Dzień 16
02.03.1983 r.
*Vanessa
W nocy nie mogłam spać. Gdy już udało mi się zasnąć miałam wrażenie, że było to na zaledwie kilka minut. Chociaż, gdy spojrzałam na zegarek było już po 6 rano, a na zewnątrz powoli zaczynało się robić jasno. Przez jakiś czas starałam się wygodnie ułożyć i leżeć z zamkniętymi oczami, z nadzieję, że jeszcze wrócę w objęcia Morfeusza. Ale jak się okazało nic z tego nie wyszło. W końcu wstałam i zaczęłam chodzić bez celu po pokoju, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Starałam się być cicho, aby nie obudzić Michaela, który miał to szczęście i spokojnie spał. W końcu podeszłam do okna i usiadłam na parapecie. Poczułam delikatny chłód na nogach, który wydał mi się całkiem przyjemny. Oparłam głowę o szybę i zerkałam na zewnątrz. Jedyną osobą, którą zauważyłam był ochroniarz, który akurat przechadzał się ścieżką w stronę diableskiego młyna. Poza nim nie było najmniejszego ruchu. Wszystko wydawało się takie ciche i spokojne. To całe otoczenie sprzyjało temu, że moje myśli stały się coraz głośniejsze. Nadal byłam rozdarta, im bardziej zbliżałam się do Michaela, tym miałam więcej wątpliwości, czy robię dobrze. Wiedziałam, że Eva potrzebuje ojca, wiedziałam, że ja potrzebuję Michaela jako męża i przyjaciela. Ale równocześnie wiedziałam, że nigdy już nie będzie tak jak dawniej, jak wtedy, gdy byliśmy młodzi... Bredzę jakbym miała 40 lat a nie 23, ale czasami przez to wszystko czuję się starsza niż jestem. Są takie momenty, chwile słabości, kiedy chciałabym rzucić to wszystko i zacząć od nowa. Dodatkowo ciągle miałam w głowie obraz tej kobiety, przytulającej się do Michaela. Trudno było mi uwierzyć, że nigdy nic ich nie łączyło. Chciałam mu ufać, wierzyć w jego słowa, ale było to trudniejsze niż mogłoby się wydawać. Same chęci w tym przypadku to zdecydowanie za mało.
- Dlaczego już nie śpisz? - Poczułam dotyk Michaela na swojej dłoni.
- Jakoś nie mogę - Odwróciłam się w jego stronę - Obudziłam cię?
- Nie, nie, po prostu... jakoś poczułem, że cię nie ma - Bez pytania, pewnie wziął mnie na ręce - Parapet jest zimny, znowu będziesz chora - Położył mnie z powrotem na łóżko i przykrył, a po chwili sam znalazł się obok mnie - Teraz możemy rozmawiać, więc? Co cię gryzie?
- Nadal sporo myślę o tobie i o nas
- I co wymyśliłaś? - Wziął moją dłoń
- Nie wiem... potrzebuję cię, Eva cię potrzebuje, ale nadal jestem rozdarta - Michael słysząc to delikatnie się uśmiechnął i sięgnął ręką do szuflady obok łóżka, z której wyciągnął coś małego. Zaświecił lampkę i usiadł.
- Chciałem ci to pokazać, ale jeszcze nie było okazji, wyciągnij rękę - Zrobiłam tak jak powiedział i po chwili poczułam coś zimnego na dłoni.
- Myślałam, że ją zgubiłeś - Spojrzałam na należącą do niego obrączkę, która leżała teraz na mojej dłoni.
- Właściwie to... tak było - Przeczesał nerwowo włosy - Eva ją niedawno znalazła - Milczałam, bo nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Cieszyłam się, że ją znalazł, ale równocześnie czułam żal o to, że ją zgubił. Niby to jest tylko rzecz i nie powinna mieć znaczenia, ale jednak obrączka to pewien symbol. Już nawet nie chodziło o samo jej noszenie, bo powody, przez które nie chciał tego robić znałam i doskonale rozumiałam. Po prostu... wiem, że to niedorzeczne, ale bolało mnie to, że miała dla niego na tyle małe znaczenie, że pozwolił, na jej zaginięcie. Irracjonalne było porównywanie tego do nas, ale skojarzenie, że nasze małżeństwo miało dla niego tak samo niewielkie znaczenie nasuwało się samo. Wiedziałam, że taki tok rozumowania nie miał sensu, ale nie można panować nad wszystkimi swoimi myślami. Niektóre przychodzą same, rozsiadają się wygodnie w naszej głowie i czują się na tyle dobrze, że nie mają zamiaru jej opuszczać.
- Cieszę się że się znalazła - W końcu odezwałam się po dłuższej chwili i zwróciłam mu obrączkę.
- Nie wyglądasz jakbyś się cieszyła
- Cieszę się, naprawdę - na potwierdzenie swoich słów lekko ścisnęłam jego dłoń.
- Myślisz o tej sytuacji z wczoraj? Z Olą?
- Trochę... Ale staram się ci ufać
- Chcę, aby była jasność, między mną a Olą nie doszło nigdy do niczego, pierwszy i ostatni raz skończył się na malinkach, które widziałaś, ale to tyle, nie zdra...
- Michael - Przerwałam mu - Wierzę ci, chociaż to trudne, gdyby tak nie było, już dawno bym wyjechała
- Ale widzę, że cię to nadal męczy, Oli wczoraj dałem jasno do zrozumienia, że poza pracą nic między nami nie będzie
- Dobrze Mike - przytuliłam go - Zostawmy już ten temat
- Kocham tylko ciebie, chcę żebyś o tym wiedziała - Odgarnął mi delikatnie włosy z twarzy i po krótkiej chwili zawahania, pocałował mnie. Już robił to podczas tych dwóch tygodni, ale ten pocałunek był inny. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że tego nie chciałam. Mogę zaryzykować stwierdzeniem, że w tamtej chwili, chciałam nawet czegoś więcej, jednak on nie przekraczał pewnych granic. Być może czuł, że to nie jest odpowiedni moment lub sam nie był pewien, czy ja tego chcę, ale tego ranka do niczego więcej nie doszło poza pocałunkami. Jedno wiedziałam na pewno, jakaś bariera w mojej głowie pękła i nie potrafiłam już dłużej być obojętna, i go odpychać.
*Michael
Miałem wrażenie, że przez jej pobyt tutaj zakochuje się w niej na nowo, tym razem bez pośpiechu. Kiedyś, gnani nastoletnim zapałem, byliśmy niecierpliwi, chcieliśmy doświadczyć jak najwięcej, jak najszybciej. Jednak teraz, gdy dostałem drugą szansę, chciałem dać nam czas. Powoli odkrywać to, co jej sprawia przyjemność, jak reaguje na każdy dotyk, poznawać emocje, które chowają się na jej twarzy. Cieszył mnie uśmiech, który pojawiał się, gdy głaskałem ją po policzku, drżenie, które wyczuwałem całując ją po szyi.
Sam nie potrafię wyjaśnić skąd u mnie ten nagły optymizm. Wczoraj zasnąłem, bez żadnej nadziei, dzisiaj obudziłem się jej pełen. Nie rozumiałem tej sinusoidy sprzecznych uczuć, które pojawiały się u mnie ostatnio. Ale uczucia nie są po to, aby je rozumieć. Nawet gdyby ktoś był realistą, do którego mi daleko, i próbował je racjonalnie wyjaśnić, nigdy by mu się to nie udało. Bo to nie o to chodzi.
*
Podobnie jak wczoraj i tym razem udaliśmy się na ostatnią próbę w sali tanecznej. Kolejne miały odbywać się już w terenie, jeszcze tego samego dnia. Zarówno cały układ jak i kostiumy były już gotowe. Ola wydawała się przejść do porządku dziennego po wczorajszej rozmowie i całkiem zapomnieć o tym, że między nami cokolwiek się wydarzyło.
Po południu zebraliśmy wszystkich tancerzy do wynajętego busa, a ja razem z Vanessą i Evą mieliśmy pojechać razem z moim szoferem. Tego dnia nie ćwiczyliśmy już scen z Olą więc poszła do domu. Gdy bus odjechał, na parkingu zostałem sam z moją rodziną. Szofer poszedł po obiad i musieliśmy zaczekać na niego jeszcze chwilę. Korzystając z momentu, że byliśmy sami, mogłem przez chwilę okazać im więcej czułości i porozmawiać bardziej "na luzie", nie musząc uważać ani na gesty ani na słowa z strachu, że ktoś coś zobaczy i usłyszy. Żałowałem, że cały czas nie mamy takiego komfortu i musimy trzymać dystans, ale na wszystko przyjdzie czas. Do szczęścia nie potrzebowałem wtrącania się osób trzecich w moje życie prywatne.
- Tato gdzie jedziemy? - spytała Eva, która już przywykła do tego, że może mnie tak nazywać, tylko gdy nikogo nie ma w pobliżu.
- W miejsce, gdzie będziemy nagrywać teledysk
- Długo będziemy jechać?
- Pewnie około godziny, bo o tej porze mogą być korki - Ta odpowiedź wyraźnie jej nie zadowoliła. Dla niej godzina siedzenia w samochodzie bez możliwości jakiegoś większego ruchu wydawała się być wiecznością. Nudziła ją jazda samochodem, jak niejedno dziecko w tym wieku. Chociaż przeważnie nie marudziła za wiele to dzisiaj miała gorszy dzień.
- Dlaczego musimy jechać z tatą do pracy?
-Bo chciałbym spędzić z wami więcej czasu - Odpowiedziałem, mimo że pytanie było skierowane do Vanessy.
- Dlaczego nie weźmiesz wolnego jak dziadek?
- Nie mogę, ale jak już skończę nagrywać teledysk będę miał dla was więcej czasu - kucnąłem przy niej - A nie podoba ci się na próbach?
- Praaaawie - Powiedziała po przekalkulowaniu jaka odpowiedź będzie najkorzystniejsza - Ale dzisiaj nie
- Dlaczego?
- Nudziło mi się
- Tańczyłaś z nami przecież
- Ale jak nie tańczyłam to mi się nudziłooo, proooszę jedźmy do dooomu - Przytuliła się do mnie próbując przekonać mnie do zrobienia tego co chciała.
- Nie mamy teraz czasu, aby jechać do domu - Starałem się mówić spokojnie, ale jednocześnie na tyle stanowczo, aby zrozumiała, że musi być cierpliwa. Ona już nie odpowiedziała tylko skrzyżowała ręce i odwróciła się do mnie tyłem. Bycie rodzicem pięciolatka bywa trudne i mogę to powiedzieć już po tak krótkim czasie. Eva przez całą drogę nie odezwała się ani słowem, a gdy dotarliśmy na miejsce razem z Vanessą poszły na spacer po okolicy. Mimo że moja córka początkowo niechętnie była nastawiona do tego pomysłu, to udało nam się ją przekonać. A właściwie to przekonała ją jej własna ciekawość. W końcu byluśmy w miejscu, którego nigdy wcześniej nie widziała.
Ja w tym czasie skupiłem się na rozstawianiu tancerzy i ustalaniu całego przebiegu nagrań. Kilka razy przetańczyliśmy jeszcze cały układ, dopracowując go o szczegóły, które zaczynały mieć znaczenie dopiero w terenie, a nie były widoczne w sali tanecznej. Trwało to kilka godzin, ale byłem zadowolony z tego, co udało się osiągnąć. Wszystko było idealne i gotowe do nagrywania.
***
Hej hej!
Uprzejmie informuję, że już połowa opowiadania za nami. Ten rozdział nie jest za długi i może niewiele się dzieje, ale w kolejnych postaram się jeszcze trochę utrudnić życie Vanessie i Michaelowi 😜
Tradycyjnie zapraszam do komentowania i dawania ☆ jeżeli rozdział wam się podoba.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro