Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

.2.

Wstałam ociężale podnosząc głowę z łóżka. Promienie słońca bez trudu wpływały do mojego pokoju przez rozsunięte zasłony.
- William! Kto ci pozwolił ruszać te zasłony?!- krzyknęłam okrywając się kołudrą. W tej chwili usłyszała skrzypnięcie drzwi i zapewne wszedł obiekt mojej irytacji.
- Kto rano wstaje ten śniadanie dostaje- powiedział i z uśmiechem na twarzy zabrał mi kołudrę.
- No nie! Która to godzina?!- burknęłam niezadowolona.
- Już dziesiąta- powiedział. Po pewnej chwili którą zajęło mi dotarcie informacji wstałam i pędem podbiegłam do szafy. Wyjęłam jakąś czarną bluze i jeansy. Wybiegłam do łazienki.
- Nie ma za co- powiedział tylko cicho Will.

Rozczesałam moje długie kasztanowe włosy. Zajęło mi to trochę gdyż naprawdę mocno się plączą podczas snu. Ubrałam wcześniej wyjęte z szafy ubranie i spojrzałam na siebie w lustrze.
- Will? Jesteś tam?- zapytałam kierując wzrok na drzwi i jednocześnie myjąc zęby.
- Tak, co jeśli spróbujesz się spuścić w toalecie?
- Nie ważne, dzisiaj jem sama czy z watahą?
- Z watachą- potwierdziła. Wyszłam z łazienkia a Will zwinnie uniknął drzwi którymi prawie oberwał. Łóżko było już pościelone co mnie zbyt nie zdziwiło. Jednak coś mnie poruszyło w tym pośpiechu. Cofnęłam się trochę, poczułam się źle że nigdy tego nie zauważałam.
- Dziękuje- przytuliłam Willa i zbiegłam na śniadanię. Tam siedział już mój tata i wièkszość watachy. Zajęłam miejsce po jego lewej stronie. Kiedy on zaczął jeść wszyscu zaczeli. Brzydziłam się tym lekko. No bo niby co go TAK NAPRAWDĘ odróźnia od nich?
Wzięłam do ręce grzankę. Szybko ją zjadłam a potem został mi czas na obserwowanie innych wilków. Była tam Mike i Rosa, nowa para w stadzie. Mimo swojego zamknięcia w pokoju to jeśli coś takiego się działo to ja to wiedziałam.
- Co ciekawego?- zapytałam taty w czesie kiedy on sporzywał tłusty boczek i jajko.
- Nic specjalnie ciekawego. Tylko jednak lekko szalona wilczyca chciała się zabić spadając z okna- prychnęłam.
- A tak naprawdę to dużo się dzieje. Wszyscy są lekko zestresowani tym całym rozejmem.
- A ty?- zapytałam.
- Ja?- zaśmiał się po czym dalej mówił.
- Ja nie wiem co to strach czy stres- powiwedział po czym skończył jeść.
- Dziś na obiedzie nie będziesz. Dostanie ci on dostarczony do pokoju- oznajmił na co prychnęłam niezadowolona. Tyle nowych wilków a ja co?! Będę siedzieć w pokoju. Nie ma takiej opcji!
- A nie mogła bym tak na chwilę...
- Nie, kara to kara- mruknął.

Will w pokoju znów denerwował mnie pokazując te same gry planszowe. Byłam na niego zła za to że nie mógł jakoś złagodzić mojej kary. Udawałam focha ignorując go.
- Czy nie powinni już przyjść z obiadem?- zapytałam.
- Nie wiem, wiadomo mi było tylko że się pojawią z porcją naleśników nic więcej.- odetchnęłam zirytowana. Co jakiś czas słyszałam jakieś szmery i głosy z innych pięter i pokoi. Tak mnie to dobijało że nie mogłam tego sprawdzić.
- Hej! Słyszałaś co mówiłem?- zapytał Will nielrzyjemnie dźgając mnie palcem w bok.
- Eeeeyyyy...możesz powtórzyć?- zapytałam zakłopotana.
- Jaaasne, mówiłem że mam w swoim pokoju ciekawą rzecz do robienia eksperymantów itp jak posłużymy się instrukcją to powinno być ok.
- No dobra poczekam- spojrzał na mnie powątpiwając.
- Nic nie zrobię przysięgam! Słowo harcerza!- podniosłam dwa palce. Zaśmiał się po czym wyszedł. Nawet nie  zamknął drzwi. Nie miałam sznura a ni nic ale naprawdę mnie kusiło by wyjrzeć chodź na chwilę. Jednak trzymałam się i czekałam aż usłysze otwieranie drzwi. Po długich minutach czekania w konicu wszedł.
- Mam- oświadczył pokazując ciekawe pudełko. Jednak co innego przykuło moją uwagę. Kawałem koszulki Willa był podwinięty. Widać było pod nim coś na kształt guza.
- Will podnieś koszulkę
- Po co?
- Po prostu to zrób, zaufaj mi- powiedziałam niepwnie jak bym sama się obawiała. Nie był najbardziej umięśniony. Jednak na jego ciele widniało kilka dość sporych siniaków. Niespodziewanie usłyszałam znajome skrzypnięcie drzwi. Will szybko spuścił koszulkę a ja nerwowo się od niego odsunęłam. W drzwiach stanął Michel jeden z przyjaciół mojego taty.
- Alfa życzy sobie widzieć się w sali mowy- wstałam ożywiona. Pożegnałam się z przyjacielem uśmiechem i wręcz wybiegłam z pokoju za Michelem. Poprowadził mnie przez mało znany mi korytaż i wprowadził. Było tam mnóstwo wilków. Poczułam nowe zapachy. Wszyscy ludzie spojrzeli się na mnie. Mój tata nie miał szczegulnie zadowolonej miny. Jednak moją uwagę przykuły piękne morskie oczy.
- Oto Hope, moja jedyna córka- przemowy ojca teraz się dla mnie nie liczył. Widząc jego twarz oszalałam. Wszystko działo się za szybko a ja nie wiedziałam co robić. Jego złotobrązowe włosy lekko opadały mu na twarz. To on alfa, było to czuć od jego postawy i wyrazu twarzy. Poczułam że kręci mi się w głowie. Nawet nie zorientiwałam się że upadam a czyjeś silne i ciepłe ręce zamykają mnie w swoim uścisku.

I kolejny rozdział! Jak wam się podoba? Mi bardzo macie jakiś pomysł na imię dla mate Hope ( głównej bohaterki)? Jak tak to pisać i oceńcie jak wam się podoba.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro