Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzień 14

*28.02.1983 r.

*Vanessa

Mimo że nocą rozmawialiśmy do późna, rankiem oboje obudziliśmy się wcześnie. Jednak zamiast wstawać, zostaliśmy w łóżku. Michael leżał przytulając się do mnie, a ja głaskałam go po głowie. Czułam, że nadal jest spięty i zdenerwowany sytuacją z teledyskiem. Bał się, że projekt, w który wkłada nie tylko pieniądze, ale i całe swoje serce, może runąć. Starałam się go wspierać najlepiej jak umiałam, ale wiedziałam, że nadal ma wątpliwości.
- Kocham cię - Usłyszałam niespodziewanie. Po chwili na mnie spojrzał obserwując moją reakcję, ale ja mogłam tylko leżeć bez ruchu i nie potrafiłam wypowiedzieć żadnego słowa - Wiem że miałem zaczekać, że potrzebujesz czasu, rozumiem to, ale proszę, nie odchodź - Patrzył na mnie zdesperowanym wzrokiem
- Przecież nigdzie się nie wybieram- Pogłaskałam go po policzku
- Narazie - Przykrył moją dłoń swoją - Czas leci, a ja pracuję, mam dla was mało czasu, a obiecałem że będzie inaczej - Widziałam strach w jego oczach. Widziałam jego emocje, poczucie winy, coś co w nim siedziało już od dłuższego czasu. Wiedziałam, że chciał usłyszeć, że zostanę, że to wszystko nie jest przeszkodą. Mimo to milczałam. Mogłam powiedzieć chociaż słowo, aby go podnieść na duchu. Nie zrobiłam tego. Nie potrafiłam go zapewnić, że wszystko będzie dobrze. Czułam jego drżące dłonie, słyszałam bezradność i nie mogłam wydusić żadnego słowa.
Po chwili milczenia, gdy zdał sobie sprawę, że nie usłyszy ode mnie nic, usiadł i schował twarz w dłonie. Po chwili usiadłam obok niego i pogłaskałam go po plecach.
- Michael, nawet jeśli nam nie wyjdzie... to możesz zawsze na mnie liczyć - Zerknął tylko na mnie bez chociażby cienia uśmiechu. Lecz w tamtym momencie nie było mnie stać na inne pocieszenie.
- Chcę żeby nam wyszło... tak naprawdę nie mam nikogo poza rodzicami i wami, nie wiesz jakie to uczucie wracać do pustego domu...
- Wiem co to samotność Michael - Przerwałam mu - Myślisz że ja tego nie odczuwałam, gdy wyjechałeś? Gdy widziałam cię raz, czy dwa razy w roku?
- Cały czas miałaś Evę - Popatrzył na mnie - A ja nie miałem nikogo
- Ale sam wybrałeś takie życie, bez nas, nie pytałeś mnie o zdanie, tylko powiedziałeś, że wyjeżdżasz na drugi koniec kraju, powiedz mi szczerze, gdyby nie rozwód, coś by się zmieniło? - Milczał, a milczenie w tym przypadku było bardzo wymowne - Sam wiesz jakie masz priorytety, muzyka zawsze będzie u ciebie na pierwszym miejscu i oboje wiemy że to się nie zmieni
- Zależy mi na was bardziej niż myślisz
- Związek... posiadanie rodziny to też poświęcenie, dlaczego my mamy poświęcić nasze dotychczasowe życie, aby być tutaj z tobą, a ty nie jesteś w stanie poświęcić nam nawet jednego dnia?
- Mam pracę, nie mogę z dnia na dzień z wszystkiego zrezygnować, wiążą mnie kontrakty
- No właśnie... ty nie możesz z niczego zrezygnować, a my musimy zrezygnować z wszystkiego co znamy
- Mam teraz zerwać kontrakt i się zadłużyć? Skończyć z muzyką, aby być z wami? Tego chcesz?
- Nie do tego zmierzam, chcę po prostu żebyś zrozumiał czego ode mnie wymagasz, to nie jest łatwe z dnia na dzień zostawić rodzinę, znajomych, pracę i zacząć wszystko od nowa
- Nawet jeśli dzięki temu będziemy mogli żyć razem?
- Nie wiem... staram się myśleć co będzie dobre dla Evy i boję się że te zmiany mnie przerosną, że, mimo że będziemy tutaj to niewiele zmieni - Po chwili złapał mnie za rękę
- Nie będę cię oszukiwał że zawsze będę z wami nawet, gdy będziecie tutaj, tak wygląda moje życie, są dni, które mogę spędzić w domu, a są takie, w których jestem w trasie i nie ma mnie przez miesiąc albo dłużej, ale będę się starał, żeby być przy was jak najczęściej
- Nie wiem czy nie wymagasz ode mnie zbyt wiele, może lepiej będzie jeśli każde pójdzie w swoją stronę...
- Też o tym myślałem gdy dostałem list od ciebie i myślę cały czas, ale nie... nie umiem myśleć o tym, że wtedy byłoby lepiej
- Mike to dla mnie za szybko... nie mogę niczego ci obiecać
- Po prostu wszystko idzie ostatnio nie tak - mocniej ścisnął moją dłoń - Już nie wiem co robić, czasami naprawdę mam ochotę rzucić to wszystko i zaszyć się gdzieś na drugim końcu świata, i nie wracać, naprawdę jestem na granicy wytrzymałości - Mówiąc te słowa sprawiał wrażenie jakby zaraz miał się rozpłakać. Przyciągnęłam go do siebie i przytuliłam. Drżał jakby za wszelką cenę próbował powstrzymać łzy - Przepraszam, że naciskam, ale chciałem usłyszeć chociaż jedną dobrą rzecz
- Teraz jestem tutaj z tobą i co by się nie działo, będę zawsze, kiedy będziesz mnie potrzebował - Walczyłam z sobą, aby nie powiedzieć mu tego, co chciał usłyszeć. Te dwa słowa z pewnością podniosłyby go na duchu. Jednak nie mogłam znowu pozwolić, aby uczucia wzięły górę.

*Michael

To wszystko zaczęło mnie powoli przerastać i zacząłem zdawać sobie sprawę z tego jak trudno jest pogodzić karierę z rodziną. Miałem coraz więcej wątpliwości czy dam radę. Ale równocześnie nie chciałem odpuszczać. Kochałem Vanessę i z dnia na dzień byłem coraz bardziej pewny swoich uczuć. Czułem się znowu jak nastolatek, który zakochał się po raz pierwszy. Z tą różnicą, że wtedy nie miałem wątpliwości co czuje moja druga połówka. A teraz... sam nie wiem. Miałem dosyć niepewności, byłem wyczerpany, załamany, przez moment było mi już wszystko jedno, ale musiałem jej powiedzieć o moich uczuciach. Chociaż już wcześniej powtarzałem, że ją kocham, jednak dopiero teraz to wybrzmiało. Nie wiem czego oczekiwałem. Chciałem usłyszeć od niej to samo... tak bardzo tego potrzebowałem.

*

Punktualnie godzinę później byliśmy już w drodze do studia. Vanessa sama powiedziała, że razem z Evą pojadą z mną. Siedziałem razem z nimi na tylnym siedzeniu z głową opartą na ramieniu mojej żony. Denerwowałem się dzisiejszym dniem, tym czy pojawi się ktokolwiek poza trójką tancerzy, którzy wczoraj zostali. Ryzykowałem prosząc ich o pomoc, ale nie miałem wyboru. Po tym jak naradziliśmy się, postanowiliśmy też przedzwonić do kilku osób, które wcześniej odrzuciliśmy. Miałem nadzieję, że kolejny casting nie będzie konieczny, bo to byłoby bardzo czasochłonne.
Gdzieś przez moje rozmyślania przebijał się głos Evy, która najwyraźniej o coś pytała.
- Hm? Przepraszam, zamyśliłem się - Uniosłem lekko głowę, aby spojrzeć na córkę.
- Nie słuchasz mnie - Skrzyżowała ręce na brzuchu i obrażona odwróciła głowę w kierunku szyby.
- Nie złość się - wyciągnąłem rękę, aby pogłaskać ją po głowie - Powtórzysz pytanie? - Odwróciła się w moją stronę i teatralnie westchnęła.
- Byłeś kiedyś na rybach? - Uniosłem brwi trochę zaskoczony tym pytaniem. Po chwili pokręciłem głową.
- Nigdy nie miałem okazji, skąd to pytanie?
- Bo dziadek mnie zabrał, myślałam że ciebie i wujków też zabierał - musiałem się przez chwilę zastanowić co odpowiedzieć. Joseph się bardzo zmienił, gdy urodziły mu się wnuki. Eva była jeszcze mała, musiałem jakoś delikatnie ubrać w słowa to, jak wyglądało dzieciństwo z moim ojcem. Mimo wszystko nie chciałem jej do niego zrażać.
- Gdy byłem dzieckiem, razem z braćmi mieliśmy zespół, ciągle ćwiczyliśmy żeby coś osiągnąć, nie mieliśmy zbyt wiele czasu na inne rzeczy - Poczułem jak Vanessa mocniej ściska moją dłoń. Wiedziała, że wspominanie o tamtym okresie mojego życia nie jest niczym przyjemnym - Twój dziadek wtedy też skupiał się na zespole
- Nie zabierał was nigdzie? Nie bawiliście się? - ponownie pokręciłem głową
- Wyjeżdżaliśmy tylko na koncerty, między czasie chodziliśmy do szkoły, a Joseph, poza tym, że zajmował się zespołem, też pracował
- Dlaczego mówisz do dziadka po imieniu? Przecież to twój tata
- Zawsze wolałabym, abyśmy nazywali go po imieniu
- Ty też wolisz jak mówię do ciebie po imieniu?
- Wolę żebyś mówiła do mnie tato, ale z tym trzeba uważać przy obcych - Przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem
- Wstydzisz się mnie? - Zapytała niewinnie, wpatrując się we mnie swoimi brązowymi oczami.
- Nie, nie o to chodzi...
- Tata jest sławny - Niespodziewanie wtrąciła się Vanessa - Jeśli nieodpowiednie osoby dowiedzą się, że jesteś jego córką mogą to wykorzystać w zły sposób
- Ale przecież w Gary wszyscy o tym wiedzą - Popatrzyła na nas lekko zdezorientowana
- Niektórzy... ale szczerze mówiąc nie wiem jakim cudem nikt nic nie powiedział jeszcze
- Bo dziennikarze do tej pory nie podejrzewali, że mam rodzinę - Przerwałem im - Jeśli zaczną coś podejrzewać i wypytywać to ludzie zaczną mówić, Evo chcę cię po prostu chronić, jeśli kiedyś powiemy o wszystkim publicznie to chcę to zrobić na własnych zasadach i żebyś ty też była na to przygotowana - Eva bez słów pokiwała głową na znak zrozumienia. Kątem oka zerknąłem na kierowcę, na którego do tej pory nie zwracałem uwagi. Z swoim pokerowym wyrazem twarzy sprawiał wrażenie jakby nie słyszał naszej rozmowy chociaż wiedziałem, że to niemożliwe. Przez resztę drogi wszyscy milczeliśmy. Gdy Eva i Vanessa wysiadły, ja zostałem jeszcze na chwilę.
- Może Pan liczyć na moją dyskrecję panie Jackson - Odezwał się zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć.
- Mam nadzieję, że mówisz szczerze - Wysiadłem z samochodu nie czekając na jego odpowiedź i dołączyłem do mojej żony i córki. Razem ruszyliśmy prosto do budynku, na którego korytarzu już zauważyłem kilkanaście osób, których nigdy wcześniej nie widziałem. Pierwsze co zrobiłem to skierowałem się do biura, w którym czekali na mnie już pozostałe osoby odpowiedzialne za teledysk. Gdy tylko weszliśmy do środka wzrok Franka wylądował na Vanessie. Wiedziałem, że nie był zadowolony z tego, że ją tu widzi, ale nic nie powiedział.

-To nowi tancerze, sprawdziliśmy ich umiejętności zanim przyjechałeś - pierwszy odezwał się Manuel - Wydaje się, że dadzą radę
-Mam nadzieję, bo na kolejny casting nie mamy czasu

-Przemyślałeś skrócenie teledysku?
-Nie będzie żadnego skracania - Odpowiedziałem stanowczo mojemu menadżerowi - I nie chcę więcej poruszać tego tematu
-Twój wybór, ale mam też dobrą wiadomość, rano przyjechał kurier z twoim strojem od projektantki, jest w garderobie - Słysząc to od razu się rozchmurzyłem i wstałem z miejsca. Całą grupą udaliśmy się do przymierzalni. Gdy zobaczyłem gotowy strój, podekscytowanie wzięło górę i zapomniałem o innych problemach. Byłem szczęśliwy, że w końcu pojawiło się coś, co realnie wskazywało na to, że praca nad teledyskiem nie stoi w miejscu.

***

Hej, hej!
I jak wam się podobał kolejny rozdział?
Narazie może niewiele się dzieje, ale postaram się poprawić xD trochę przerwy od pisania robi swoje i mam wrażenie że delikatnie wyszłam z wprawy.
Ale proszę was o opinię jeśli wam się podobało lub nie podobało.
I zachęcam do zostawiania ♡

Ps.: Postaram się tak mniej więcej co tydzień wstawiać rozdział :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro