Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#30

— Pobudka! — krzyknął Hinata, zapalając światło. Hitoshi w pierwszym odruchu zakrył twarz poduszką, oślepiony nienaturalną jasnością, jednak po chwili zmusił się do spojrzenia na wicekapitana.

— Senpai — jęknął Ichiro. — Jest druga w nocy!

— Najlepszy czas na trening — zaśmiał się rudzielec. — Daję wam pięć minut i wracam z wiadrem zimnej wody — dodał i wyszedł z sali. Hitoshi jęknął w duchu i podniósł się z futonu. Obóz obozem, ale dlaczego trzecioklasiści urządzają trening w środku nocy?

***

— No szybciej! — krzyknął wesoło Hinata, idąc na przedzie. — Będzie fajnie!

Pierwszoklasiści popatrzyli po sobie pytająco i zerknęli na starszych kolegów.

— Wiecie o co chodzi? — zapytał Nishihara. Libero wyjął dłoń z kieszeni bluzy i poprawił okulary.

— Nie mamy pojęcia — odpowiedział Sakurai, idąc obok swojego chłopaka. — Rok temu wszystko było zwyczajnie.

— Co oni odwalają? — jęknął Ichiro.

— Może trochę więcej szacunku, hmm? — odezwał się głos gdzieś z tyłu. Kiyoshi odwrócił się ze zdziwieniem.

— Yamaguchi-senpai? — zapytał zaskoczony. — Uhm... Przepraszam.

Chłopak uśmiechnął się.

— Ciepło dzisiaj, prawda Tsukki? — zwrócił się do przyjaciela obok. Blondyn mruknął coś tylko cicho, a jego głos został zagłuszony przez szum oceanu. Hitoshi odwrócił wzrok od trzecioklasistów i popatrzył na oddalającego się Hinatę. Rudzielec jeszcze raz obejrzał się, poganiając ich gestem dłoni, po czym ruszył biegiem pod górę. Siatkarze zaczęli wpinać się w ślad za wicekapitanem. Na szczycie wzniesienia powitał ich Kageyama, stojący na krawędzi klifu. Patrzył na nich ze stoickim spokojem.

— Co my tu robimy? — ziewnął Ichiro. Kapitan lekko uniósł kącik ust, a blask księżyca nadawał jego uśmiechowi przerażający wygląd.

— Każdy nowy członek drużyny musi przejść inicjację — odezwał się. Drugoklasiści wymienili spojrzenia. — Czas na próbę odwagi.

— Coś ty wymyślił, Kageyama-senpai? — zapytał Sakurai.

— To pomysł Hinaty — kapitan wzruszył ramionami.

— Musicie skoczyć — powiedział podekscytowany rudzielec. Pierwszoklasiści wciągnęli ze świstem powietrze.

— To całkowicie bezpieczne i humanitarne — zapewnił Yamaguchi. — Prawda?

Kageyama wzruszył ramionami.

— Zaraz się przekonamy — odparł. — Myślę, że trzeba kogoś poświęcić dla dobra ogółu. Kogoś, kto nie jest nam potrzebny. Tsukishima? Nie chciałbyś się zgłosić na ochotnika?

Blondyn posłał mu mordercze spojrzenie.

— Jak chcesz się pozbyć balastu, to zacząłbym od Krewetki — powiedział, ruchem głowy wskazując Hinatę.

— Ej! — oburzył się. — Tobio? Myślę, że jako kapitanowie powinniśmy dać dobry przykład i skoczyć pierwsi.

— Dobra — odparł szybko czarnowłosy i spojrzał na fale, rozbijające się o brzeg. Hinata podszedł do chłopaka i delikatnie złapał go za dłoń.

— Na trzy — powiedział. - Raz, dwa... trzy!

Trzecioklasiści skoczyli z dzikim okrzykiem, by po chwili wpaść do wody z głośnym pluskiem.

— Ma ktoś ochotę sprawdzić czy żyją? — zapytał Tsukishima. Po sekundzie usłyszeli, niosący się echem śmiech Hinaty.

— Żyją — mruknął Takemura i podszedł do krawędzi klifu. Strzelił palcami i westchnął cicho, chowając okulary do kieszeni bluzy. Sakurai podszedł do niego i podał mu rękę. Okularnik spojrzał obojętnie na wyciągniętą dłoń chłopaka, po czym trzepnął go w tył głowy, tak, że szatyn z krzykiem spadł do morza. Po chwili Takemura wyskoczył z gracją w powietrze i wpadł do wody z cichym pluskiem.

— Kto teraz? — zapytał Yamaguchi.

— Ja — powiedział Ichiro, po czym wrzasnął jak psychopata i rzucił się z krawędzi.

— Czekaj, idioto! — krzyknął Nishihara i skoczył za przyjacielem.

— Tsukki? — zapytał trzecioklasista.

— Panie przodem, Yamaguchi — zadrwił blondyn. Piegowaty zaśmiał się wesoło i podbiegł do krawędzi. Stanął na samym brzegu. Rozłożył ręce i przez chwilę napawał się wieczorną bryzą.

— To nie Titanic — powiedział Tsukishima, wywołując u przyjaciela kolejną salwę śmiechu. Yamaguchi przeniósł ciężar ciała do przodu i zanurkował. Hitoshi zacisnął drżące dłonie w pięści. Z dołu dobiegały ich głosy reszty drużyny.

— No dalej! — krzyczał Hinata ze śmiechem.

— Tchórzysz, Tsukishima?! — wrzeszczał Kageyama. Blondyn prychnął i podszedł na skraj urwiska. Obejrzał się na stojącego dalej pierwszoklasistę.

— Hitoshi? — zapytał, chowając okulary. Chłopak przełknął ślinę i podszedł do starszoklasisty. — Boisz się?

— Nie — odparł atakujący ochrypłym głosem. Spojrzał w dół i poczuł jak serce zaczyna bić mu szybciej. Odchrząknął i powtórzył: Nie.

— Nie potrafisz kłamać — powiedział Tsukishima i delikatnie chwycił dłoń jasnowłosego. Hitoshi wciągnął ze świstem powietrze i delikatnie ścisnął rękę blondyna, jakby chciał się upewnić, że to nie sen. — Gotowy?

— Uh... Senpai...

— Spokojnie. Ze mną nic ci się nie stanie — powiedział cicho. — Zamknij oczy.

Hitoshi zacisnął powieki i zrobił krok w przód. Poczuł pęd powietrza i już po chwili doznał szoku w kontakcie z lodowatą wodą. Wypłynął na powierzchnię i panicznie zaczął rozglądać się za blondynem, którego dłoń puścił zaraz po wpadnięciu w odmęty oceanu.

— Senpai?! — krzyknął z przerażeniem. — Tsukishima-senpai?!

— Nie krzycz tak — powiedział blondyn zaraz po wynurzeniu. — Obudzisz rekiny.

— Że co?! — zawołał pierwszoklasista i poczuł jak blondyn obejmuje go w pasie.

— Czekają na nas — powiedział cicho blondyn, patrząc na siatkarzy, stojących na brzegu. — Umiesz pływać, prawda?

— Tak — odparł Hitoshi i zaczął płynąć w stronę reszty drużyny. Wyszedł na brzeg cały drżąc i chwycił ręcznik, który podał mu brat.

— Dzięki — mruknął tylko i patrzył jak Tsukishima przeciera okulary, po czym zakłada je na nos. Hitoshi zacisnął dłoń, zastanawiając się co to do cholery miało być i dlaczego tak bardzo brakuje mu teraz ciepła dłoni blondyna. Chłopak szczelniej owinął ramiona ręcznikiem i powstrzymał szczękanie zębów.

— To było zajebiste — zaśmiał się Yamaguchi. — Żałuj, że nie skakałeś, Orinosuke-kun — dodał zwracając się do menadżera. Okularnik spojrzał na niego szybko.

— Nie przepadam za tego typu rozrywkami — powiedział. "Kłamca" — przemknęło Hitoshiemu przez myśl.

— Idziemy! — zarządził Kageyama. — Jak mi się któryś przeziębi, pozabijam.

Hinata uśmiechnął się i pobiegł za kapitanem, by po chwili obejmować go w pasie.

Hitoshi ruszył zaraz za Tsukishimą, który szedł jako ostatni. Odwrócił się jeszcze i dostrzegł, jak Nori rzuca tęskne spojrzenie w stronę klifu. Spuścił głowę i westchnął.

— Aż tak strasznie było? — zapytał go Tsukishima, gdy jasnowłosy go dogonił.

— Nie — mruknął. — Po prostu mi zimno.

Blondyn momentalnie zdjął z ramion ręcznik i zarzucił go na plecy chłopaka.

— Senpai...? — mruknął ze zdziwieniem Hitoshi. — Ale...

— Cicho — powiedział blondyn i wsunął ręce w kieszenie bluzy. — Mnie jest ciepło.

Hitoshi patrzył na krople wody spływające po karku chłopaka.

— Dziękuję... senpai... — mruknął cicho i szczelnie owinął się ręcznikiem od blondyna, czując jak okropnie wali mu serce.

Chcecie więcej Ōkami?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro