina. Jestem Sorei, a to Lyara. Miło było, ale musimy lecieć, paaa! — rzuciła i szybko odciągnęła mnie za jeden z filarów na korytarzu.

Potrząsnęła mną lekko.

— Halo, kobieto, co z tobą? Zakochałaś się? Myślisz, że jednak na naszej wyspie istnieją bratnie dusze? — zaczęła mnie zasypywać pytaniami.

— Ach, przepraszam! Ale to właśnie o nim są najnowsze plotki! — Uśmiechnęłam się do niej, dając jej do zrozumienia, że zamierzam ich zeswatać.

— Nie mam teraz czasu, kochana, na miłości. Muszę lecieć na zajęcia. — Pocałowała mnie w policzek i pobiegła w stronę sali do ćwiczeń.

Westchnęłam, kręcąc z rezygnacją głową, i udałam się w stronę stołówki.

Nasza Akademia nosiła imię wielkiej profesorki Amiry, która kiedyś była jej dyrektorką. Była jedną z najbardziej renomowanych spośród czterech Akademii znajdujących się na czterech wyspach podporządkowanych cesarstwu Agarlot.

Wchodząc do stołówki, skierowałam się do najmniejszego stolika w kącie, przy którym siedziała grupka moich znajomych.

Od razu w oczy rzuciła mi się niebieskowłosa Lunara, córka dyrektora Akademii. Była najwyższa z naszej grupy (nawet wyższa od Eryxa, który ma dwa metry wzrostu). Miała piwne oczy, grzywkę na boki, długą twarz i ostre kości policzkowe. Uchodziła za szkolną piękność – gdyby nie zakaz związków w naszej Akademii, już dawno byłaby moja, ale cóż, co poradzić.

Obok siedział wspomniany wcześniej Eryx. Miał dwa metry wzrostu i był najszybszy w Akademii. Jego blond włosy i oceanicznie niebieskie oczy mogłyby zauroczyć nawet Lunarę. Był gejem i nie krył się z tym.

Po drugiej stronie stolika siedziała Brielle. Nie miała języka i posługiwała się migowym. Miała krótkie czarno-różowe włosy i czarne oczy. Po trzeciej wojnie z wolnymi zakonami przestała mówić – nikt nie wiedział, co dokładnie się stało, gdy zakon Pierwszych (zwanych Najśliczniejszymi) wtargnął na wyspę i zaatakował najmożniejsze rodziny, w tym jej własną.

Słodko uśmiechał się do niej Caeulm, który był znany z tego, że zakochuje się wyłącznie w dziewczynach, które go nie chcą – tak było i tym razem. Był dość niski, ale nigdy mu to nie przeszkadzało. Miał zielone włosy, kolczyk w nosie i wiecznie wymyślał kawały, przez które każdy profesor miał już dość naszej dziecinady.

Brakowało tylko Sorei, ale ta miała zajęcia.

Nikt nie poruszał tematu trzeciej wojny z zakonami, ani wybuchu jednego z artefaktów w ich tajnej bazie, co dało naszej armii przewagę i pozwoliło wygrać wojnę. Wiadomo było tylko tyle, że zakony od początku istnienia osad na czterech wyspach stanowiły zagrożenie.

Od profesor Lea dowiedziałam się, że cesarzowa planuje zorganizować turniej, w którym uczniowie z każdej Akademii zmierzą się ze sobą. Zwycięzcy zostaną przyjęci do armii, by walczyć z resztkami zakonów, które – mimo trzech wojen, z czego dwie przegrali – wciąż istnieją, nienawidzą nas i chcą wytępić co do jednego.

— Witamy naszą blondyneczkę! — Eryx uśmiechnął się szeroko, ignorując fakt, że jestem całkiem wysoka (mam 175 cm wzrostu), a on nazywa mnie tak tylko dlatego, że dla niego wszyscy są niscy.

Uśmiechnęłam się i przytuliłam przyjaciela, a potem resztę.

— Sorei znowu ma zajęcia? — zapytał Caeulm.

Kiwnęłam głową, jednocześnie zajadając się puddingiem Eryxa. Przysięgam, on chyba je kradnie z kuchni, bo każdy dostaje tylko jeden, a on ma ich zawsze co najmniej trzy.

— Mam wrażenie, że ona spędza tam cały czas i ciągle wraca poturbowana. Zaczynam się martwić — powiedział blondyn, spoglądając na mnie z troską.

— Chciałam się czegoś od niej dowiedzieć, nawet zamierzałam pójść tam razem z nią, ale ona zapierała się na wszystkich bogów wyspy, że nie ma takiej potrzeby i że tylko podszlifuje swoje umiejętności — westchnęłam, poprawiając swoje proste blond włosy, które zaczepiły się o naszyjnik z ametystem. Dostałam go od babci na łożu śmierci.

— Musimy z nią porozmawiać, bo też się martwię... Aleee... dziś jest impreza, więc mam małą prośbę, blondyneczko. — Lunara zrobiła minę małego dziecka i dodała błagalnym tonem: — Pożyczysz mi kolczyki, które masz na sobie? Błagam, są takie śliczne! Oddam wszystko, żeby je założyć!

Kolczyki rzeczywiście były piękne – wykonane przed trzema wojnami z prawdziwego srebra, uformowanego w kształt róż wokół okręgów.

Uśmiechnęłam się i spojrzałam na nią.

— Oczywiście, kochana, że ci pożyczę. A teraz... — Wstałam i chwyciłam obie dziewczyny za ręce. — Musimy się przygotować! A przy okazji zgarnąć rudą. Papa, chłopaki!

Pomachałyśmy im i, śmiejąc się, opuściłyśmy stołówkę.

*******************************

Mam nadzieje że się podoba, dziękuję za okładkę _Molvir_
Buziaki 💋

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro