.3.
Otworzyłam oczy. Światło błysnęło po moich tęczówkach sprawiając że przymróżyłam powieki. Leżałam na ziemi. Siedziało lub stało wokół mnie wiele osób. Jedyne które rozpoznałam to mój tata i ten alfa. Czy to...czy tamto uczucie? To mój mate? Nie wiedziałam tego. Myślałam że tak ,jedak nie chciałam rozpoczynać znajomości od "Cześć, więc teraz jesteśmy mate?".
- Musi iśc z nami- odezwał się nieznajomy o morskich oczach.
- Dlaczego?- zapytałam. Mój głos był lekko ochrypły.
- Nic ci nie jest? Wezwij lekaża- zapytał a kolejne zdanie wypowiedział chyba do Michela, stał on dość niedaleko. Przeszłam do pozycji siedzącej i od razu zakręciło mi się w głowie.
- Nie chyba nic mi nie jest- powiedziałam.
- Całe szczęście że Muriel w pore cię złapał.- Więc to tak się nazywał. Chciałam go poznać.
- Pójdzie ze mną, na nasze tereny- powiedział twardo Muriel.
- To nie jest ustalone, nigdzie nie pójdzie bez mojej zgody.- powiedział zimno i dumnie mój ojciec. Wstałam a oni pomogli mi usiąść. Muriel tym razem nie usiadł na drugim konicu sali lecz koło mnie.
- Wszystko będzie dobrze- szepnął do mnie cicho i dotknął koniuszkiem palca mojej ręki.
Muriel Pov
Nie chciałem łamać pokoju zawartego przed chwilą, jednak czy ten starzec tego chce czy nie ona pójdzie ze mną. Poczułem miłe uczucie gdy dotknąłem jej ręki. Miała gładną skórę a jej głos brzmiał jak letni deszcz. Czemu jednak zachowywała się trochę tak jakby nic się nie stało? Nie poczuła tego?
"Musimy jak najszybciej przekonać ją by z nami poszła! Musimy o nią walczyć" Mówił mój wewnętrzny wilk a ja pragnąłem wymyślić plan by przekabacić Hope na moją stronę.
Po "zebraniu" podszedłem do tego starca.
- Nie zgrywaj głupio dumnego, nie masz wyboru. Ona pójdzie ze mną chyba że tak jak przed dwudziestoma latami mam zmieść połowe twoich wilków z ziemi...- powiedziałem pewnie.
- Nie zapominaj się, to twój ojciec to zrobił. Widze że nie pokazał ci że starszych się szanuje.- prychnął.
- Nauczył mnie że silniejszych się szanuje, i nie zaczynaj rozmowy którą już dawno przegrałeś. Masz czas do jutra, mam nadzieje że macie jakieś pokoje dla gości...
Hope pov
Leżałam zniecierpliwiona na łóżku. Williama nie było nigdzie widać. Bez niego było cicho, za cicho. Jednak po kilkunastu minutach przekonałam się iż nie będę musiała dalej się nudzić. Do pokoju ktoś zapukał. Myślałam że to Will.
- Wchodź śmiało!- zawołałam. Jednak owy osobnik nie miał na sobie jasnej bluzy a na głowie czupryny jakby zrobionej z promyków słońca. Zamiast tego był to Muriel. Ubrany w schludny strój na który zbytnio nie zwróciłam uwagi. Wpatrzyłam się w jego tęczówki i jego sposób bycia. Był pełen spokoju i elegancji.
- Jestem pewny że panienka mnie z kimś pomyliła- skinął mi głową po czym pokazał mi pare zdjęć. Nie miała zbytnio czasu by dokładnie się im przyjrzeć jednak zdjęcia przedstawiały piękne kamienne skały i czyste wody, czy to mógł być ocean?
- Jestem Muriel a ty to zapewne Hope córka alfy. Jak zapewne już zauważyłaś jesteśmy mate. Rozmawiałem już z twoim ojcem. Czy zechciała byś pojechać ze mną na tereny mojej watachy?- teraz dał mi się przyjżeć zdjęcią. Zauważyłam na jednym z nich dość duży domek na plaży.
- Co to takiego?- zapytałam.
- To będzie nasz dom jeśli zgodzisz się do mnie dołączyć. Proszę pozwól mi wypełnić twoją ciszę- powiedział skłaniając się przede mną. Mogłam zgodzić się na jego propozycje natychmiast. Chciałam wyjść z domu, zwiedzić nasze miasto a tym czasem trafia się taka okazja!
- Jasne, z przyjemnością będę pana towarzyszką.- także się mu skłoniłam.
- Nie mów do mnie panie tylko Muriel.- zdziwiło mnie to bo byłam pewna że był już po osiemnastce.
Muriel pov
Chciałem z całego serca ją pocałować jednak nie mogłem. Chciałem by najpier mnie poznała przekonała się.
- Jutro wyruszamy, spakój się i pożegnaj- skinąłem jej głową i wyszedłem. Napotkałem wzrok jakiegoś marnego gammy. Jego blond włosy przysłaniały mu lewe oko. Spojrzał na mnie ze wściekłością w oczach. "Okazuje za mało szacunku!" Syknął mój wilk. Jednak to nie czas by dać mu nauczkę ten jeden raz wyjątkowo mu odpuszczę. Odpowiedziałem mu dumnym spojrzeniem i odszedłem. Miałem już powoli dość tutejszych wilków. Wyszczekane pyski i postawy nie okazujące szacunku. Już niedługo będę tylko ja i mój skarb. Szedłem jednym z ciemnych korytaży. Wszedłem do mojego pokoju. Otworzyłem drzwi do łazienki wyskoczył na mnie jakiś koleś z nożem. Szybko uniknąłem uderzenia. Chwyciłem za wazon szkoda ładny był. Rzuciłem nim w napastnika który postarał się uniknąć ciosu jednak szklane naczynie rozbiło się prosto na jego kolanie. Syknął ake był prawie nie naruszony. Przykro że koleś miał maskę, oczekiwałem że zapamiętam jego ryj i osądze go później. Wystartował z kolejnym ciosem, ja szybko go uniknąłem i chwyciłem za rękę z nożem po czym niebezpiecznie ją wygiołem.
- Ostatnie słowo? Daje ci szansę potem już tylko będę się tobą bawił.
- Pierdol się!- krzyknął i uderzył kolanem w jedną z moich nóg. Syknąłem.
- No spoko jeśli chcesz się bawić to nie mam nic przeciwko. Szybkim ruchem obezwładniłem go i wyrwałem nóż odrzucając go pod łóżko.
- Nie będę niesprawiedliwie walczył.- zaśmiałem się.
- Idź do piekła zasrańcu! Alfa nigdy tak naprawdę nie zgodzi się na pokój!- jego ręka głośno trzasnęła a z jego ust wyleciał głóchy krzyk.
- Uciekaj, lubie jak ofiary to robią- puściłem go i zamknąłem drzwi, nie potrzebowałem klucza bo kto powiedział że on z tąd wyjdzie? Przycisnąłem go do ściany i uderzyłem kolanem w brzuch.
- Polepszyło się z myśleniem?- zapytałem.
- Nigdy nie...- nie skończył przycisnąłem mu ten parszywy pysk do ściany.
- Wiesz co? Irytujący jesteś, taki zabawny.- poruszał się szybko, za szybko jak na jedną złamaną rękę. Zwinnie uniknął mojej ręki i wziął z podłogi kawałek szkła, który niebezpiecznie zbliżał się do mojej twarzy. Cudem uchyliłem głowę a mój polik został rozcięty.
- Ty sukinsynie! Będę to miał przez przynajmniej trzy tygodnie!- ryknąłem. Ten cicho się zaśmiał. Straciłem cierpliwość. Chwyciłem skurwiela za szyje i cisnąłem jego ryjem prosto w umywalkę i tak kilka razy. Spojrzałem w konicu na niego. Z głowy leciała mu krew.
- Zaśmiejesz się teraz?- odpowiedziała mi cisza i to mnie satysfakcjonowało. Wziąłem drania, wpierw zdjąłem mu maske. Miałby ładną twarzyczkę gdyby nie ta krew i lekko pokrzywiona morda. Złapałem za włosy i udałem się do pomieszczenia alfy. Wilki które mijałem wyrażały przerażenie. Jednak nie odzywały się ani słowem. Prawdopodobnie właśnie zginął jeden z ich braci. Co zrobią? Zupełnie nic. Co za tchórze i śmiecie. W konicu kurturalnie pukając udało mi się dostać do pomieszczenia w którym przebywał alfa. Pokazałem mu moje dzieło.
- Widzisz go? To stanie się z połową twoich wilków. No chyba że...no sam nie wiem...
- Bierz dziewczynę! Zostaw nas w spokoju!- krzyknął przerażony. Patrzał na mnie tak jak zapewne patrzył na mojego ojca kiedy on zabijał mu pół watachu. Zadowalało mnie to.
- Kolejny zasrany tchórz- mruknąłem, zostawiłem ciało w jego pokoju i wyszedłem oczywiście zamukając drzwi.
Will pov
Siedziałem w pokoju z córką alfy.
- Pokaż mi je- powiedziała.
- Ale co?- zapytałem udając że nie wiem o co chodzi.
- Rany!- z niechęcią więc zdjąłem koszulkę. Na moim ciele widniało przynajmniej jak nie więcej dziesięć guzów.
- Kto ci to zrobił?!- krzyknęła.
- Gammy po to są...by bety i alfa miał jakąś rozrywkę- spojrzała się na mnie ze strachem w oczach. Nałożyłem koszulkę i wyszedłem nie chciałem z nią teraz o tym rozmawiać. Kochałem ją a ona znalazła sobie mate. Cudownie.
Jak wam się podoba rozdział? Mi bardzo! W konicu Muriel ukazał swoją drugą stronę. Następny rozdział już we wtorek bądź wcześniej!
Okami~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro