Rozdział 2
Biegła najszybciej jak umiała, obcasy boleśnie wbijały jej się w stopy, lecz teraz nie miała zamiaru się tym przejmować, teraz jedynie czego chciała to odjechać jak najszybciej z tego przeklętego miejsca i jak najdalej od tego człowieka którego pokochała całym sercem. Chciała z nim stworzyć szczęśliwą kochającą rodzinę, nie wiedziała tylko, że oni już są rodziną, na samą myśl o tym, że od roku całowała i sypiała z własnym bratem robiło się jej niedobrze i fakt, że byli rodzeństwem przyrodnim nijak nie robił różnicy. Wsiadła do auta i próbowała je odpalić, ale przez to, że trzęsła się jak galareta jej wszystkie próby kończyły się niepowodzeniem i jak by tego było mało kontem oka zauważyła, że z domu w samych czarnych bokserkach wybiega Damian z furią wymalowaną na twarzy. Wystraszona jeszcze raz spróbowała uruchomić auto, tym razem na szczęście udało jej się uruchomić silnik, nacisnęła pedał gazu i skierowała się ku bramie wyjazdowej, otworzyła ją automatycznie. Przez uchyloną szybę, usłyszała jeszcze krzyk Damiana:
- Wracaj tu natychmiast suko i tak nie uciekniesz! Znajdę cię wszędzie i wsadzę cię za kratki, tym razem za prawdziwą kradzież, bo doskonale wiesz, że to auto którym właśnie uciekasz należy do mnie, tak jak i te szmaty które masz na sobie - reszty gróźb i wyzwisk już nie słyszała, ponieważ wyjechała na główną drogę kierując się w stronę wsi w której mieszkali jej rodzice i jak się teraz okazało również Damiana. Twarz miała zalaną łzami i zbierało jej się na wymioty, dlatego zatrzymała się w lesie i z trudem wysiadła z auta i pierwsze co to zwymiotowała, następnie z torebki wyjęła najnowszy model IPhone'a i wyrzuciła go w krzaki, kluczyki zostawiła w stacyjce samochodowej, zdjęła buty i trzymając je w ręku ruszyła boso przez las.
Po 40 minutach marszu z pościeranymi stopami wykończona do granic możliwości doszła na przystanek autobusowy, na który właśnie przyjechał autobus, liczyła na niego, ponieważ jechał do jej wsi. Resztkami sił wsiadła. Na szczęście po za kierowcą nie było nikogo, podeszła do kierowcy i drżącym głosem poprosiła o bilet z portfela wyjmując odpowiednią sumę pieniędzy
- Drogie dziecko, co ci się stało? - zapytał starszy pan - Potrzebujesz pomocy, mam kogoś powiadomić?
- Dziękuję, nie trzeba
- Ktoś cię skrzywdził?
- Tak, mój narzeczony
- To trzeba zgłosić to na policje
- Takimi sprawami oni się nie zajmują
- To znaczy, że cię zdradził - bardziej stwierdził niż zapytał
- Skąd pan wie?
- Mam już swoje lata i troche znam już życie, ale nie martw się dziecko, po burzy zawsze wychodzi słońce, jesteś młoda i śliczna, jeszcze znajdziesz swoją słoneczną ostoje do której żaden smutek nie będzie miał wstępu, a wtedy znajdzie się nawet miejsce na prawdziwą miłość, lecz pamiętaj, że nie wszystko jest złotem co się świeci, a to co na pozór wydaje się nie warte uwagi często okazuje się skarbem, a póki co napij się i odpocznij, i otrzyj już łzy, bo nie warto płakać po kimś kto nie był ciebie wart.
Wzięła od mężczyzny bilet i butelkę wody mineralnej, posłała mu wdzięczny uśmiech, skasowała bilet, po czym zajęła miejsce przy oknie, następnie odkręciła korek i na raz wypiła całą zawartość butelki. Po 40 minutowym marszu przy którym cały czas odwracała się za siebie sprawdzając czy Damian oby jej nie goni, przez to poczuła ogromne pragnienie. Zamyśliła się. Od samego początku dostrzegała podobieństwo do Damiana, mieli takie same oczy o takim samym zielonym odcieniu, taki sam zgrabny nos, małe uszy, ten sam kształt ust i oboje mieli blond włosy, lubili praktycznie wszystko to samo, od muzyki po upodobania kulinarne, oboje uwielbiali porządek i podróże, zawsze myślała, że są sobie przeznaczeni, teraz wiedziała, że to żadne przeznaczenie, a połączenie braterskie. Kurwa czemu to spotkało właśnie mnie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro