Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzień 10

*24.02.1983 r.

*Michael

Czasami naprawdę chciałbym się rozdwoić, a nawet potroić. Od rana biegałem między dwoma salami, gdzie Manuel i Edward uczyli kroków przyszłych tancerzy. Obserwowałem i dorzucałem swoje trzy grosze. W końcu musiało być idealnie, a ja musiałem tego dopilnować. Niby łatwiej uczyć mniejszą grupę, ale teraz zastanawiałem się czy na pewno był to dobry pomysł. Najchętniej obserwowałbym obie grupy jednocześnie na bieżąco korygując błędy. Jeszcze po południu mieliśmy w planach jechać do kilku miejsc, które mogły nadawać się do mojej wizji teledysku. Zapowiadał się pracowity dzień.
No i żeby tego było mało Vanessa zachorowała więc musiała zostać w domu. Udało mi się jeszcze rano wysłać jednego z ochroniarzy po lekarstwa. Niestety sam tego nie mogłem załatwić, bo się spieszyłem. I tak byłem spóźniony. Najchętniej bym z nią został, ale obowiązki same się nie spełnią. Dopiero po południu miałem chwilę, aby odsapnąć. Na szczęście ludziom, których wybrałem szło całkiem dobrze więc była szansa, że wyrobimy się że wszystkim zgodnie z grafikiem. O ile oczywiście jakieś zdarzenia losowe nie wymuszą zmiany planów. Ale nie ma co zamartwiać się na zapas. W końcu, gdy tancerze byli już wykończeni zdecydowałem, że na dzisiaj wystarczy. W końcu mieliśmy odwiedzić jeszcze kilka miejsc, a czas gonił. Ale udało się zadzwonić do Neverlandu i porozmawiać z Vanessą. Chwila, która była przeznaczona na rozmowę, zamieniła się w godzinę, aż Q dał mi jasno do zrozumienia, że musimy jechać. Ku mojemu zdziwieniu już pierwsze miejsce jakie odwiedziliśmy okazało się strzałem w dziesiątkę. Mimo że deszcz już nie padał to nad nami ciągle unosiły się ciemne chmury co nadawało klimatu ulicy, którą się przechadzaliśmy. Trafiliśmy do dzielnicy przemysłowej. Przynajmniej takie miałem wrażenie widząc znajdującą się wzdłuż ulicy siatkę, za którą ułożono mnóstwo plandek. Co jakiś czas powtarzał się znak ostrzegający przed niebezpieczeństwem. W pewnym momencie siatka się skończyła i zaczął się kilometrowy, ceglany mur, wiadący do ślepej uliczki zakończony dużym, obskurnym budynkiem. Dziury w asfalcie wypełnione deszczówką i migające latarnie wzdłuż drogi na pewno nocą będą dodawały grozy. Na pewno będzie to idealne miejsce, aby odtańczyć główny układ. Zostało jeszcze znaleźć jakieś kino, którego niestety w najbliższej okolicy nie było. Ale to już najmniejszy problem. Dla zasady pojechaliśmy jeszcze w trzy inne miejsca, które mogłyby się nadawać do kręcenia teledysku, ale nie zrobiły już na mnie takiego wrażenia. Nie zajęło to więc dużo czasu. Późnym popołudniem przekraczałem już bramę Neverlandu. Byłem wykończony, ale jednocześnie szczęśliwy, że jak do tej pory wszystko idzie zgodnie z planem. I miałem nadzieję na miły wieczór z Vanessą. Jednak gdy wszedłem do willi moim oczom ukazała się scena, po której wszystkie plany trafił szlak.

*Vanessa

Od rana czułam się wręcz fatalnie. Najchętniej nawet nie podnosiłabym się z łóżka, gdyby nie siła wyższa, która zmusiła mnie do pójścia do toalety. Michael jak to Michael był bliski tego, żeby ze mną zostać i prawie siłą wygoniłam go do pracy. Wiem, że się denerwuje z tego powodu, że nie ma dla nas czasu, ale jednocześnie nie mogę zabronić mu robić tego co kocha. Tymbardziej, że widzę jak się stara. Nadal boję się o przyszłość i nie wiem jaką decyzję podejmę. Mimo mojego sceptycznego podejścia dostrzegam to, że robi wiele, aby pokazać, że mu zależy. Ale nadal mam wątpliwości i boję się o to co będzie później. Jeśli zdecyduję się zostać z nim, to nasze życie ulegnie zmianie. Zapewne nie będzie mowy o tym, aby Eva chodziła do zwykłej szkoły. A jeśli po przeprowadzce wszystko wróci do tego co było zanim złożyłam papiery to jaki to ma sens? Moja córka te zmiany może odczuć dużo bardziej niż ja. A jeśli w podejściu Michaela nic się nie zmieni to lepiej zostać w Gary.

Przed przyjazdem tutaj myślałam, że już nic, albo prawie nic, do niego nie czuję. Cóż...bardzo się pomyliłam. Im więcej czasu spędzaliśmy sam na sam, tym bardziej zdawałam sobie sprawę, że to uczucie tak do końca nie wygasło. Gdy zasypiał przy mnie, a rano budziłam się w jego objęciach przez chwilę zapominałam o kilkuletniej rozłące i byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Chciałam przestać myśleć o wszystkim i całkowicie zanurzyć się w tym uczuciu. Ale nie mogłam być egoistką i musiałam wziąć pod uwagę dobro Evy, którą te zmiany kosztowałoby najwięcej. Nie wątpiłam w to, że obecność Michaela wyszłaby jej na dobre, lecz ciągle nie do końca wierzyłam jego obietnicą. A co jeśli nie zmieni się nic, oprócz naszego miejsca zamieszkania?

Mój mąż odezwał się koło południa. Zadzwonił, aby spytać jak się czuję. Nadal nie czułam się jakoś wspaniale, a dzięki lekom miałam wrażenie, że jestem jeszcze bardziej osłabiona. Niestety ochroniarz, który mi je przyniósł okazał się strasznym służbistą. Burknął pod nosem "dzień dobry", położył leki na stole i wyszedł nie zamieniając ani słowa. Zastanwiałam się co z Brunem, którego nie widziałam od kilku dni. Może to wynikało poniekąd z tego, że jeździłam do pracy z Michaelem. Ale nawet przelotnie nie zauważyłam, aby kręcił się gdzieś po posiadłości. Wiedziałam, że Michael był zazdrosny, ale miałam nadzieję, że z tego wszystkiego go nie zwolnił, bo czułabym się winna.

Zanim odezwał się telefon, w przerwach pomiędzy spaniem, zdążyłam wypić kilka kubków rumianku z miodem i cytryną, i właśnie popijałam kolejny, kiedy usłyszałam charakterystyczny dzwonek. Porozmawialiśmy chwilę, która okazała się trwać prawie godzinę i gdyby nie to, że Michael musiał wracać do pracy, trwała by pewnie dłużej. Z tego co zrozumiałam zbierali się gdzieś. Mieli wybierać miejsce do kręcenia teledysku i wróci jak znajdą odpowiednie. Czyli przewidywałam, że wcześniej niż wieczorem go nie zobaczę. Spokojnie dopiłam gorący napój, poszłam coś przegryźć i stwierdziłam, że wezmę kąpiel. W końcu wielka wanna na parterze, z funkcją masażu sama się prosiła, aby z niej skorzystać, a do tej pory nie miałam jeszcze okazji. A skoro jestem sama w domu i nie mam za bardzo nic do zrobienia, to czemu nie. Nalałam wody, do której dodałam soli i kilka kropel olejku o ostrym miętowym zapachu. Gdy byłam młodsza mama zawsze robiła takie kąpiele, gdy któreś z nas się rozchorowało. I w jakimś stopniu działało. Włączyłam sobie małe radyjko, które ustawiłam na pierwszą lepszą stację, na której akurat leciała piosenka The Beatles i zanurzyłam się w przyjemnie gorącej wodzie. Już nie pamiętam kiedy ostatnio miałam chwilę dla siebie, aby tak po prostu bez pośpiechu poleżeć sobie w wannie i się zrelaksować. Nie myślałam o niczym tylko leżałam, słuchałam muzyki i gdy woda zaczynała robić się chłodna, dolewałam ciepłej. Naprawdę nie miałam ochoty stamtąd wychodzić. Kiedy już się na to zdecydowałam skóra na moich rękach była porządnie pomarszczona i miałam wrażenie jakby woda wyssała ze mnie wszystkie siły. Oczywiście zapomniałam o ubraniach na przebranie. Co prawda mój pokój znajdował się na piętrze, ale dom był pusty więc nie wahałam się i wyszłam z łazienki w samym ręczniku. Aby dojść do schodów musiałam przejść długi korytarz, kiedy nagle wyrósł przede mną Bruno. Musiał wyjść z salonu, bo inaczej zauważyłabym go wcześniej. Chyba oboje byliśmy zaskoczeni, bo przez chwilę staliśmy jak wryci nie wiedząc co powiedzieć w tej niezręcznej sytuacji. Odruchowo przytrzymałam ręcznik, aby mi się nie zsunął i nie odsłonił tego co nie było przeznaczone dla wszystkich oczu.
-Co ty tutaj robisz?-spytałam, gdy już pierwszy szok minął.
-Ja...Anthony...słyszałem, że jesteś chora-trochę z nerwów gubił się w swoich wypowiedziach i próbował się powstrzymać, aby nie błądzić wzrokiem po moim ciele.
-Ej, ale oddychaj-położyłam mu rękę na ramieniu-Bo zaraz będę musiała cię reanimować-spróbowałam trochę rozluźnić atmosferę. Słysząc to lekko się uśmiechnął.
-Anthony mówił, że kupował leki, chciałem sprawdzić czy wszystko w porządku jak dowiedziałem się, że jesteś sama w domu-Przeczesał ręką swoje włosy, a ja się zastanawiałam, gdzie podział się ten pewniejszy siebie Bruno, z którym byłyśmy niedawno na festynie.
-Jest dobrze, naprawdę nie martw się, ale powinieneś już iść
-Jesteś piękna-wypalił nagle, a mnie zatkało. Nie spodziewałam się takiego wyznania-Wiem, że masz męża i znamy się krótko, i...
-Ej, ej, ej, spokojnie, żeby była jasność, lubię cię, jesteś fajnym facetem, ale jak sam zauważyłeś mam męża i nikogo innego nie szukam -spojrzałam na niego. Widziałam, że trochę posmutniał i zrobiło mi się go szkoda. Chociaż sama nigdy nie zostałam przez nikogo odrzucona, bo nie miałam innych mężczyzn poza Michaelem, to jednak zdawałam sobie sprawę, że mogło go to zaboleć.
-Ale czasami na jakiś przyjacielski wypad z tobą i Ewą mogę liczyć?
-Myślę, że czasami nie będzie z tym problemu, tymbardziej, że Eva też cię polubiła-uśmiechnął się. Taka odpowiedź widocznie go usatysfakcjonowała.
-Mogę cię przytulić? Tak po przyjacielsku-zaproponował. Już miałam delikatnie odmówić, w końcu nie chciałam stwarzać dwuznacznych sytuacji, kiedy zza placów mojego rozmówcy dobiegł inny, dobrze mi znany głos.
-Nie możesz-Bruno aż się wyprostował słysząc swojego pracodawcę-I wynoś się stąd w podskokach-ten tylko rzucił ciche "Do zobaczenia" i posłusznie ruszył w kierunku wyjścia. Jednak Michael go zatrzymał łapiąc go za przedramię-Trzeciego ostrzeżenia nie bedzie, jeszcze raz cię tu zobaczę i wylatujesz-tamten jednym ruchem strącił jego rękę. Zmierzyli się przez chwilę wzrokiem po czym każdy poszedł w swoją stronę.
-Przesadzasz Michael-skrzyżowałam ręce na brzuchu i wbiłam w niego wzrok.
-Ja przesadzam!?-zbliżył się do mnie-To ty się chciałaś z nim obściskiwać prawie nago!-patrzył prosto na mnie, a w jego oczach widziałam furię.
-Skąd możesz wiedzieć co chciałam zrobić?! Może też powinnam się wkurzać o każdą napaloną fankę, która cię przytula i próbuje dotykać niewiadomo gdzie!
-To nie to samo! Myślisz, że mi to sprawia przyjemność?!
-Ale my nic nie zrobiliśmy!
-Bo wam przerwałem!-Naprawdę w tamtym momencie cieszyłam się, że byliśmy sami i Eva nie musiała tego słuchać. Chociaż nasze krzyki słyszała pewnie połowa ochroniarzy.
-Do niczego o czym zdążyłeś pomyśleć by nie doszło!
-Może już doszło?! W końcu mieliście dla siebie cały dzień! To jest ta twoja choroba?! Nie sądziłaś, że wrócę tak wcześnie?!-W tym momencie nie wytrzymałam i uderzyłam go w twarz. Chyba się tego nie spodziewał, bo zamilkł. A może zdał sobie sprawę, że się zagalopował. Ale było za późno, słowa zostały wypowiedziane.
-Za kogo ty mnie masz? A może sam masz coś na sumieniu skoro wszędzie doszukujesz się zdrady?-warknęłam i prawie wbiegłam na schody, nie czekając na odpowiedź. Kiedy byłam już w swojej sypialni, opadłam na łóżko i schowałam twarz w poduszkę. Byłam wkurzona i smutna. Chciało mi się płakać, a jednocześnie najchętniej bym coś rozwaliła. Rozumiem, że może być zazdrosny, ale to już gruba przesada. Nie może mi zabraniać kontaktu z innymi mężczyznami. Jeszcze czego, może niedługo będzie miał pretensje, że rozmawiam z bratem?
Po chwili się podniosłam z zamiarem przebrania się w coś do spania. W końcu nie spędzę całej nocy w ręczniku. Pierwsze co miałam pod ręką to koszula Michaela, ale byłam tak zdenerwowana, że cisnęłam ją na samo dno szafy. Założyłam swoje piżamy i postanowiłam zadzwonić do Leonarda. Na szczęście był u siebie i odebrał po kilku sygnałach. Opowiedziałam mu całą sytuację, nerwowo przekładając w palcach sprężynę łączącą słuchawkę z aparatem telefonicznym. Do tego nie mogłam wysiedzieć w miejscu, więc krążyłam wokół telefonu.
-Ale przede wszystkim się uspokój-powiedział w końcu, kiedy dałam mu dojść do słowa.
-Łatwo ci mówić, on mnie potraktował jakbym puszczała się z każdym, który się nawinie, a nic nie zrobiłam-usiadłam na łóżku.
-Ale ty nie byłabyś zazdrosna na jego miejscu?
-To przy nim się ciągle kręcą kobiety! Opowiadałam ci jak wrócił z malinkami na szyi, a to już świadczy, że do czegoś mogło dojść dużo bardziej niż ta sytuacja z dzisiaj
-Myślisz, że mógł cię zdradzić?-zawahałam się chwilę zanim odpowiedziałam.
-Wszystko mi wyjaśnił, myślę, że mówił prawdę
-I tak od razu pozwoliłaś mu opowiedzieć jak było?
-Nie...-Odpowiedziałam po chwili milczenia-Ale to była inna sytuacja
-A ja myślę, że jednak podobna, oboje musicie ochłonąć i porozmawiać w spokoju
-To nie takie łatwe, a ty czasami jeszcze niedawno nie popierałeś mojego rozwodu?
-Bo widziałem jak ten związek na odległość cię unieszczęśliwia
-A teraz? Zmieniłeś nagle zdanie?
-Z tego co mówisz wynika, że nie jesteście sobie tak bardzo obojętni
-Podobno się nie lubicie-burknęłam pod nosem.
-I to się raczej nie zmieni, ale kocham cię i chcę żebyś była szczęśliwa, a jeśli odpowiada ci takie życie, to zostało mi tylko trzymać kciuki żeby wam się udało.
-Dzięki...też cię kocham braciszku.

***

Witam!
I jak wam się podoba rozdział? Oficjalnie wyrobiłam się z jego napisaniem przed końcem wakacji, więc mam nadzieję, że umili wam wieczór lub pierwszy dzień szkoły ;)
Zapraszam do komentowania i gwiazdkowania bo to bardzo motywuje

>>AUTOREKLAMA<<
Kilka dni temu pojawił się nowy rozdział w "Księdze zachwytów" dotyczący jednej z moich ulubionych książek, zainteresowanych serdecznie zapraszam! ❤ A jutro myślę, że wstawię kolejny dotyczący... dowiecie się jutro 😁

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro