Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzień 5

19.02.1983 r.
*Michael

Ta noc była jedną z najgorszych w moim krótkim życiu. Przez lata naszej znajomości zdarzały się kłótnie, ale nigdy takie ostre. Przez resztę wczorajszego dnia nie opuściłem pokoju. Trudno mi było zasnąć, a kiedy już się to udało sen był niespokojny i płytki. Budziłem się szybko wyrwany przez najcichszy szelest. Podniosłem się z łóżka dopiero o świcie. Zrobiłem kilka okrążeń wokół pokoju i skierowałem się do drzwi. Gdy stanąłem w łazience przed lustrem, prawie sam siebie nie poznałem. Moje oczy były zaczerwienione i podkrążone. Gdyby ktoś mnie teraz zobaczył mógłby się przestraszyć. Obmyłem twarz zimną wodą jednak niewiele to dało. Gdy już załatwiłem wszystkie potrzeby wróciłem do sypialni. Wziąłem do ręki dokumenty, które wczoraj pod wpływem emocji podpisałem. Minęło zaledwie kilka dni...tylko tyle wystarczyło, abym zrezygnował z dalszej walki. Jaki to miało sens, skoro ona uważa, że ją zdradziłem i nie chce słuchać żadnych wyjaśnień. Może jak trochę ochłonie... Może wtedy uda mi się jej na spokojnie wszystko wyjaśnić.

Po co się oszukuję.

Odłożyłem wydruk z powrotem do szuflady i zszedłem do kuchni. Początkowo miałem zamiar napić się wody, ale mój wzrok powędrował w kierunku niewielkiego barku. Alkohol piłem znacznie rzadziej niż go dostawałem więc za szybą było kilkanaście butelek różnych trunków. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to Jack Daniels. Spojrzałem na zegarek. 4:30. Mówi się, że dżentelmeni nie piją przed południem. Ale dzisiaj nie musiałem być dżentelmenem. Wyciągnąłem szklankę i nalałem sobie brązowego płynu. Pociągnąłem pierwszy łyk. Przypomniało mi to dlaczego tak rzadko sięgam po alkohol. Smak był okropny, ale po opróżnieniu dwóch szklanek przestało mi to przeszkadzać. Nie upłynęła nawet godzina, kiedy byłem już nieźle wstawiony. W butelce zostało już niewiele napitku. Chwiejąc się wstałem powoli z krzesła i niepewnym krokiem ruszyłem do salonu. Jedną ręką popierając się ściany, a w drugiej trzymając prawie pustą flaszkę ledwie udało mi się dojść do kanapy. Jednak po drodze zdążyłem jeszcze zwalić na podłogę szklany flakon, który z hukiem rozbił się na tysiące drobnych kawałków. Do tego woda, która się z niego wylała zmoczyła moje spodnie i część podłogi. Nie przejąłem się tym tylko powędrowałem dalej i z impetem owaliłem się na sofę przy okazji rozlewając na swoją koszulę resztki whysky. Alkohol umorzył mój wewnętrzny ból i mogłem w końcu zasnąć spokojnym, pijackim snem. Jednak zanim w pełni straciłem świadomość, jak przez mgłę usłyszałem kroki. Ich dźwięk wydawał się coraz głośniejszy. Ktoś się zbliżał. Otworzyłem oczy i spróbowałem się podnieść, jednak mało brakowało, a runąłbym prosto na dywan. Zobaczyłem stojącą nade mną Vanessę, która rozglądała się po salonie po czym skierowała wzrok na mnie.
-Co ty najlepszego odwalasz?-spytała opierając ręce na biodrach
-Piiijem sobieeem-odpowiedziałem-A czo?-Popatrzyła na mnie z politowaniem.
-Zachowujesz się jak nieodpowiedzialny kretyn, pomyślałeś o tym, że Eva mogłaby zobaczyć cię w takim stanie?
-Niech się uczczy dziecccko jak żyyycie wygląda-Burknąłem pod nosem i z trudem podniosłem się do pozycji siedzącej.
-Idziemy na górę-powiedziała stanowczo.
-Niigchdzie stąd nie idem-Nawet mnie nie słuchała tylko szarpnęła, abym wstał. Nie opierałem się długo. Z pomocą jej ramienia i ściany zacząłem powoli wchodzić po schodach-Mów do mnie coś-Wręcz rozkazałem, gdy nie odezwała się ani słowem od dłuższego czasu.
-Nie mam ci nic do powiedzenia
-Ale ja ci maaam koochanie-Widziałem jak zagryzła wargi, gdy to usłyszała. Jednak nie wysiliła się na żaden komentarz. Gdy szliśmy tak korytarzem w pewnym momencie jedne drzwi się otworzyły. Vanessa zamarła i wpatrywała się w malutką osóbkę, która przecierała zasapane oczy.
-Co się stało?-zapytała przyglądając się nam uważnie i mocniej przytuliła dużego misia, którego wcześniej ode mnie dostała.
-Tata się trochę źle poczuł, wracaj do łóżka, jest jeszcze bardzo wcześnie, zaraz do ciebie przyjdę
-To przez to, że twoja mama mnie nie kocha-wypaplałem bezmyślnie. Poczułem mocniejsze szarpnięcie i chcąc nie chcąc musiałem pójść dalej.
-Czyli znowu nie będę miała taty?-Kątem oka zobaczyłem, że twarz Evy się marszczy i oczy wypełniają się łzami.
-Możesz sobie pogratulować-Vanessa warknęła do mnie cicho i wypuściła mnie. Na szczęście w ostatniej chwili zdążyłem złapać się ściany. Gdy spojrzałem w ich kierunku mała istotka znajdowała się już w objęciach mamy. Chciałem podejść lecz, gdy tylko Vanessa dostrzegła moje zamiary od razu mnie powstrzymała.
-Nawet się nie zbliżaj w takim stanie-Stanęła przed Evą jakby chciała ją przede mną ochronić. Czy naprawdę sądziła, że mógłbym ją skrzywdzić? Nawet będąc pijanym nie dopuściłbym się czegoś takiego. Ona jednak zaprowadziła małą do pokoju. Zaczekałem na korytarzu z nadzieją, że jeszcze je zobaczę. Po kilkunastu minutach niezgrabnie osunąłem się na ziemię i oparłem głowę o kolana.

Nie wiem ile czasu minęło, gdy poczułem dotyk na ramieniu. Podniosłem wzrok i przetarłem oczy. Rozmazany kształt zaczął się po chwili wyostrzać.
-Pobudka, idziesz do łóżka
-Z tobą zawsze-Odpowiedziałem nie zastanawiając się nad słowami.
-Jak widać nie tylko ze mną-pomogła mi wstać. Od razu w zdrętwiałych plecach rozprzestrzenił się ból. W głowie ciągle mi szumiało i miałem problem z utrzymaniem równowagi.
-Ależ tylko i wyłącznie-nie odpowiedziała-Z nikim innym nigdy się nie kochałem
-Mhmm-Gdy byliśmy już w pokoju wylądowałem bezpiecznie na łóżku. I przy okazji pociągnąłem ją za sobą, tak że upadła prosto na mnie-Co ty wyprawiasz?
-Przytulam swoją żonę-zamknąłem ją w uścisku i pogłaskałem po plecach. Przez chwilkę miałem wrażenie jakbym zobaczył w jej oczach strach-Nie zrobię ci krzywdy, chcę tylko żebyś mnie posłuchała-Mimo że nadal byłem pijany to udawało mi się jakoś sensownie składać zdania.
-Już powiedzieliśmy sobie wystarczająco-Próbowała uwolnić się z moich ramion.
-Nigdy cię nie zdradziłem-spojrzała w końcu na mnie-Ola się na mnie rzuciła-słysząc to tylko przekręciła oczami. No cóż, część moich szarych komórek nadal była opanowana przez alkohol i to one co jakiś czas dochodziły do głosu.
-Takie wytłumaczenie wymyślili przed tobą już inni, mógłbyś być chociaż trochę oryginalny
-Ale to praawdaaa
-To wszystko co masz mi do powiedzenia?
-Nieee, to było tak, że ona chciała, a ja nie chciałem, to znaczy na początku chciałem, znaczy nie chciałem, ale uległem-zacząłem mówić trochę bez ładu i składu-Ale pomyślałem o was i wyszedłem, a nawet wybiegłem zanim doszło do czegokolwiek oprócz tego-wskazałem na szyję-Tak było, nie zmyślam
-Śpij Michael, porozmawiamy jak wytrzeźwiejesz
-Wczoraj byłem trzeźwy to nie chciałaś mnie słuchać
-Porozmawiamy później-próbowała się oswobodzić z mojego uścisku, ale jej na to nie pozwoliłem. Przytuliłem ją do siebie i zamknąłem oczy. Po chwili przestała się wyrywać, a ja zapadłem w głęboki sen.

Obudziłem się kilka godzin później z bólem głowy, który był nie do zwytrzymania. Niewiele pamiętałem z poranka, ale wiedziałem, że zasypiałem z Vanessą u boku, której jednak teraz nie było. Nie zastanawiałem się nad tym długo bo poczułem mdłości i wybiegłem do łazienki, po drodze potykając się o własne nogi.

Nigdy więcej.

Kiedy zwróciłem już wszystko co miałem w swoim żołądku, poszedłem prosto do kuchni po szklankę wody i proszki na ból głowy. Już ze schodów poczułem słodki zapach, który w innych okolicznościach być może byłby przyjemny. Ale teraz od razu mnie zemdliło. Powstrzymując odruch wymiotny wkroczyłem do kuchni. Zobaczyłem Vanesse i Eve, które siedziały w kuchni pochłaniając naleśniki. Vanessa, gdy tylko mnie zobaczyła zmarszczyła brwi i podeszła. Położyła dłoń na klatce piersiowej zmuszając mnie tym samym, aby się cofnąć.
-Jak ty wyglądasz? Idź się przebierz i umyj, chcesz żeby dziecko cię takiego widziało? Do tego czuć od ciebie alkohol na kilometr-Dopiero teraz dotarło do mnie, że muszę naprawdę tragicznie wyglądać. Na koszulce nadal widniała duża plama po whysky, a wokół mnie unosił się odór, na który dopiero teraz zwróciłem uwagę. Wcześniej o tym nie pomyślałem i zrobiło mi się głupio.
-Wezmę tylko wodę i pójdę się ogarnąć-Wyminąłem ją i poszedłem prosto do lodówki. Gdy tylko wziąłem to czego potrzebowałem szybko poszedłem do siebie. Wziąłem prysznic i ubrałem świeże ciuchy. Kiedy już byłem czysty i pachnący zszedłem z powrotem na dół. Głowa nadal trochę bolała, jednak dzięki tabletkom nie było już tak tragicznie. Musiałem porozmawiać z Vanessą tym razem spokojnie. Bo wczoraj stanowczo oboje przesadziliśmy i poniosły nas emocje.
W kuchni jak się okazało obie panie były już w trakcie zmywania naczyń po śniadaniu. Eva stała na krzesełku i tarła gąbką sztućce. Oparłem się o framugę drzwi i je obserwowałem. Były tak skupione, że nawet mnie nie zauważyły. Dopiero, gdy skończyły zwróciły uwagę na moją obecność. Chyba tylko moja córka się ucieszyła widząc mnie w drzwiach, bo podeszła i się przytuliła.
-Zrobiłam naleśniki-pochwaliła się ucieszona-Musisz spróbować bo są pyyyyszne-wskazała na talerz, na którym leżało kilka zawiniętych w rulon placków. Miło było wiedzieć, że chociaż ona nie ma mi niczego za złe.
-Za chwilkę na pewno spróbuję
-Mama mi tylko troszeczkę pomagała-Vanessa słysząc to delikatnie się uśmiechnęła, ale nie zaprzeczała słowom córki-I narysowała coś dla ciebie, zaraz przyniosę-Nie czekając na moją odpowiedź wybiegła z kuchni. Vanessa miała już iść za nią, jednak, gdy przechodziła obok złapałem ją za ramię. Spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
-Porozmawiajmy-powiedziałem patrząc prosto na nią. Odwróciła wzrok nie pozwalając mi dogonić jej spojrzenia.
-Nie chcę z tobą rozmawiać
-Proszę, wysłuchaj tylko tego co mam ci do powiedzenia-Niechętnie w końcu się zgodziła. Usiedliśmy przy stole.
-Mów-westchnąłem słysząc jej zimny głos. Nie dodawał mi on pewności siebie. Ale w końcu musiałem jej wszystko wyjaśnić, drugiej okazji może już nie być.
-Proszę tylko mi nie przerywaj-pokiwała głową po czym oparła się o blat stołu-Będę nagrywał teledysk, chcę zrobić z tego taki mini film i...-przerwałem na chwilę nie chcąc się zbyt rozwodzić nad tematem klipu-...to nie jest ważne, ale ma zagrać w nim dziewczyna, którą wczoraj przedstawił mi Frank-po raz kolejny przerwałem, aby ułożyć sobie w głowie odpowiednie zdania.

*Vanessa

Nie potrafiłam zapanować nad uczuciami. Gdy widziałam w jakim jest stanie nie mogłam przejść obok niego obojętnie. Znamy się tak długo, ale pijanego widziałam go może dwa, trzy razy w życiu. Naprawdę rzadko sięgał po alkohol, a jeśli już to przeważnie w niewielkich ilościach. Mimo że ciągle bolało mnie to co zrobił, pomogłam mu przejść do jego sypialni. Z wyjątkiem jednego małego zgrzytu z Evą, obeszło się bez problemów. Nie chciałam, aby widziała go pijanego, bo sama wiem, jak to jest widzieć ojca w takim stanie. Takie rzeczy zostają w pamięci na długo. Można zapomnieć wiele z dzieciństwa, ale tego nigdy się nie zapomina. Miałam nadzieję, że to już się nie powtórzy. Po tym jak zapadł w sen, uwolniłam się z jego uścisku i poszłam do swojej sypialni. Niestety już nie udało mi się zasnąć.

Koło południa postanowiłyśmy zrobić na obiad naleśniki. Michael zszedł dopiero jakąś godzinę później i cóż nie było z nim najlepiej. Kiedy zostaliśmy sami w kuchni chciał znowu porozmawiać. Wiedziałam na jaki temat dlatego wolałam tego uniknąć. Bałam się, że nie będę mogła powstrzymać łez. Chociaż po nocy miałam wrażenie, że nie mam już czym płakać. Jednak w końcu pod naciskiem zgodziłam się go wysłuchać. Pamiętałam co powiedział mi będąc pijanym, chociaż nie wiedziałam, czy mogę w to wierzyć. Przez ten jeden incydent nie ufałam już mu tak jak dawniej. Byłam ciekawa czy powtórzy teraz to samo. Nawet jeśli, to i tak będę musiała się poważnie zastanowić. Usiadłam przy stole i słuchałam.
-Po tym jak Frank nas sobie przedstawił wyszło tak, że zostaliśmy sami-mówił powoli patrząc na moją reakcję. Ja jednak się nie odzywałam więc kontynuował monolog-I po krótkiej rozmowie zaczęła mnie całować, ale daję słowo, że nie dałem jej żadnego powodu, aby mogła sądzić, że czegoś od niej oczekuje-po raz kolejny przerwał, aby wziąć oddech-W pierwszej chwili uległem-nerwowo poprawił głosy-Opamiętałem się zanim do czegokolwiek doszło, ale i tak jest mi cholernie wstyd, ale proszę wybacz mi tą chwilę słabości-złapał mnie za ręce-Na niczym mi tak bardzo nie zależy jak na was
-Nie wiem co o tym myśleć...-nim zdążyłam cokokwiek więcej powiedzieć do kuchni wbiegła Eva.
-Znalazłam!-wykrzyknęła machając kartką przed naszymi oczami. I od razu dała ją Michaelowi. On zaczął uważnie przyglądać się rysunkowi, a ona z zaangażowaniem tłumaczyć mu co przedstawia obrazek. Ten słuchał z uśmiechem na ustach i co chwilę tylko dopytywał, zainterwsowany o każdy szczegół. Mimo że widział ją rzadko to nawet kiedy odwiedzał nas na święta poświęcał jej sto procent uwagi. Tak patrząc na niego, kiedy spędzał z nią czas byłam pewna, że gdyby nie to, że było to tylko kilka dni w roku, byłby idealnym ojcem.
Gdy już skończyła opowiadać wziął jej obrazek i przeczepił w honorowym miejscu na lodówce. Ta ucieszona mocno go przytuliła.
-Może pójdziemy się przejść po Neverlandzie?-Zaproponował.
-Neverland?-spytałam, aby się upewnić czy na pewno dobrze usłyszałam.
-Tak nazwę to miejsce
-Dlaczego Neverland?-tym razem to Eva zadała pytanie, która tę nazwę słyszała pierwszy raz.
-Bo w Neverlandzie mieszka Piotruś Pan
-A kto to jest?
-Taki chłopczyk, który nie chciał dorosnąć, wieczorem możemy oglądnąć bajkę
-Ale przecież jesteś dorosły-zauważyła patrząc na niego
-Czasami chciałbym nie być-już nie dopytywała o wiecej i wyszliśmy na zewnątrz. Co prawda Bruno już nas po niej oprowadzał, ale słychając opowieści Michaela odnosiło się wrażenie, jakby to miejsce miało być naprawdę niezwykłe.

Do willi wróciliśmy dopiero wieczorem. Eva zmęczona całodniowym chodzeniem siedziała wygodnie na ramionach Michaela ziewając co jakiś czas. Widziałam, że zaśnie, gdy tylko położy się do łóżka.
-Za dwa dni zaczynam próby do ,,Thrillera"-Odezwał się Michael, aby przerwać ciszę.
-Czyli całe dnie cię nie będzie?-powiedziałam z wyrzutem. Spojrzał na mnie tylko przepraszająco. Całą, dotychczas dość miłą atmosferę, trafił szlak.
-Postaram się tak to rozplanować, aby znaleźć dla was czas
-Świetnie-Burknęłam pod nosem. Chciał żebym mu dała szansę, na odbudowanie relacji, ale jak mamy to zrobić skoro prawie nie ma go w domu? Do tego nadal nie wiedziałam czy mogę mu wierzyć w sprawie rzekomej zdrady.
-Vannie, naprawdę zrobię co się da-Poczułam, że chce mnie objąć, jednak odtrąciłam go. Nic już nie powiedział.

Tak jak podejrzewałam Eva zasnęła prawie od razu. Ja leżałam na łóżku czytając ,,Portret Doriana Graya", kiedy usłyszałam delikatne pukanie do drzwi. Po chwili otworzyły się i stanął w nich Michael.
-Możemy porozmawiać?-spytał szeptem uważając, aby nie zbudzić śpiącej Evy. Zawahałam się, ale odłożyłam książkę, zgasiłam światło i wyszłam z nim na korytarz-Zrobiłem gorącą czekoladę, z cynamonem, tak jak lubisz-uśmiechnęłam się słysząc to. Nie sądziłam, że pamięta takie drobnostki. Poprowadził mnie do swojego pokoju i usiedliśmy przy stoliku. Na sam widok kubka wypełnionego czekoladą i bitą śmietaną od razu chciało się spróbować.
-O czym chciałeś porozmawiać?-spytałam popijając gorący napój.
-Właściwie to...chciałem z tobą po prostu pobyć, sam na sam-spojrzał na mnie. Od zawsze miałam wrażenie, że jego oczy potrafią przejrzeć mnie na wylot i nic się przed nim nie ukryje. Kiedyś potrafił idealnie odczytywać każdy mój stan, z resztą ja jego też. Jednak teraz po tak długiej przerwie musieliśmy poznawać się na nowo.
-Brakowało mi ciebie-położył swoją dłoń na mojej.
-Mi też Michael...ale nadal mam wątpliwości...
-Nie odpychaj mnie przez ten jeden incydent, naprawdę do niczego tam nie doszło
-Spróbuj mnie zrozumieć, jakbyś się zachował na moim miejscu?-nie odpowiedział-Potrzebuję więcej czasu żeby znowu ci zaufać
-Dam ci go tyle ile zechcesz-zbliżył się i przysunął dłoń do mojej twarzy. Odruchowo chciałam się oddalić jednak tylko przetarł kciukiem krawędź mojej wargi-Trochę bitej śmietany ci zostało na buzi-uśmiechnąl się szeroko.
-Dzięki-popatrzyłam na niego i przez chwilę miałam wrażenie, że nasze oczy się spotkały. Nagle złapał mnie za rękę i delikatnie pociągnął.
-Pamiętasz jak kiedyś wchodziliśmy na dach żeby oglądać gwiazdy?
-Pamiętam...
-Tutaj na dach nie wejdziemy, ale z balkonu świetnie widać-Gdy tylko postawiłam stopy na zimnych płytach poczułam chłodne, nocne powietrze. Zadrżałam, bo byłam ubrana tylko w koszulkę na ramiączka i spodenki. Nie umknęło to uwadze Michaela, który od razu zarzucił mi bluzę na ramiona.
-Cieplej?-spytał z twarzą przy moim uchu. Na dźwięk jego głosu zadrżałam, na co zareagował od razu. Poczułam, że mnie obejmuje i jego dłonie powoli zaplotły się na moim brzuchu. Odruchowo przykryłam jego ręce swoimi. Oparł głowę na moim ramieniu tak, że nasze oczy patrzyły w jednym kierunku. Pierwszy raz od dłuższego czasu poczułam się bezpiecznie, a wszystkie problemy nagle zniknęły. Byłam tylko ja, on i gwieździste niebo nad nami.

***


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro