Rozdział 10
Stanęłam koło Vincenta o jego rodziny, a fotografowie zaczęli robić nam zdjęcia. Nie miałam jakoś ochoty na uśmiechanie się. Bardziej wolałam starać się spojrzeć na prawą stronę, gdzie stał Aron oparty rękami o barki swojej mamy, która siedziała jako jedyna. Król stał po prawej stronie królowej dumnie wyprostowany, a Vincent stał po jej lewej trzymając splecione ręce za sobą. Powiedziała bym, że prezentują się naj dostojniej ze wszystkich rodzin królewskich, ale jak przejrzałam się Diabłowi zauważyłam, że dalej ma ślady po tamtej bójce.
Kiedy skończyli nam pstrykać te durne zdjęcia królowa Rosa i król Ludwik zaczęli tańce. Wyglądali razem perfekcyjnie. Jego czarny garnitur wyglądał tak jakby styliści idealnie dobrali do niego granatową suknię królowej. Do niej miała dobraną perłową biżuterię. Wyglądała przez to skromnie jak na królową, ale pięknie. Stałam i patrzyłam na nich. Nie mogłam przestać się zachwycać. I w sumie patrzyłam bym na nich do końca pierwszej piosenki, ale widok zasłonił mi ten cały nieznośny książę. Patrzył się na mnie chwilę z uśmiechem i ukłonił się. Żeby nie wyjść na osobę nie wychowaną ukłoniłam mu się. Ale tak naprawdę miałam ochotę wymiotować od jego widoku.
- Więc...- zaczęłam- Jesteś księciem?
- Jeśli ty jesteś księżniczką to ja mogę być księciem moja miła.- powiedział teatralnie i skłonił się
- Nie rób z siebie idioty większego niż wyglądasz.- powiedziałam lekko zła- I nie mów do mnie moja miła, bo inaczej nie będziesz się tak szczerzyć.- spojrzałam na niego jak na idiotę, a ten zaczął się śmiać z moich słów
Chciałam mu jeszcze nagadać, a najchętniej wbić mu obcas w stopę, ale stanął koło niego jego brat. Ukłonił się lekko witając się ze mną, więc też się ukłoniłam. Aron przestał się śmiać i sprawdził z kim się witam. Kiedy zobaczył swojego brata odechciało mu się śmiać i tylko przewrócił oczami. Uśmiechnęłam się na jego reakcje. Dobrze wiedzieć, że coś go jednak z równowagi wyprowadza. Nadęty bufon.
- Przepraszam księżniczko, że przeszkadzam w rozmowie z moim młodszym bratem, ale chciałbym prosić do tańca. Czy można?- zapytał wyciągając rękę w moją stronę
- Z wielką przyjemnością.- powiedziałam najsłodszym głosem jaki istnieje i podałam mu swoją rękę
- Pierdolony pupilek rodziców.- powiedział pod nosem Aron, kiedy Vincent prowadził mnie na parkiet
Stanęliśmy na środku parkietu. Nie daleko od jego rodziców. Rozejrzałam się po sali i widziałam, że każdy się na nas patrzy, a na środek wyszło jakieś pięć par jeszcze. Popatrzyłam w końcu na Vincenta. Chłopak patrzył się na mnie z uśmiechem. Po chwili mrugnął do mnie, a moja jedyna myśl to czy ten chłopak sobie ze mnie żartuje. Rodzina pozerów. W końcu zaczęliśmy tańczyć. Na początku widziałam, że chłopak się gubił, ale już po chwili zaczął tańczyć tak jak powinien. Nie powiem... Tańczyłam z lepszymi tancerzami, ale skoro oni innego nie mają na zbyciu to trzeba brać co dają. Wiedziałam, że nie muszę jeszcze podejmować decyzji czy chcę za niego wyjść, ale musiałam jakoś zacząć naszą znajomość. Wiedziałam przyjeżdżając tu, że będzie to trudne, ale nie sądziłam, że to zadnie utrudni mi jeszcze Aron. Jego paskudny braciszek. W ogóle co on sobie wyobrażał? Czemu od razu nie przedstawił się kim jest tylko to ukrywał? Czemu Harry mi o tym nie powiedział, albo Crystal? Chociaż nie... Harry mówił, że jest jego przyjacielem. Dlaczego nie skojarzyłam faktów? Diabeł, najbardziej rozpoznawalny człowiek w mieście, ludzie robią o nim artykuły, ma przyjaciela, który przyjaźni się z księciem, nie ma dobrego kontaktu z rodzicami i nie chciał wracać do domu po bójce. Czemu ja tego wcześniej nie skojarzyłam?
Nim się obejrzałam skończyła grać muzyka. Ukłoniłam się razem z chłopakiem w podziękowaniu za taniec i widziałam jak chłopak odchodzi. Niestety, kiedy ja się odwróciłam, aby zejść ze środka sali wpadłam na Arona. Chciałam go tylko przeprosić i pójść do jednego ze stolików, ale chłopak złapał mnie jedną ręką za biodra, a drugą za moją prawą rękę i pociągnął centralnie na środek sali. Stałam tyłem do rodziny królewskiej, ale widząc po minie gości to pewnie oni też musieli być naprawdę zdziwieni co robi najmłodszy książę. Spojrzałam na chłopaka z mordem w oczach, ale on sobie nic z tego nie robił i jedynie do mnie mrugną. No co za bezczelność! Chciałam już się zacząć jakoś wyrywać, ale wszyscy patrzyli na nas, więc wyglądało by to naprawdę źle biorąc pod uwagę kim jestem i jak powinnam się zachowywać. Księżniczka powinna nie bać się tańczyć z każdym. A jeśli teraz spróbowałam bym go odepchnąć pokażę się w złym świetle i możliwe, że małżeństwo moje i księcia Vincentego nie dojdzie do skutku. Wiem, że moi rodzice woleli by, abym wyszła za tego całego chłopaka z dzieciństwa, ale jak ja mam go znaleźć bez nich?
- Wyglądasz prześlicznie.
Z rozmyślań wyrwał mnie aksamitny głos Arona. Ja tylko odwróciłam wzrok w bok i czekałam na muzykę. Na szczęście nie musiałam długo czekać i już po chwili orkiestra zaczęła grać, a Aron zaczął tańczyć. Kiedy mnie podniósł spojrzałam na niego zszokowana oraz przerażona, że może mnie puścić i spadnę na ziemię. Ale nie zrobił tego. Odstawił mnie na ziemię i tańczyliśmy dalej. Nie spodziewałam się, że on jest takim świetnym tancerzem. Wydawało mi się, że tańczyć powinien lepiej następca tronu, ponieważ on tańczyć będzie musiał na wielu balach. No, ale cóż. Nim się obejrzałam Aron zakręcił mną dwa razy. Nie byłam na to przygotowana, więc złożyłam ręce w "X" na piersi. Moja sukienka w tym momencie wyglądała prześlicznie. Rozłożyła się najbardziej jak mogła i jeszcze lekko się uniosła od ziemi, delikatnie odsłaniając moje szpilki. Z sali można było usłyszeć te westchnienia innych dziewczyn. Diabeł złapał mnie stając za mną za biodra , kiedy przestałam się kręcić i powtórnie mnie podniósł z taką różnicą, że zakręcił się w koło. Uśmiechnęłam się będąc w górze i rozłożyłam ręce, tak że wyglądało to prze ślicznie. Goście w zamku aż zaczęli bić brawa. Kiedy Aron mnie opuścił odwróciłam się do niego i zobaczyłam przed sobą Harrego. Zdziwiłam się trochę. Chłopak pokazał mi głową w lewą stronę. Spojrzałam tam i zobaczyłam Crystal tańczącą i rozmawiającą z Diabłem. Westchnęła i z uśmiechem pokręciłam głową. Tańczyłam dalej z Harrym. Może i nie tańczył tak doskonale jak jego przyjaciel, ale szczerze mogę powiedzieć, że jeśli ktoś kazał by mi z nim tańczyć bez wahania bym to zrobiła. Po chwili orkiestra zagrała dwa mocne takty i chłopaki nami zakręcili tak, że znalazłam się w ramionach Diabła. Tańczyliśmy jeszcze przez chwilę, ale piosenki nie trwają wiecznie. Podziękowaliśmy sobie za tańce i zeszliśmy z parkietu. Podeszłam do stołu przy którym miałam siedzieć z rodziną królewską. Usiadłam na wyznaczonym dla mnie miejscu i zaczęłam obserwować tańczących ludzi. Po chwili usiadł koło mnie jego książęca mość Vincent. Spojrzałam na niego chwilę by zobaczyć jego wzrok na mojej osobie, a później znów oglądałam co się dzieje na parkiecie.
- Przyjmij moje najszczersze życzenia książę. -powiedziałam miłym głosem
- Dziękuję wasza wysokość. A jak wam się podoba przyjęcie? -zapytał z niby uwodzicielskim uśmiechem
- Jak dla mnie to za bardzo kameralne. Jeśli chodzi o mój gust co do imprez urodzinowych to są to nie duże wymagania. Mało ludzi. Dużo luzu. -wzruszyłam ramionami
- Mało ludzi powiadasz? -zapytał jakby się nad czymś zastanawiał
- No dokładnie. Wtedy nie ma takiego przepychu. -wytłumaczyłam
- To może... To może wybrała byś się ze mną na spacer po ogrodzie? -zapytał pełen nadziei
Nie wiedziałam co powiedzieć, chociaż miałam wielką ochotę odmówić mu. Opuściłam głowę, ponieważ odmowa mojemu prawdopodobnie przyszłemu mężowi nie stawia mnie w dobrym świetle.
- Wasza wysokość ja... -zaczęłam powoli i podniosłam wzrok. Nie patrzyłam jednak na oczy pełne nadziei Vincenta lecz uniosła wzrok trochę wyżej. W naszą stronę szedł Aron. Zaczęłam lekko panikować, ale odpowiedziałam mu w końcu. - Bardzo chętnie.
- No to chodźmy.
Wstał i podał mi rękę, którą niechętnie wzięłam. Na co ja się zgodziłam? Spojrzałam na uśmiechniętą twarz Vincenta i mi się nie dobrze zaczęło od niego robić, więc odwróciłam wzrok i chyba to był największy błąd. Moje oczy spotkały się ze wzrokiem Diabła. Chłopak patrzył na nas z niedowierzaniem. Kiedy chlopak zaczął mnie lekko ciągnąć ruszyłam przed siebie, ale dalej patrzyłam na Arona. Do chłopaka podeszła jego matka. Położyła mu rękę na ramieniu i coś powiedziała. Aron jedynie zrzucił jej rękę ze swojego ramienia i poszedł nieźle wkurzony. Ciekawe co takiego powiedziała mu królowa.
Szliśmy kamienną dróżką, która znajdowała się pomiędzy ozdobnymi krzewami. W ziemię były wbite lampki, które dodawały wieczorem klimatu. Tak jak teraz. Na końcu dróżka tworzy koło w środku którego jest fontanna, która jest podświetlona na różne kolory. W około niej znajdują się ławki na których można spokojnie usiąść. Kwiaty są posadzone w około drogi. Jest ich wiele rodzajów. Zaczynając od Hiacyntów, a kończąc na Bratkach. Wszystko to wyglądało pięknie i jakby nie fakt z kim tu jestem powiedziała bym, że to miejsce jest bardzo romantyczne.
Usiedliśmy na jednej z ławek. Chłopak chciał objąć mnie ramieniem, ale odsunęłam się trochę dając mu do zrozumienia, że nie może tego zrobić. Między nami panowała cisza. Cisza, której naprawdę nie chciałam przerywać, ponieważ nie wiedziałam o czym moglibyśmy rozmawiać.
- Więc ile masz lat księżniczko? -zapytał nieśmiało chłopak
- Szesnaście. W sumie prawie siedemnaście. -i znów zapadła krępująca cisza- A ty książę? Wiem ile masz lat, ale może powiesz coś o sobie?
- A co chcesz wiedzieć?
- Cokolwiek. -uśmiechnęłam się lekko, aby nie wyjść na jakąś wredną osobę
- A więc tak... Mam na imię Vincent. Jestem księciem. Mam dwadzieścia siedem lat. Miałem się ożenić już dwa lata temu, ale okazało się, że wolała jednego, nic niewartego chłopaka. Tak, że teraz rodzice chcą abyśmy połączyli królestwa.
- A ten nic niewarty chłopak. Jak miał na imię? -zapytałam delikatnie, ponieważ nie wiedziałam czy to drażliwy temat
- Aron. Tak zwany mój brat. Chłopak jest bezwstydu. Chodzi na imprezy, pije, pali i podobno jeszcze bierze. Mój ojciec wstydzi się za niego, ale matka kocha ponad wszystko i twierdzi, że lepszego syna nie mogła mieć. Chce dla niego jak najlepiej. -mówił lekko zirytowany- Nie rozumiem jak ktoś taki może mieć tytuł księcia. A wiesz co było najlepsze...? -zapytał śmiejąc się gorzko- Moja matka na początku chciała zeswatać jego z tobą, ale po poniedziałkowym artykule mój ojciec jednak postawił na swoim. - mówił pełen dumy
Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Czyli, że Aron miał by zostać moim mężem? No chyba nie w tym życiu. Ten koleś mi nawet do pięt nie dorasta, a on miał by zasiąść na tronie mojego królestwa? Po moim trupie.
Nagle usłyszałam szelest liści za nami. Odwróciłam się w tamtą stronę lekko przestraszona. Stała tam wysoka postać. Nie widziałam kto to był, ponieważ było za ciemno.
- Ale jestem pewny, że zmieni zdanie, gdy zobaczy jakim nieudacznikiem jesteś wasza wysokość. -mówił z odrazą
Ten głos... Ja go znam. I to znam go za dobrze...
*********************************
Hejka. Mamy kolejny rozdział 💖 A teraz takie małe info... Zgłosiłam to opowiadanie do konkursu. Więcej w opisie książki 💖💖💖
Pozdrawiam Anielica 💖💖
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro