Dzień 19
05.03.1983 r.
*Michael
- Michael ja już tak dłużej nie mogę - Vanessa stała przy spakowanej walizce - To już dla mnie za wiele
- Poradzimy sobie z dziennikarzami - spróbowałem złapać ją za ręce, ale je odepchnęła - Dlaczego mi to robisz, teraz?
- Dziennikarze to nie jest największy problem...po prostu coś sobie uświadomiłam - spojrzałem na nią, domyślając się co za chwilę usłyszę. Z wszystkich sił chciałem, aby te słowa nie padły - Już cię nie kocham...
Zerwałem się z łóżka z szybko bijącym sercem. Przez chwilę siedziałem nieruchomo zanim uświadomiłem sobie, że to był tylko sen, a Vanessa spokojnie śpi obok. ,,Nie kocham cię". Te słowa ciągle dudniły mi w uszach. Podkuliłem nogi i oparłem głowę na kolanach próbując uspokoić oddech. Wiedziałem, że już nie będę w stanie zasnąć. Cały stres, strach i niepewność ostatnich dni w końcu dały o sobie znać w snach. Mimo że nie chciałem przyznać tego głośno, to cała ta sytuacja kosztowała mnie mnóstwo nerwów i strachu. Nie wiedziałem, czy Vanessa w końcu nie rzuci tym wszystkim i nie będzie chciała wrócić do swojego zwyczajnego życia. O ile to jeszcze możliwe. Im dłużej ze mną była, tutaj, fizycznie, tym trudniej było mi sobie wyobrazić, że może jej zabraknąć. Przez kilkanaście dni przywykłem do tego, że nie wracałem do pustego domu, że nie spałem w pustym łóżku, że miałem do kogo się odezwać jedząc kolację. Te drobne rzeczy stały się teraz codziennością, której nie chciałem tracić za nic na świecie. Spojrzałem na Vanessę i pogłaskałem ją po policzku. Sen był tak realistyczny, że musiałem się upewnić, że ona naprawdę tutaj jest. Ku mojemu zdziwieniu pod wpływem mojego dotyku uchyliła lekko powieki.
- Dlaczego nie śpisz? - spytała lekko unosząc się na ramionach.
- Przepraszam nie chciałem cię budzić
- Nie odpowiedziałeś na pytanie
- Nic takiego, nie martw się i śpij - Jednak ona zamiast z powrotem się położyć usiadła i zaświeciła lampkę.
- Co ci się śniło? Czułam jak się zerwałeś
- To bez znaczenia, to był tylko sen - słysząc to tylko westchnęła.
- Domyślam się, że ta sytuacja męczy cię bardziej niż o tym mówisz, przede mną nie musisz tego ukrywać - złapała mnie za rękę - Kamienną twarz zostaw dla mediów
- Masz rację, ta sytuacja jest dla mnie cholernie trudna, trudniejsza niż przyznaję to nawet przed sobą - odezwałem się dopiero po chwili - Słyszałem wczoraj rozmowy z osobami z Gary...niektóre słowa nadal we mnie siedzą
- Powiesz mi co mówili?
- Że jestem złym ojcem, że was zostawiłem... - jedną ręką przetarłem oczy. Słuchanie tego to jedno, ale powtarzanie o tym było trudne. Jakby to, że sam wypowiadałem te słowa sprawiało, że stawały się one prawdą. Poczułem jak Vanessa mnie do siebie przyciąga i przytula.
- Ci ludzie nie wiedzą wszystkiego
- Ale to prawda, zostawiłem was, przecież dlatego chcesz się rozwieźć, gdybym został, albo zabrał was z sobą od razu, byłoby inaczej, a ja zawiodłem po całej linii, gdyby nie te papiery rozwodowe pewnie do tej pory bym się nie otrząsnął, jestem egoistą, jestem...
- Mike zwolnij - przerwała mi - Popatrz na mnie - Niechętnie uniosłem głowę - Nie jesteś egoistą, może niektóre decyzję można było podjąć inaczej...
- Można było, a ja spieprzyłem i boję się konsekwencji, przeraża mnie to, i nie wiem już co robić...
- Michael - złapała mnie w pewnym momencie za ręce i chciała coś powiedzieć, ale jej na to nie pozwoliłem.
- Nie mów mi, że nie mam racji ani że przesadzam, nie chcę tego słyszeć
- Michael posłuchaj mnie przez chwilę, masz rację - Spojrzałem na nią zaskoczony tym, co słyszę i zamilknąłem - Przyjeżdżając tutaj nie liczyłam na nic i nie sądziłam, że jest szansa, aby nam się jeszcze udało, ale to się zmieniło, dzięki tobie
- To znaczy, że chciałabyś zostać?
- To dla mnie trudna decyzja - Usłyszałem jak głęboko westchnęła - Ale zaczęło mi znowu zależeć i chciałabym zrobić wszystko, aby nam wyszło
- Mówisz to akurat teraz...
- Bo czuję, że to odpowiedni moment i chcę ci przez to powiedzieć, żebyś nie oceniał siebie tak surowo, nie jesteś egoistą ani złym człowiekiem, nieważne co mówią ludzie, którzy nie mają pojęcia jak wygląda nasze życie - Nie odpowiedziałem nic, tylko po prostu ją przytuliłem. Zależało jej. Chciała zostać. Gdy to usłyszałem część mnie pragnęła krzyczeć i skakać z radości, ale druga część była jeszcze bardziej niepewna niż wcześniej. Mimo że znałem Vanessę i wiedziałem, że nie mówiłaby tego, gdyby myślała inaczej, to jednak jakiś wewnętrzny, złośliwy głosik przebijał się do świadomości podpowiadając, że to tylko próba pocieszenia mnie. Dodatkowo wszystko co usłyszałem nadal we mnie siedziało nie pomagając w wyzbyciu się niepewności. Całe życie starałem się odcinać od plotek i komentarzy na swój temat, robiłem co mogłem, aby mnie nie dotykały. Wmówiłem sobie, że jestem twardy, co działało, do czasu... bo cały ten bagaż, który się zbierał, potrzebował w końcu ujścia. Tak jak stało się to tego ranka. Jestem tylko człowiekiem, a każdy człowiek ma swoje granice wytrzymałości, a moja wytrzymałość niebezpiecznie zbliżyła się do kresu.
Pozostałą część ranka spędziliśmy oboje pogrążeni w własnych myślach. Nie miałem siły już rozmawiać. Dopiero przybycie mojego menadżera zmusiło nas do wstania. Jak się okazało spacer po Gary pozwolił dziennikarzom na jeszcze większe wykazanie się kreatywnością w ubarwianiu całej historii. Poprosiłem Franka, aby oszczędził mi szczegółów, zdecydowanie wystarczyło mi to co wiedziałem. Musiałem się odciąć od tego wszystkiego, ochłonąć, oczyścić umysł i wtedy zdecydować co zrobić dalej. Zdecydowaliśmy się na przerwę w nagrywaniu teledysku, w pokazywaniu się gdziekolwiek publicznie, do czasu, aż wszystko sobie poukładamy.
*Vanessa
Po tym jak Frank opuścił Neverland pomyślałam, że aby trochę oczyścić atmosferę piknik będzie dobrym pomysłem. Podejrzewałam, że Michael przejmuje się tym wszystkim zdecydowanie bardziej niż chce to pokazywać, a to jak dzisiaj zerwał się z snu, tylko mnie w tym utwierdziło. Chciałam, aby na chwilę przestał o tym myśleć, dlatego razem z Evą zaczęłyśmy przygotowywać kanapki.
Cała przestrzeń, na której znajdował się Neverland była ogromna i było wiele miejsc, które zdecydowanie były idealne na piknik. Mimo że marzec zaledwie się zaczął, to pogoda była piękna i temperatura wydawała się akurat na wyjście. Miałam nadzieję, że spędzenie czasu razem wszystkim nam zrobi dobrze.
- Co robicie dobrego? - Do kuchni wszedł Michael i podszedł prosto do mnie przytulając mnie od tyłu i zaglądając przez ramię.
- Idziemy na piknik! - Krzyknęła moja córka zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
- Skąd ten pomysł?
- Jest ładna pogoda i pomyślałam, że to dobra okazja
- Chyba nawet znam dobre miejsce w Neverlandzie - zauważyłam, że lekko się uśmiechnął.
Dokończyliśmy kanapki, zrobiliśmy herbatę w termosie, wzięliśmy gruby koc i wyszliśmy z domu. Michael poprowadził nas w całkiem innym kierunku, niż szliśmy ostatnio. Z daleka ominęliśmy park rozrywki i zatrzymaliśmy się dopiero nad stawem, przy którym stała niewielką altana. Wokół było mnóstwo kwiatów, które, korzystając z pierwszych promieni słońca, zaczęły wypuszczać kolorowe pączki. Trochę dalej widać było kamienny most porośnięty mchem.
- I jak wam się podoba? - Spytał, gdy stanęliśmy przy brzegu.
- Jest pięknie - Odpowiedziałam rozkładając koc na ziemi.
- Są tutaj rybki? - Eva stała nad stawem i przyglądała się wodzie.
- Są, ale uciekają kiedy słyszą ludzi
- Dlaczego?
- Instynkt im tak podpowiada, ale później możemy rzucić trochę karmy to powinny przypłynąć
- Co to jest instynkt?
- To takie... przeczucie, które na przykład może ostrzegać przed niebezpieczeństwem
- Przecież nie chcemy ich zjeść, czemu uciekają?
- Dzikie zwierzęta z natury boją się ludzi, bo przez wiele, wiele lat ludzie na nie polowali i teraz strach przed ludźmi jest przekazywany z pokolenia na pokolenie
- To jest tak.... - Ewa zamyśliła się nad tym jakiego słowa powinna teraz użyć - Gene...tycznie?
- Dokładnie tak - Michael się uśmiechnął i kucnął obok niej i coś jej jeszcze powiedział do ucha. Nie wiedziałam co, ale bardzo ją to ucieszyło i od razu go przytuliła.
Czas leciał i nawet nie wiem kiedy z popołudnia zrobił się wieczór i musieliśmy się zbierać. Gdy już szliśmy drogą powrotną do domu uwagę mojego męża nagle coś przykuło. A raczej ktoś. Był to Bruno, który prawdopodobnie akurat miał obchód i szedł prosto w naszą stronę. Na jego widok, wyraz twarzy Michaela od razu się zmienił.
- Jak skończysz zmianę przyjdź do mnie do biura - Odezwał się Michael, gdy ochroniarz był już na tyle blisko, aby nas usłyszeć. Ten tylko otworzył szeroko oczy z zdziwienia.
- Dzisiaj mam nocną zmianę, kończę rano
- W takim razie przyjdź rano - Ten tylko potaknął i poszedł w swoją stronę.
Trochę byłam zaskoczona tą sytuacją, nie miałam pojęcia o co może chodzić. Bruno nie został zwolniony, raz nawet Mike wysłał go po Evę więc myślałam, że wszystko już zostało wyjaśnione, ale widocznie się myliłam.
*
- O co chodzi z Brunem? - spytałam wieczorem, gdy Eva zasnęła, a my mieliśmy trochę czasu dla siebie.
- Nie domyśliłaś się jeszcze? Jest jedyną osobą, która o nas wiedziała i miała powód, aby pójść z tym do mediów
- Naprawdę myślisz, że to on?
- Jestem tego pewien, poza nim wie tylko David, ale jemu ufam na tyle, że wiem, że tego nie zrobił
- Masz takie same podstawy, aby oskarżać go jak i Bruna, jak i każdą inną osobę
- Tylko oni dwaj wiedzieli
- Może ktoś coś przypadkiem usłyszał? Nie możesz tak bezpodstawnie rzucać oskarżeń - On tylko na mnie spojrzał i pokręcił głową.
- Mimo wszystko wolę trzymać go od nas z daleka
- A jeśli to nie on?
- Wiem, że go polubiłaś...
- To bez znaczenia
- Właśnie ma to znaczenie, bo nie patrzysz obiektywnie - Przez chwilę zawiesiłam na nim wzrok, ale odpuściłam sobie dalsze ciągnięcie tematu. Nie było sensu się kłócić i stwarzać dodatkowych problemów, których ostatnio mieliśmy i tak aż nadto.
- To jest twoja decyzja, nie chcę się kłócić, ale wolałabym abyś to przemyślał na spokojnie
- Przemyślałem, chcę was chronić i nawet jeśli nie mam pewności to wolę uważać - Mówiąc to objął mnie i pocałował w czoło - Nie myślmy już dzisiaj o tym - Pogłaskał mnie po policzku. Poczułam jak drugą ręką zjechał niżej, na moje udo i obserwował moją reakcję jednocześnie jeżdżąc dłonią w górę i w dół. Zachęcony tym, że nie wyrażałam sprzeciwu zbliżył się jeszcze bardziej i zaczął muskać moją szyję. Wiedział doskonale, że jest to jedno z bardziej wrażliwych miejsc na moim ciele. Już dawno nie doświadczyłam takiej bliskości z strony drugiej osoby i samym dotykiem sprawiał mi przyjemność z czego doskonale zdawał sobie sprawę. Nie chciałam zostawać mu dłużna. Już po chwili moja ręka powędrowała na jego plecy. Gdy poczuł paznokcie lekko wbijające się w kręgosłup od razu zareagował i spojrzał na mnie lekko uśmiechnięty.
- Brakowało mi ciebie - szepnęłam mu do ucha.
- A jeszcze kilka dni temu chciałaś się rozwodzić - Wypalił i w tym momencie całą atmosferę trafił szlak. Westchnęłam głęboko i położyłam się na plecach. Mój humor też automatycznie się pogorszył. Nie rozumiałam co miał na celu mówiąc to. Jakby wypominał mi... no właśnie co? To że potrzebuję jego bliskości?
- Sam sobie na to zapracowałeś - Odwarknęłam i odwróciłam się do niego plecami. Czułam na sobie jego wzrok, ale nie odezwał się już ani słowem. Nie dotknął mnie, nie przytulił. Nie rozumiem co się stało.
***
Hej!
I jak wam się podoba kolejny rozdział? Jeśli wam się podobał zapraszam do dawania ☆ i pisania komentarzy 😊
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro