Dzień 28
14.03.1983 r.
*Vanessa
Tym razem to ja obudziłam się pierwsza z głową na klatce piersiowej Michaela. Gdy spał mogłam przyjrzeć się tej zmianie na jego skórze. W świetle poranka plama wydawała się być jaśniejsza niż wcześniej. Przejeżdżałam palcami po tym miejscu. Widziałam jak bardzo wczoraj wahał się, zanim zdjął koszulkę przy włączonej lampce. Wstydził się. Jakby wraz z ujawnieniem się choroby stracił całą pewność siebie. Nie chciałam go zmuszać, aby robił cokolwiek na siłę, bo nie o to chodziło. Ale rozmawiałam z nim wieczorem bardzo długo, nie namawiając go na nic, a słuchając. Cieszyłam się, że ufał mi na tyle, aby mówić otwarcie o swoich obawach, bo przyznanie się do lęku i swoich kompleksów przed kimś jest trudne. Mam wrażenie, że dla mężczyzny nawet trudniejsze niż dla kobiety. Szczególnie, kiedy całe życie wmawia się mu, że prawdziwy mężczyzna nie zna strachu, ani nie powinien za bardzo dbać o to jak wygląda, jednocześnie powtarzając, że jest okropny. Bardzo przypominało mi to okres, kiedy byliśmy młodsi i przeżywaliśmy nasze pierwsze wspólne noce...
*Kiedyś
- Mogę zapalić lampę? - spytałam, gdy leżeliśmy w łóżku, w bieliźnie, okryci tylko kołdrą. Wiedziałam, że on bardzo nie chce, abym widziała go bez ubrania. Wstydził się dużo bardziej niż ja. Zdawałam sobie sprawę, że to wina jego ojca, jednak byliśmy z sobą już długo, a znaliśmy się jeszcze dłużej i bardzo chciałam go przekonać, że podoba mi się taki, jaki jest. Co prawda pierwszy raz do łóżka poszliśmy nie tak dawno, w moje osiemnaste urodziny. Nie planowaliśmy tego. Zrobiłam małe przyjęcie urodzinowe, po którym jak co roku Michael został na noc. To była taka nasza tradycja, kiedy któreś z nas miało urodziny przez całą noc oglądaliśmy kreskówki i jedliśmy popcorn z lodami. Ale tym razem po przyjęciu zostaliśmy całkiem sami. To znaczy, można tak powiedzieć, bo rodzice i Leo, poszli do garażu, aby obejrzeć auto, które im lekko modyfikował. Więc w domu byliśmy sami i... tak po prostu wyszło. Ale zawsze robimy to po ciemku. Nie potrafię wyjaśnić logicznie dlaczego mi to tak przeszkadza. Po prostu mam wrażenie, że nie ufa mi tak jak ufał wcześniej i, że zamiast się otwierać, jest coraz bardziej skryty.
- Wolałbym nie... - wyczuwałam w jego głosie niepewność.
- Nie chcę, abyś się mnie wstydził, oboje jesteśmy prawie nadzy...
- Ale ty jesteś piękna - poczułam jak przesuwa dłoń po moim policzku - A ja... będziesz zawiedziona
- Nie będę - przybliżyłam się do niego przesuwając dłonią po jego ramieniu. Czułam jego oddech na swoje twarzy. - Mogę? - spytałam ponownie.
- Nie chcę żebyś mnie takiego widziała
- Czego się wstydzisz Mike? - przesunęłam się do niego naprawdę blisko. Nie odpowiedział - Znamy się przecież długo, kochamy się, ale boisz się zdjąć przy mnie nawet koszulkę.
- Jestem okropny, mówiłem Ci, nie chcę, żebyś mnie takiego oglądała
- Takiego, czyli jakiego? - Nie usłyszałam odpowiedzi - Przecież patrzę na ciebie codziennie
- To nie to samo
- Kocham cię, nie chcę żebyś się mnie wstydził - położyłam głowę na jego klatce piersiowej i przesuwałam palcami po jego szyi. Poczułam, jak gładzi moje plecy. - Nie masz czego się wstydzić
- Proszę cię nie rób tego... - nie zrobiłam. Szanowałam jego decyzję, chociaż jej nie rozumiałam do końca. Miałam wrażenie, że teraz wstydzi się tego jak wygląda bardziej, niż gdy nie byliśmy jeszcze w związku. Z każdym dniem jego kompleksy wydawały się tylko rosnąć. Nie ważne co mówiłam czy robiłam... czasami nawet miałam wrażenie, że nie jest pewien, czy go kocham...
*Teraz
Wtedy małymi kroczkami doszliśmy do etapu, w którym zyskał więcej pewności siebie i pewności, co do naszej relacji. Trwało to długo, ale się udało. Jednak od tego momentu minęły lata. Michael wyjechał, pojawił się kryzys, ale... mimo to mam wrażenie, że zaufaliśmy sobie jeszcze mocniej niż wcześniej. To sprawiło, że potrafiliśmy rozmawiać bardziej otwarcie, nawet o tym, co było dla nas trudne. Chyba tylko dzięki temu udało nam się odbudować naszą relację i przetrwać.
Po jakimś czasie usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Przykryłam go kołdrą, a sama założyłam na siebie szlafrok i poszłam otworzyć. Przed nimi stał jeden z ochroniarzy.
- Dzień dobry - Przywitał się trochę zaskoczony moim widokiem. Mimo że przebywałam tutaj już prawie miesiąc, a od jakiegoś czasu wiadomo, że jesteśmy małżeństwem, chyba pracownicy jeszcze nie zdążyli się do tego przyzwyczaić.
- Dzień dobry, mogę w czymś pomóc?
- Pan DiLeo przyjechał i czeka w salonie - poinformował - Ma ważną sprawę do pana Jacksona.
- Zaraz do niego zejdę - on tylko skinął głową i odszedł. Ubrałam się i już miałam schodzić na dół sprawdzić o co chodzi, ale postanowiłam jednak obudzić Michaela. Jeśli jego menadżer przyjechał osobiście, to mogło być coś ważnego. - Mike - usiadłam na łóżku i potrząsnęłam go za ramiona. - Pobudka. - on jednak tylko burknął coś niezrozumiale pod nosem przekręcając się na drugi bok. - Frank przyjechał.
- Mam wolne - przykrył się szczelniej kołdrą.
- Może to coś ważnego - usłyszałam tylko teatralne westchnięcie. Ale w końcu wstał. W czasie, gdy się ubierał, ja zeszłam na dół. Menadżer wydawał się zaskoczony moim widokiem, ale wyjaśniłam mu, że Michael zaraz zejdzie.
Frank DiLeo siedział jak zawsze z cygarem w buzi. Miałam wrażenie, że nigdy się z nim nie rozstawał, nawet gdy było zgaszone, wyciągał je z ust tylko kiedy mówił. Mimo, że z natury miał dość pogodną aparycję, to dzisiaj sprawiał wrażenie poważnego, podobnie jak wtedy, gdy poinformował Michaela, że wyciekło do mediów, że jesteśmy małżeństwem.
W końcu mój mąż, jeszcze w porannym nieładzie wszedł do pokoju i podał rękę Frankowi, po czym usiadł obok mnie.
- Coś się stało, że przyjechałeś tak wcześnie? - w końcu spytał przerywając ciszę.
- Zakładam, że nie oglądaliście wczoraj wieczorem telewizji
- Nie, przejdź do konkretów
- Ola udzieliła wywiadu... do jednego z programów telewizyjnych - Michael zaskoczony szerzej otworzył oczy.
- Miejmy to już za sobą - Powiedział zrezygnowany. - Mówiła coś o czym powinienem wiedzieć?
- Poza opisywaniem ze szczegółami waszego romansu, przyznała się, że to ona pierwsza powiedziała o waszym małżeństwie
- Co? Skąd mogła wiedzieć?
- Uważaliście mniej niż wam się wydawało - Słysząc to oparłam głowę na rękach. - Widziała was, jak to ujęła, ,,kiedy obściskiwaliście się na parkingu" i podsłuchała jakąś waszą rozmowę - Michael w końcu uderzył ręką w stół, po czym z impetem odsunął krzesło i chodził tu, i z powrotem po pokoju. Widać było, że jest zdenerwowany. Natomiast moje początkowe zdziwienie, powoli zamieniało się w złość.
- Podpisywała umowę, że nie może wypowiadać się publicznie...
-... na temat teledysku - dokończył Frank - tej dotrzymała, nic jej nie zrobimy.
- Nie miałem z nią romansu - powiedział bardziej patrząc na mnie niż na Franka i obserwując moją reakcję, jakby chciał się upewnić, że mu wierzę. Nadal było mi trudno, gdy o tym rozmawialiśmy. Nie chciałam poruszać tego tematu. Chociaż ufałam mu, gdy mówił, że do niczego nie doszło, nadal to wspomnienie było dość bolesne.
- Chciałbyś się odnieść do tego co powiedziała? - Michael wahał się. Był naprawdę zdenerwowany. Ale w końcu wrócił na miejsce.
- Nie ma sensu robić wokół tego większego szumu - poczułam, że łapie mnie za rękę. Nadal był zły, ale ja byłam wściekła i z każdą sekundą mój gniew tylko rósł. Ostatnie dni... były dla nas wyjątkowo trudne. Co prawda mimo wszystkich przeciwności, między nami zaczęło się naprawdę układać, jakby wbrew całemu światu, te problemy, nas do siebie zbliżyły. Jednak to co działo się wokół kosztowało nas oboje mnóstwo nerwów. Gdy dowiedziałam się, kto tak naprawdę jest winny temu, że cała medialna nagonka się zaczęła, to przelało czarę goryczy. Miałam ochotę natychmiast iść do tej dziewczyny i dać jej nauczkę, którą popamięta na zawsze, na tyle, że już nie spróbuje wtrącać się do naszego życia.
*Michael
Dlaczego nie dadzą nam świętego spokoju? Nie wiedziałem dlaczego Ola to zrobiła. Przez to, że ją odrzuciłem? Nie wyglądała jakby ją to jakoś szczególnie uraziło... z resztą to jej nie tłumaczy. I skąd się dowiedziała? Naprawdę myślałem, że uważamy... ale widocznie mi się wydawało. Czy naprawdę mogła coś zauważyć? Czy powiedziała to tylko po to, aby zwrócić na siebie jeszcze większą uwagę? I to wszystko akurat po tym jak skończyliśmy nagrywać ,,Thriller''. Nie mogłem jej już zwolnić, a nagrywanie tego od nowa z inną aktorką było zbyt kosztowne i Frank nie musiał mi nawet o tym mówić. Musieliśmy złożyć to, co jest i wypuścić. Większe straty nie wchodziły w grę. Dobijało mnie to, że kolejna osoba chciała zarobić sprzedając następne kłamstwa. Nie wiedziałem już komu mogę ufać, a komu nie. Czy już całe moje życie ma polegać na podejrzewaniu każdej nowopoznanej osoby o to, że chce mnie wykorzystać?
- Tak nie może być - usłyszałem zirytowany głos Vanessy. - Ona nie może tak bezkarnie rozpowiadać takich rzeczy.
- Niestety... - Zrezygnowany opuściłem głowę. Poczułem jak Vanessa kładzie mi dłoń na ramieniu. Także byłem zły, ale w jakiś sposób opanowałem swoje emocje. - I nic nie możemy na to poradzić
- Macie jej adres? - Naprawdę była wściekła. Vanessa, gdy się porządnie zdenerwowała potrafiła narobić szumu, a ta cała sytuacja już sięgała granic jej cierpliwości. W takich momentach ujawniały się w niej cechy jej ojca i współczułem każdemu, kto aż tak zaszedł jej za skórę. Dlatego wolałem, aby nie rozmawiała z Olą - Wy chcecie siedzieć bezczynnie, ale ja tak nie mogę, porozmawiam sobie z nią tak, że odechce jej się wywiadów - kątem oka zauważyłem jak zaciska dłoń w pieść.
- Też jestem zły... ale w ten sposób nic nie zrobimy.
- Mamy siedzieć cicho i pozwolić, aby ta zdzira nadal rozpowiadała dookoła to wszystko? - patrzyła na mnie i na Franka, oczekując jakiejś odpowiedzi. - Mam sama wyjść przed bramę i powiedzieć jaka jest prawda? Czy coś w końcu zrobicie? - starałem się ją uspokoić, ale nie wiedziałem jak ją przekonać, że nie ma racji. Zdawałem sobie sprawę, że jest w stanie zrobić to o czym mówi, nawet zaraz.
- Vanesso... proszę cię...
- Nie można tak tego zostawić
- Posłuchaj mnie przez chwilę, działanie pod wpływem emocji tylko wszystko pogorszy, jeśli mamy coś zrobić, musimy to dobrze przemyśleć.
- Teraz mówi, że miałeś z nią romans, a za chwilę powie, że ją zgwałciłeś, wtedy też będziesz siedział i myślał, zamiast się bronić?
- Uspokój się, też jestem zły, też nie jest mi łatwo, ale nerwy tutaj tylko zaszkodzą.
- Michael ma rację - Odezwał się Frank przerywając nasz dialog. - Ola chce tylko rozgłosu.
- Zaufaj mi - spojrzałem na nią. - Nie chcę się tłumaczyć z mojego życia, nie w taki sposób. - Starałem się mówić spokojnie, chociaż wszystkie emocje aż we mnie buzowały. Najchętniej sam bym tam wyszedł, powiedział jaka jest prawda... ale co potem? Nie zamknęłoby to tematu, byłbym naiwny gdybym w to wierzył. Skończyłoby się tylko tym, że dałoby całej sprawie jeszcze więcej niepotrzebnej uwagi, a o to chodziło Oli i dziennikarzom. A ja musiałem myśleć o rodzinie, dobro Vanessy i Evy było na pierwszym miejscu. Na mój temat mogą mówić co chcą, ale nie dam się zmusić do pokazania publicznie mojej rodziny do póki sami o tym nie zadecydujemy. A do tego przecież to wszystko dążyło.
Moja żona nic już nie powiedziała. Porozmawiałem jeszcze przez chwilę z menadżerem i umówiliśmy się, aby nadal dawał mi znać jeśli znowu pojawi się coś nowego. Mimo że nie chciałem narazie publicznie ruszać tego tematu, to wolałem być na bieżąco z tym, kto o nas mówi.
Gdy tylko zostaliśmy sami Vanessa nadal sprawiała wrażenie zdenerwowanej, jakby jeszcze jedno słowo za dużo miało doprowadzić do wybuchu. Nie odezwała się do mnie ani słowem tylko poszła zrobić coś do kuchni. Zawahałem się, ale zdecydowałem się pójść za nią.
- Zaraz z tej patelni nic nie zostanie - Oparłem się o blat obok zlewu, przyglądając się jak z całej siły trze gąbką o naczynie. Ona, nie przerywając tego co robiła, tylko rzuciła mi wymowne spojrzenie. -Jesteś na mnie zła? - Zanim odpowiedziała głęboko wzięła głęboki oddech, jakby chciała opanować emocje.
- Nie... po prostu wkurza mnie ta bezsilność. - Odłożyła patelnie i odwróciła się w moją stronę.
- Wiem... ale musimy to przetrwać, będą mówić o nas jeszcze nie raz, nie możemy pozwolić, aby ponosiły nas emocje.
- I zawsze mamy milczeć i na to pozwalać? Aby kłamali i mówili co tylko chcą?
- Jeśli nawet powiemy prawdę, oni i tak wyciągną z niej to, co będą chcieli, a jeśli będzie za mało kontrowersyjna, to podkręcą ją tak, aby była - pogłaskałem ją po policzku. - Dla nich nie liczy się prawda, bo prawda się nie sprzedaje.
- I tak już będzie zawsze?
- Niestety... albo gorzej - z rezygnacją spuściłem wzrok. - Taka jest cena sławy.
- Ale już nie musisz sobie radzić z tym sam - złapała mnie za ręce.
- Wiem, ale chcę was przed tym chronić jak najdłużej się da
- Nie mogę tak stać bezczynnie i słuchać tego wszystkiego - objąłem ją i przyciągnąłem do siebie. Nie dziwiła mnie jej reakcja. Być może, gdybym po raz pierwszy miał styczność z prasą, moja byłaby taka sama. Jednak lata spędzone w show-biznesie i pomoc Franka, który zawsze racjonalnie podchodził do takich spraw i sprowadzał mnie na ziemię, sprawiały, że nawet pod wpływem silnych emocji, starałem się działać rozważnie. Z czasem, Vanessa też będzie się musiała tego nauczyć.
*
- Tato - było już późno, gdy z snu wybudziło mnie szarpanie za rękę. Zaświeciłem lampkę i zobaczyłem przed sobą zapłakaną Evę, koło której nóg kręciła się równie wystraszona kotka.
- Co się stało? - ten widok momentalalnie mnie rozbudził.
- Śniło mi się coś złego - cały czas przecierała oczy i pociągała nosem - Mogę z wami spać?
- Oczywiście - Bez namysłu zrobiłem jej miejsce na łóżku.
- Tuptuś też może? - pokiwałem tylko głową, a ona wsadziła kotkę na łóżko, a później sama weszła i od razu się do mnie przytuliła.
- Chciałabyś opowiedzieć co ci się śniło? - głaskałem ją po głowie, gdy nadal wydawała się dość rostrzęsiona. Serce mi się łamało, gdy widziałem łzy w jej oczach.
- Nie chcę - przytuliła się jeszcze mocniej. - Kochasz mamę? - spytała dopiero, kiedy trochę się uspokoiła.
- Kocham i to bardzo - lekko się uśmiechnąłem.
- Śniło mi się, że bardzo się kłóciliście i chcieliście mnie oddać, bo to przeze mnie... - Zauważyłem, że w jej oczach na nowo zbierają się łzy. W pierwszej chwili nie wiedziałem, co powiedzieć. Docierało do mnie, że ona przeżywa to wszystko dużo bardziej niż nam się wydaje.
- Bardzo cię kochamy oboje - zacząłem niepewnie - I nigdy nie kłóciliśmy się przez ciebie, ani nigdy za żadne skarby byśmy cię nie oddali.
- Nie wyjechałeś od nas przeze mnie?
- Nie... wyjechałem, aby nagrać płytę i bardzo żałuję, że nie zabrałem was ze sobą.
- Słyszałam w domu jak dziadek rozmawiał z babcią i mówił, że wyjechałeś od nas bo mnie nie chciałeś - gdy to usłyszałem zabrakło mi słów. Wpatrywałem się w nią, nie chcąc w to wierzyć. Jak on mógł coś takiego pomyśleć... powiedzieć. Nie odchodziło mnie czy powiedział to celowo przy Evie, czy ona przypadkiem to usłyszała. Byłem wściekły, że takie słowa padły. Nie chodziło o mnie, a to, że Eva poczuła się winna. Byłem w stanie zrozumieć, że mnie nie lubi, że jest zły, bo popełniłem błąd zostawiając rodzinę. Ale nie mogłem pozwolić na to, aby moje dziecko czuło się winne i aby ktokolwiek coś takiego mówił. Nigdy więcej.
- To nie prawda - Odezwałem się w końcu - Dziadek... jest na mnie zły, dlatego tak mówi - słuchała moich słów, ale nie wydawała się przekonana. - Nie mogłem się doczekać aż się urodzisz, to, że wyjechałem bez was było największym błędem jaki zrobiłem.
***
Hej!
Jak wam się podoba nowy rozdział? Zapraszam do komentowania I dawania ☆ jeśli wam się spodobał ♡.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro