.1.
Siedłam w swoim pokoju. Bo gdzie indziej niby miała bym być?
- Czy mogę coś zrobić?- zapytał Gamma o jasnych włosach i szarych oczach. Miałam go serdecznie dość. Był dosłownie na każdą moją zachciankę. Wypełniał każdą moją proźbę i dbał bym nogdy nie czuła bólu smutku czy czegoś tam.
- Nie Will, możesz iść
- Nie, nie mogę- sęk w tym że od pięciu lat jest moim "opiekunem". Tatko jest alfą więc wszystko ma na tip top. Tylko nie przewidział tego że po szesnastu latach jego córunia dostanie szału i klaustrofobi.
- Williamie Zafirze Landmount nakazuje ci mnie zostawić bo przez to zamknięcie nabawię się klaustrofobi lub co gorsza...
- Przykro mi ale nic z tego. Możemy coś pograć- wyciągnął kilka gier z szafki obok mojego stołu. Mojego wszystko w tym pomieszczeniu a nawet w tej watasze było lub miało stać się moje. Jednak jak miałam się do tego przystosować? Nie mogłam.
- Może memory?
- Błagam! Grałam w to jak miałam dziesięć lat!
- Więc może jakieś puzle?
- Nie- odpowiedziałam bez przekonania.
- Dlaczego?- zapytał w udawanym smutku.
- Mają tysiąc małych kawałeczków z którymi i tak nic potem nie zrobisz, po prostu nie.
- Ok, a...Scrable?- tylko spojrzałam na niego wzrokiem typu "No chyba nie". Zaśmiał się po czym schował planszówki z powrotem do szafki.
- Więc co?
- Nie denerwuje cię to?- zapytałam.
- Co? To że odpowoadasz mi pytaniem na pytanie? Tak.
- Nie! Czy nie czujesz się źle? Jesteś Gammą całe swoje życie poświęcasz mi i tylko mi a nic praktycznie innego nie robisz. Nawet inne wilki cię nie szanują.
- Zawsze mogłem być omegą. Tak czy inaczej cieszy mnie to że jestem przynajmniej do czegoś przydatny- na małą drobną chwilę się ucieszyłam. On wiedział jak to jest. Czuć się potrzebnym. Ja myślałam tylko nad tym że jestem potrzebna by ktoś inny był potrzebny. Niby mówiono mi "kiedyś odziedziczysz watahę", "zostaniesz prawdziwą wojowniczą waderą", jednak nie czułam się jakoś szczegulnie potrzebna.
- Może...- niespodziewany trzask drzwi przerwał Williamowi. To mój tata, wielki czarnowłosy facet o bursztynowych oczach i ostrych rysach twarzy. Nosił zawsze ciemne eleganckie koszule z także ciemnymi spodniami. Zdażało się ras na ruski rok zakładał po prostu biały t-shirt.
- Dzisiaj zjedzie się wtacha Czarnej Nocy chcemy z nią podpisać pokój na następne lata. Jednak za nim to musimy się spotkać. Przyjedzie też kilku członków jego watachy więc będziesz mogła jako moja córka wyjść i się z nimi zapoznać.- "po to bym mógł się pochwalić" dodałam w myślach. William wyszedł tylko gdy tata wszedł a ja nawet tego nie zauważyłam. Jego sylwetka była drobna w poruwnaniu do mojego taty. Jasnowłosy psześlizgnął soę mędzy drzwiami a alfą gdy tylko mój tata wyszedł.
- Co ciekawego?- zapytał zafascynowany William, a ucieszyłam się że chociaż tyle mogę dla niego zrobić. Nikt przecież mu nie mówił o niczym.
- Jakiś pokój mają podpisać i ktoś tam z czegoś tam ma przyjechać- powiedziałam.
- Czyżby watacha Czarnej Nocy?
- Tak właśnie ona
- Mówi się że żyją tam najbrutalniejsze wilki. Jest drugą największą watachą zaraz po maszej.- wyrecytował a ja zastanawiałam się z kąd ma takie informacje.
- Dzięki Wikipedio, tak a propo spędzania czasu to mógł byś zaprosić tą Maple? Wiesz córkę bety, całkiem fajna z niej laska.
- Jasne ale nigdzie nie uciekaj- wyszedł z pokoju. Nasłuchiwałam i usłyszałam znienawidzony dziwięk. Zamykanie drzwi na klucz. Westchnęłam, nie robiłam żadnych akcji przez miesiąc więc William teraz mi pozwolił zostać samej. Pewnie zastanawiacie się czy jest w moim pokoju także gdy śpie. Odpowiedź jest taka że nie wiem. Jest w nim gdy zasypiam i pojawia się jakoś zawsze pod drzwiami akurat o tej godzinie kiedy zamierzam wyjść do toalety czy na śniadanie. Wyjęłam z pod łóżka gruby sznur. Namówiłam jedną z wilczyc które sprzątają by porzyczyły mi sznur na którym wieszają pranie. Więc przywiązałam go do mojego łóżka (do ramy) i spuściłam za okno. Zaczęłam się powoli spuszczać. Byłam w połowie kiedy William wszedł do pokoju.
- Nie było tej...co ty robisz?! Znowu?!- usłyszałam trzask drzwi a po chwili moja niania stała podemną.
- Skacz! Złapie cię!- krzyknął.
- Nigdy!-zaśmiałam się i dalej schodziłam po sznurze. Poczułam jak powoli moja jedyna ochrona się obniża. Jednak łóżko nie wytrzymało.
- Łap mnie!- krzyknęłam i puściłam sznur.
- Co?!- zdąrzyłam tylko usłyszeć ale Will jednak mnie złapał.
- Niezły refleks- pochwaliłam go i poklepałam po ramoeniu po czym mnie opuścił na ziemię.
- Zwariowałaś?!
- Już dawno- uśmiechnęłam się. On tylko udał naburmuszenie. Było jednak o minutę za późno na żarty.
- Co tutaj się dzieje?!- był to Warjon. Beta mojego taty, sympatyczny gość.
- Możesz...- oczywiście koleś nie dał mi dokończyć.
- Nie mówić nic alfie. Chyba śnisz...
- W twoich snach- mruknęłam tak by tylko Will usłyszał. On lekko się uśmiechnął.
- To już...!
- Dopiero pierwszy raz w tym miesiącu- dokończyłam za mojego tatę.
- Co robiłaś spuszczając się po linie na dachu na trzecim piętrze?!- wrzasnął mój ojciec.
- No jakby, chciałam...odkryć świat?
- Działało to na mnie jak miałaś dziewięć lat- mruknął po czym dodał:
- Chyba nie będziesz mogła spotkać się z wilkami z watachy Czarnej Nocy. To nie przystoi mojej córce- na tym skończył rozmowę. Dobrze o tym wiedziałam. Wróciłam potem do pokoju. Will przyszedł trochę później, miał zapewne rozmowę z moim tatą.
- Przepraszam?- wyszeptałam. Byłam smutna. Jedyna szamsa na poznanie innych wilków przepadła.
Jak wam się podoba nowa książka? Mam nadzieje że podoba bo mam zamiar ją skończyć.
:3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro