Rozdział 17
- Daj spokój - machnął lekceważąco ręką spuszczając zawstydzony wzrok, uśmiechając się przy tym uroczo
Podobała jej się jego skromność, Damian zawsze zachowywał pokerową twarz, a gdy się uśmiechnął tak po prostu to miała ochotę zapisywać te dni w kalendarzu lub na aparacie by pamiętać ten nie zwykły widok, i choć wydawało jej się, że uśmiech Damiana jest tym jedynym, tym najpiękniejszym, to jednak teraz musiała przyznać sama przed sobą, że się myliła, bo to uśmiech Filipa sprawiał, że i ona mimowolnie miała ochotę się uśmiechać, to na jego widok czuła szybsze bicie serca, a przecież znali się chwilę. Jak to mogło być możliwe, że gdy była z nim serce przestawało krwawić, a jedynie wypełniało się przyjemnym ciepłem i spokojem?
- Hej, ziemia do Poli - usłyszała nagle rozbawiony głos chłopaka
- A tak, przepraszam, zamyśliłam się. Coś mówiłeś? - zapytała podnosząc na niego wzrok
- Mówiłem, że musimy wrócić do domu
- Ale dlaczego. Czy coś się stało? - zaniepokoiła się
- Nie, tylko tam gdzie chciałem cię zabrać ten strój który masz na sobie nie jest jednak odpowiedni, a już na pewno nie te buty
- Dlaczego? Co złego jest w tej sukience i sandałkach? Lepsze by były tamte szpilki?
- Zdecydowanie nie - wybuchnął śmiechem
- Z czego się śmiejesz? - zapytała niczego nie rozumiejąc
- Wybacz, wyobraziłem to sobie i nie potrafiłem się powstrzymać - odparł ocierając kąciki oczu z pojedynczych łez spowodowanych rozbawieniem
- Nie wiem co tak cię bawi, ale możesz nie przestawać się śmiać - po jej słowach zapadła nagle cisza, a ona dopiero po chwili zdała sobie sprawe z tego, że słowa które miała jedynie w głowie wypowiedziała jednak na głos
- To znaczy... eee - dukała się, po czym zakryła twarz dłońmi by nie widział jej czerwonych policzków
- Lepiej będzie jak sama wrócę do domu - wyszeptała
- Hej, nie masz czego się wstydzić. I wiesz co? Moimi ulubionymi kolorami w tej chwili są czerwień i zieleń - wyszeptał prosto do jej ucha, a jej od tych słów zrobiło się jeszcze goręcej niż jeszcze chwile temu, gdy stała na słońcu
Po chwili odsunął się od niej, a ona poczuła pustkę
- Chodź, nie traćmy więcej czasu - rzucił z uśmiechem, po czym ruszył w stronę domu, a ona skołowana ruszyła za nim rozważając w głowie sytuacje z przed chwili. Niby nic takiego się nie wydarzyło, a mimo to wciąż słyszała w uchu jego szept, a na ciele jego ciepło, gdy ją obejmował. Sama nie rozumiała dlaczego, ale chciała pozostać w jego ramionach
- Dzieci drogie, czy coś sie stało? - zapytał dziadek, gdy weszli do domu
- Nie dziadku, Pola musi tylko się przebrać
Dziadek spojrzał na nią, a potem pokiwał ze zrozumieniem głową
- Zaraz przyniosę odpowiednie ubrania, ale ty chyba też musisz się przebrać
- Tak, zaraz to zrobię
Po chwili dziadek przyniósł identyczny strój jaki miał Filip w lesie
- Proszę Polu - wręczył zaskoczonej dziewczynie ubrania
- Co to jest? - zapytała wpatrując się z niedowierzaniem w rzeczy trzymane w rękach
- Ubrania, nie widać? - zadrwił Filip widząc jej minę
- No tak, ale czemu dziadek mi je dał?
- A komu miał je niby dać?
- No tobie, przecież to twoje ubrania - odparła
- Moje są w schowku, te są dla ciebie Królowo - uśmiechnął się szeroko
- Że niby ja mam to ubrać? - zapytała prawie płacząc
- No tak. Tu jest wieś, nie rewia mody, tu do zwierząt chodzi się właśnie tak, chyba nie myślałaś, że pójdziesz tam w sukience i sandałkach, albo co gorsza w szpilkach?
- No nie, ale nie wiedziałam, że chcesz zabrać mnie do zwierząt. Gdybyś mi powiedział przebrałabym się od razu
- Przepraszam, ale chciałem by to była niespodzianka - spuścił głowę
- Już dobrze, zaraz będę gotowa - posłała mu lekki uśmiech od którego jego humor się od razu poprawił
Po 10 minutach wyszła przed dom przed którym czekał na nią Filip ubrany jak rankiem
- Nie powinieneś chodzić tak ubrany - odezwała się stając obok niego
- Dlaczego? - zainteresował się przenosząc na nią wzrok. "Nawet w roboczych ubraniach wyglądała pięknie"
- Ponieważ zakrywa twoje idealnie męskie ciało
- Czyli ci się podobam, tak?
- To było by chyba dziwne gdyby było inaczej. Dobra znowu się pogrążam, już nic nie mówię, nie chce byś wziął mnie za rozwiązłą i nie stałą w uczuciach
- Nie wezmę cię za taką osobę, spokojnie. Chodź, pokaże ci moje zwierzaki, a ty opowiesz mi o Damianie, zgoda?
- Tak
- A tak swoją drogą to nawet w tych roboczych ubraniach wyglądasz pięknie
- Daj spokój - odparła i zawstydzona ruszyła w odpowiednią stronę
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro